Dysleksja - wygodna wymówka, czy poważny problem?
Gubią lub podwajają litery, rysują „brzuszki” w odwrotnym kierunku albo mylą głoski dźwięczne z bezdźwięcznymi. Dyslektycy. Jest ich w społeczeństwie ponad 10 procent.
Mają problemy z pisaniem i czytaniem, mimo że poziom ich inteligencji wcale nie odbiega od normy. Przeciwnie, bywają wybitnie uzdolnieni. Kiedyś surowo oceniani, z łatkami „leniów” i „nieuków” przyklejanymi przez nauczycieli, dziś — zdaniem niektórych — nadmiernie chronieni przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne, które opinie o dysleksji wystawiają zbyt łatwo. Czy zmiany w podejściu do tej kwestii, przygotowywane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, pomogą uregulować ten problem, czy też dostarczą uczniom z dysleksją dodatkowych stresów?
Jak kura pazurem
Grzegorz Rak o tym, że może mieć problemy z dysleksją, dowiedział się w piątej klasie szkoły podstawowej. — Miałem ciągłe kłopoty z dyktandami, myliłem „p” z „b”, dużą literę „E” z cyfrą 3 — wspomina. — Kłopot sprawiało mi odróżnianie lewej i prawej strony. W moim przypadku udało się dość szybko zdiagnozować problem, bo moja mama jest nauczycielką i miała kontakt z pedagogami. Dowiedziała się od kogoś, że są to objawy charakterystyczne dla dysleksji, i poszła ze mną do poradni. Najpierw zbadano moje możliwości intelektualne, potem był test ortograficzny. Przypuszczenia mamy potwierdziły się: dostałem opinię o dysleksji, która w moim przypadku występuje w formie dysortografii. Opinia była ważna przez trzy lata.
Dziś o dysleksji mówi się wiele, ale jeszcze kilkanaście lat temu problem był w Polsce prawie nieznany. 38-letni Jarosław Syrkiewicz dowiedział się o swojej dysgrafii i dyskalkulii dopiero pięć lat temu, gdy żadne zaświadczenia nie były mu już potrzebne. Ale wcześniej, w okresie szkolnym i studenckim, zaburzenie dało mu się we znaki. — W szkole nauczyciele mówili tylko, że bazgrzę jak kura pazurem i powinienem więcej ćwiczyć pisanie — opowiada. — Prawdziwe kłopoty zaczęły się w czasie studiów na politechnice. Na geometrii wykreślnej miałem problemy z rysowaniem. Myliłem liczby: 8 z 0, 7 z 1 itp. W końcu musiałem przerwać studia.
Nie czekać z diagnozą
Przyczyn dysleksji może być wiele — niektórzy naukowcy mówią o podłożu genetycznym, inni dopatrują się raczej związków z mikrouszkodzeniami centralnego układu nerwowego. Co ciekawe, problem ten aż pięciokrotnie częściej dotyczy mężczyzn niż kobiet.
Historia badań nad specyficznymi trudnościami w nauce czytania i pisania liczy sobie zaledwie sto lat z kawałkiem, stąd trudno się dziwić, że wiedza ta dość wolno toruje sobie drogę do powszechnej świadomości. Do niedawna uważano, że dysleksję rozwojową można rozpoznać nie wcześniej niż u 11—12-latka. Pracownicy poradni, nie chcąc stygmatyzować dziecka, czekali z diagnozą, aż zaburzenie w pełni się rozwinie. — To były niedobre tradycje — twierdzi Renata Czabaj, przewodnicząca
Polskiego Towarzystwa Dysleksji. — Dziś o dysleksji można mówić od drugiej klasy szkoły podstawowej. Ponadto istnieje szereg objawów, które pozwalają zaliczyć już najmłodsze dzieci do tzw. grupy ryzyka dysleksji. Pomijanie w rozwoju ruchowym procesu raczkowania, opóźniony rozwój mowy czy obniżona sprawność ruchowa mogą być sygnałami istnienia problemu.
Im wcześniej podejmie się działania pobudzające rozwój dziecka w poszczególnych sferach, tym lepiej. — W przypadku ryzyka dysleksji zajęcia korekcyjno-kompensacyjne powinny mieć miejsce już w przedszkolu. Ważne, by z nauczycielem terapeutą współpracowali rodzice — mówi Renata Czabaj.
Opinia to nie wszystko
Na czym polega terapia dysleksji? Wiele zależy od typu zaburzenia, a także wieku dziecka. — Przez półtorej godziny tygodniowo pod okiem pedagoga i psychologa wykonywałem różne ćwiczenia, np. rysowałem podobne kształty obiema rękami — wspomina Grzegorz Rak. — Miało to poprawić współpracę między półkulami mózgu. Podchodziłem do tego trochę sceptycznie i nie widziałem u siebie zbyt wielkich efektów, ale miałem wrażenie, że niektórym znajomym podobna terapia pomagała.
— Kładziemy duży nacisk na te ćwiczenia — podkreśla Renata Czabaj. — Dawniej papier z poradni miał załatwiać wszystko, dziś traktujemy go jako zobowiązanie do wytężonej pracy. Oczywiście zdarzają się przypadki dokumentów wystawianych zbyt pochopnie, ale na pewno nie jest to normą.
Grzegorz Rak zaznacza, że nauczyciele szli mu na ogół na rękę, np. nie wpisywali do dziennika ocen z dyktand. Nawet na matematyce oceniali raczej sposób myślenia, a nie samo liczenie, choć w opinii nie było mowy o dyskalkulii. Jako dyslektyk, Grzegorz mógł też liczyć na ulgi przy egzaminie maturalnym.
Wyjść zza biurka
Ostatnio w mediach pojawiła się jednak wiadomość, że MEN zamierza znieść przywileje dla dyslektyków. — To informacja wyrwana z kontekstu — powiedział „Gościowi” Grzegorz Żurawski, rzecznik prasowy ministerstwa. — Większość ulg ma zniknąć, ale to będzie długofalowy proces. Dziś jest tak, że uczeń z dysfunkcjami trafia nagle na studia lub na rynek pracy, i nie może się tam odnaleźć. Skończmy więc z udawaniem, że pomagamy, chroniąc dyslektyków w szkołach. Chcemy, by psychologowie wyszli zza biurek. Specjaliści z poradni psychologiczno-pedagogicznych powinni być skierowani do szkół. U 90 procent uczniów terapia przynosi wspaniałe efekty, jeśli podejmie się ją odpowiednio wcześnie i pracuje się systematycznie. Większość opinii o dysleksji musiałaby zostać poddana weryfikacji.
Renata Czabaj popiera pomysł, by poradnie współpracowały z nauczycielami, jednak jej zdaniem powinny one w części pozostać instytucjami zewnętrznymi. — Dziecko „na zwierzenia” woli pójść poza szkołę. Trudno też przenieść do szkół cały obszar poradnictwa i orzecznictwa — mówi.
Dyslektyk do końca
Czy rzeczywiście dysleksja przeszkadza w życiu zawodowym? Grzegorz Rak zajmuje się wideofilmowaniem, Jarosław Syrkiewicz pracuje w banku — wydaje się więc, że specyficzne trudności z pisaniem i czytaniem nie muszą mieć większego wpływu na karierę. Zwłaszcza że dziś większość działań wykonuje się na komputerze. Ale obaj przyznają, że korzystając z tego narzędzia, muszą zachowywać szczególną ostrożność. — Kiedy piszę coś ważnego, np. wprowadzam tekst do filmu, zawsze daję to jeszcze komuś do sprawdzenia — uśmiecha się Grzegorz.
— Można złagodzić symptomy dysleksji, np. wyćwiczyć rękę w przypadku dysgrafii. Można też nauczyć się żyć ze słownikiem ortograficznym i komputerem, który bardzo ułatwia sprawę. Ale dyslektykiem jest się do końca życia, zmieniają się tylko z wiekiem człowieka symptomy dysleksji — zaznacza Renata Czabaj.
Są jednak i pozytywne strony dysleksji — wiele osób nią dotkniętych realizuje swoje pasje w plastyce i muzyce. Świetna intuicja, wielka wrażliwość i myślenie obrazami mogą stać się atutami w życiu. Dość powiedzieć, że dyslektykami były takie osoby jak Leonardo da Vinci, Hans Christian Andersen, Albert Einstein czy Thomas Edison, a ze współczesnych do podobnych problemów przyznają się aktorka Whoopi Goldberg, muzyk Mikołaj Trzaska czy podróżnik Wojciech Cejrowski. Naprawdę nie ma się czego wstydzić.
opr. mg/mg