Wystąpienie na temat stosunków polsko-niemieckich, wygłoszone podczas sympozjum poświęconego kard. Agostino Casarrolli'emu
10 czerwca 2008 w Auli Synodalnej w Watykanie odbyło się sympozjum, zorganizowane przez kard. Achille Silvestriniego w 10. rocznicę śmierci kard. Agostina Casarolego, uważanego za głównego twórcę polityki Stolicy Apostolskiej wobec krajów bloku komunistycznego. O działalności kard. Casarolego i watykańskiej «ostpolitik» mówili m.in. kard. Tarcisio Bertone i kard. Jean-Louis Tauran. W spotkaniu uczestniczyli też byli ministrowie spraw zagranicznych Francji i Polski: Jean-Bernard Raimond oraz Władysław Bartoszewski. Specjalne przesłania skierowali do uczestników sympozjum prezydent Włoch Giorgio Napolitano oraz Michaił Gorbaczow. Poniżej zamieszczamy wystąpienie prof. Bartoszewskiego, poświęcone relacjom polsko-niemieckim w okresie pontyfikatu Pawła VI oraz wywiad przeprowadzony przez dziennik «L'Osservatore Romano».
Na okres pontyfikatu Pawła VI — lata 1963-1978, przypada szereg wydarzeń o kluczowym znaczeniu dla trzech ściśle związanych ze sobą kwestii: polityki wschodniej Stolicy Apostolskiej, relacji Kościoła katolickiego z władzami komunistycznymi w ówczesnej Polsce oraz tworzenia podstaw normalizacji powojennych stosunków polsko-niemieckich, w czasie gdy stosunki te — fatalne zwłaszcza ze strony Niemiec Zachodnich — były zdominowane przez umyślnie podsycane antagonizmy. Z polskiej strony — co zrozumiałe — przez stale żywą niechęć i rany po doświadczeniach wojny, ze strony niemieckiej zaś, przez obarczanie Polaków — a nie Wielkich Mocarstw — odpowiedzialnością za wysiedlenia ludności niemieckiej w 1945 r. Należy również pamiętać, że ówczesne władze Republiki Federalnej Niemiec nie uznawały ani istnienia Niemieckiej Republiki Demokratycznej, ani granicy na Odrze i Nysie, za terytorium Niemiec przyjmując de facto stan z 1937 r. W niemieckiej opinii publicznej dominowało przekonanie, że utracone w wyniku wojny tereny na wschodzie są jedynie tymczasowo «okupowane» przez Polskę. Wobec tego nietrudno było o antyniemieckość również w Polsce, gdzie wrogość w stosunku do Niemiec Zachodnich należała wówczas do programowych filarów ideologii państwowej. Bonn nie utrzymywało też oficjalnych stosunków dyplomatycznych z Warszawą, z racji uznawania przez Polskę Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Polskie relacje z sąsiadującą od zachodu NRD zupełnie nie odpowiadały natomiast oficjalnym deklaracjom przyjaźni i braterstwa.
Nie bez znaczenia jest fakt, iż wstępujący w czerwcu 1963 r. na stolicę Piotrową, jako Paweł VI, Giovanni Battista Montini miał rozległe osobiste doświadczenie w dziedzinie funkcjonowania watykańskiej dyplomacji. Przez trzy dziesięciolecia był bowiem nie tylko świadkiem, ale też aktywnym dyplomatą, współodpowiedzialnym za stan relacji z krajami Bloku Wschodniego w czasie pontyfikatów Piusa XI i Piusa XII. Od maja do listopada 1923 r., zaraz na wstępie swej dyplomatycznej kariery, pełnił funkcję sekretarza Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie, a po powrocie do Rzymu pracował w Sekretariacie Stanu, gdzie w r. 1932 mianowany został substytutem Sekretarza Stanu, stając się jednym z najbliższych współpracowników ówczesnego kard. Eugenia Pacellego (późniejszego papieża Piusa XII). Od 1958 r. blisko współpracował również z papieżem Janem XXIII, zarówno podczas przygotowywania Soboru Watykańskiego II, jak też podczas prac jego pierwszej sesji.
Także po wyborze na papieża przywiązywał szczególną wagę do dyplomacji (dodać należy: raczej ostrożnej i powściągliwej, choć potrafiącej trafnie wykorzystać nadarzające się okazje) jako głównego instrumentu kontaktów z krajami Europy Środkowej i Wschodniej, postępując w myśl zasady «ratowania tego, co uratować się jeszcze da». Wyrazem tej charakterystycznej powściągliwości było chociażby przeciwstawienie się naciskom na zdecydowane potępienie «problemu komunizmu» jesienią 1965 r. w czasie ostatniej sesji Soboru. Koncepcja polityki wschodniej Pawła VI orientowała się na zachowanie pokoju w warunkach zimnowojennej równowagi sił między mocarstwami nuklearnymi. W jednej ze swoich wypowiedzi Paweł VI stwierdził wyraźnie, iż zadaniem Stolicy Apostolskiej jest właśnie powściągliwość w artykułowaniu usprawiedliwionych skądinąd wyrazów protestu oraz unikanie ostrego tonu wypowiedzi. I to bynajmniej nie z powodu niedostrzegania czy lekceważenia stanu rzeczy, lecz ze względu na świadomość niebezpieczeństwa sprowokowania jeszcze większego zła. Jednocześnie podkreślił gotowość Watykanu do prowadzenia szczerych i godnych pertraktacji, do wybaczenia i do wykazywania dobrej woli wszędzie tam, gdzie spojrzenie w przyszłość wymaga wyjścia poza traumatyczne doświadczenia najnowszej bolesnej historii. W tej atmosferze Kościół Pawła VI rozpoczynał w czasie Soboru Watykańskiego II dyplomatyczny dialog ze Wschodem. Jak napisał później monsignor Agostino Casaroli, dialog nie zawsze skuteczny, nie wszędzie prowadzony z równym zaangażowaniem i nigdzie łatwy. Lecz przynajmniej z wytyczonym celem.
Znaczenie Soboru Watykańskiego II dla rozluźnienia napiętych stosunków polsko-niemieckich polegało już na samym wartym docenienia fakcie, iż obrady stanowiły możliwość bezpośredniego spotkania przedstawicieli Episkopatów obu krajów, a zatem wyjątkową szansę do rozmów nie tylko na tematy stricte związane z kwestiami formalnymi, poruszanymi podczas obrad, lecz także do wymiany poglądów na sprawy wzajemnych relacji Polski i Niemiec. Okazją do podjęcia działania było wspólne wystąpienie w sprawie beatyfikacji franciszkanina — męczennika Auschwitz — o. Maksymiliana Kolbe. Dodatkowym impulsem sprzyjającym wzajemnym kontaktom stała się — co ciekawe — postawa zachodnioniemieckiego Kościoła ewangelickiego, który w swym memorandum z 1 października 1965 r. wzywał do zaakceptowania granic na Odrze i Nysie oraz do podjęcia dzieła pojednania Niemców ze wschodnimi sąsiadami. Wcześniejszym i również wartym przypomnienia tego rodzaju gestem intelektualistów ewangelickich było — jeszcze w trakcie pontyfikatu Jana XXIII, w r. 1961 — przedstawione deputowanym Bundestagu tzw. memorandum z Tybingi, nawołujące zachodnioniemieckich polityków do odejścia od idei rewizji granic. Obydwa apele wywołały wprawdzie w latach sześćdziesiątych ostre reakcje w kręgach wypędzonych, jednak w perspektywie kształtowania opinii publicznej w Republice Federalnej odegrały znaczną rolę jako dotychczas niesłyszane w tak zdecydowanym tonie głosy nawołujące do dialogu. Trzecią wreszcie okoliczność sprzyjającą porozumieniu stanowiły zbliżające się obchody tysiąclecia Chrztu Polski w r. 1966. Obecni na Soborze Watykańskim II biskupi polscy wystosowali listy do Episkopatów innych krajów (łącznie 56) z zaproszeniem do udziału w uroczystościach. Wśród nich znalazło się pismo szczególnej wagi, list z 18 listopada 1965 r., skierowany do biskupów niemieckich — dzisiaj, po ponad czterdziestu latach, określany jako jeden z niewielu podobnych dokumentów w historii Polski, tak bardzo wyprzedzających swój czas i zapowiadających gotowość do dialogu oraz przyszłe zmiany na arenie międzynarodowej.
Znaczną część listu stanowiły refleksje na temat historycznych kontaktów Polski i Niemiec na przestrzeni wieków, ze szczególnym uwzględnieniem tragedii wojennej, w tym budzącej największe emocje w Niemczech i napięcia w relacjach polsko-niemieckich sprawy przymusowych wysiedleń Niemców z Ziem Zachodnich oraz uznania obecnej zachodniej granicy naszego kraju. Swój szczególny charakter list zawdzięcza jednak spektakularnemu jak na tamten okres i warunki polityczne wezwaniu do porozumienia w duchu pojednania i wybaczenia: «Spróbujmy zapomnieć. Żadnej polemiki, żadnej dalszej zimnej wojny, ale początek dialogu. (...) W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu wyciągamy do Was, siedzących na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce, wybaczamy i prosimy o wybaczenie. A jeśli Wy — biskupi niemieccy i Ojcowie Soboru po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Milenium w sposób całkowicie chrześcijański».
Autorem tekstu, sporządzonego w oryginale po niemiecku, był biskup wrocławski Bolesław Kominek — polski patriota i zarazem pozytywnie nastawiony do Niemców Ślązak, który łączył w sobie cechy niezbędne do uczynienia pierwszego w okresie powojennym konkretnego kroku w kierunku porozumienia między obydwoma narodami. Biskup Kominek miał doskonałe wyczucie nastrojów ludności polsko-niemieckiego pogranicza: dostrzegał wśród Ślązaków brak świadomości bycia w domu, poczucie niepewności i braku stabilizacji. Sytuację tę zmienić mogło, jego zdaniem, tylko polepszenie wzajemnych kontaktów między Bonn i Warszawą. Atmosfera Soboru sprzyjała odważnemu wyciągnięciu ręki w chrześcijańskim geście pojednania. Zarazem pozwalała mieć nadzieję na równie odważną i przełomową odpowiedź.
Paweł VI przyjął wiadomość o liście biskupów polskich do Episkopatu Niemiec z zadowoleniem i nadzieją, iż osiągnięte w ten sposób polepszenie stosunków polsko-niemieckich odbije się pozytywnym echem również na polityce wschodniej Watykanu, a przede wszystkim otworzy możliwość ostatecznego uregulowania z rządem w Warszawie nierozstrzygniętej wciąż sprawy ostatecznej kościelnej organizacji administracyjnej terenów przygranicznych w regionie Odry i Nysy. Kwestia ta należała zresztą do głównych celów działania Episkopatu Polski, który z całą konsekwencją dążył do ustanowienia stałej administracji na Ziemiach Zachodnich. Oczywiste było jednak, że w związku z powściągliwą polityką Pawła VI oraz wpływami członków zachodnioniemieckiego Episkopatu w Kurii Rzymskiej (zasadniczo niechętnych formalnej akceptacji granicznych rozwiązań poczdamskich) Stolica Apostolska nie podejmie w tym kierunku wysiłków bez uprzedniego oficjalnego uregulowania statusu zachodniej granicy Polski przez rządy Republiki Federalnej Niemiec i Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
List otwierał zatem szansę na skłonienie biskupów niemieckich do zmiany stanowiska, a jednocześnie osiągnięcie porozumienia stałoby się niezaprzeczalnym sukcesem polskiego Kościoła, umacniając zarazem jego pozycję wobec władz komunistycznych w Warszawie. Biorąc pod uwagę możliwe korzyści dla relacji polsko-niemieckich oraz — co nie bez znaczenia — dla umocnienia pozycji polskiego Kościoła, sceptyczny początkowo kard. Stefan Wyszyński zdecydował się na podpisanie tekstu abpa Kominka. Trudno było przewidzieć wówczas, że list, mający być podstawą budowania mostu, stanie się w Polsce zarzewiem ostrego wewnętrznego konfliktu między Kościołem a administracją państwową. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, był to krok odważny i o kluczowym znaczeniu dla przełamania powojennego antagonizmu. Ale zarazem krok, który dla polskiego Kościoła okazał się bardzo kosztowny.
Otrzymana po dwóch tygodniach odpowiedź biskupów niemieckich nie do końca spełniła pokładane w niej oczekiwania. «Muszę wszakże księdzu kardynałowi szczerze wyznać — pisał otwarcie kilka lat później prymas Wyszyński w prywatnej korespondencji do kard. Döpfnera — że odpowiedź Episkopatu niemieckiego na nasz pojednawczy list rozczarowała». Nie zawierała ona bowiem jasno sprecyzowanego stanowiska w odniesieniu do kwestii najważniejszej — granicy na Odrze i Nysie, natomiast konkretną propozycję dialogu i pojednania sprowadzała do ogólnej sfery moralnej. Nie spełniła się zatem ani gorąca nadzieja polskiego Episkopatu, ani Watykanu, ani też zakulisowe rachuby władz komunistycznych w Warszawie, które — w wyjątkowej jednomyślności z Kościołem — liczyły na uznanie przez RFN ostatecznego i nienaruszalnego charakteru polskiej granicy zachodniej, a w obliczu niepowodzenia wykorzystały sytuację do przypuszczenia dyskredytującego ataku na polski Kościół. Komitet Centralny komunistycznej PZPR w swych tajnych «Uwagach i propozycjach w związku z listem biskupów» zalecał teraz potępienie postawy Kościoła jako antynarodowej i sprzyjającej niemieckiemu rewizjonizmowi, napiętnowanie kierownictwa Kościoła i wykazanie fałszowania dziejów narodu polskiego, wreszcie też doprowadzenie do rozłamu wśród hierarchii i kleru rzymskokatolickiego. Krótko mówiąc, Episkopatowi zarzucono zdradę, działanie dla dobra interesów niemieckich oraz zbytnią uniżoność. «Nie wybaczamy!» głosiły ówczesne oficjalne hasła propagandowe w nawiązaniu do zawartego w liście wezwania. W ten sposób r. 1966, jubileusz tysiąclecia chrztu i założenia państwa polskiego, upłynął w duchu ostrego konfliktu, który stopniowo osłabł dopiero w latach impasu 1967-1970, pokrywających się ze schyłkiem epoki ówczesnego I sekretarza partii rządzącej Gomułki.
List polskich biskupów z listopada 1965 r. spotkał się jednak nie tylko z powściągliwą reakcją zachodnioniemieckiego Episkopatu. Ogólnikowa odpowiedź rozczarowała również wielu intelektualistów w Republice Federalnej Niemiec i spowodowała, że w r. 1966 w Bensberg koło Kolonii zebrali się przedstawiciele intelektualnych kręgów katolickich. Opracowane przez nich memorandum odnosiło się do kwestii wypędzonej ludności jako następstwa tragedii wojennej, zaś decydujący akapit, sformułowany przez byłego sędziego konstytucyjnego prof. Ernsta--Wolfganga Böckenförde, zawierał stwierdzenie, iż Niemcy nie mogą domagać się zwrotu utraconych terenów. Tekst tego memorandum, opublikowany wiosną 1968 r., stał się bezpośrednią inspiracją dla Willy'ego Brandta i nadał kierunek jego polityce prowadzącej do faktycznego uznania granicy na Odrze i Nysie oraz podpisania Traktatu Warszawskiego z r. 1970. W tym kontekście należy wspomnieć zaangażowane wsparcie głośnego już w tym czasie niemieckiego teologa ks. Josepha Ratzingera. «Jestem wdzięczny i szczęśliwy, że wreszcie została podjęta taka inicjatywa» — pisał ks. Ratzinger w liście do znanego katolickiego pedagoga Manfreda Seidlera, uczestnika prac Kręgu Bensberskiego.
W memorandum bensberskim poruszono również po raz pierwszy publicznie w Niemczech kwestię losu ludności polskiej, osiedlonej na uprzednio niemieckich terenach na wschód od Odry i Nysy. Przede wszystkim zaś zwrócono uwagę na problemy duszpasterskie związane z brakiem uregulowania spraw administracji kościelnej na polskich Ziemiach Zachodnich. Autorzy rezolucji domagali się uznania granicy na Odrze i Nysie przez Watykan oraz przyjęcia rozporządzeń ustanawiających ostateczny podział diecezjalny. Pod wszystkimi tymi względami memorandum z Bensberg stanowiło właściwą i długo oczekiwaną — choć nieoficjalną — odpowiedź katolików niemieckich na list Episkopatu polskiego z 1965 r.
Przez cały okres powojenny, aż do r. 1972 najpilniejszą kwestią w stosunkach polsko-niemieckich pozostawała nierozwiązana sprawa granicy na Odrze i Nysie oraz, z perspektywy Kościoła, związany z tym brak możliwości ostatecznego zorganizowania administracji diecezjalnej na Ziemiach Zachodnich. Jeszcze w r. 1945 na terenach przyłączonych do Polski zorganizowane zostały wprawdzie administratury apostolskie w Gdańsku, Olsztynie, Opolu, Wrocławiu i Gorzowie. Jednak ostateczne dostosowanie granic diecezji do granic państwowych pozostawało sprawą otwartą. Okolicznością sprzyjającą rozwiązaniu problemu granicznego było powstanie w 1966 r. w Bonn wielkiej koalicji chrześcijańskich demokratów z socjaldemokratami, która w swoim oświadczeniu rządowym nie obstawała przy politycznym podziale z 1937 r., lecz po raz pierwszy wykazała zrozumienie dla polskich żądań potwierdzenia obecnych granic.
Efektem nowej polityki wschodniej władz RFN było podpisanie 7 grudnia 1970 r. w Warszawie przez kanclerza federalnego Willy'ego Brandta oraz premiera Józefa Cyrankiewicza historycznego aktu o podstawach normalizacji stosunków polsko-niemieckich (tzw. Traktatu Warszawskiego), zawierającego potwierdzenie nienaruszalności istniejących granic oraz zapewnienie o rezygnacji z wszelkich wzajemnych roszczeń terytorialnych. Wydarzenie to zbiegło się z grudniowymi zamieszkami na Wybrzeżu, które przypieczętowały ostateczny upadek Gomułki. Przejęcie władzy przez Edwarda Gierka 20 grudnia 1970 r. po VII Plenum KC PZPR przyczyniło się również tymczasowo jeżeli nie do zakończenia, to przynajmniej osłabienia otwartego konfliktu z Kościołem (prymas Wyszyński otrzymał wówczas wręcz wyrazy uznania za «patriotyczną postawę»), a rozwiązanie problemu granicznego poprzez podpisanie traktatu dotyczącego granic z rządem RFN usunęło ostatnią przeszkodę na drodze do podjęcia negocjacji w sprawie uregulowania administracji kościelnej w rejonie Odry i Nysy. Prymas Wyszyński został zapewniony przez nowego premiera Jaroszewicza, że rząd chce rozwiązać tę kwestię drogą współdziałania z Episkopatem i Watykanem. W praktyce jednak także polityka Gierka w odniesieniu do Kościoła nie okazała się efektywna, a ponadto z konieczności była pod stałymi naciskami sowieckimi.
Tymczasem Stolica Apostolska była gotowa do podjęcia zdecydowanego działania przy najbliższej sprzyjającej okazji. Okazja taka pojawiła się w czerwcu 1972 r. Niemal natychmiast po ratyfikacji Traktatu Warszawskiego przez Bundestag Watykan zdecydował o wyznaczeniu nowych granic diecezji między Polską a NRD. Na mocy bulli Pawła VI Episcoporum Poloniae coetus z 28 czerwca 1972 r. erygowane zostały nowe diecezje: opolska (z ordynariuszem bpem Franciszkiem Jopem), gorzowska (z ordynariuszem bpem Wilhelmem Plutą), szczecińsko-kamieńska (z ordynariuszem bpem Jerzym Strobą) i koszalińsko-kołobrzeska (z ordynariuszem bpem Ignacym Jeżem). Ponadto diecezje opolską i gorzowską włączono w skład metropolii wrocławskiej, a szczecińsko-kamieńską, koszalińsko--kołobrzeską oraz gdańską (dotychczas prawem egzempcji podlegającą bezpośrednio Stolicy Apostolskiej) włączono w skład metropolii gnieźnieńskiej. Zmiany dotyczyły również diecezji warmińskiej i olsztyńskiej, włączonych do Metropolii Warszawskiej. Łącznie bulla Pawła VI spowodowała powstanie na terenie Polski 5 metropolii, 7 archidiecezji oraz 20 diecezji. W wyniku przekształceń administracyjnych organizacja Kościoła rzymskokatolickiego po r. 1972 obejmowała 27 jednostek, a mianowicie: 24 diecezje położone na terenie kraju oraz 3 obszary we wschodniej Polsce zarządzane przez administratorów apostolskich (część archidiecezji wileńskiej z siedzibą w Białymstoku, część diecezji pińskiej z siedzibą w Drohiczynie i część archidiecezji lwowskiej z siedzibą w Lubaczowie). Ustalony w ten sposób podział istniał aż do r. 1991 i ogłoszenia przez Papieża Jana Pawła II bulli Totus Tuus Poloniae Populus.
Sprawa administracji kościelnej na Ziemiach Zachodnich państwa polskiego została w ten sposób rozwiązana w kontekście normalizacji stosunków polsko-niemieckich. Jednocześnie, wytyczenie granic diecezji było dodatkowym aspektem ugruntowującym ostateczny charakter granicy oraz terytorialną spójność kraju. Głównym przedmiotem polityki wschodniej Watykanu i problemem w relacjach rządu w Warszawie z Episkopatem oraz Stolicą Apostolską stała się od tego momentu kwestia regulacji statusu prawnego Kościoła w Polsce. Na to jednak trzeba było jeszcze poczekać.
Dla wspomnianych stosunków pomiędzy Bonn a Warszawą znaczenie mają przede wszystkim jeszcze dwa istotne wydarzenia z lat 70.: pierwszym z nich była beatyfikacja przez Pawła VI o. Maksymiliana Kolbego, która odbyła się w październiku 1971 r. dzięki silnemu wsparciu episkopatu Niemiec, a drugim podróż biskupów polskich do Niemiec od 21 do 25 września 1978 r., kilka tygodni po śmierci Pawła VI. Ta historyczna wizyta prymasa Polski Wyszyńskiego i kard. Wojtyły wraz z liczną delegacją Episkopatu Polski odebrana została w Niemczech jako kontynuacja kursu rozpoczętego przez list z r. 1965 i jako jego owoc. Jako chrześcijański znak przebaczenia oraz wyraz pragnienia jedności i pokoju. Spośród odwiedzonych wówczas miejsc, takich jak Fulda, Kolonia, Monachium, Dachau, Frankfurt i Moguncja, szczególną uwagę zwrócić należy na Mszę św. odprawioną w archidiecezji monachijskiej, podlegającej ówczesnemu kard. Josephowi Ratzingerowi, oraz homilię kard. Karola Wojtyły we Frauenkirche.
Dwa lata później, 19 listopada 1980 r., również w Monachium, Karol Wojtyła już jako Jan Paweł II tuż przed zakończeniem wizyty apostolskiej w Niemczech tak ocenił jej znaczenie w kontekście historycznej spuścizny niemieckiego chrześcijaństwa: «Kiedy oddaję hołd kamieniom milowym odległej przeszłości, nie mogę zarazem pominąć wydarzeń historii najnowszej. Nie tak dawno byłem w waszym kraju jako arcybiskup i kardynał Krakowa, a mianowicie we wrześniu 1978 r., razem z delegacją biskupów polskich. (...) Dwa powody skłaniają mnie, aby połączyć dalekie i bliskie historyczne wydarzenia. Pierwszy z nich polega na tym, że ówczesna wizyta polskich biskupów pod przewodnictwem Prymasa Polski stanowiła świadectwo ważnego procesu, który odbył się między Waszą i moją ojczyzną, i który wciąż trwa. Mam na myśli proces mający na celu przełamanie tragicznych następstw II wojny światowej, zwłaszcza zaś tych następstw, które odcisnęły piętno na sercach ludzi. Znam je z własnego doświadczenia, albowiem wraz z moim narodem głęboko przeżyłem brutalną rzeczywistość tej wojny».
W odniesieniu do przyszłości Jan Paweł II wystosował natomiast apel, stanowiący logiczne następstwo rozpoczętego za pontyfikatu Pawła VI procesu pojednania: «O to właśnie chodzi! Musimy czynić wszystko, co w naszej mocy, aby utworzyć nową podstawę do życia i wspólnoty ludzi i narodów tego kontynentu i aby przełamać następstwa owego strasznego doświadczenia naszego stulecia. Męczennicy i święci wszystkich czasów, aż po bł. Maksymiliana Kolbego pokazali nam, że miłość Chrystusa jest silniejsza, jak wyraziło to motto ostatniego Dnia Katolików w Berlinie. Budowanie lepszej przyszłości dla narodów i ludzi zgodnie z tą maksymą jest nie tylko możliwe, lecz stanowi również dla nas poważne zobowiązanie: najważniejsze zadanie naszych czasów w drugim tysiącleciu po Chrystusie, które weszło w swój finalny etap».
Okres pontyfikatu Pawła VI stanowi czasowe ramy, w których napisany został przełomowy rozdział w stosunkach polsko-niemieckich, będący podstawą normalizacji i dialogu. Zakończył się wydarzeniem o nieprzewidywalnym wówczas znaczeniu dla dalszych losów Europy: wyborem Karola Wojtyły na papieża 16 października 1978 r., rozpoczął zaś gestem pojednania, jakim był za pontyfikatu Pawła VI list biskupów polskich z listopada 1965 r. Jak trafnie powiedział arcybiskup Katowic Damian Zimoń (16 października 2005): «Z perspektywy czterdziestu lat widać, że to był naprawdę prorocki akt. On zmienił nie tylko przyszłość narodów polskiego i niemieckiego. (...) Dzięki tamtemu listowi było możliwe zjednoczenie dwóch części Europy. Abp Józef Kowalczyk stwierdził nawet w czasie obchodów rocznicy wysłania listu, że bez niego być może nie byłoby papieża z Polski i papieża z Niemiec! Papieże wyszli z Polski i Niemiec właśnie dlatego, że między naszymi narodami doszło do oczyszczenia pamięci. Oczyszczenia, które rozpoczął tamten list biskupów. To nie przypadek, że właśnie biskupi niemieccy bardzo starali się o kanonizację św. Maksymiliana Kolbego. Wszystkie te działania na pewno miały swoje korzenie w wydarzeniach listopada r. 1965».
W podobnym duchu powiedzieć można, moim zdaniem, iż obecne dobrosąsiedzkie relacje Niemiec i Polski, dwóch wolnych narodów zjednoczonych wspólną europejską ideą i uczestniczących w Unii Europejskiej, mają swoje korzenie w okresie pontyfikatu Pawła VI. Bez rozpatrywania osiągnięć lat 1963- -1978 nie sposób mówić o Europie w XXI w. W tych bowiem latach położone zostały podwaliny, na których ziścić się mogły słowa homilii z 22 października 1978 r., rozpoczynającej uroczyście pontyfikat Jana Pawła II: «Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi. Dla Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się!»
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (7-8/2008) and Polish Bishops Conference