Fragmenty poradnika p.t. "Wybacz, że (już) nie mówię do Ciebie kochanie (wstęp)"
Tonino Cantelmi, Michela Pensavalli Wybacz, że (już) nie mówię do Ciebie kochanie Jak wybrać partnera i żyć szczęśliwie |
|
I.
Mówienie o miłości nie jest prostą sprawą. Prawdopodobnie traktat wyjaśniający neurobiologiczne czy endokrynologiczne podstawy zakochiwania się nie pomógłby nam zrozumieć, dlaczego czujemy się związani z tą a nie inną osobą. Analizowanie punkt po punkcie wędrówki naszych hormonów czy stref mózgu, które się aktywują w obecności osoby, która nas interesuje, byłoby być może fascynujące dla niektórych, lecz nie oddałoby zachwycającego doświadczenia, jakim jest stan zakochania. Nie pomogłoby nam również wyzwolić się od błędów i cierpienia, które powtarzają się w naszym uczuciowym życiu, bądź od zachowań, przed których wprowadzeniem w czyn nie możemy się powstrzymać. Faktem jest, że miłości nie można zrozumieć. Może raczej można ją poznać, badać poziom za poziomem w coraz bardziej zasadniczych strefach życia. Zatem to jest kwestia, którą musimy rozważyć wobec zaskakującego faktu, że nasze pragnienie koncentruje się na jednej kobiecie lub jednym mężczyźnie spośród tysiąca. W starożytnym języku hebrajskim słowa znać i kochać brzmiały tak samo. Wyrażało się je terminem, który znaczy także „odsłaniać, pokonywać trudności, przenikać”. Lecz, żeby płynniej i bardziej świadomie przeżywać dynamikę miłości, czyje tajemnice należy odsłonić i przeniknąć? Tego, z kim jesteśmy związani — wydaje się najbardziej oczywistą odpowiedzią. Lecz jest to także największym oszustwem, na które prędzej czy później wszyscy dajemy się nabrać. Żeby móc patrzeć miłości w twarz i obserwować jej oblicze, musimy poznać siebie samych.
Bowiem na to, czego doświadczamy, nie wpływają jedynie cechy osoby, która nas pociąga, lecz także nasze emocjonalne spojrzenie, forma, jaką przyjmuje nasze pragnienie, które nie rodzi się z niczego ani przez przypadek.
Romantyczna lista cech, które sprawiają, że ukochana osoba staje się upragnioną prawdopodobnie ucieszyłaby ją, lecz nie wystarczyłaby, żeby wyjaśnić przyczyny tego, co odczuwamy, ani co byśmy byli gotowi dla niej zrobić.
Miłość, żeby zaistnieć, potrzebuje dwóch podmiotów wchodzących w interakcję: pragnącego i upragnionego, kogoś, kto nazywa i kogoś, kto czuje, że jest nazywany imieniem, które jest w stanie wypowiedzieć jedynie ukochany.
Fascynacja i pożądanie drugiego człowieka istnieją tylko dzięki tej relacji, bądź lepiej, istnieją właśnie w tej relacji. Krótko mówiąc, piękno, jakie dostrzegamy w drugiej osobie, zależy po części od kształtu naszych oczu, a bardziej dokładnie od formy, poprzez którą nasze oczy odbierają jej piękno.
Kiedy zastanawiamy się nad naszymi uczuciowymi przejściami, często musimy stwierdzić ciekawy fakt, że w końcu, po licznych doświadczeniach, badając przeróżne osobowości dostępnych partnerów, w mężczyźnie czy kobiecie, których wybraliśmy, odnajdujemy, na zasadzie podobieństw bądź kontrastów, odnośnik do uczuciowych wzorców z naszego rodzinnego kontekstu.
W niektórych przypadkach dzieje się tak, że partner przyjmuje rolę podobną do tej, jaką w przeszłości pełnił nasz ojciec lub nasza partnerka zachowuje się bardzo podobnie do naszej matki. Krótko mówiąc, w końcu dochodzimy do punktu, z którego wyruszyliśmy — bądź — w każdym razie, musimy przez niego przejść żeby go zostawić.
Często uważamy, że wybór partnera jest przypadkowy a nie uwarunkowany. Lecz tak nie jest. Pragnienia i emocje są ze sobą głęboko związane. To historia naszych emocji, po dokładnej analizie, w niewidoczny sposób warunkuje wiele z naszych pragnień. Nasze uczuciowe wybory, będące częścią rozwoju naszych emocjonalnych przeżyć od urodzenia do dorosłości, są dużo bardziej przewidywalne niż się wydaje. Tu zostaną wymienione dwa cele tego krótkiego traktatu o stylach miłości: pomóc czytelnikowi zdobyć większą świadomość siebie (swojej dziecięcej więzi przywiązania i, w konsekwencji, własnego dorosłego stylu uczuciowo-relacyjnego) oraz dostarczyć mu nowe narzędzia, aby poprzez samoświadomość mógł pokonać stereotypy własnego modus amandi. Celem jest pokazanie bramy prowadzącej do miłości, która została dobrowolnie wybrana, przeżywanej w sposób pewny i bez form zależności, spowodowanych brakiem wewnętrznej równowagi na początku. Żeby rzeczywiście kochać, trzeba mieć odwagę, by odbyć podróż w poszukiwaniu naszego „świata umarłych”, by wejść w te strefy uczuciowe, których za wszelką cenę nie chcieliśmy dotykać bądź nie pozwalaliśmy dotykać, ponieważ są zbyt „odkryte” i „żywe”. Oczywiście, takie badanie pociąga za sobą ryzyko i cierpienie. Lecz istnieje partner, który czeka, żeby całkowicie się oddać i pozwolić się poznać, a to zasługuje, by zebrać się na pewną odwagę i pójść drogami, które mogą doprowadzić nas do nowej elastyczności. Możemy odkryć, że umiemy kochać i umiemy dać się kochać, co jest zdobyczą zasługującą na odrobinę wiary, by ponownie podjąć marsz w obliczu otchłani, którą dotąd zatrzymywaliśmy się ze strachu. Jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, także przez to, jak jako dzieci byliśmy kochani i poważani przez rodziców, lecz nie jest prawdą, że nie można się zmienić. To, jacy jesteśmy, nasz sposób bycia z innymi i kochania jest konsekwencją ciągłej interakcji między nami a środowiskiem, w którym żyliśmy, treści składającej się z osób ważnych i nieważnych. Lecz doświadczenia nie determinują uczuciowej przyszłości każdego mężczyzny i każdej kobiety. Pewnym jest, że pierwsze uczuciowe doświadczenia wywierają wpływ i popychają do dokonywania pewnych wyborów, oraz że nasze emocje są uwarunkowane przez styl uczuciowy, który ukształtował się w relacji przywiązania z naszymi rodzicami, lecz poznanie mechanizmów, które kształtują nas w związku z innymi, może ułatwić proces zmiany i przezwyciężenia własnych uczuciowych stereotypów i obrzędowości, aby dążyć do zbudowania
opr. ab/ab