Homilia na 33 niedzielę zwykłą, rok A
Jednym z powszechnych grzechów przeciw wierze jest pasywność. Człowiek podtrzymuje to, co otrzymał, ale w żaden sposób ewangelicznego talentu ani nie rozwija, ani nie pomnaża.
Gdy patrzymy na Kościół i na to jak Pan Bóg angażuje ludzi (nie tylko duchownych) do pracy w tym Kościele, niejednokrotnie można się zadziwić. Każdy z nas mógłby właściwie powiedzieć: a kimże ja jestem, abym mógł się tu na coś przydać, przecież to mnie przerasta. A jednak Pan ryzykuje. Każdemu, na miarę jego zdolności, stawia jakieś zadanie. Powierza nam swoje talenty i od każdego z nas - dosłownie od każdego - oczekuje, że nie będziemy ich przechowywać, jak pamiątek z wyprawy do obcego kraju, ale bez względu na to, czy otrzymaliśmy mało, czy dużo, pomnożymy je dla większej chwały Bożej. To właśnie dlatego i pięć talentów, i dwa, i jeden mają swoją wartość. Zawsze można je bowiem pomnożyć.
Nie przypadkiem zostało tu wcześniej użyte słowo „ryzyko". Skoro Bóg, powierzając nam różnorakie talenty, w jakiś sposób zaryzykował - zdał się bowiem na naszą wolność, odpowiedzialność, a czasami po prostu na nasze dobre chęci - także z naszej strony potrzeba odrobiny ryzyka, by z tego, cośmy otrzymali i niepewnie trzymamy w naszych słabych dłoniach, mogły powstać rzeczy dużo większe i trwalsze, niż moglibyśmy się spodziewać czy sobie to wyobrazić.
Zadanie, które stawia nam dziś Ewangelia, to pomnożenie talentów otrzymanych od Boga. Jedni otrzymali mniej, inni więcej. Zadanie dla wszystkich jest jednak takie samo: pomnożyć otrzymane dary, oddać w dwójnasób. I to jest naprawdę możliwe. Warunek jest tylko jeden: nie można zdać się wyłącznie na własne siły. To, co Bóg dał - musimy pomnażać z Bożą pomocą i zaufaniem, że On sam w tym swoim dziele nas wspiera. Nie wolno, jak trzeci sługa, ograniczyć się do zachowania tego, co otrzymaliśmy; nie wolno ukryć Bożego daru przed światem, a tym samym uczynić go bezużytecznym.
opr. mg/mg