Wstęp i spis treści
Józef ŻycińskiMedytacje filozoficzneISBN: 978-83-927267-6-0 |
Spis treści | |
I. Wspomnienie Hellady | 5 |
II. Odyseusz redivivus | 12 |
Kłopoty z lokalizacją Itaki | 12 |
Ucieczka z Itaki | 18 |
Wymiar głębi | 19 |
Odnaleziony wymiar | 21 |
III. W zaułkach wyobraźni | 26 |
Lepiej czy tylko inaczej? | 26 |
Filozofia szklanych paciorków | 30 |
Oswajanie szarości | 32 |
Übermensch z twarzą Narcyza | 37 |
IV. Sokrates alternatywny | 40 |
Alternatywa jako utopia | 40 |
Ucieczka z głębi pustki | 43 |
Walka o równouprawnienie absurdu | 47 |
Metodyka oswajania serwilizmu | 49 |
Między etyką i kryminalistyką | 54 |
V. Nieznośny ciężar bytu | 60 |
Prometeusz w okowach frustracji | 60 |
Nieznośny ciężar bytu | 65 |
Troska i ufność | 70 |
VI. Dynamika niepokoju serca | 74 |
Przezwyciężanie lekkości pozoru | 74 |
Streszczając Mozarta | 79 |
Dramat życia czy poza z teatrzyku? | 83 |
Dynamika wiary | 85 |
VII. Promieniowanie niewidzialnego Piękna | 89 |
Więzienie wrażeń | 89 |
Filozofia „wychodzenia poza” | 92 |
Koniec jednowymiarowego świata | 97 |
Polifonia bytu | 99 |
VIII. U źródeł największej Harmonii | 103 |
Różne imiona Piękna | 103 |
Ułaskawianie Natury | 106 |
Artyzm zamiast kalkulacji | 110 |
Naturalizacja łaski | 112 |
Horyzont nowej nadziei | 115 |
IX. Symfonia bosko-ludzka | 118 |
Współistnienie wolności i łaski | 118 |
Harmonia in statu fieri | 122 |
Odkrywanie niewidzialnego świata | 127 |
X. Smak nadziei, goryczy i pasji | 131 |
Zasmuceni z Emaus | 131 |
Emaus z perspektywy BBC | 133 |
Boskość malowana pasją | 137 |
Gorzkość życia i smak nadziei | 141 |
XI. Misterium bólu i piękna | 147 |
Simphonia lacrimosa | 147 |
Narcyz i Psyche | 153 |
XII. Ponad kryteriami pragmatyki | 157 |
Koktajl zamiast cykuty | 157 |
Chrystus pragmatyków? | 160 |
Lekcja pustyni | 163 |
PRZYPISY | 169 |
Kombajny rzędami Sunęły pod słońce, Świeciły na jabłkach Cykady grające I w deltach cysterny Blask srebrny zbierały. Sternikom — miast zarys Pojawiał się biały I dróg napowietrznych Sieć drżała napięta. O Grecji, o Grecji Któż tutaj pamięta. /Czesław Miłosz, Przypomnienie/
Smak sukcesu i nurt szybkich przemian sprawiają, iż we współczesnej cywilizacji łatwo zatracić poczucie więzi z przeszłością. Krzykliwy nastrój wielkich metropolii zabija nie tylko myślenie o dziedzictwie starożytnej Grecji, lecz również inne formy krytycznego myślenia. Miejsce refleksji, która inspirowała filozoficzne spory presokratyków, zajmuje coraz częściej błyskotliwy slogan oferujący bardzo proste rozwiązania dla bardzo skomplikowanych spraw. Nową hierarchię wartości, zdominowaną przez biznes, pragmatykę sukcesu czy wyrafinowaną mieszankę przyjemności z czarnowidztwem, proponuje się nierzadko jako alternatywę wobec wartości cenionych w cywilizacji wywodzącej swe korzenie z wysp Grecji i z wybrzeży Morza Śródziemnego. Ucieczka z Hellady i odcięcie się od wpływów jej dziedzictwa staje się wtedy symbolem wyzwolenia i postępu, środkiem budowania nowego Edenu, do którego nie mają wstępu sympatycy Sokratesa.
Radykalizm podobnych prób nie jest jedynie przejawem kolejnej mody. Trzeba obiektywnie przyznać, że po stuleciach deklaracji o rozwoju i postępie, dobrobycie i humanizmie wiek XX przyniósł doświadczenie wyjątkowego kryzysu. Symbolika Auschwitz i gułagów stanowi koszmarny dowód bestialstwa skierowanego nie przeciw jednostkom, lecz przeciw człowiekowi, który nie mieścił się w prostych ramach narzuconych przez rewolucyjnych naprawiaczy świata. W imię ideologii wyzwolenia, czystości rasowej, uprzywilejowanej klasy — zorganizowano hekatombę o zasięgu nieznanym wcześniejszej historii. Co gorsza, organizacja ta nie była wynikiem działań wąskiego kręgu ideologicznych psychopatów, lecz dokonała się przy współpracy części intelektualistów i przy poparciu wielomilionowych kręgów społecznych, które z różnych powodów zechciały identyfikować się z ideologią uwznioślonego prymitywizmu.
Łatwo zrozumieć reakcję filozoficzną na to wyjątkowe doświadczenie przepaści ludzkiego ducha. Kiedy w 1775 r. w trzęsieniu ziemi w Lizbonie zginęło w jedną noc ponad 50 tys. istot ludzkich, filozofowie długo potem prowadzili dyskusje o porządku przyrody, Opatrzności Bożej, celowym urządzeniu świata. Miliony wymordowanych między Treblinką a Kampuczą musiały również doprowadzić do głębokich pytań o istotę natury ludzkiej, prawdę, sprawiedliwość czy doskonałość. Jako reakcja na wcześniejszą apoteozę rozumu i postępu pojawiły się nurty pesymistycznego nihilizmu, w których radykalnej krytyce poddaje się wcześniejsze wyobrażenia o humanizmie. Centralną pozycję przypisywaną ongiś człowiekowi rezerwuje się w tym ujęciu dla wszechwładnych struktur, nieuniknionej dekonstrukcji, absurdu i nonsensu podniesionych do rangi podstawowych zasad bytu.
Odrzucając podobne ujęcia, chcę w zbiorze tych esejów rozwinąć propozycje światopoglądowe, które nawiązują do inspiracji opatrywanych symbolicznie mianem postawy sokratejskiej. Nie będzie to bynajmniej wykład z historii filozofii, lecz zbiór rozmyślań nad tymi problemami współczesności, w których rozwiązywaniu przydatne może okazać się podejście nawiązujące do tradycji łączonej z postacią Sokratesa. Za cechy charakterystyczne tej tradycji uważam m.in.:
Sokrates poszukujący prawdy w gronie przyjaciół i uczniów oraz oddający za tę prawdę życie pozostaje symbolem postawy, która wyrasta ze starogreckiej tęsknoty za harmonijną egzystencją ukierunkowaną w stronę duchowego piękna. Mimo iż kanony piękna zmieniały się wielokrotnie od śmierci Sokratesa (399 r. przed Chrystusem), klasyczne wzorce harmonii zachowały swą wielkość w zagrożeniach niesionych przez kolejne przypływy barbarii. Kontrowersje musi budzić pytanie, do jakich konkretnych propozycji wolno odnosić przymiotnik „barbarzyński”. Niekontrowersyjne wydaje się jednak stwierdzenie, iż w antysokratejskim podejściu różnorodnych barbarzyńców cechy wspólne stanowią: antyintelektualizm wyrażony w dominacji krzyku nad refleksją, akceptacja przemocy jako skutecznego środka działania, totalne zerwanie z tradycją, uzurpowanie dla siebie wyjątkowej roli zarówno w poszukiwaniu prawdy, jak i w organizacji życia społecznego.
Tak pojęta „barbaria” nie jest, niestety, zjawiskiem wyłącznie historycznym. Przyśpieszone tempo rozwoju naszej cywilizacji wydaje niezamierzony owoc w postaci prymitywizmu etycznego, półinteligenckich wartościowań, retoryki podniesionej do rangi naczelnego kryterium prawdy. Perspektywa napawająca melancholią pojawia się nie tylko w środowiskach akademickich, w których przez długie lata prowadzono indoktrynację ideologiczną, lecz również w prestiżowych ongiś ośrodkach Zachodu. Gniewni radykałowie nie widzą tam potrzeby nawiązywania do wcześniejszej tradycji i mają stosunkowo prosty obraz przeszłości. Ich studenci, bez potrzeby prowadzenia sokratejskich dialogów, wiedzą, iż wszyscy wielcy odkrywcy byli nierozumiani przez społeczeństwo i na podstawie tego wnioskują, że należą również do grona wielkich odkrywców. To nonszalanckie podejście do kulturowego dziedzictwa przeszłości otrzymało rozwiniętą postać w programach tzw. dehellenizacji, w których bardzo niepochlebnie mówi się o wartościach cenionych przez starożytnych Greków.
Arogancja w ocenie dziedzictwa stuleci musi prowadzić do niepokojących następstw kulturowych. Jednym z nich jest mentalność prowincji wynikająca z ignorowania zjawisk wykraczających poza dziedzinę bezpośrednich doświadczeń. Innym smutnym następstwem jest relatywizm wartości i prawdy głoszony w wyniku orwellowskiego podejścia do historii. Jego wyrazicielem jest choćby Sołżenicynowski sledowatiel, który mówi: „U nas wczoraj człowiek był, żył, a dziś go nie ma, nigdy nie żył i sprawa załatwiona”.
Podobne zjawiska mogą rodzić smutek i gorycz, poczucie beznadziejności i osamotnienia, ucieczkę w konserwatyzm i mentalność getta. Wspomniane reakcje są jednak zbyt łatwe, by mogły okazać się wartościowe. Przeciwwagi dla barbarzyńskiego krzyku nie należy szukać w zachowawczej apoteozie przeszłości, lecz w twórczym rozwoju, który prowadzi do pełniejszej harmonii uwzględniającej nowe realia. Sokrates nie był konserwatystą strzegącym dogmatycznych prawd. Przeciwnie, w odważnym poszukiwaniu prawdy odchodził on od obiegowych schematów tak dalece, że stworzył swym przeciwnikom szansę kłamliwych oskarżeń o sianie nowinek i demoralizację młodzieży. Jego przykład świadczy, iż rozgoryczenie i poczucie samotności wcale nie muszą stanowić reakcji na efektowne slogany, w których podważa się ideały istotne dla naszej kultury.
W mądrościowej refleksji Sokratesa z oczywistych powodów nie znalazło się wiele prawd, które są znane naszej generacji. Ateński filozof poszukujący prawdy o życiu godnym człowieka nie mógł wiedzieć nic o genetyce, psychoanalizie czy ewolucji wszechświata. Rozwój wiedzy wprowadził w nową perspektywę, w której konieczne jest uwzględnienie wielu prawd nieznanych Sokratesowi. Z tych prawd za najważniejszą dla poszukiwania duchowej harmonii uważam prawdę o łasce przyniesionej w ziemskiej misji Jezusa Chrystusa. Obecność tej łaski i bliskość immanentnego Boga pozwalają nadać nową treść sokratejskim wypowiedziom o dajmonach — niewidzialnych duchach, które prowadzą nas ku prawdzie przez gąszcz poszukiwań. Uwzględniając tę nową treść, w drugiej części Medytacji kieruję uwagę na osobę Jezusa z Nazaretu i w przykładzie Jego życia poszukuję rozwinięcia zasad i postaw, które jedynie w zalążkowej formie występowały u Sokratesa. Zbieżność postaw Sokratesa i Jezusa intrygowała już w przeszłości wielu myślicieli, niezależnie od ich sympatii światopoglądowych. W obu przypadkach otrzymujemy pokrewne wzorce czystości egzystencji ukierunkowanej ku najwyższej harmonii dostępnej człowiekowi.
Obecna popularność filozofii pesymizmu i rezygnacji stanowi w dużym stopniu reakcję na załamanie się wielkich programów, w których rozwijano optymistyczną wizję przyszłości człowieka. Przechodzenie z jednej skrajności w drugą ma mechanizm nieskomplikowany. Aby mu przeciwdziałać, należy szukać środków, które pełniej ukazałyby horyzont ludzkiej egzystencji, unikając uproszczeń przeszłości. Poszukując tych środków, poświęcam dużo uwagi dynamice współoddziaływania ludzkiej natury z niewidzialną rzeczywistością łaski. Jej uwzględnienie może chronić przed przedwczesną frustracją, odczuciem bezsensu, zagubienia, samotności. Podczas gdy problem przeszłości stanowiła ludzka samotność w tłumie, obecnie nowym problemem stała się samotność kosmiczna. Jej odczucie towarzyszy spostrzeżeniu, że kosmos odkrywany przez współczesnych spadkobierców Syzyfa i Prometeusza nie dostarcza już wzorców piękna i ładu moralnego, lecz jawi się jako dziedzina milczącej pustki, w której zagubiono piękno i sens.
Gwiaździste niebo, stanowiące dla Kanta źródło równie mocnych doznań jak wewnętrzne odczucie zobowiązań moralnych, dla współczesnych Monoda stanowi jedynie pustą przestrzeń, w której zachodzące procesy chemiczne nie mają większego związku ze sferą naszych niespełnionych pragnień. Licytacje indywidualnych odczuć okazują się zazwyczaj mało skuteczne. Skuteczne może być natomiast rozwinięcie bardziej rozległej perspektywy, w której bliski nam świat natury przeniknięty jest ożywczą obecnością łaski. W uproszczonych schematach, które ciążą na naszym myśleniu, przyjmuje się priorytet swoistej łaski cielesności, by zawężyć przestrzeń człowieka do tego, co bezpośrednio obserwowalne.
Przyjmując odmienne podejście, chcę w rozważaniach tych wyakcentować cielesność łaski oraz zaproponować wizję, w której widzialna rzeczywistość stanowi dziedzinę odsłonięcia niewidzialnego świata. Ten ostatni jest niezbędny, by nasze wielkie porywy ku harmonii i pięknu nie kończyły się niepowodzeniem i frustracją.
Przygotowując tomik Medytacji, myślałem przede wszystkim o Czytelniku, który nie interesuje się profesjonalnie filozofią, lecz przeżywa głęboko istotne dla naszej postawy etycznej kwestie światopoglądowe. By przyjść z pomocą w ich rozwikływaniu, kierowałem się w dużym stopniu opiniami autorów, którzy pozostają mi szczególnie bliscy zarówno w konkrecie działań, jak i w filozofii życia. Ze zrozumiałych powodów starałem się redukować do minimum odsyłacze i przypisy, by nie utrudniać lektury mało istotną informacją. Ponieważ niektóre z cytowanych fragmentów odszyfrowywałem ze stenogramów notatek uczynionych podczas bibliotecznych lektur, nie sposób wykluczyć możliwości niewielkich różnic z oryginałem, jako że tym samym znakom stenograficznym można przyporządkowywać odmienne końcówki słów.
Proponując własną wersję tradycji sięgającej Sokratesa, starałem się wyakcentować rolę kategorii piękna, kreatywności i dynamiki działania w realizowaniu naszych tęsknot za pełnią bytu. W rozwijaniu tej wizji wykorzystywałem, często bez formalnych odniesień, dorobek wielu filozofów od Platona po Whiteheada. Wspólnota ich myśli ułatwia kontynuację atmosfery, którą znamy z Uczty czy Obrony Sokratesa. Styl naszych poszukiwań prawdy często inspirowany jest przez specjalistyczne traktaty i akademickie dzielenie włosa na czworo. Tymczasem w indywidualnej przygodzie odkrywania prawdy wielką rolę odgrywała przyjacielska wymiana myśli za pośrednictwem listów czy długotrwałych dyskusji. Ten styl wielkich przyjaźni odnajdujemy w pismach zostawionych przez Jana od Krzyża i Teresę z Avilli, Franciszka Salezego i Joannę de Chantal, Jordana z Saksonii i Dianę, Teilharda de Chardin i Leontine Zanta. Ich listy stanowią wymowne świadectwo poszukiwań, w których zespala się w jedno ludzka przyjaźń, tęsknota za pięknem, świat idei ukazujący monumentalną perspektywę naszego życia. W ich wymianie myśli odnajdujemy echo starogreckich dialogów o pięknie i doskonałości, sensie życia i arche. Promieniowanie tej duchowości, zakorzenionej w ludzkiej przyjaźni i skierowanej ku trudnym, wielkim wzorcom, zarazem urzeka i wyzwala pragnienie dążenia tym samym szlakiem. Pragnąłbym, aby medytacje zawarte na kartach tej książki mogły ułatwić zarówno wędrówkę w stronę tej samej harmonii ducha, jak i przekład naszej tęsknoty za pięknem na język konkretnych działań.
opr. aw/aw