Poezja a doświadczenie źródłowe

Recenzja: Marian Stala, DRUGA STRONA. NOTATKI O POEZJI WSPÓŁCZESNEJ, Wydawnictwo Znak, Kraków 1997

 

Druga strona

, nowa książka Mariana Stali o poezji, została starannie ułożona. Opatrzona wstępem (Pierwsze zdanie, pierwsze myśli), podzielona na cztery części nierównej wielkości (od 1 do 23 tekstów). Każdy z tekstów: recenzji, szkiców, artykułów, jest też podzielony, a jego poszczególne segmenty zostały ponumerowane. Ta ostentacyjna staranność może dowodzić, iż Marian Stala nadaje ład swoim wypowiedziom, a tym samym chce wydobyć i nadać ład przedmiotom wypowiedzi - kreacjom poetyckim. Występuje przez to przeciw przypadkowi, który rządzi światem, rządzi poematami, ale też rządzi lekturami poetyckimi, myśleniem o poezji i pisaniem o niej. Przypadek może prowadzić do odkrywania nowych obszarów, rozbijać granice dotychczasowych naszych ułomnych uporządkowań i wieść ku wyższym porządkom bytu. Ale może również (tego należy się obawiać) prowadzić do destrukcji, chaosu, nicości.

W książce tej, ułożonej w roku 1997 i traktującej o współczesnej poezji polskiej, słowo "postmodernizm’’ występuje tylko raz (na s. 202), i to w cytacie ze Świetlickiego: "Skończył się karnawał, zaczął się postmodernizm’’; słowo "dekonstrukcja’’ też tylko raz (na s. 214) w recenzji z Nibytu Tekielego, za to słowo "nicość’’ pojawia się wielokrotnie, w różnych kontekstach. Wiąże się to zarówno z niechęcią do zbiorowej paplaniny o literaturze, kiedy w kółko powtarza się słowa "postmodernizm’’ i "dekonstrukcja’’, jak i z własnym widzeniem poezji w ogóle i polskiej poezji współczesnej w szczególności. Poezja z samej swej natury walczy z nicością, lecz walkę tę może (choć raczej nie musi) prowadzić swoiście - wychodząc jej naprzeciw. Owo wychodzenie naprzeciw fascynuje Stalę (a fascynacja ta ma różne odcienie).

Osaczająca, zagrażająca nicość - ją można by uznać za główny wątek tej książki. Dlatego takiej wymowy nabiera tytuł Krynickiego Niepodlegli nicości, dlatego wśród ważnych poetów współczesnych tak wielkie znaczenie zostaje przypisane mocno zwalczanemu i zgoła nielubianemu w poprzedniej książce Stali, Chwilach pewności - Różewiczowi. Z bytem łączą się w poezji afirmacja i ekstaza, z nicością - rozpacz. Poezja jest przeciw rozpaczy, lecz pozostaje w ciągłym przez nią zagrożeniu.

Jeden biegun to afirmacja i nadzieja; drugi - rozpacz. Stala w tej książce zwraca uwagę przede wszystkim na drugi. Bycie poetą - pokazuje Różewicz - "jest jednoznaczne ze zgodą na cierpienie, na życie w klęsce’’. Herbert w Dębach pisze: "A pod każdym liściem rozpacz.’’ Także Szymborska zauważa i eksponuje nie radość, lecz smutek: "smutek to (w jej późniejszej twórczości) nie tylko podmiotowe uczucie, lecz także doznanie towarzyszące całościowemu rozpoznaniu rzeczywistości’’ (s. 71). Szkic o Kurylaku nosi bernanosowski tytuł Pod słońcem rozpaczy. Kurylak nie poddaje się rozpaczy, "lecz pragnie ją udźwignąć, świadomy, że może ona nie tylko niszczyć, ale i wzbogacać, dawać odwag꒒ (s. 109). U Krynickiego (autora Niepodległych nicości) skupienie i wysiłek mają wartość, "gdy mamy świadomość, że cechami rzeczywistości są także chaos i rozproszenie’’ (s. 116). A równocześnie czytamy w szkicu o Krynickim: "Czym zaś jest dla poety nicość - na to znacznie trudniej odpowiedzieć dziś niż przed laty’’ (s. 117). Kornhauser (tak mocno zaatakowany w Chwilach pewności) tu jest autorem głęboko analizowanego wiersza Już nic, w którym "pewna jest tylko niezwykła, nieledwie zmysłowa, intensywność i obsesyjność przeżycia, pozwalającego wszędzie dostrzec znaki nicości...’’ (s. 131). W Świetle Maja "ton potwierdzenia, afirmacji, właściwie znika - zastąpiony pytaniami, wahaniami, prośbami, błaganiami’’ (s. 134). W Podróży zimowej Barańczaka muzyka Schuberta przeciwstawiana jest tandecie wiodącej ku nicości. U Polkowskiego "nicość objawia się jako zło’’ (s. 151). Nibyt Tekielego to ironiczne przekształcenie nicości, z którą walczył Pan Cogito (s. 161). Wojdyło "nie chce być miłośnikiem klęski, którą każdy z nas nosi w sobie’’ (s. 185). Podróż na południe Drzewuckiego to podróż "w stronę ciemności i śmierci...’’ Dosyć. Młodzi, najmłodsi też toczą "grę z nieobecnością, nicością’’ (Majeran), doświadczają uczuć duszenia, okrążenia, osaczenia w przestrzeni i w czasie (Sośnicki)...

Prowadzona w poezji walka z nicością nie jest walką zbiorową. Nie zasadza się na zbiorowych uczuciach, na wspólnych poglądach, stanowiskach ani na modach (choć i na nich czasem, a łatwo jest o uleganie im oskarżać). Także nie na wspólnych stylach poetyckich czy programach. Jest indywidualna, opiera się na osobistym, jednostkowym "egzystencjalnym doświadczeniu’’, trudnym do zwerbalizowania w jakichkolwiek innych językach niż język własnej poezji. To doświadczenie jest "pierwotne, źródłowe, nie dające się w pełni zracjonalizować ani zredukowa撒. I owo pierwotne doświadczenie odsłania (nie, nie można jej odsłonić!) - nicość. Jeśli kiedyś najważniejsze były "chwile pewności’’, zarysy twardego brzegu, którego można się uchwycić tonąc, to teraz uwaga została skierowana na to, co pomiędzy tymi brzegami... Czy to tylko zmiana sposobu czytania, czy sprawa autora, czy też trzeba w tym szukać diagnozy poezji polskiej hic et nunc? Zapewne wszystko razem.

Sprawa autora... W swej pierwszej książce o młodopolskiej metaforze pisał Stala o ówczesnym "kryzysie widzialności świata, który był wariantem kryzysu poznawalności świata". Poezja młodopolska dawała się otwierać kluczem epistemologicznym (później w Pejzażu człowieka otwierał ją kluczem antropologicznym). Do poezji współczesnej stosował przede wszystkim klucz aksjologiczny (tak było jeszcze w Chwilach pewności). Teraz, w 1997 roku, fundamentem staje się ontologia. Byt i nicość dane w egzystencjalnym doświadczeniu... (Gdyby takie zestawienie znalazło się w eseju napisanym w latach pięćdziesiątych, musiałoby pojawić się nazwisko Sartre’a. Tu się nie pojawia.) Poezja jest tedy - mniej lub bardziej świadomym czy heroicznym - przeciwstawianiem się nicości. I to właśnie w poezji jest dziś nie tylko najważniejsze, ale i najciekawsze, to fascynuje.

Wewnętrzne doświadczenie jest lub go nie ma, jest lub nie jest (może być albo nie) werbalizowane. Da się odczytać z utworu, lecz to odczytanie bywa intuicyjne, też trudne do zwerbalizowania, do analizy. Jest osobnicze i pojedyncze, choć odsłania to, co najbardziej zasadnicze i powszechne. Pewność lektury, jaką wykazuje Stala, wiąże się z dojrzałością i dotychczasowym doświadczeniem krytyka. Druga strona jest syntezą sposobów czytania znanych z poprzednich książek autora. (Dałoby się to z pewnością zanalizować i udowodnić, tu jednak poprzestanę na wyrażeniu takiej intuicji.)

Morze ciemności jako sprawa współczesnej poezji polskiej... W swojej książce Marian Stala wyraźnie odżegnuje się od syntezy. We wstępie pisze: "Moja książka (...) jest półprywatną kroniką zdarzeń, którymi są - konkretne wiersze i tomy poezji. Nie znaczy to wcale, bym był wrogiem krytycznoliterackich syntez... sądzę jedynie, iż w czasach niepewności i zmiany (a taki jest kolor naszej teraźniejszości) wszelkie podsumowania mają nieuchronnie charakter względny, momentalny, sytuacyjny’’ (s. 5). Przeciął w ten sposób węzeł gordyjski, jakim są w dyskusjach o nowej młodej poezji problemy typologiczne. Już w Chwilach pewności uważał, że poezja polska ma jedno centrum - twórczość Miłosza. Ale jedno centrum nie tworzy typologii. Dzielić trzeba co najmniej na dwa. Dodał teraz drugi biegun - Różewicza. Podziały jednak nie stanowią głównego problemu. Podstawowe jest zrozumienie ducha czasu przenikającego poezję. A on ujawnia się w indywidualnym doświadczeniu egzystencjalnym. Bez odczytania tych doświadczeń w wierszach różnych poetów nie można nic powiedzieć, wszelkie bowiem podziały dokonywane na podstawie zewnętrznych cech stylistycznych, poetyk - zawodzą. Nie należy sobie nimi zaprzątać głowy, ale ignorować je, jak ignoruje się pewne uogólnienia-wytrychy. W Drugiej stronie nie tylko brak takich słów, jak "postmodernizm’’ i "dekonstrukcjonizm’’, nie znajdziemy tam także "oharyzmu’’, a autor kpi również z podziału na klasyków, śląskich poetów życia i tym podobnych... Naprawdę bowiem - powiada - nie o to chodzi.

Jeśli więc jakieś bieguny można wyznaczyć, to jednym nadal będzie Miłosz, drugim Różewicz. Miłosz to owe brzegi wód burzliwych, punkty trwałe, Różewicz to ktoś, kto pisze z wnętrza oceanu. Różewicz jest we wnętrzu Ziemi Ulro. Różewicz poznał smak nicości. Teksty o wierszach Miłosza stanowią ramy tej książki. Z Miłoszem wiąże się Herbert, Szymborska, Hartwig. Po stronie nadziei, a nie rozpaczy będą też Skwarnicki i Kurylak, Krynicki i Barańczak, również poeci, o których Stala pisywał wcześniej (np. Zagajewski). To byłby biegun istnienia... Ale przecież także w ich wierszach Marian Stala szuka zagrożenia nicością, miejsc zetknięcia z chaosem, smutku, osaczenia. Nie tylko dlatego, że pcha go ku temu wewnętrzny imperatyw, że to zapewne współbrzmi z jego własnym egzystencjalnym doświadczeniem (krytyk w krytyce wypowiada właśnie owo doświadczenie), lecz i dlatego, że taki jest duch naszego czasu, że w tym kierunku poszły przemiany poezji i na tym zasadza się jej problematyka. Można poezję postrzegać jako silne, słabsze albo całkiem słabe światła w morzu ciemności. Stąd popularność Różewicza - uważa Stala. I pewnie ma rację.

Stala jest nadal po stronie wartości, nadziei, bytu. Tyle że jest to strona nieustannie zagrożona, że są tylko "chwile pewności’’, a ci, którzy sądzą, że (w ich poezji) pewność została osiągnięta, mylą się, nie znają siebie i właściwego sensu swych wierszy, albo też wcale nie piszą poezji. Strona wartości to strona Miłosza i strona tej poezji lat osiemdziesiątych, którą Stala cenił i którą wciąż ceni (świadczą o tym teksty o wierszach Polkowskiego).

Lecz przecież także w wierszach poetów, których przyciąga ów drugi biegun, u tych, którzy skłaniają się ku chaosowi przechodzącemu w nicość, są ziarna nadziei. I choć w roku 1995 krytyk mógł stwierdzić, że młoda poezja jako całość "sprawia wrażenie magmy produkującej chaos’’ (s. 175), to nie poprzestał na tym wrażeniu, lecz od wielu lat - przez tę poezję bardziej przyciągany niż odpychany - czyta uważnie i rozumnie poszczególne wiersze, tomy, twórczości pojedynczych poetów. I tam sfera chaosu przechodzi w porządek, wyłania z siebie wartości, które okazują się nieraz tymi samymi dawnymi wartościami, jakie są cenione na biegunie Miłosza. Są tedy wartości obiektywne, do których się dąży, i żadna poezja nie może być rzeczywiście nihilistyczna, bo każda - ze swej istoty - jest wyrazem niepodlegania nicości. Granica więc przebiega wewnątrz poszczególnych, pojedynczych egzystencji, wewnątrz indywidualnych sumień, w poprzek twórczości poetów (także twórczości Miłosza-manichejczyka), tomów, poematów, wierszy.

Skoro więc tak jest, to nie ma sensu eksponowanie podziałów konkurencyjnych, zamazujących ten zasadniczy. Skoro najważniejsze jest indywidualne doświadczenie egzystencjalne, to błędem będzie socjologiczne, redukujące traktowanie poezji jako wyrazu społecznych wspólnot, generacji, klas itp. Filozoficzna sytuacja poezji jest także jej sytuacją moralną. Chaos można interpretować jako zło: gdy staje się ono przedmiotem zabaw i gier wprowadzających iluzoryczne porządki, prowadzi w istocie do lekceważenia tego, co groźne. Stala uświadamia poetom i ich czytelnikom ryzyko, jakie podejmują - uświadamia, ale nie odradza. Uświadamia nam też, że właśnie teraz, pod koniec stulecia (Marian Stala nie jest przy tym millenarystą) nasiliło się poczucie zagrożenia. Występuje u poetów starszych (gdzie można je tłumaczyć egzystencjalnymi doświadczeniami związanymi z wiekiem): u późnego Białoszewskiego, dla którego "każde istnienie otoczone jest nieistnieniem’’, "każde miejsce może być wejściem do piekła’’ (s. 38), u Szymborskiej, u średniej generacji (Krynicki) i w poezji młodej. Jej zainteresowanie Różewiczem dowodzi przecież, że młodzi twórcy nie traktują lekko swoich eksperymentów z (pozorną czy/i rzeczywistą) przypadkowością i niekoherencją świata. Dowiadują się od autora Płaskorzeźby, że udziałem poety jest wybór cierpienia, i nie boją się "stanąć twarzą w twarz z chaosem, rozpadem, śmiercią’’ (s. 45). Ich narracyjność, będąca zwróceniem się ku światu, który jest zewnętrzny wobec poetyckiego, nie ma wspólnego mianownika. Każda opowieść pozostaje odmienna. Obok otwartych na świat (jak opowieść Świetlickiego) są inne, na przykład opowieść Wróblewskiego (to przede wszystkim Stala docenił jego oryginalność i paradoksalność), który "nie tyle jest-w-świecie, ile ów świat obserwuje z głębokiego wnętrza własnej samotności’’ (s. 222).

Mówiąc o poszczególnych poetach i poszczególnych utworach, Stala wskazuje zagrożenia. Tworząc świat poetycki z bliskiego sobie konkretu, można popaść w banalność czy jałową rejestracyjność, w zobojętnienie na sens. Uprawiając poezję skupienia, redukując słowo, można dojść do granic poezji, które są także granicami języka - i zamilknąć.

Zapewne lekcja, jaką daje młodszym poetom Miłosz w Wypisach z ksiąg użytecznych - omówionych w epilogu Drugiej strony - dotyczy tego, co dla wielu z nich jest "czymś nieznanym, niejasnym, niedostępnym’’ (s. 278). Przecież jednak nie do końca: widzialność świata, jasny sens, olśnienia - nie są im bowiem obce, choć nie dają się wszystkie harmonijnie złączyć, ale i w praktyce poetyckiej Miłosza nie zawsze tak bywało.

Książka Stali - wbrew temu, co napisano w tekście reklamowym na okładce - nie "gromadzi tekstów o wszystkich ważniejszych tomach poetyckich, jakie ukazały się w ostatnich latach’’. Nie ma w niej na przykład Sosnowskiego, Podsiadły, Matywieckiego (których Stala wymienia jako przez siebie cenionych), nie ma Kozioł czy Lipskiej. Nie taki jest jednak jej cel i sens. Stala, który przecież towarzyszy debiutującym poetom od lat przynajmniej dwudziestu, mówi w swojej książce krytykom i dyskutantom: nie tam, gdzie trzeba, szukacie korzeni przemian poetyckich. Na pewno nie tkwią one w polityce, gdyż przemiana polityczna w 1989 roku wpłynęła na młodą poezję nieznacznie, nie wprost (politykę rozumie tu wąsko). Już ważniejsze było zetknięcie się z kulturą masową i zmiana statusu poety i poezji - "utracenie przez nią znacznej części społecznego prestiżu’’ (s. 172). Opis poezji z tego punktu widzenia jest potrzebny, ale - jak uważa Stala - niepierwszorzędny. W ten sposób nie wytłumaczy się bowiem tego, co najważniejsze. Przemiana odbywa się gdzie indziej: w innej sferze. Poprzez umiejętną rozumiejącą i prowadzoną z dobrą wolą analizę wierszy dotrzeć można do sfery trudniej dostępnej niż konteksty kulturowe i socjologiczne: do źródłowych doświadczeń egzystencjalnych. W nich zachodzą istotne zmiany. Wiedzieć o nich możemy poprzez poezję, właściwie tylko poprzez poezję, poprzez sztukę. I tylko tyle, ile nam ona powie. Stala jest tu ostrożny i konsekwentny. Nigdy nie idzie dalej, nie dopowiada, zatrzymuje się razem z poetą, o którym pisze. Tu jest granica (dotyczy to zarówno Białoszewskiego, jak i Bonowicza).

Występuje przeciw "ironistom i moralistom’’, "awangardzistom i optymistom’’, poetom nie znoszącym słowa "wartość’’, a także przeciw "autorom łatwych rymów religijnych, rozmnożonym ponad wszelką potrzeb꒒ (s. 110), przeciw tym więc, którzy nie przyjmują, nie starają się wyrazić i przekazać swego "źródłowego doświadczenia’’ w jego możliwie autentycznej postaci. Lekceważą je i pomijają lub też korzystają z rozmaitych sposobów, by do niego dopowiedzieć to i owo, by je zgłuszyć.

O tym wszystkim mówi Marian Stala w swoich z natury niepełnych, "drugostronnych’’, starannie uporządkowanych Notatkach o poezji współczesnej.

 

JACEK ŁUKASIEWICZ, ur. 1934, krytyk literacki, historyk literatury, poeta. Ostatnio wydał: Poezja Zbigniewa Herberta (1995), Mickiewicz (1996), tom wierszy Czas nie dopełniony (1998).

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama