Natura to według chrześcijan dzieło Boże, które jest w pewnym sensie ikoną Stwórcy: odkrywanie przyrody to również odkrywanie Boga
Kościół, jako społeczność żyjąca objawionym Bogiem wnosi w kulturę świata to światło, którego sam rozum nie jest w stanie odkryć. Jednym z elementów tej misji jest szacunek dla natury, w której widzi nie tylko „widownię ludzkich dziejów”, ale znak i obecność Stwórcy. Dlatego słusznie naucza w słowach ostatniego soboru: „Stworzenie bez Stworzyciela zanika. Zresztą wszyscy wierzący, jakąkolwiek wyznawaliby religię zawsze w mowie stworzeń słyszeli głos i objawienie Stwórcy” (Konstytucja Duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym 39).
Cudowny świat przyrody, jaki nas otacza jest nie tylko częścią naszego życia. Tak właściwie to my jesteśmy jego częścią. Ale, jak napisałem w poprzednim artykule, przekraczamy go jednocześnie. Stworzenie należy widzieć jako celowy i rozumny akt Boga, który powołuje go do istnienia. Mówiąc językiem Katechizmu - świat nie powstał w wyniku jakiejś konieczności, ślepego przeznaczenia czy przypadku. Wierzymy, że pochodzi z wolnej woli Boga” (295). Tak widziana kosmogonia upoważnia do sformułowania, że „nie istnieje nic, co nie zawdzięczałoby swego istnienia Bogu Stwórcy (338). I chociaż jesteśmy obrazem Boga i szczytem stworzenia, nie da się, będąc uczciwym obserwatorem, uważać materię przyrody tylko za dodatek. My również bez materii bylibyśmy tylko duchami, bytami eterycznymi. Tymczasem mamy przeświadczenie o jedności duchowo-cielesnej, przez którą jesteśmy osobami. Właśnie wymiar materialny otwiera nas na całe bogactwo doznań obcych istotom duchowym. Zaglądnijmy zatem do Księgi Życia, aby ogarnąć biblijną, a w konsekwencji chrześcijańską wizję świata. Bóg powołał świat do istnienie mocą swojego Słowa i Ducha (Rdz 1,1n). Ten dynamizm będzie podstawą do późniejszej personalnej koncepcji Boga w Trójcy Osób. Jakimś komentarzem do Księgi Początku są słowa Psalmów: „Przez słowo Jahwe zostały stworzone niebiosa, przez tchnienie ust Jego — wszystkie ich zastępy” (Ps 33,6); „Stwarzasz je, gdy ślesz swego ducha i odnawiasz oblicze ziemi” (104,30). Paweł w swojej tworzącej się nauce o Duchu Świętym napisze o Jego wszechobecności i przenikaniu wszystkiego (gr. panta; 1Kor 2,10). Bóg jest obecny w świecie stale przez akty stwórcze, w sposób wyjątkowy w tajemnicy wcielenia Syna. Natomiast materia jest podniesiona na wyższy poziom istnienia przez Jego zmartwychwstanie. Wyraża to w niezwykle wzniosłym Hymnie Kosmicznym Paweł (Kol 1,15-20). Pozwoliło to wyznać F. Dostojewskiemu, że „w świecie istnieje tylko jeden byt absolutnie piękny — Chrystus”. Na tej podstawie myśl chrześcijańska posługuje się terminem Chrystus Kosmiczny, który niestety w wyniku nieprawidłowej interpretacji włączany jest w nurt New Age, nadając mu niewłaściwy sens. Świat przez akt stwórczy uczestniczy w istnieniu samego Boga „Albowiem tak mówi Pan, Stworzyciel nieba, On Bóg, który ukształtował i wykończył ziemię, który ją mocno osadził, który nie stworzył jej bezładną, lecz przysposobił na mieszkanie: „Ja jestem Jahwe i nie ma innego” (participatio; Iz 45,18)
Katechizm stwierdza przede wszystkim, trynitarny charakter stworzenia (KKK 290-292). Gdzie indziej powie, że świat i człowiek nie mają w sobie ani swej pierwszej zasady, ani swego ostatecznego celu, ale uczestniczą w Bycie samym w sobie, który nie ma początku ani końca” (KKK 34 zob. 212). Potwierdzi zatem przekonanie o innym, poza tym wymiarem przeznaczeniu: Celem ostatecznym całej ekonomii Bożej jest wejście stworzeń do doskonałej jedności Trójcy Świętej” (KKK 260; 2174).
Jednak trzeba też widzieć wspólny los, jaki łączy nas z natura świata. Przede wszystkim jesteśmy ze sobą połączeni organicznie. Biblijny Adam to przecież „człowiek z ziemi”. Owoce ziemi mają być dla ludzi źródłem pokarmu, lekarstw i zaspokojenia potrzeb psychicznych (piękno, odpoczynek). Kościół uczy zatem o koegzystencji w słowach: „Współzależność stworzeń jest chciana przez Boga. Słońce i księżyc, cedr i mały kwiatek, orzeł i wróbel: niezmierna rozmaitość stworzeń oznacza, że żadne z nich nie wystarcza sobie samemu. Istnieją one tylko we wzajemnej zależności od siebie, by uzupełniać się, służą jedne drugim” (340). Wspólna deklaracja podpisana przez Jana Pawła II i Bartłomieja I O obowiązku szanowania świata stworzonego, głosi bardzo ważną, ale zapomnianą prawdę o tym, że „w świecie stworzonym przez Boga istnieją niezwykłe moce uzdrawiania” (pkt. 6). Aby zamiar taki mógł się powieść odwołujemy się zasad prawa naturalnego, które „każdemu stworzeniu powierza zadania, które jest ono zdolne wypełniać stosownie do zdolności swej natury” (1884). Zasady te są również podstawą do zachowań moralnych, których przekraczanie oceniane jest negatywnie.
Świat jest obrazem Stwórcy. Aby właściwie zrozumieć tę piękną prawdę należałoby przypomnieć sobie, że obraz w widzialnej formie przedstawia to, co może być niewidzialne. Całe misterium ikony wypływa właśnie z prawdy o stworzeniu jako ukazywanie rzeczywistości transcendentnych. Bóg jest „Bogiem ukrytym” (Iz 45,15), którego nie sposób ogarnąć w żaden sposób. A jednocześnie Jego obecność jest realna. Victor Hugo posunął się do wyrażenia paradoksalnej prawdy „Bóg to niewidzialna oczywistość”. To On jest źródłem dla obrazu, a nie na odwrót. Dlatego religie monoteistyczne są przeciwne niewłaściwemu rozumieniu znaków religijnych i fetyszyzmowi. Przestrzegał przed tym Izajasz pytając „Do kogóż to przyrównacie Boga i jaki obraz zastosujecie do Niego?” (40,18).
Zanim świat powstał istniało Słowo (Logos), przez które „wszystko się stało” (J 1,10). To Słowo, czyli wcielony Chrystus jest obrazem Boga (gr. ikon; 2Kor 4,4), a skoro tak, to świat nosi znamiona ikoniczności i obecności Stwórcy. Obraz Chrystusa jest Prawzorem wszystkiego (zob. Kol 1,15). Dlatego pierwotny ład i harmonia w całej różnorodności są znakiem doskonałości Trójcy Świętej (KKK 290). P. Evdokimow wyrażając pogląd chrześcijaństwa wschodniego napisze: „świat znajduje swoją właściwą rzeczywistość wyłącznie w ikonograficznej relacji z Absolutem — w byciu ikoną”.
Ten stworzony świat jest jednocześnie zapowiedzią przyszłego — eschatologicznego, odnowionego mocą zmartwychwstania. Bóg stworzenia jest konsekwentnie Bogiem odkupienia (Jan Paweł II, Redemptor hominis). W tym rozumieniu Chrystus jest nowym Adamem (Rz 5,14), a więc kimś kto jest doskonałym owocem ziemi. W tym sensie, jak pisze E. Levinas „być w świecie, to być powiązanym z rzeczami”, totalnie odnosi się do Chrystusa, który stał się Człowiekiem według zamysłu Stwórcy, do którego tęskni całe stworzenie (98, 7-9).
Kosmos, a w szczególności ziemia, jest znakiem obecności Stwórcy; problem jest tylko w bystrości naszego wzroku, również tego duchowego. Mircea Eliade napisał „wszechświat jest w sposób ciągły uświęcany przez niezliczona ilość momentalnych epifanii”. Król Dawid oglądając piękno natury śpiewał „Stepowe pastwiska są pełne rosy, a wzgórza przepasują się weselem. Łąki się stroją trzodami, doliny okrywają się zbożem, wznoszą okrzyki radości, a nawet śpiewają” (Ps 65, 13-14). Dlatego ta obecność jest nie tylko stwórcza (przeszła), ale aktualna i realna, która pozwala, np. Amosowi, prorokowi z Tekoa, osadzić poetycko Boga w widzialnych wymiarach „[Jahwe] zbudował na niebiosach pałac wysoki, a sklepienie jego oparł o ziemię; nazywa wodę morzem i rozlewa ją na powierzchni ziemi, Jahwe - oto imię Jego” (9,6). Przyroda jest włączona w dzieje zbawcze i historię człowieka, a obrazowość (ikoniczność) świata ma nieustannie przypominać o serdecznej pomocy i opiece Stwórcy, który jest Panem tego wszystkiego (Ps 93,3-4). G. M. Hopkins w Blasku Boga, wchodzącym w skład tzw. sonetów natury, napisał „Świat nasz jest nasycony świetnym blaskiem Boga... Jasnoskrzydły Duch Święty ogrzewa, osłania Pisklę-świat piersią świtu i ach! Światła pierzem”.
Odkrywając świat jako sposób obecności Boga, jednocześnie powinniśmy uświadomić sobie, że cała ziemia to miejsce święte. Zatem istniejemy w sferze powszechnego sacrum, a to zobowiązuje. Ta świadomość pozwala papieżowi Leonowi Wielkiemu głosić: „niebo i ziemia, morze i wszystko, co w nim jest, głoszą dobroć i wszechmoc Stwórcy, a cudowne piękno służebnych żywiołów domaga się od rozumnych stworzeń należytego dziękczynienia”
Tajemnica wolności (libertas), tego najbardziej kłopotliwego z darów naszej natury, obróciła nas przeciwko Bogu. Popełniane grzechy, które w swym najprostszym znaczeniu zawsze są wymierzone przeciwko nam, zniekształcają relację do wszystkiego. Doprowadziła do zaburzenia ustalonego porządku. „Została zerwana harmonia ze stworzeniem; stworzenie widzialne stało się wrogie i obce człowiekowi” (KKK 400). Owocem tego postępowania jest trud i znój jaki człowiek musi się podjąć, aby wyżyć (Rdz 3,17.19). Jak pamiętamy konsekwencją tego wyboru jest śmierć (Syr 17,1; Rz 5,12). Nasze postępowanie niestety rzutuje na relację do środowiska. Jak przypomniał Jan Paweł II w Zamościu w 1999 „Każda działalność człowieka jako istoty odpowiedzialnej ma swój wymiar moralny. Degradacja środowiska godzi w dobro stworzenia ofiarowane człowiekowi przez Stwórcę jako nieodzowne do jego życia i rozwoju (...) Wszelkie działania, które nie uwzględniają prawa Boga do swego dzieła, jak i prawa człowieka obdarowanego przez Stwórcę, sprzeciwiają się przykazaniu miłości”. Stwórca nie odwraca się jednak od swego dzieła, zmieniają się jedynie zasady egzystencji. Całe stworzenie jest nieustannie pod opieką Boga, który „niesie ocalenie ludziom iż zwierzętom” (Ps 36,7; KDK 2; Konstytucja o Objawieniu Bożym 3).
Augustyn w Wyznaniach napisał „Widzę niebo i ziemię, one same wołają, że zostały stworzone” (XI,4). Filozoficzne pytanie człowieka o początek i cel świata nie jest obce kulturze, w której powstawała Biblia. I chociaż sama Księga Życia istnienie Boga uważa za coś tak oczywistego, że nie potrzebuje go uzasadniać, to jednak natura jest ukazana jako środek do Jego odkrycia. Dlatego w nacechowanej helleńskimi wpływami, Księdze Mądrości czytamy „Głupi [już] z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga: z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy, lecz ogień, wiatr, powietrze chyże, gwiazdy dokoła, wodę burzliwą lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które rządzą światem. Jeśli urzeczeni ich pięknem wzięli je za bóstwa - winni byli poznać, o ile wspanialszy jest ich Władca, stworzył je bowiem Twórca piękności; a jeśli ich moc i działanie wprawiły ich w podziw - winni byli z nich poznać, o ile jest potężniejszy Ten, kto je uczynił. Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę”. (13,1-5). Podobnie Paweł piszący do gminy w Wiecznym Mieście odwołuje się do świata stworzonego, który powinien doprowadzić do wiary (Rz 1,20). Tak zwany argument kosmologiczny, z jego konsekwencjami, jest jednym z podstawowych jakimi posługują się religie monoteistyczne (judaizm, chrześcijaństwo, islam). Również dla Platona - słońce, a dla Arystotelesa przyroda była obrazem transcendencji. Zadziwiający świat natury był inspiracją dla wielu ludzi, których drogi nie zawsze były pobożne (Augustyn, Bacon, Kant). Piękno stworzenia jest odbiciem nieskończonego piękna Stwórcy. Powinno ono budzić szacunek i zachęcać do poddania Bogu rozumu i woli człowieka” (KKK 341).
Nie mogę nie wspomnieć przy tej okazji twórcy Teoekologii i piewcy „mistyki wszystkich rzeczy”, R.E. Rogowskiego, którego twórczość i postawa jednoznacznie wskazuje na Boga towarzyszącego nam wszędzie. Szczególnie godne polecenia są jego eseje dotyczące gór, którymi, jako alpinista i himalaista jest zafascynowany — „Jahwe, jest Bogiem gór” (1Krl 20,28). Podobnie lubelski teolog W. Hryniewicz, który oparł swoje przemyślenia na nadziei, widzi w przyrodzie konkretny znak oddziaływania Boga na człowieka.
W nauczaniu proroków, a przede wszystkim Jezusa z Nazaretu odwoływanie się do świata przyrody jest zabiegiem pedagogicznym. Stąd wiara jest porównywana do „ziarna gorczycy”, Królestwo Boże do „drzewa pełnego ptaków”, zasady życia duchowego do „krzewu nie wydającego owocu”. Wiele innych jak: drzewo figowe, lilie, jezioro i zjawiska pogodowe oraz pory roku są wykorzystywane jako elementy nauczania. Trudno o bardziej zrozumiałe formy i symbole.
Ruch ekologiczny, który jest reakcją na niepokojące, a często po prostu głupio dewastowane środowisko naturalne, niestety czasami przewartościowuje swoje idee. Należy szanować i dbać o ziemię, ale nie można robić z tego religii wymierzonej przeciwko samemu człowiekowi. Zasada równowagi i nie ingerowania zbytnio w prawa natury powinny przyświecać tym ruchom. Natura i tak znajdzie swoje rozwiązania. Ekologia więc zamiast iść w parze z biblijną koncepcją egzystencji ludzi, odcina się, a niekiedy staje w opozycji do chrześcijaństwa przybierając skrajne formy naturalistycznych kultów. Kościół słusznie przestrzega przed powrotem do przedchrześcijańskich (pogańskich) praktyk związanych niejednokrotnie z magicznymi obrzędami.
Widząc kryzys wiary ogólnie, chciałoby się zaapelować do duszpasterzy, aby przypominali i uwrażliwiali na kwestię natury, piękna przyrody i jej konieczności dla naszego życia. Świadomość ekologiczna powinna być życiem biblijnie poprawnym. Dlatego nie wystarczy ograniczyć się od tego (choć to już coś!), aby śmieci znalazły się w koszu, nie marnotrawić żywności, a wody i energii zużywać tylko tyle i się potrzebuje. Obecny styl życia cechuje się brakiem takich zdroworozsądkowych norm, dlatego R.E. Rogowski jednoznacznie pisze, że „niszczenie środowiska w imię konsumpcji jest złem”.
Chrześcijaństwo mające w głębokim poważaniu świat natury, zdecydowanie odróżnia go od Stwórcy, unikając błędu panteizmu. Jednak idąc za nauką Biblii, szczególnie Pawła uczy o wszechobecności Boga w świecie oraz o absolutnej od Niego zależności. O tym między innymi mówi słynna wypowiedź na Areopagu: „Bo w Nim żyjemy, poruszmy się i jesteśmy” (Dz 17,28). Idąc dalej, odkrywamy prawdę o tym, że wszystko jest w Bogu (pan-en-theo; 1Kor 15,28). W ten sposób mówimy o chrześcijańskim panenteizmie, który ma bardzo konkretne postulaty dotyczące życia i postępowania ludzi względem przyrody. Trzeba by ludzie deklarujący przynależność do Chrystusa mieli udział w trosce o naturę. Liturgiczna postawa Kościoła przypomina o tym uwzględniając modlitwę za zbawienie świata (KO 53), która zobowiązuje do działania.
Wspomniana już wizyta Jana Pawła II w Zamościu porusza potrzebę troski o naturę jako własnego środowiska życia: „Istnieje grzech ciężki przeciwko środowisku naturalnemu, obciążający nasze sumienie, rodzący poważną odpowiedzialność przed Bogiem — Stwórcą. To co najbardziej zagraża stworzeniu, to brak poszanowania dla praw natury i zanik poczucia wartości życia.... Prawo, które zostało przez Boga wpisane w naturę i można je odczytać za pomocą rozumu, skłania do poszanowania zamysłu Stwórcy....To prawo wyznacza pewien wewnętrzny porządek, który człowiek powinien szanować. Wszelkie działania, które sprzeciwia się temu porządkowi, nieuchronnie uderza w samego człowieka. Zwracam się do wszystkich którym została powierzona odpowiedzialność za ten kraj: Niech tworzą programy ochrony środowiska... Niech kształtują postawy poszanowania praw natury i życia!”.
Szczególnie dla chrześcijan ważnymi drogowskazami właściwego postępowania mogą być ludzie, których ślad przykładu i nauki odbija się w nauczaniu Kościoła. Należą do nich na pewno Franciszek z Asyżu, dla którego ziemia jest matką, a słońce bratem, czy Indianin Juan Diego Cuauhtlatoaztzin (w języku Cziczimeków „Mówiący orzeł”) lub rodzimy Jan Kanty. Dla ludzi autentycznie wierzących w Boga Stworzyciela właściwy stosunek do przyrody oraz jej ochrona jest częścią zwykłego i prawego życia
opr. mg/mg