Zmagania o jedność

Homilia na 7 niedzielę wielkanocną roku B

Jedność w sobie samym, jedność z drugim człowiekiem i jedność z Bogiem — oto jedno z najbardziej podstawowych pragnień ludzkiego serca. Ono również nie pozwala nam zatrzymać się na tym, co „już” w tym względzie zostało osiągnięte, ale prowadzi ku wciąż jeszcze nieodkrytej tajemnicy „stawania się jednością”: w sobie samym, w drugim człowieku, w Bogu. Prawdziwa jedność jest bowiem z jednej strony darem Boga, który jest Źródłem wszelkiej jedności; z drugiej zaś strony staje się wezwaniem skierowanym do człowieka, grupy ludzi, Kościoła Chrystusowego i narodów. Brak jedności, której wyrazem są zakłócenia równowagi politycznej, gospodarczej i społecznej — na które cierpi otaczający nas i tworzony przez nas świat — wiąże się z podstawowym zachwianiem równowagi, która bierze początek w ludzkim sercu.

W znaczeniu biblijnym „serce — jak uczy Jan Paweł II — jest najgłębszym pokładem osoby ludzkiej, określającym jej stosunek do dobra, do innych, do Boga. Nie chodzi tu o uczuciowość, ale raczej o sumienie, o przekonania, sposób myślenia, którym człowiek się kieruje, jak również o namiętności, które nim rządzą...” (orędzie na Dzień Pokoju, 1 stycznia 1984 r.). O taką równowagę ducha i jedność ludzkich serc prosił Chrystus Pan w czasie Ostatniej Wieczerzy. Treścią arcykapłańskiej modlitwy Jezusa stała się przede wszystkim „sprawa uświęcenia ludzi w prawdzie” (por. J 17,19) oraz jedność i miłość wszystkich, którzy uwierzą Jego posłannictwu. Widzimy więc, że przez tę modlitwę — a zwłaszcza przez śmierć i zmartwychwstanie — Jezus Chrystus włączył się w odwieczny nurt zmagań ludzkiego serca o przywrócenie jedności człowieka z Bogiem i między ludźmi.

Słowa modlitwy wypowiedziane przez Chrystusa w Wieczerniku jerozolimskim pomagają lepiej zrozumieć prawdę, że bez modlitwy — biorącej początek z daru Ducha Świętego — nie zbudujemy prawdziwej jedności z Tym, Który Jest i Który jest Początkiem i Końcem wszystkich ludzkich spraw. Musimy również uznać i tę trudną prawdę naszego czasu, że bez modlitwy — która jest wyrazem więzi i bliskości z Bogiem — nie oprzemy się procesowi laicyzacji i ateizacji, które w imię rzekomej wolności głoszą „nieobecność Boga w świecie”...

W latach osiemdziesiątych włoski malarz Carlo Parisi namalował obraz, który zatytułował: „Chrystus medytujący”. Przedstawia on modlącego się Chrystusa, w którego twarzy można odczytać niezwykły pokój serca. Głowa Chrystusa wsparta jest na splecionych dłoniach, które wyrażają troskę o wypełnienie „spraw Ojca”. Artysta bardzo sugestywnie oddał wewnętrzną ciszę, w której rozpoczyna się i trwa Jezusowy dialog z Ojcem, dopełniony modlitwą w Ogrójcu i na Kalwarii. W obrazie tym możemy dostrzec głębię Chrystusowej prośby: „Ojcze, spraw, aby wszyscy stanowili w nas jedno... aby tak jak My stanowili jedno” (J 17,21). W imię tej jedności Chrystus „poświęcił w ofierze samego siebie, i to nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (por. J 17,18.11,52). Jego odkupieńcza śmierć jest dla nas jeszcze jednym dowodem, jak trudną sprawą jest prawdziwa jedność człowieka z sobą samym, z drugim człowiekiem i z Bogiem. Otrzymując ten dar od Chrystusa i Ducha Świętego, realizujemy go przez zmaganie dopiero wówczas, kiedy każdy z nas zwiąże go z modlitwą: Amen. „Zaprawdę, przyjdź Panie Jezu! Spraw, aby wszyscy stanowili jedno; aby świat uwierzył w Twoje zadziwiające miłością posłanie i aby miłość, którą nas umiłowałeś, w nas była i Ty w nas” (por. J 17,21.26).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama