Dom, do którego chce się wracać

Wychowawczych trudności nie wolno zrzucać na karb złych czasów, ale zacząć od podstaw, czyli miłości małżeńskiej.

Jedyny dobry czas do wychowywania dzieci i przeżywania miłości to ten, który jest ci dany. Innego mieć nie będziesz - poucza paulin o. Paweł Przygodzki. I prosi, by trudności wychowawczych nie zrzucać na karb „złych czasów”, ale zaczynać od podstaw, czyli miłości małżeńskiej.

Zdaniem o. Pawła Przygodzkiego, prefekta Wyższego Seminarium Duchownego Zakonu Paulinów w Krakowie, dom stanowi najważniejszą przestrzeń człowieka. - Wychodzimy z domu rodzinnego i zmierzamy do Domu Ojca. Dom jest klamrą, która spina nasze życie - zaznacza, wskazując, że DOM można odczytać jako skrótowiec utworzony od trzech wyrazów: Dziecko - Ojciec - Matka. Prawdziwy dom to miejsce, gdzie te trzy elementy się spotykają. Zwraca też uwagę, że pierwszym domem był biblijny ogród i takiego domu chce dla nas Pan. Nawet w biblijnym opisie pokłonu, który Trzej Mędrcy oddali nowonarodzonemu Jezusowi, nie ma mowy o szopce czy grocie, ale o domu: „Weszli do domu”.

Tam czuć, że się kochają

- Nie da się wybudować domu tylko z kamieni, drewna, napełnić atmosferą z najdroższych i najlepszych rzeczy. Dom się tworzy poprzez relacje - zaznacza. Jego zdaniem, kiedy wchodzi się do czyjegoś mieszkania, łatwo wyczuć, czy jest to dom, czy tylko budynek, w którym zupełnie brakuje atmosfery rodziny i miłości. Są domy wspaniale wyposażone, przepełnione zdobyczami technologii - tabletami, smartfonami, komputerami - nazywanymi, o ironio, komunikatorami, gdzie jednak brakuje zwykłej rozmowy czy uwagi poświęconej drugiemu człowiekowi, gdzie wieje emocjonalnym chłodem. Są też domy „betlejemskie”, mówiąc ewangelicznie, gdzie już w korytarzu witają przychodzących porozrzucane dziecięce buty, dużo zabawek, pierwsze artystyczne próby dzieci widoczne na ścianach… Jak przekonuje paulin, ten twórczy bałagan jest piękny w swoim przekazie. Tam naprawdę czuć DOM. Czuć, że się kochają. Widać tam dzieci, ojca, matkę.

Uwaga na dziecko

Rozkładając skrótowiec DOM „na części pierwsze”, zakonnik tłumaczy, że nie przypadkiem zaczyna się on od „Dziecka”. I przypomina częste w naszych rodzinach sytuacje, podczas których do rodziców przyjmujących gości przybiega dziecko, domagając się uwagi. Mama i tata odsyłają je do jego pokoju, ponieważ chcą teraz porozmawiać. - To błąd. Jeśli dzisiaj nie dasz dziecku w domu uważności, to ono straci potem poczucie tego, co jest ważne, straci poczucie własnej wartości. Jeżeli natomiast pozwolisz, żeby przyszło do gości, pochwaliło się np. nową zabawką, ono potem zajmie się sobą - uzasadnia.

Drugi błąd popełniany przez dorosłych to odkładanie zajęcia się synkiem czy córką - „pobawię się z tobą później”, „jestem zmęczony”, „jutro poczytamy razem”. - Dziecko przestanie chcieć przychodzić - przestrzega o. P. Przygodzki. Odwołuje się również do opinii Arystotelesa, który twierdził, że osoba ludzka w pełni staje się sobą, kiedy odkryje potrzebę swego domu rodzinnego. - To on jest dla każdego z nas miejscem wychowania i wzrastania. Każdy nosi też jakiś obraz domu. To, jacy dziś jesteśmy, dobro, które świadczymy, jest bardzo mocno zakorzenione w naszym domu. Jeśli odczuwam w sobie jakiś brak, to początek tego również znajduje się w domu rodzinnym. A jeśli widzę dobro, które Bóg przeze mnie czyni, to Bóg uczył mnie tego w moim domu - zaznacza o. Przygodzki.

- Jest to tak oczywiste, aż banalne, ale warto, byśmy sobie o tym przypominali: nie wychowujemy słowem, ale czynem. Jeśli słowem, to tylko wtedy, gdy ma ono pokrycie w naszych czynach. Kiedy nie ma rozbicia pomiędzy tym, co mówią rodzice, a co dziecko widzi w ich czynach, to najlepszy model wychowania - dodaje.

Patrzeć sobie w oczy

Ważną lekcję dla dziecka stanowi widok rodziców, którzy się kochają. By wyjaśnić istotę małżeńskiej miłości, o. Przygodzki odsyła do starotestamentalnego opisu stworzenia świata. Adam, pierwszy człowiek, jest postawiony w centrum, a Pan Bóg pokazuje mu różnego rodzaju istoty żywe. Pokaz kończy się stwierdzeniem: „ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny”. Hebrajskie zdanie można przetłumaczyć inaczej: nie ma pomocy, która by mu patrzyła w oczy. Bóg, stwarzając kobietę, stworzył ją na równi z nim, żeby patrzyła mu w oczy. - Bardzo mocno wierzę, że Pan Bóg dla mężczyzny, który ma powołanie do małżeństwa, stworzył taką kobietę, której chce patrzeć w oczy i powtarzać: „jesteś dla mnie całym światem” - bo piękno całego świata jest niczym wobec tego, co widzi w oczach tej, którą kocha i która kocha jego. Na tym polega prawdziwa miłość - stwierdza.

Jeśli dzieci nie widzą, że rodzice się kochają, w swoim dorosłym życiu mają problemy z samoakceptacją i z przekazywaniem miłości. Wyrastają z nich zwykle ludzie o wybujałym ego. Podobnie jest w sytuacjach, gdy mama albo tata w następstwie braku miłości do współmałżonka całą swoją miłość, a jednocześnie zawód uczuciowy, przelewa na dziecko. - Mówić o miłości, a nie czynić, to tak, jakby zamiast robić dziecku śniadanie, posadzić je przed telewizją śniadaniową, gdzie kucharz na antenie przygotowuje posiłek - tłumaczy o. Paweł.

Opowiada też o przykładzie swoich rodziców. - Miałem ok. 18 lat i wróciłem do domu późno - niekoniecznie taki, jak powinienem. Mama zwróciła mi uwagę, a ja - i tonem, i słowem - źle jej odpowiedziałem. Mój tata pierwszy i jedyny raz w życiu pokazał mi swoją siłę. Złapał mnie dwoma palcami ponad łokciem, wyprowadził do innego pokoju i powiedział: słuchaj, ta kobieta jest twoją matką i moją żoną. Jeśli ty jej nie szanujesz jako swojej matki, to twoja sprawa. Ale pamiętaj: to moja żona. Jak jeszcze raz tak powiesz, dostaniesz „klapsa w dziąsło”. Od razu byłem postawiony do pionu - wspomina.

Chroń swój dom - jak Noe arkę

- Często się mówi, że dzisiaj trudno wychować dzieci, bo jest zalew zła przez internet, telewizję itd. Chciałbym zapytać, kiedy były te dobre czasy. Czy było lepiej w 1939 r., w 1830 albo 1655 r.? Jedyny dobry czas do wychowywania dzieci i przeżywania miłości to ten czas, który jest ci dany. Innego mieć nie będziesz - poucza paulin. I wskazuje na biblijny przykład Noego, który mimo że żył w „złych” czasach, zrobił wszystko, by uratować swoją rodzinę. - Pan Bóg, zrozpaczony tym, co ludzie robili, zesłał na ziemię potop. Co robi Noe? Buduje arkę. Taka jest rola ojca, męża: stworzyć dom, który jest jak arka. Jedno z przysłów żeglarskich mówi o tym, że statek nie tonie z powodu wody, która go otacza, ale tej, która dostaje się do środka. Mądry mąż, ojciec czyni z domu arkę. Nie wpuszcza tam wszystkiego. Chyba nie przez przypadek przeglądanie stron internetowych nazywa się surfowaniem, a całą komunę internetową - siecią… Ojciec, mąż powinien patrzeć na to, co wpuszcza do swojego serca, przeglądając witryny internetowe. Pilnować też, kogo „wpuszcza na pokład”, ponieważ są ludzie, których wizyta i słowa przez nich wypowiadane mogą sprowadzić na samo dno. Dlatego mądry ojciec, mąż pilnuje swojej arki, zwraca uwagę na to, co ogląda w telewizji, czego słucha, czyta, z kim się spotyka. Wtedy wody, które są wokoło, nie zaszkodzą - mówi o. P. Przygodzki.

Noe - człowiek mający misję ratowania swojej rodziny, budował arkę na środku pustyni, co musiało budzić co najmniej zdziwienie pobratymców… Nas powinno uczyć wielkiego zaufania do Pana Boga, wiary w Jego słowo i tego, by nie przejmować się tym, co mówią ludzie. Jak stwierdza paulin, trzeba się czasami zamknąć w arce. Szkoda też sił, energii i ducha na kłótnie i „nawracanie” ludzi przenikniętych duchem tego świata. - Zostaw to, zajmij się swoją rodziną. Jest takie żydowskie powiedzenie: Nie siłuj się ze świnią w błocie, bo jej się to podoba. Pan Jezus dał nam podobne porównanie, mówiąc, by nie rzucać pereł przed świnie - radzi.

Rozmawiajcie ze sobą i z Bogiem

W opinii o. Pawła każdą, nawet najtrudniejszą sytuację, należy w rodzinie przeżywać jako szansę do spotkania. - Nie ma czegoś takiego jak wychowanie bezstresowe, ponieważ dorosłe życie i tak przyniesie dużo napięć, niepokojów, stresów. Trzymanie dziecka w bańce mydlanej i odcinanie go od takich sytuacji odbije się po latach. Moi rodzice, gdy brakowało nam pieniędzy, sadzali nas przy stole i mówili, że jest ciężko. A my nie upieraliśmy się, że chcemy nową zabawkę czy buty, bo rozumieliśmy, że na to nie ma. Mądry ojciec, który kocha Boga i rodzinę, o sytuacji trudnej rozmawia przy stole ze swoimi bliskimi. I o tej samej sytuacji rozmawia z Bogiem - na kolanach - mówi.

LI

(na podst. Konferencji o. Pawła Przygodzkiego OSPPE pt. „Powrót do domu. Obudzić (nie)odkryty potencjał wychowania w rodzinie”, wygłoszonej podczas Diecezjalnego Dnia Rodziny, 10 maja br. w Parczewie)

opr. nc/nc

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama