Kto nie wierzy w Boga, uwierzy we wszystko

Historia lubi się powtarzać. Obecna wojna kulturowa przypomina wcześniejsze, związane z negacją wiary i promocją ideologii, które, choć mutują, zawsze biorą na celownik Kościół

Rozmowa z prof. Grzegorzem Kucharczykiem, historykiem, profesorem nauk humanistycznych Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk.

Swoją najnowszą książkę „Katedra i uniwersytet. O kryzysie i nadziei chrześcijańskiej cywilizacji” rozpoczyna Pan od tezy, że kryzys wiary zawsze pociąga za sobą kryzys rozumu...

To jest empirycznie stwierdzone. Bo czy człowiek wierzący może wyznawać tak absurdalne teorie, jak np. to, że płeć jest uwarunkowana kulturowo? Wiara mówi nam, że człowiek został stworzony jako mężczyzna i kobieta, compositum duszy i ciała, a wszystkie ideologie, które od XIX w. działają na szkodę cywilizacji, kwestionują ten obraz, twierdząc, iż liczy się tylko i wyłącznie ciało. Stąd pojawiają się czyste absurdy, jak istnienie ponad 50 płci, mówienie, że człowiek może kształtować ją według własnego uznania, nie ma czegoś takiego, jak matka i ojciec. Wszystkie te absurdy stają się normą w naszych czasach.

Podobną diagnozę, wskazując przyczyny wybuchu I wojny światowej, postawił papież Benedykt XV?

Benedykt XV szedł taką linią nauczania Kościoła, która już wcześniej zwracała uwagę na te kwestie, np. na agresywne kampanie odgórnej laicyzacji. Przeszły one do historii jako wojny kulturowe. Przetaczały się przez całą Europę Zachodnią w drugiej połowie XIX w. i musiały skutkować tym, że zostanie zachwiany obraz człowieka jako istoty stworzonej, a więc zależnej od swojego Stwórcy. Zerwanie tego związku pociąga za sobą dramatyczne konsekwencje nie tylko w życiu indywidualnym, ale także społecznym i całej polityce międzynarodowej.

Te oraz inne wydarzenia z przeszłości ludzkości pokazują, że historia lubi się powtarzać, a my wciąż nie umiemy wyciągać wniosków. Nie umiemy, nie chcemy czy może ktoś dba o to, byśmy nie wyciągali?

Wszystko po trochu. Rzeczywiście te czynniki odgrywają swoją rolę i w zależności od epoki te proporcje mogą się różnić. Trzeba tutaj przypomnieć rozpoznanie, które zawarł we wstępie swojej encykliki „Fides et ratio” św. Jan Paweł II, przypominając, że duch człowieka na dwóch skrzydłach - wiary i rozumu - zbliża się ku kontemplacji prawdy. Jeżeli amputuje się jedno ze skrzydeł, to wiemy chociażby z przyrody, że ptak z jednym skrzydłem daleko raczej nie zaleci. W naszych czasach, oprócz tej amputacji czy rozerwania związku między wiarą a rozumem, dochodzi w ogóle do zakwestionowania sensu tego lotu, tzn. sensu istnienia czegoś takiego, jak uniwersalna prawda, która przekracza człowieka, ale może być poznana rozumem. W naszych czasach, które nazywane są epoką postprawdy, jest to kwestionowane. Nie dość, że obcina się skrzydła, to pozbawia się jeszcze ludzi sensu tego lotu ku kontemplacji prawdy. Bo skoro prawdy nie ma...

Prawda jeszcze jest, ale niektórzy wciąż próbują się jej pozbyć... Ostatnie tzw. strajki kobiet potwierdziły, że każda okazja jest dobra, by zaatakować Kościół.

Bo instynktownie czy też nie organizatorzy tych protestów widzą w Kościele źródło pewnej cywilizacji, wizji cywilizacyjnej. Jak mówią historycy, to, co my nazywamy cywilizacją zachodnią, chrześcijańską, jest ubocznym produktem ewangelizacyjnej pracy Kościoła. Dlatego nie dziwi, że właśnie Kościół uznali za źródło cywilizacji, którą oni, tzn. uczestnicy tzw. strajku kobiet, odrzucają. W związku z tym atakowali materialne ślady obecności Kościoła w przestrzeni publicznej, czyli świątynie, pomniki świętych, wizerunki Matki Boskiej itp. Z ich punktu widzenia jest to całkiem zrozumiałe, bo walczą - bardzo brutalnie -ze źródłem pewnej cywilizacji, kultury.

Ale była też druga, pozytywna strona tego medalu - młodzi ludzie stanęli w obronie swoich świątyń.

Rzeczywiście, wiele osób posłuchało wezwania papieża Franciszka, który podczas Światowych Dni Młodzieży w 2016 r. w Krakowie wzywał młodzież całego świata do wstania z kanapy. A ponieważ te słowa padły w Polsce, nasza młodzież wzięła to sobie szczególnie do serca i w obliczu zagrożenia otoczyła atakowane kościoły murem swoich ciał, a także murem modlitwy. Patrząc na smutne obrazy z tamtych protestów, to były świetliste znaki nadziei. Dla wielu młodych ludzi przeżyciem pokoleniowym będzie wykrzykiwanie wulgaryzmów pod adresem Polski chrześcijańskiej, zaś dla innych te wieczory i noce spędzone na obronie kościołów.

Jeden z rozdziałów Pana książki dotyka tematu tolerancji, która dziś stanęła na głowie. Osobie, która nie zgadza się z czyimiś poglądami, od razu zarzuca się rasizm i nietolerancję...

To prowadzi do zamętu pojęciowego, a ten oznacza pewien chaos świata, w którym żyjemy. Właśnie na to zwracał uwagę św. Jan Paweł II: trzeba dokonywać rozróżnienia elementarnych pojęć. Jednym z nich jest termin tolerancja - dziś często i świadomie mylony z afirmacją. Tymczasem abp Fulton Sheen przypominał, że tolerować można tylko złą rzecz, tzn. tolerujemy coś, na co się nie zgadzamy, co uznajemy - z takich czy innych powodów - za złe, niedobre. Tolerujemy, kierując się wyższymi racjami: godnością człowieka, który wyznaje błędne poglądy, bo choć ich nie podzielamy, szanujemy jego godność. To nie oznacza zgadzania się z jego poglądami, czyli afirmacji. To kwestia elementarnych rozróżnień. Podobnie słowo wolność często mylone jest z samowolą, słowo miłosierdzie z pobłażaniem czy aborcja nazywana jest przez niektórych „normalną procedurą medyczną”.

O założeniach Marksa i Engelsa dziś wiele osób w ogóle nie pamięta lub nie próbuje się z nimi zapoznać. Czy zaczynają się spełniać na naszych oczach?

Jeżeli przez marksizm rozumieć doktrynę, która przede wszystkim mówi, że liczy się rzeczywistość tu i teraz, a po śmierci nie będzie nic: nowej rzeczywistości, zmartwychwstania, to tak. Jeżeli stawia się przede wszystkim na konflikt, starcie, zaś antagonizm jest motorem dziejów (Marks nazywał to walką klasową, dziś mówi się walka płci, kultur), to, rzeczywiście, w tym ujęciu marksizm w zmutowanej wersji jest bardzo obecny i aktualny. Przeszedł różne updatowania, przystosowania do rzeczywistości świata XXI w., ale skoro np. twórca facebooka uznał za stosowne nazwać pierwszy regulamin wewnętrzny swojego medium społecznościowego „czerwoną książeczką”, świadomie nawiązując do chińskiego komunisty Mao Tse-tunga, to rzeczywiście mamy do czynienia z historią długiego trwania.

Jaką drogą podążamy, co nas czeka? Czy ma Pan receptę, by przeciwdziałać procesom niszczącym kulturę? Niektórzy mówią, że to naturalna kolej rzeczy, ale mamy z historii dowody, że nie zawsze przychodzi coś lepszego...

Ta „naturalna kolej rzeczy” to taka sama prawda, jak istnienie obiektywnych prawd dziejowych. Nie ma czegoś takiego, nie ma żadnego determinizmu w historii. Warto przyjrzeć się różnym odsłonom procesów laicyzacyjnych, jakie dokonywały się w Europie w XIX w. Za każdym z nich stała konkretna większość parlamentarna, konkretne ugrupowanie, poglądy, które forsowały taką, a nie inną politykę. To nie był jakiś obiektywny duch dziejów, bo tak to musiało być. Spójrzmy chociażby na losy krajów nazywanych katolickimi, np. Irlandię, która przeszła radykalną laicyzację. Dlaczego tak się stało? Ponieważ wielu ludzi Kościoła zawiodło, gdyż dokonali konkretnych wyborów moralnych. Niestety, wielu z nich przegrało coś, co Ojcowie Kościoła nazywają walką duchową. To wszystko działo się w sercach i duszach ludzi, a nie jakimś obiektywnym procesie dziejowym. I o tym trzeba pamiętać. Oczywiście nadzieja wciąż jest, ale nie należy jej mylić z łatwym optymizmem na zasadzie: jakoś to będzie. To nadzieja rozumiana po chrześcijańsku, jako cnota. A jak wiadomo, do każdej cnoty trzeba się wprawiać i uczyć - to wymaga czasu, mniejszych lub większych poświeceń. Historia Kościoła pod tym względem daje znaki nadziei, bo widzieliśmy w jego dziejach całe wieki ciemne, po których Kościół jednak się podnosił. W jaki sposób? W taki, jak opisał to Jan Paweł II na początku swojego pontyfikatu: otwierał drzwi Chrystusowi. Nie tylko serc indywidualnych osób, ale i całych systemów, katedr czy uniwersytetów.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 13/2020

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama