Trudno żyć bez radości...
Mylić radość z przyjemnością to tak,
jakby nie odróżniać warowni
od zamku z piasku.
Wszyscy wiemy, że trudno jest żyć bez radości. Wszyscy też wiemy, że nieliczni ludzie przeżywają trwałą radość, niezależnie od zmiennych przecież okoliczności życia. Ludzi radosnych natychmiast dostrzegamy w tłumie przechodniów, w autobusie czy w kościele. Tacy ludzie żyją na tej samej ziemi, co wszyscy inni, ale ich sposób istnienia jest niezwykły, bo promieniujący jakimś tajemniczym pięknem i zadziwiającą siłą.
Gdy nie ma w nas radości, wtedy codzienna, zwykła rzeczywistość staje się niezwykle bolesnym ciężarem Nawet medycyna potwierdza to, że ludzie smutni częściej chorują. To właśnie dlatego Syn Boży osobiście przyszedł do nas po to, aby Jego radość w Nas była i aby nasza radość była pełna (por. J 17, 13).
W okresie dzieciństwa głównym źródłem radości dla dziecka jest doświadczenie mądrej i czułej miłości własnych rodziców. Optymalna sytuacja ma miejsce wtedy, gdy rodzice oczekują pojawienia się dziecka z miłością i gdy z radością przyjmują wiadomość o tym, że zaczęło ono już istnieć. W okresie rozwoju prenatalnego dziecko dzieli los swojej matki, gdyż odżywia się tym samym pokarmem, oddycha tym samym powietrzem i przeżywa to samo, co jego mama. Sytuację i nastroje matki — zarówno bolesne jak i radosne — dziecko przeżywa z jeszcze większą intensywnością niż ona, gdyż w początkowych fazach życia jest przecież dużo wrażliwsze niż człowiek dorosły.
Im bardziej rodzice kochają siebie nawzajem oraz im bardziej cieszą się swoim dzieckiem, tym bardziej jest ono spokojne w łonie swej matki. Jeśli ona przeżywa głównie radosne stany, bo kocha i jest kochana przez męża oraz innych swoich bliskich, to te jej przeżycia zapisują się i utrwalają w organizmie dziecka tak, jak przekazywane informacje zapisują się na twardym dysku komputera. W konsekwencji dziecko szczęśliwych rodziców rodzi się spokojne oraz czuje się bezpieczne.
W okresie dzieciństwa optymalna dla dorastania do radości sytuacja ma miejsce wtedy, gdy dziecko upewnia się nie tylko o tym, że jest kochane, ale gdy jednocześnie upewnia się o tym, że rodzice kochają siebie nawzajem. Dziecko może czuć się bezpieczne jedynie wewnątrz wzajemnej miłości rodziców! Właśnie dlatego pierwszym sposobem kochania dziecka jest szacunek i radość, z jaką mama i tata odnoszą się do siebie nawzajem.
Około trzeciego roku życia dziecko staje się coraz bardziej świadome własnego istnienia. Zaczyna wtedy buntować się wobec rodziców po to, by upewnić siebie, że naprawdę istnieje i że jest kimś samodzielnym. Kilkuletnie dziecko jest już zdolne do podejmowania różnych drobnych obowiązków. Czasem bywa upomniane przez rodziców, gdyż popełnia błędy albo zapomina o zrobieniu tego, do czego się zobowiązało. W ten sposób odkrywa, że nie jest kimś doskonałym i że czasami wyrządza przykrość rodzicom. Od nich uczy się sposobu odnoszenia do samego siebie. Jeśli będzie przesadnie wychwalane, to rodzice sprowokują postawę egoistyczną u dziecka. Jeśli natomiast rodzice będą je wyłącznie upominać, to dziecko nie uwierzy w to, że jest zdolne nauczyć się pozytywnych zachowań. W obu przypadkach będzie mu trudno doświadczyć radości życia.
W okresie dzieciństwa optymalna postawa rodziców wobec dziecka polega na tym, by nie tylko je kochać, ale też by stawiać mu wymagania dostosowane do jego wieku i możliwości oraz pozwalać na ponoszenie naturalnych konsekwencji popełnianych błędów. W żadnej natomiast sytuacji dojrzali rodzice nie szantażują dziecka groźbą wycofania miłości! Dzięki temu dziecko wie, że zawsze będzie kochane, a jednocześnie upewnia się o tym, że rodzice nie będą tolerować jego lenistwa, agresywności czy innych złych zachowań.
Okres dorastania niesie nowe szanse, ale też nowe zagrożenia dla radości życia. W tym czasie nastoletni syn czy córka nawiązują coraz mocniejsze więzi z rówieśnikami i przeżywają pierwsze zauroczenia emocjonalne w kimś spoza kręgu rodzinnego. Zadaniem rodziców jest pełne miłości, a jednocześnie pełne taktu i dyskrecji towarzyszenie swoim dzieciom w ich stopniowym wchodzeniu w świat ludzi dorosłych. W tym okresie największym zagrożeniem dla radości są skrajne postawy rodziców. Pierwsza skrajność to zbyt mało miłości i czułości wobec dzieci. W konsekwencji dzieci te będą „wygłodniałe” bliskości i czułości, a przez to skłonne do budowania pospiesznych i szkodliwych więzi, które oddalają od miłości i od radości. Skrajność druga to „bombardowanie” dzieci zachłanną czułością, przesadne kontrolowanie każdego kroku syna czy córki oraz straszenie ich „złym” światem po to, by zatrzymać dorastające dzieci przy sobie.
Optymalna postawa rodziców w tym okresie polega na tym, by wspierać córkę czy syna obecnością, miłością i mądrymi rozmowami, a z drugiej strony pozwolić dzieciom na coraz większą autonomię. Gdy rodzice dojrzale kochają siebie nawzajem, wtedy nie traktują dziecka jako „zabezpieczenia” przed rozgoryczeniami małżeńskimi, ani przed samotnością czy starością, gdyż nie mają takiej potrzeby. W konsekwencji nie przeszkadzają dorastającym dzieciom w osiągnięciu szczęścia na ich własnej, niepowtarzalnej drodze.
opr. mg/mg