Bez wiary w zmartwychwstanie nasza religijność jest pozbawiona ostatecznego celu. Homilia na 32 niedzielę zwykłą C
1. Na bramach cmentarnych widnieje niekiedy wypisany przedostatni artykuł krótszego CREDO: „Wierzę w zmartwychwstanie ciała”. Listopadowe pielgrzymki na cmentarze u większości nawiedzających je pozostawiają refleksje raczej smętne o rozłące z drogimi zmarłymi. A przecież zapalane znicze na grobach mają nie tylko świadczyć o naszej pamięci, skoro są jakby miniaturą czy refleksem paschału, wnoszonego do kościołów w Wigilię Paschalną przy śpiewie „Światło Chrystusa”. Dlatego Kościół w tę niedzielę jesienną roku C przypomina nam ten niełatwy artykuł wiary, przygotowany przez Stary Testament, a wyraźnie potwierdzony nauczaniem Jezusa Chrystusa i Jego zmartwychwstaniem. Ta prawda wiary winna dowartościować nasze ciało, a tym samym — jak dziś mówią teologowie — strukturować czyli praktycznie kształtować nasze życie doczesne. Ono nie zmierza tylko ku śmierci, ale ku zmartwychwstaniu człowieka, i to całego.
2. Dzisiejsze fragmenty mówią o męczeństwie siedmiu braci, zwanych machabejskimi od imienia głównego bohatera tych dwóch ksiąg, w czasie wielkiego prześladowania religijnego w Ziemi Świętej (168/167) wszczętego przez króla Antiocha IV Epifanesa. Opis ten dowodzi, jak silnie zakorzeniona była już wtedy u Żydów wiara w zmartwychwstanie ciała. Dzięki niej ci męczennicy mogli wytrwać do końca mimo niebywałych katuszy. W objawieniu Starego Testamentu zwolna ukazywały się prawdy eschatologii. Dopiero w późnych księgach, i także nie od razu, pojawia się wiara na początku tylko w chwalebne zmartwychwstanie (por. Hi 19,25—27; Iz 26,19; Dn 12,2). W epoce międzytestamentowej przeczyli jej saduceusze opierając się tylko na uznawanym przez siebie Pięcioksięgu, a rozwijali ją faryzeusze, nie bez przesady w szczegółach, ale słusznie wnioskując, że Bóg jako sprawiedliwy nagrodzi szczęściem całego człowieka, a więc i jego ciało.
Urywek dzisiejszy 2 Listu do Tesaloniczan kontynuuje myśli z niego przytoczone w poprzednią niedzielę roku C. Uchyla więc nadal błędne wnioski życiowe płynące z katastroficznego ujęcia prawdy o paruzji Chrystusa, podtrzymując nadal ton uspokajający. W kontraście do pierwszego czytania z jego realizmem właściwym dla sytuacji wyjątkowych i granicznych Apostoł ukazuje nam tu program życia bliski, codzienny. Jest nim styl życia prawidłowo „strukturowanego” (pkt 1) przez prawdę o paruzji Chrystusa, bez zbędnych napięć. Na chwilę przyszłego i słusznie wyczekiwanego naszego zgromadzenia wokół Niego trzeba się przygotowywać przez odpowiadanie swemu powołaniu chrześcijańskiemu. Wyrazem jego niech będzie utwierdzenie we wszelkim czynie i dobrej mowie. Końcowa prośba Apostoła przypomina o doniosłości wzajemnej modlitwy w Kościele. Serca nasze ma Pan kierować ku niezbędnej cierpliwości Chrystusowej.
Ewangelijny dialog wszczęty przez saduceuszy (zob. wyżej pkt 2) miał w ich zamiarach ośmieszyć przeciwne im poglądy faryzeuszy na zmartwychwstanie ciał. Rzeczywiście ci posuwali jego realizm do tego stopnia, że — ich zdaniem — garbaty miał powstać z martwych również z garbem. Stąd się wzięła niewybredna anegdota saduceuszy o kobiecie wychodzącej za mąż kolejno za siedmiu braci zgodnie z prawem lewiratu. Tymczasem anegdota ta wykpiła zaledwie przesadę przeciwników, a nie naruszyła zasady, którą wziął w obronę Jezus umieszczając ją na płaszczyźnie dla obu stron nie oczekiwanej. Nadto pobił własną bronią swoich rozmówców cytując właśnie z Pięcioksięgu słowa, którymi Bóg przedstawił się Mojżeszowi (por. Wj 6,6) i mimo że już nie żyli na ziemi trzej wyliczeni patriarchowie, stwierdził swoją z nimi relację. Bez znaczenia też będzie cielesna więź małżonków, gdyż zbawionym ludziom jak aniołom (zob. niżej pkt 3) okaże się zbędną prokreacja.
3. Myśl główna ześrodkowuje się na tym biblijnym uzasadnieniu, jakie dał Jezus prawdzie o zmartwychwstaniu ciał w dzisiejszej Ewangelii. Ponieważ punktem wyjścia dla polemistów było małżeństwo wraz z Mojżeszowym prawem lewiratu (por. Pwt 25,5), Jezus zaczyna odpierać zarzuty od zakwestionowania roli małżeństwa w życiu przyszłym. Doczesne znaczenie małżeństwa polega na tym, że jest ono środkiem, który umożliwia ludzkości przetrwanie wbrew powszechności prawa śmierci. Natomiast skoro życie wieczne, nieutracalne, zostanie już osiągnięte, taki środek na przemijalność stanie się zupełnie niepotrzebny, jak jest zbędny dla aniołów ze względu na ich istotę. Ale Jezus idzie jeszcze dalej w swojej odpowiedzi i od Bożej instytucji małżeństwa przechodzi do istoty samego Boga jako Dawcy życia, stwierdzając w końcu, że wszyscy dla Niego żyją. „Chwałą Boga jest człowiek żyjący” (św. Ireneusz), dodać można do tego: cały człowiek, a więc ze swym ciałem.
4. Homilia może wykorzystać wstęp (pkt 1), w różny sposób wszystkie trzy czytania i myśl główną (pkt 3), kładąc nacisk przede wszystkim na argumentację Jezusa w Ewangelii. Zależnie od potrzeb swoich słuchaczy może kaznodzieja rozwinąć bądź racje biblijne i dogmatyczne, dlaczego nastąpi powszechne powstanie z martwych (argumentując nadto na podstawie 1 Kor 15,12—53), bądź śladem sugestii Apostoła z drugiego czytania zajmie się stroną moralną. Stosując pierwszy model, ma pamiętać, że prawda ta należy do tajemnic wiary, a teksty biblijne nie są „reportażem o przyszłości” (K. Rahner). Drugi zaś model winien ukazać, jak przyszłe zmartwychwstanie ciała może w praktyce już teraz „strukturować” nasze życie darząc nas „nie kończącym się pocieszeniem, utwierdzeniem w czynie, cierpliwością Chrystusową”, a także szacunkiem religijnym dla własnego ciała, zwłaszcza dla jego płciowości.
Augustyn Jankowski OSB, Przy stole Słowa, tom 4 (Okres zwykły: od 18 do 34 niedzieli) Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. mg/mg