Homilia na 11 niedzielę zwykłą roku B
Mówił dalej: «Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza się sierp, bo pora już na żniwo».
Mówił jeszcze: «Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane wyrasta i staje się większe od jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu».
W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli [ją] rozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.
Te dwie przypowieści opisują pracę wielkiego Siewcy, Jezusa. Oraz wszystkich siewców: nauczycieli, kaznodziejów, misjonarzy, rodziców. Są dla nich zachętą do cierpliwości.
Jezus bardzo prędko napotkał opór ludzkiej niecierpliwości. Jan Chrzciciel przesłał Mu zapytanie: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść?”. W domyśle: nie wywołujesz zbyt wielkich fal. Tak jak wszyscy, spodziewał się Mesjasza spektakularnego, Mesjasza wielkich przewrotów. Wobec działalności Jezusa — pomimo ciągnących za Nim „tłumów”, pomimo cudów — ludzie czuli rozczarowanie, świat się nie zmieniał i ich życie także.
Pierwsza przypowieść nawiązuje do niezwykłej tajemnicy życia dojrzewającego po cichu: w ziemię rzucone zostaje ziarno, ziemia wydaje się spać, ale oto pokrywa się zielenią, a potem złotem. Kto mógłby przypuszczać, słuchając Jezusa, że zasieje On ziarno w tylu sercach i w tylu glebach?
Kto mógłby przypuszczać, że ten nieznany kaznodzieja i gromadka Jego uczniów dadzą początek Kościołowi, milionom wiernych, tysiącom czynów miłości, wielkiej ukrytej pracy nad przemianą serc i obyczajów? Druga przypowieść zaczyna się od „najmniejszego ze wszystkich nasion”, aby dojść do „największej z roślin”. Jezus musiał mieć wiele optymizmu, żeby to widzieć! Te dwie przypowieści są najwspanialszym wyzwaniem chrześcijańskiej nadziei.
Ale są także znajomością i akceptacją praw wzrastania: brak pośpiechu, tajemnica, sąd pozostawiony wielkiemu Żniwiarzowi. On jeden może już oszacować, jakie będą zbiory, gdy żniwo dojrzeje.
Jakiż misjonarz, proboszcz, działacz, rodzic nie marzył o tym, żeby jego żniwo zazieleniło się prędzej? Któż nie doświadczył zniechęcenia, nie widząc u siebie szybkich, dostrzegalnych postępów? Tak bardzo chcielibyśmy ujrzeć, jak wzrasta roślina. Często słyszę pełne niepokoju pytanie: „Jak mógłbym zobaczyć skutki mojej modlitwy?”.
Pozwólmy ziemi spać. Dniem i nocą coś się dzieje. Nie jesteśmy Bogiem i nie możemy ani dać wzrostu, ani oszacować rozmiaru. Od nas wymaga się tylko jednego: abyśmy wrzucali w ziemię trochę ziarna. Z odwagą, z wytrwałością, z prawdziwą wiarą — wiarą, która nie widzi, ale ufa.
ANDRÉ SÈVE, Homilie niedzielne Kraków 1999
opr. mg/mg