Rola opowieści i bajek w wychowaniu dzieci jest ogromna. Nie powinniśmy rezygnować z tego tradycyjnego sposobu przekazywania życiowej mądrości dzieciom
Dobra bajka jest jednym z pierwszych, serdecznych „listów”, jakie kultura duchowa ludzkości „wysyła” do osoby dziecka, do jego ducha, to znaczy do jego rozumu, woli i pamięci. W bajce — jak przekonuje w Okresach życia Ladislaus Boros — dzieją się rzeczy zasadnicze. Dobra bajka oswaja serce dziecka z perspektywą zbawienia, uczy sięgać wzrokiem serca dalej — poza horyzont doczesności.
„Dziecko dużo myśli poświęca bajkom. Jeśli bajkę się fałszuje, wtedy ograbia się dziecko nie tylko z tego, co w bajce jest magiczne i urocze, lecz także niszczy się jego życie duchowe i przyszły rozkwit owego życia. Bajka podaje dokładne odpowiedzi i propozycje w wielu istotnych kwestiach ludzkiej egzystencji” — pisze Boros. Przekonuje: „Każdy katecheta wie, jak trudno dzieciom, którym w domu nigdy nie opowiadano bajek, zrozumieć historię zbawienia. Dziecko wcześniej «wyrozumowało» sobie swój katechizm z bajki”.
Dziecko, wchodząc w świat, zdobywa własne doświadczenie upadku i dźwigania się, ogarnięcia ciemnością i podążania za światłem, zadziwienia i zachwytu, doświadcza objęcia i przytulenia, bezinteresownego pochylenia się nad nim. Dziecko, podążając coraz bardziej „w głąb” istoty rzeczy, stawia pytania, ma intuicję istnienia pierwszej przyczyny dobra i serce dziecka pyta o nią. Z tego powodu od początku swojego życia dziecko potrzebuje wsparcia w porządkowaniu tego, co zastaje w sobie i wokół siebie. W tym dziele szczególną rolę odgrywa bajka, która może być mową serca, jeśli jest dobrą bajką — a nie jedynie atrapą bajki, która charakteryzuje się tym, że „zakopuje” ducha w przyziemności i niejako „odcina” ducha dziecka od obrazu tego, co nadprzyrodzone, tj. od łaski, od obrazu cnót, od oczywistej różnicy pomiędzy dobrem a złem. Sens dobrej bajki zawiera się w tym, że dzięki niej dziecko uczy się być i stawać osobą, antybajka zaś jest szkodnikiem, choćby jej akcja wydawała się dynamiczna w zmaganiu się walczących ze sobą mocy — jednak — siłą złych mocy, popędów, żywiołów walki, nienawiści, bezwzględnej zemsty.
Relację bajki i antybajki można porównać do spotkania, które ma miejsce w starożytnym Rzymie, gdzie debatują „cynik Krescens i chrześcijanin Justyn. Jeden i drugi noszą taki sam płaszcz, krótki, prosty i ciemny, będący atrybutem filozofa, pod którym nie kryje się jednak ta sama filozofia”.
W bajce „Osoby w niej występujące są wartościowe przez swoją jednorazowość, a nie dlatego, że zyskują na porównaniu. Zatem, w bajce świat ukazuje się taki, jakim właściwie powinien być. Bajka to intymne królestwo, w którym prawda jest dobrem, dobro pięknem, a piękno siłą. To historia, w której dobro jest zawsze stroną silniejszą. Ale te zależności, przesłonięte sprawami pierwszoplanowymi, dostrzega się tylko sercem” — pisze Boros, a bp Tadeusz Płoski niejako dopowiada: „Zgodnie z tą mową mocniejszy wspomaga słabszego, cierpliwy — niecierpliwego. Ten, który cieszy się ze spokoju sumienia i z posiadanej łaski, nie dziwi się temu, który o nią walczy z Bogiem i ze sobą”.
Bajka jest obrazem życia, które „zorientowane jest na świętość, na Boga, na cel nadprzyrodzony”, w niej dziecko samo może stawać się jak „pielgrzym”, stawać się „listem pisanym samym sobą, pisanym swoim życiem. [...] listem pisanym nie na papierze, ale listem pisanym w czasie na kartach ludzkich serc [...] listem pisanym mową serca”.
W mowie serca — przypomina z kolei prof. Mieczysław Gogacz — w realnych relacjach są przekazywane i docierają do nas treści niematerialne, duchowe — transcendentalia: prawda, piękno, dobro — te zaś odbiera niematerialny podmiot bytu człowieka, czyli intelekt i wola, zachowuje pamięć.
W mowie serca dochodzi więc do „rezonansu” tego, co duchowe u obu stron — osób: spotkania, dlatego prawdziwe spotkanie — osób (a nie jedynie jednostek gatunku albo rzeczy) — jest „życiodajną rosą” dla ludzkiego ducha — dopomaga mu we wzroście „ku górze”, bo tak jak ciało karmi się tym, co cielesne, choć ostatecznie istnieje dzięki Duchowi Boga, który je podtrzymuje w istnieniu, tak duch karmi się tym, co duchowe — „z nich zaś największa jest miłość” (Kor 13, 13).
Bajka „to drzwi, które muszą zostać otworzone, aby udało się wkroczyć w sferę tajemnicy, gdzie dopiero staje się możliwe wyjaśnienie sensu życia” (Boros, jw., s. 16).
Dobra bajka uczy być osobą i jest wzorem dla relacji prawdziwie osobowych. Jak nauczał Ojciec Święty Jan Paweł II: „Miłość, jaką czerpiemy ze źródeł Ewangelii, po śladach Tajemnicy Wcielenia Słowa prowadzi nas do głoszenia, że człowiek zasługuje na szacunek i miłość dla niego samego, ma być szanowany w swojej godności”.
Zatem, jak przekonuje Ladislus Boros — „Bajka zawiera całą etykę eschatologiczną, jedyną, jaka obowiązuje w świecie chrześcijańskim”, „w bajce miłość jest tak silna, że potrafi zbudzić umarłych. Spotykamy tam zawsze pary, niewinne i szczęśliwe pary, które nawzajem mogą się uratować. To są sądy o istocie ludzkiego bytu. W ten sposób bajka rozbudza w dziecku praoczywistość miłości. Chyba nikt przedtem nie odkrył kształtu miłości powstającej z bajki. Miłość sięga bowiem nieskończenie dalej niż ludzkie życiowe spotkania zagrożone rozczarowaniami. Są to poglądy, o które filozofowie od tysięcy lat kruszyli kopie, a nie posunęli się o wiele dalej niż zwykła bajka dla dzieci”. „Czemu w bajce wciąż opowiada się historię zagrożenia, które musi zostać pokonane. Czemu ukazuje się, jak miłość zwycięża śmierć?” — pyta Boros i udziela odpowiedzi: „Są to wydarzenia, które jednoznacznie i wyraźnie można wyrazić tylko w kategoriach łaski. Najczęściej «wybawca» musi cierpieć męki. Jest atakowany przez złe moce, musi zstępować w czeluście. Przy czym pomaga mu całe grono istot, dobrych wróżek, staruszeczek i doświadczonych siwowłosych mędrców. W bajce następuje zgodność naszego pragnienia wybawienia i łaski, które nie mogą być zasłużone, lecz są nam dane”.
Zatem, relacja miłości — wyjaśnia za św. Tomaszem z Akwinu prof. M. Gogacz — powstaje wówczas, gdy dwie osoby, oddziałując na siebie swoim istnieniem, wywołują w sobie relację życzliwości, akceptacji i jest to spotkanie ze względu na sam fakt istnienia, całkowicie bezinteresowny. Miłość jest zatem jedną z trzech najważniejszych relacji osobowych (miłość, wiara, nadzieja), więc „Nie jest [...] obojętne, jak identyfikujemy człowieka, nie jest obojętne, w co i komu uwierzyliśmy”.
Dobra bajka przypomina swoim oddziaływaniem strzeliste wieże gotyku, w którym w architektonicznej opowieści forma dłoni modlitewnie złożonych ku Bogu została wpisana w plan krzyża (por. np. Kolonia, katedra św. Piotra i Najświętszej Maryi Panny), bo zdaniem Borosa bajka jest „miejscem doświadczenia religijnego, gdzie rozjaśnia się to, co było w mroku”.
Tak przedstawiona bajka podprowadza więc ducha osoby na spotkanie z duchem Absolutem, który odwiecznie istnieje — na zewnątrz — wobec stworzonego przez Niego świata. Bajka „podciąga” „w górę” ducha osoby do tego Absolutu, który jest zarazem Prawdą, Pięknem, Dobrem. Człowiek musi się niejako wspiąć duchowo, żeby modlitewna rozmowa stała się jego udziałem i żeby mogło dojść do przyjaźni z miłującym Stwórcą.
Z kolei bajkę bez wiary można porównać do architektury, o której P. Claudel mówi, że „bez wiary opada jak suflet”. Modernistyczne domy mają dachy płaskie, budowle postmodernistyczne mają piony zamienione na „pijany” skos lub rozbulgotaną pajęczynę — jak w Złotych Tarasach, gdzie chłód betonu, metalu i szkła oswaja „widza” z chłodem ducha tego świata, a mnogość niejako hiperrealistycznych obrazów zasłania obraz realny i „mówi”: „to ci się tylko wydaje”, „nie ma stałego punktu odniesienia”, „na górze jest tak samo jak na dole” — powtarza to, co przekazują w swoich tajemnicach alchemicy.
I można — jak czyniły to starożytne mity — jako metaforę życia pokazać historię Atlasa, który dźwigając na swoich mocarnych barkach glob ziemski, w pewnym momencie poszukuje chętnego, który przejmie z jego muskularnych ramion ów ziemski ciężar; można zadowolić się metaforą Syzyfa, który nieustannie wtacza głaz pod górę, by następnie śledzić wzrokiem beznadziejnie powtarzającą się stałą trajektorię „w dół”, ponownego staczania. I wówczas pozostawi się młodego człowieka w wymiarze pesymistycznej i beznadziejnej opowieści. Tymczasem dobra bajka jest prawzorem nadziei, pozwala wierzyć, że kiedy gubi się drogę w labiryncie życia, to pojawi się światło, przewodnik... (np. Opowieści z Narnii, Mały Książę).
„Na ogół bajka zaczyna się opisem stanu szczęśliwości. Później wdziera się zagrożenie ze strony zła. Następnie wydaje się, że zło zwyciężyło ostatecznie. A wreszcie człowiek doświadcza niewyjaśnionej pomocy ze sfery cudownej”. Z bajki, pisze Boros, „Wystarczy dowiedzieć się, że w świecie działa siła, która z małego potrafi wydobyć wielkie. Siła, która rządzi rzeczami w sposób niezawisły”. [...] „doświadczenie płynące z bajki brzmi: Czarownice są nie dlatego pomarszczone, że są stare, lecz dlatego, że są złe”. „W bajce wciąż się powtarza: I żyli szczęśliwie, i mieli dużo dzieci. Historia kończy się małżeństwem i płodnością. [...] jest to chyba symbolicznie pomyślane małżeństwo, zaślubiny Stwórcy ze stworzeniem. Powstaje świat wiecznej płodności. Ale wcześniej odbył się sąd. Czarownice zostały strącone w otchłań”.
Zarówno miłość, wiara i nadzieja są cnotami. Intuicję tych cnót wzmacnia dobra bajka, kierowana do człowieka rozumianego jako osoba — taka jest bowiem prawda o człowieku, którą — niestety — deformuje obca tej prawdzie struktura myśli protestanckiej, gdzie nie istnieje Bóg jako wspólnota Miłości Trzech Osób, lecz jako „popęd — sprzeczność”, oraz człowiek, pojęty jako „popęd — sprzeczność”. Struktura tej myśli weszła w świat i rządzi ideologiami ostatnich stuleci. Poprzez Hegla załamał się bowiem realizm poznawczy, realizm moralny i realizm religijny. Nie dziwi więc fakt, że do tak rozumianego człowieka kierowane są treści — w formie np. bajki. Ale skoro dzisiaj istnieje już diagnoza ducha czasów minionych pięciu wieków, to może przyszedł czas na ponowne pisanie prawdziwych i dobrych bajek, kierowanych do osób.
„Historia starej służącej, która do 70. roku życia pozostawała w obowiązku. W tym wieku nauczyła się czytać, ale nie chciała nigdy czytać nic poza przypowieściami budującymi. Przeżyła lat 92 i pobierając zapomogę w wysokości 17 su dziennie, znalazła sposób, aby ze swoich oszczędności opłacić jakiejś kalece podróż do Lourdes. Konając utrzymuje, że widzi Najświętszą Pannę”.
P. Claudel, Dziennik
opr. mg/mg