Homilia na 2 niedzielę zwykłą roku C
Refleksję nad tym, co Ewangelia mówi o wydarzeniach, jakie miały miejsce podczas wesela w Kanie Galilejskiej, trzeba rozpocząć od ostatnich zdań, które stanowią podsumowanie wszystkiego: "Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie" (J 2,11). Niełatwo nam przyjąć ten właśnie sposób odczytywania Ewangelii. Często zdarzenia z życia Jezusa rozważamy w oderwaniu od siebie. Kościół od samego początku wszystkie wydarzenia ziemskiej pielgrzymki Zbawiciela widział jako jeden wielki proces epifanii, czyli objawiania się Mesjasza światu. Nie możemy zapominać, że cała historia dziejów przyjaźni człowieka z Bogiem jest historią coraz liczniejszych znaków pełniejszego objawiania miłości Boga do człowieka. W samym centrum tego objawiania się Boga znajduje się Osoba Jezusa, Syna Bożego, który przyszedł na świat. Przyjście to jednak dokonało się w sposób odbiegający od oczekiwań i wyobrażeń większości ówczesnych ludzi. Dalekie od triumfu, spełniło się prawie w ukryciu, osiągając swój finał w wywyższeniu Zbawiciela na krzyżu. Bóg bowiem nie chciał manifestować swojej miłości za pomocą potęgi i siły, ale przez podjęcie wespół z człowiekiem realiów jego ziemskiego życia. Wydarzenie z Kany uczy nas, że nie ma takiej dziedziny życia, w której Chrystus nie byłby obecny. Zauważmy, że w Kanie Galilejskiej uczestnicy wesela znaleźli się w zasięgu oddziaływania Chrystusa. Tam, wśród tańców i śpiewów, otwarli serca na działanie łaski. Trzeba dostrzec, że Jezus pierwszego cudu nie dokonał ani w synagodze, ani w świątyni, lecz uczynił to w domu weselnym. Chrystus dokonuje wielu cudów w drodze. Wstępuje do domu celnika Zacheusza, by ogłosić, że i jemu stało się zbawienie. Udaje się do oficera wojskowego, by leczyć jego sługę. Chwali Jana, który za odważne upomnienie władcy przebywa w więzieniu i czeka na śmierć. Zasiada za stołem razem z grzesznikami, broni jawnogrzesznicy przed ukamienowaniem. Uczestniczy w dyskusjach na temat nierozerwalności małżeństwa i płacenia podatków. Głosi Ewangelię w senacie Izraela, czyli przed Sanhedrynem, w twierdzy okupanta przed Piłatem, w pałacu Heroda, w sali tortur, przy słupie biczowania i na miejscu straceń, z wysokości krzyża. W swoich przypowieściach dotyka spraw społecznych i gospodarczych. Mówi o fałszowaniu kwitów, o pękających magazynach chciwca i umierającym u jego progu nędzarzu, o długach i ich umorzeniu. Mówi o siewcy i żniwiarzu, ogrodniku i robotnikach w winnicy, o pasterzach i najemnikach, o pieniądzach i niesprawiedliwej zapłacie. Taka jest Ewangelia. Chrystus jej światłem opromienia każdą dziedzinę ludzkiego życia. W każdym małżeństwie powtarza się wydarzenie z Kany. Rozpoczyna się ono w radości i entuzjazmie (czego symbolem jest wino), lecz początkowa euforia, podobnie jak wino w Kanie, wraz z upływem czasu zużywa się i zaczyna jej brakować. Coraz częściej więc robi się rzeczy już nie z miłości oraz z radością, ale z nawyku. Jeśli zabraknie czujności, rodzinę może ogarnąć chmura szarości i nudy. Zaproszonym na wesele - czyli własnym dzieciom - ma się do ofiarowania jedynie zmęczenie i zmartwienia. Także o tych małżonkach trzeba ze smutkiem powiedzieć: "Nie mają już wina!". Ewangelia wskazuje małżonkom, jak nie popaść w tę sytuację lub jak z niej wyjść, jeśli już się w niej znaleźli: trzeba zaprosić Jezusa na swoje gody! Jeżeli jest obecny, zawsze można Go poprosić, żeby powtórzył cud z Kany i przemienił wodę w wino. Wodę przyzwyczajenia, rutyny, oziębłości w wino miłości i radości wspanialszych niż początkowe, podobnie jak wino rozmnożone w Kanie. Co natomiast oznacza zaproszenie Jezusa na swoje wesele? Oznacza ono otaczanie szacunkiem w swoim domu Ewangelii, wspólną modlitwę, przystępowanie do sakramentów, uczestniczenie w życiu Kościoła. Nie zawsze małżonkowie są na tym samym poziomie religijnym. Może jedno jest wierzące, drugie natomiast nie, a przynajmniej nie tak bardzo. W takim przypadku niech Jezusa na gody zaprosi to, które Go zna, i postara się - swoją delikatnością, szacunkiem, miłością i życiem zgodnym z wiarą - by Jezus stał się jak najszybciej przyjacielem także drugiej osoby, żeby stał się przyjacielem rodziny! Czy to było wyjątkowe wesele? Było wyjątkowe, bo Jezus, Syn Boży, był fizycznie na nim obecny i dokonał pierwszego cudu. Ale jednocześnie trzeba pamiętać, że jest On obecny na każdym innym weselu, gdzie małżonkowie przez sakrament małżeństwa zapraszają Go do swojej wspólnoty.
opr. mg/mg