Wirus w służbie eutanazji

Wirus SARS-CoV-2 działa na swój sposób "inteligentnie", choć bezwolnie. Pytanie, jaki użytek my, ludzie, zrobimy z własnej wolnej woli i inteligencji

Idzie spór o to, jaka taktyka walki z wirusem jest najbardziej racjonalna i efektywna w dłuższej perspektywie czasu: wdrożenie jak największych restrykcji w przemieszczaniu się, czy raczej postawienie na stopniowe „przechorowanie” dużej części społeczeństwa tak, aby osiągnąć immunitet większości populacji.

Co do pierwszego wariantu pytanie jest, czy nie umrzemy z głodu (lepiej już teraz trawniki przed domem przygotować na sadzenie kartofli), będąc co prawda niezarażeni koronawirusem.  Wątpliwości budzi też kwestia, że jeśli nawet uda się w danym momencie wyeliminować wirusa w jednym kraju, to jak uchronić się, aby znowu ktoś go nie przywlókł z zagranicy (np. kierowcy ciężarówek)? Albo więc wirus musiałby być zlikwidowany w mniej więcej w tym samym czasie na całym świecie, albo też granice totalnie zamknięte, a każdy przybywający poddany zamkniętej kwarantannie. Dodatkowy problem to kwestia rozanielenia Europejczyków, nieprzygotowanie duchowe i psychiczne na zagrożenie, nieodpowiedzialność i prosta głupota ludzi, którzy wyrośli w totalnym dobrobycie i socjalu, koniunkturalność polityków przywykłych zmieniać poglądy i podejmować decyzje po wpływem serwisów internetowych i wiele innych libelalnych europejskich chorób. Chińczycy zdają się jednak potwierdzać, że wariant totalnych restrykcji przyniósł rezultaty. Trzeba by więc mieć więcej informacji, jak oni to robili i poczekać, czy wirus, który tym razem przybędzie z zagranicy, znowu ich nie zaatakuje?

Wariant drugi budzi jednak nie mniej wątpliwości. Czy można kontrolować rozprzestrzenianie się wirusa tak, aby stopniowo przechorowała go większość społeczeństwa nie doprowadzając do takiej pandemii, że szpitale po prostu trzasną, a zmarłych będzie się chować spychaczami w zbiorowych mogiłach? Na taką sytuację są odpowiednie procedury, które zdaje się już Włosi stosują. Najbardziej doświadczony lekarz selekcjonuje w izbie przyjęć pacjentów na trzy grupy: stan ciężki, średni i lekki. Chorzy w stanie lekkim pozostają pod obserwacją i nie udziela się im zbyt wiele pomocy, tych w średnim kieruje się na leczenie, natomiast na trzecią grupę nie traci się, ani czasu, ani środków (respiratory) i kieruje się ich do umieralni. Przykład Włoch pokazuje, że wziąć wirusa pod kontrolę przy pomocy półśrodków będzie bardzo trudno.

Moją uwagę zwraca zachowanie władz dwóch najbardziej liberalnych krajów Europy:  Szwecji i Holandii. Stawiają one zdecydowanie na wariant stopniowego przechorowania całego społeczeństwa. Również premier Wielkiej Brytanii (dopóki nie zachorował J ) był za taką opcją. Poruszyły mnie  słowa  Johnsona: "Wiele rodzin będzie musiało pożegnać swoich bliskich przedwcześnie". Ze słowa „przedwcześnie” i  z wiedzy o wirusie jasno wynika, że chodzi o babcie i dziadków. Również władze Szwecji mętnie mówią o stworzeniu jakiejś strefy ochronnej wokół ludzi starszych. Żeby się mniej z nimi kontaktować i temu podobne banialuki, choć przecież wiemy, że właśnie ludzie starsi potrzebują więcej pomocy podobnie jak np.  dzieci. No i niby jak już większa część społeczeństwa przechoruje, to wtedy ci ozdrowieńcy zaczną się opiekować staruszkami. Dosyć to niepewna wizja, bo główne pytanie brzmi: ile dziadków i babć dożyje do tego momentu?

Dlaczego akurat Holandia i Szwecja wybiera taką strategię wobec wirusa? Być może dlatego, że Holandia jest ojczyzną eutanazji i uśmiercanie ludzi starych weszło już głęboko w ich kulturę. Szwecja już przed wojną rozpoczęła eugenikę na wielką skalę (między innymi sterylizacja niepełnosprawnych), a eugenika to rodzona siostra eutanazji. Obydwie opierają się na teorii, że ludzi można dzielić na różne kategorie według ich wartości dla społeczeństwa — kryteria tej wartości podają oczywiście naukowcy i lewicowi guru. Należy jednak pamiętać, że każdy, kto zaczyna różnicować wartość poszczególnych ludzi staje obok SS-mana na rampie w Brzezince. W końcu on też oszczędzał dzieciom, starcom i chorym niepotrzebnych cierpień i jedzenie dla tych więźniów, którzy jeszcze mieli szanse na przeżycie. Hitler nie posłał do gazu jako pierwszych Żydów, lecz w ramach Akcji T4, czyli „eliminacji życia niewartego życia” (Vernichtung von lebensunwertem Leben), jeszcze do rozpoczęcia wojny,  zaczął gazować niepełnosprawnych i umysłowo chorych z niemieckich przytułków. Chciał w ten sposób uwolnić niemiecki budżet z niepotrzebnych wydatków i zwolnić miejsca w szpitalach dla rannych żołnierzy. Są jeszcze inne powody, że właśnie w Holandii i Szwecji epidemia może być po cichu wykorzystana do eutanazji. W społeczeństwie, gdzie bardzo rzadko dziadkowie żyją ze swoimi dziećmi i wnukami, gdzie mało kto chodzi na pogrzeby, ludzie starsi „umierają” dla swoich bliskich jeszcze za swojego życia. Podobnie było z niepełnosprawnymi w Związku Sowieckim — umieszczano ich w ogromnych ośrodkach, liczących często tysiące chorych, daleko od dużych miast i miejscowości. Nie widzisz kogoś  tzn. że go nie ma. Oprócz tego w społeczeństwie, gdzie sensem i celem życia jest przyjemność, używanie i konsumpcja (nie tylko przedmiotów, ale teraz to już przede wszystkim emocji i przeżyć), sens życia starego człowieka jest dosyć mizerny. Ani taki na wycieczkę do Nepalu pojedzie, ani do restauracji nie pójdzie, ani się nie zabawi. Seksu też tyle, co kot napłakał. Siedzi i czeka na śmierć. Więc niech mu wirus to czekanie skróci. Łatwo złożyć w ofierze tych, których dla nas i tak właściwie już nie ma.

Zadaniem państwa jest ochrona najsłabszych, a nie uleganie zachciankom najsilniejszych (bo. np. Holendrzy chcą sobie jeździć na wycieczki do Belgii, a Szwedzi mile spędzać czas w kawiarniach). Państwo, które na ołtarzu ofiarnym składa najsłabszych, aby zaspokoić egoizm najsilniejszych traci rację bytu — to społeczny darwinizm. Niedawna historia Polski daje nam przykłady dwóch różnych postaw w obliczy dramatycznych wyborów czy można poświęcić najsłabszych, aby ocalić pozostałych? Kiedy od szefa getta w Łodzi Chaima Mordechaja Rumkowskiego hitlerowcy zażądali przygotowania transportu żydowskich dzieci do komór gazowych wystosował on taką odezwę do mieszkańców getta:

„Oddajcie mi je! Ojcowie i matki — dajcie mi swoje dzieci! Wczoraj po południu dali mi rozkaz wysłania więcej niż 20 000 Żydów poza getto. I doszliśmy do konkluzji, że jakby nie było to dla nas trudne, powinniśmy wcielić ten rozkaz w życie własnymi rękami. Muszę przygotować tę trudną i krwawą operację, muszę odciąć gałęzie, aby ocalić pień. Muszę zabrać dzieci, ponieważ jeżeli tego nie zrobię, inni mogą być także zabrani. Niech to będzie pociechą w waszym nieszczęściu. Żądanie było na 24 000 ofiar, ale udało mi się stargować tę liczbę do 20 000, może i mniej, ale pod warunkiem, że pójdą wszystkie dzieci do lat dziesięciu. Ponieważ starców i dzieci jest tylko 13 000, musimy dopełnić kwoty, wydając ludzi chorych. Co wolicie: żeby przeżyło 80—90 tys. Żydów, czy żeby wszyscy zostali unicestwieni?”

Kiedy to samo żądanie Niemcy postawili Adamowi Czerniaków, prezesowi   Judenratu zarządzającego  warszawskim gettem, napisał on krótki list: „Byli u mnie Worthoff i towarzysze i zażądali przygotowania na jutro transportu dzieci. To dopełnia mój kielich goryczy, przecież nie mogę wydawać na śmierć bezbronne dzieci. Postanowiłem odejść.” Po czym zażył cyjanek potasu. Chaim  Rumkowski pojechał do Oświęcimia salonką.

Niezwykle ciekawe jest , że Dekalog w części odnoszącej się stosunków międzyludzkich zaczyna się od przykazania szacunku wobec rodziców. Dziwne, bo przecież wydawałoby się, że o wiele ważniejsze byłoby nie zabijaj, albo nie kradnij, a może nawet nie cudzołóż. Co więcej oznaki braku czci wobec ojca lub matki karaną są według prawa mojżeszowego śmiercią. Wniosek jest jeden:  jeśli naruszone zostanie 4 przykazanie, to musi to pociągnąć negację wszystkich pozostałych przykazań i stoczenie się społeczeństwa do poziomu bezwzględnej walki o byt z pominięciem jakichkolwiek norm i solidarności. Jeśli nie szanujesz rodziców, starszych, to nie będzie już dla ciebie nić świętego, żadnych granic, których nie można przekroczyć. Powinniśmy stać murem za naszymi babciami i dziadkami. Broniąc ich bronimy samych siebie i naszej cywilizacji. Choćby z tego względu siedźmy w domu, nośmy maseczki i dezynfekujmy ręce.

A ponieważ żyjemy w czasach apokalipsy, więc zapraszam wszystkich na moje rekolekcje dla ateistów, agnostyków, deistów i innych -stów.  Nowe odcinki będę wrzucał na youtube w  środę, piątek i niedzielę.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama