Fragmenty książki "Jesus i wiara. Dzieci zadają pytania"
Pytasz mnie, czy dla bogatych nie ma żadnej nadziei. Przeczytajmy więc kolejne wersety z Ewangelii według św. Mateusza o „bogatym młodzieńcu”. Gdy Jezus powiedział, że łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego (Mt 19, 24), jego uczniowie przerazili się bardzo i pytali: „Któż więc może być zbawiony?” Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe” (Mt 19, 25-26).
Bóg naprawdę potrafi zmienić ludzkie serca. W 19. rozdziale Ewangelii według św. Łukasza znajdziemy śliczne opowiadanie o spotkaniu Jezusa z Zacheuszem, człowiekiem bogatym i „zwierzchnikiem celników” (zwierzchnikiem tych, którzy pobierali podatki na rzecz Rzymian). Jezus widzi, że Zacheusz, aby zobaczyć Mistrza z Nazaretu, wszedł aż na drzewo. Zawołał go więc, mówiąc mu, żeby zszedł z drzewa i poprosił o gościnę w jego domu. A ludzie się gorszą i mówią: Do grzesznika poszedł w gościnę! (Łk 19, 7). Zacheusz po spotkaniu z Jezusem nie będzie już więcej grzesznikiem. Na dowód tego mówi on Jezusowi: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie (Łk 19, 8).
Okazuje się więc, że Jezus powołuje wszystkich ludzi, także bogatych. To znaczy, że nie potępia bogatych, lecz stara się ich nawrócić.
Ważne jest również to, abyśmy zrozumieli, że nie wolno osądzać ludzi na podstawie tego, ile mają pieniędzy. Nie możemy uważać za złych wszystkich bogatych, jak również uważać za dobrych wszystkich biednych. Jeśli chodzi o bogactwo i ubóstwo, tym, co się liczy jest, jak zawsze, serce człowieka.
Bogactwo samo w sobie nie jest czymś złym. Wszystko zależy od tego, jak człowiek się nim posługuje. Jeśli bogacz myśli tylko, żeby zatrzymać wszystko dla siebie i żeby zgromadzić jak najwięcej pieniędzy, z pewnością nie znajduje się na dobrej drodze. Jeśli natomiast spożytkuje swoje bogactwo dla dobra innych, a nade wszystko podzieli się z najbardziej potrzebującymi, wtedy jego zasługa będzie wielka.
Ale to jeszcze nie wszystko. Powiedzieliśmy, że Jezus ma szczególne upodobanie w ubogich. I tak jak bogactwo samo w sobie nie jest czymś złym, tak ubóstwo samo w sobie nie jest cnotą.
Ubogi, który zazdrości bogatemu, bo chciałby być takim jak on, w sercu nie różni się niczym od bogatego, który zaniedbuje biednych. Ucho igielne dla obydwóch będzie problemem.
Prawdziwymi ubogimi, których Jezus nazywa błogosławionymi, są, jak już powiedziałem, „ubodzy w duchu”. Chodzi tutaj o ludzi pokornych, uznających swoją zależność od Boga i umiejących Mu dziękować.
Nie możemy tylko mówić o ubóstwie materialnym, to znaczy o tych, którzy posiadają mało pieniędzy i dóbr. Prawdziwymi ubogimi, których pochwala Ewangelia, są ci, którzy sami wybierają ubóstwo. To ci, którzy stają się dobrowolnie ubogimi.
W Ewangelii według św. Łukasza Jezus zachęca do pozbycia się wszystkiego, co się posiada i do pójścia za Nim: Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem (Łk 14, 33).
Zacheusz, jak widzieliśmy, przekazuje biednym połowę swoich dóbr i idzie za Jezusem. W historii Kościoła wielu ludzi uczyniło tak samo, a nawet jeszcze więcej. Na przykład św. Franciszek z Asyżu był człowiekiem bogatym, ale stał się ubogim, aby służyć Bogu. W naszych czasach także nie brakuje ludzi równie odważnych. Kilka lat temu Marcello Candia, włoski przedsiębiorca, sprzedał cały swój majątek i za uzyskane pieniądze zbudował szpital w bardzo ubogim regionie Brazylii. Udał się tam, aby osobiście opiekować się chorymi. Marcello Candia jest przykładem człowieka ubogiego, którego Ewangelia nazywa „błogosławionym”.
Musisz także wiedzieć, że Jezus nie mówi tylko o pieniądzach, kiedy prosi nas, abyśmy się wyrzekli wszystkich naszych „dóbr”. Tymi „dobrami” są także nasze uczucia, ambicje i pragnienia. Abyśmy się właściwie zrozumieli, przez słowo „dobra” rozumie się wszystko to, co wiąże się z naszym egoizmem. Egoizm jest zatem tą rzeczą, której powinniśmy się pozbyć.
Wypada jeszcze, żebyś pamiętał o jednej rzeczy. Jeśli jest prawdą, że Jezus ma upodobanie w ubogich, to nie znaczy to wcale, że nie kocha wszystkich ludzi.
W pewnym sensie właśnie grzesznicy są tymi, w których Jezus ma upodobanie, bo dla nich stał się człowiekiem: Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mt 9, 13). Przyszedł On po to, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni, zarówno bogaci, jak i grzesznicy.
Zapamiętaj: Jezus nie przyszedł po to, żeby zachęcić biednych ludzi do przeprowadzenia rewolucji, lecz po to, aby zachęcić bogatych do zmiany swoich serc.
opr. aw/aw