Homilia na 12 niedzielę zwykłą roku B
Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: «Przeprawmy się na drugą stronę». Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był, w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?». On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!». Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?». Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: «Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?».
Niektóre słowa tej Ewangelii są bardzo wymowne: druga strona, morze, lęk, spokój. Słowa opisujące konkretne wydarzenie, a jednocześnie nawiązujące do burzy Wielkiego Piątku, do burz, które wstrząsają Kościołem, do burz naszego życia.
„Przeprawić się na drugą stronę”. W tym momencie (zważywszy jeszcze, że jest to noc) rozpoczyna się niepokój, którym naznaczony będzie cały tekst. Urządziliśmy sobie życie, może nieco trudne, ale znajome, a oto nagle trzeba nam się udać na „drugą stronę”, gdzie indziej. Pomimo narastającej wokół Jezusa wrogości dni przebiegały w sposób znany, rutynowy, dający uczniom spokojną pewność. A tymczasem, niespodziewanie, noc w Getsemani rzuci Jezusa i Jego uczniów na „drugą stronę”. W takim momencie trzeba nam będzie być może całej naszej wiary, ażeby zgodzić się pozostawić wszystkie swoje zabezpieczenia i zacząć „coś innego”.
„Morze”. Zamiarem Marka nie jest nadanie niedużemu jezioru większej rangi, lecz pragnie on przywołać głębokie lęki związane z wodą. Biblia rozpoczyna się od zmagań Stwórcy z wodami, a kończy okrzykiem ulgi „i morza już nie ma!” (Ap 21,1). Ale na razie trzeba stawiać czoło burzom cierpienia, lęku, niepowodzenia. W wieczór Wielkiego Piątku będzie się wydawać, że złe wody zatopiły miłość i nadzieję. „A myśmy się spodziewali!” — powiedzą uczniowie idący do Emaus.
„On zaś spał!”. Podobne wzburzenie odnajdujemy w psalmach: „Obudź się! Obudź swoją potęgę! Czy nie widzisz, co się z nami dzieje? Co się ze mną dzieje?”. Bóg na pewno nie odrzuca tego wołania, jeśli tylko jest ono wyrazem naszego zaufania.
Gdy Jezus obudził się, „rozkazał wichrowi”. Jego zdumiewający gest wprawia w osłupienie: „Rzekł do morza: ucisz się! I wicher się uspokoił”. Kiedy w nas lub wokół nas szaleje burza, możemy przez całą modlitwę powtarzać jedynie: „I wicher się uspokoił”.
Ten, kto rozkazuje wichrom i wodom, posiada moc stwórczą. Opowiadanie to jest teofanią, na nowo podejmuje najważniejsze pytanie Marka: „Kim właściwie On jest?”. Odpowiedź brzmi: oto „Wszechmocny”.
„Jakże wam brak wiary!”. Moc Jezusa przyzywa naszej ufności, potrzebuje jej: „Wszystko mogę, ale jedynie dla tego, kto nie wątpi”. Cała Ewangelia wzywa nas do tego, abyśmy wierzyli: zanim cokolwiek zrobimy i kiedy cokolwiek będziemy robili. Ale jakie to trudne — tak nam się przynajmniej wydaje — nabyć ten odruch, żeby najpierw i zawsze mobilizować swoją wiarę. „O nierozumni — westchnie Jezus w dniu Zmartwychwstania — jak nieskore są wasze serca do wierzenia!”.
Oto tajemnica chrześcijaństwa: kiedy jest wiara, jest wszystko i wszystko może się zdarzyć; kiedy wiary nie ma, nie ma nic, wtedy mówimy, że Bóg śpi.
„Gdy mówimy, że Bóg śpi — zauważa św. Augustyn — to znaczy, że my sami śpimy. Łódź to twoje serce. Jeśli pamiętasz o tym, w co wierzysz, twoim sercem nie miotają burze; jeśli zapominasz o swojej wierze, Chrystus śpi i grozi ci zatonięcie”.
ANDRÉ SÈVE, Homilie niedzielne Kraków 1999
opr. mg/mg