Przedmowa do książki o sposobach, dzięki którym rodzice i dzieci mogą cieszyć się udanym wypoczynkiem i ciszą w nocy
ISBN: 978-83-7505-000-4
wyd.: WAM 2008
Być może opisywane sceny znają Państwo z własnego doświadczenia. Jest wiele mam, które muszą kłaść się spać z dzieckiem we własnym łóżku, a kiedy tylko ono się zbudzi, podawać mu pierś. Dla mężczyzny oznacza to, że mniej więcej w okolicach kolacji traci swoją żonę, widzi ją ponownie kładąc się spać, ale z pewnością nie jest to wówczas spotkanie mężczyzny i kobiety. Ona należy teraz wyłącznie do dziecka. Każdej nocy niezliczoną ilość razy podaje dziecku pierś, będącą najpewniejszym środkiem zaradczym na niezadowolony krzyk dziecka — i tak do drugiego, a nawet do czwartego roku życia. Niejeden mężczyzna zastanawia się, czy kolejne dziecko w rodzinie będzie wymagało podobnej ofiary. Wydaje się zaś, że kobieta nie ma wyboru. Dziecko nie zaśnie inaczej, niż przy jej piersi, butelka jako zastępstwo nie wchodzi w grę. W ten sposób ojciec wypada z gry i nie jest w stanie pomóc, nawet jeśli bardzo chce.
Być może mają Państwo znajomych, których to spotkało. Przypuszczalnie sami się Państwo zastanawiają, czy zdecydować się na dziecko, skoro jego przyjście na świat kończy się w taki sposób. Z opowieści kolegów i koleżanek z pracy wynika jasno, że nawet najsłodsze dziecko świata może dokładnie zniszczyć dotychczasowy spokój rodziny.
Moim zamiarem — jako autorki tej książki — nie jest napędzanie strachu rodzicom, ale wskazywanie drogi prowadzącej ku radości z tego, że ma się dziecko. Chcę dać świeżo upieczonym rodzicom pewność, która sprawi, że ich pociecha będzie się czuła przy nich całkowicie bezpiecznie. Chciałabym, żebyście Państwo cieszyli się ze swojego dziecka tak bardzo, by z radością myśleć o kolejnych potomkach. Cóż, dziecko potrzebuje rodzeństwa, a świat przyszłych pokoleń, które będą się angażowały w działalność na rzecz odrodzenia ludzkości.
Przy tej okazji udzielę Państwu już teraz rady przepełniającej nadzieją na przyszłość: przy kolejnym dziecku może być tylko lepiej. Zaburzenia snu występują najczęściej u dzieci pierworodnych. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: ponieważ przy pierwszym dziecku rodzicom brak jeszcze pewności. Traktują je jak delikatny, kruchy klejnot, którego nie mają odwagi dotknąć.
Co sprawia, że młodzi rodzice czują się tak niepewnie? Można tu wymienić wiele powodów, które wyjaśnię w kolejnych rozdziałach, żeby nie musieli się Państwo katować niepotrzebnym poczuciem winy, nie dzieje się tak bowiem z Państwa winy. Możliwym powodem może być na przykład fakt, że sami wychowywali się Państwo w mniejszych rodzinach, w których brakowało okazji do podpatrzenia, jak należy się obchodzić z małymi dziećmi. Jest to na przykład widoczne, gdy dzisiejsze młode mamy szykują się do kąpieli swojego dopiero co narodzonego dziecka. Panicznie boją się, że mogłyby wyrządzić swojemu maleństwu krzywdę i z nieukrywanym podziwem wielkimi oczami przypatrują się, jak umiejętnie i troskliwie ich dziećmi opiekują się położne. Tę niepewność matki dziecko wyczuwa wszystkimi swoimi zmysłami, reagując niepokojem. Tak to już jest, że pierwszy potomek jest swego rodzaju królikiem doświadczalnym. Taki już jego los. Tak było wcześniej, tak jest i teraz, dziś ten brak doświadczenia widać jednak wyraźniej. Przy drugim dziecku jest już łatwiej.
Im więcej dzieci wydają Państwo na świat, im więcej nabędziecie rutyny, tym pewniejsi będziecie podczas ich pielęgnacji. Mogę Państwu zagwarantować — i to jest pocieszające — że to dziecko, które już teraz jest powodem wielkiego stresu, pewnego dnia prześpi całą noc. Trudno określić moment, kiedy to nastąpi, być może dopiero w okresie dojrzewania. Mówię o tym z wisielczym humorem, ale mimo wszystko z humorem. Państwa życie nie będzie wiecznie tak wyglądać. A tę tymczasowość można przetrwać.
Pisząc tę książkę, wprowadziłam lekki styl narratorski, opowiadając w taki sposób, jakby przyszli Państwo właśnie do mojego gabinetu po poradę. Jestem daleka od stworzenia kolejnej publikacji z szeregu książek popularno-naukowych, które dziś pojawiają się na rynku wydawniczym jak grzyby po deszczu, ponieważ temat zaburzeń snu u dzieci stał się palącym problemem. Dopóki będą Państwo tkwić w ślepej uliczce i tak nie będzie czasu na czytanie czegokolwiek, tym bardziej obszerniejszych tomów. Trzeba teraz znaleźć prostą drogę, która przyniesie rozwiązanie, więcej — wybawienie. Tak rozumiem sens tego poradnika: ma to być drogowskaz, który sprawi, że uzyskają Państwo poczucie pewności podczas opieki nad dziećmi, co pozwoli uniknąć męczącego stresu. Chodzi o to, żeby wspólnie czerpać radość z życia i cieszyć się sobą, aby miłość nie doznała uszczerbku.
Żaden człowiek nie będzie dobrze spał bez pewności czy poczucia bezpieczeństwa. Na początku wyjaśnijmy jednak, czym jest owa pewność i poczucie bezpieczeństwa oraz czym różnią się te dwa pojęcia. Poczucie pewności — zewnętrzne Poczucie pewności człowiek zyskuje wtedy, gdy może całkowicie polegać na tym, że jego oczekiwania zostaną spełnione. Przykład: oczekuję, że po naciśnięciu pedału w moim samochodzie hamulce zadziałają natychmiast. Rzeczywiście: wciskam pedał i wóz zatrzymuje się. Mogę więc w pełni polegać na swojej znajomości zasad hamowania oraz sprawności hamulców w moim samochodzie. Jeśli hamulce działałyby tylko od czasu do czasu, to w ogóle nie można by na nich polegać. Byłyby to dla mnie zbyt niebezpieczne! Raczej w ogóle bym ich nie używała. Pewność, realne bezpieczeństwo jest więc pojęciem całkowicie obiektywnym, niemal nawet technicznym. Nie ma czegoś takiego, jak trochę pewności lub pewności niepełnej. Po prostu — albo jest, albo jej nie ma.
W podobny sposób należy spojrzeć również na poczucie bezpieczeństwa uczuciowego. Powstaje jako efekt tej samej pewności, gdy możemy polegać na tym, że nasze oczekiwania zostaną spełnione. Tutaj w grę wchodzą już jednak relacje międzyludzkie. Również w tym wypadku wymagamy totalności, a nie połowiczności. Dobrze oddaje to przykład wierności. Kiedy mężczyzna bywa wierny tylko od czasu do czasu, to właściwie w ogóle nie możemy mówić o jego wierności i na niej polegać. Również dziecko czuje się dopiero wówczas bezpieczne, kiedy w pełni może polegać na tym, że najbliższy mu człowiek zareaguje tak, jak ono tego oczekuje. Dziecko chce jasno wiedzieć, że przy jego łóżeczku nie pojawi się nikt inny niż osoba, którą poznaje już po głosie, wyglądzie, zapachu i sposobie brania go na ręce.
Może zawierzyć tylko tej osobie, która jest przewidywalna, którą wyczuwa i poznaje. Tylko wtedy może zaufać, jeśli oczekiwana przez nie sytuacja wydarzy się w dokładnie taki sam i jednoznaczny sposób, jaki już zna. Im mniejsze i wrażliwsze dziecko, tym bardziej jest uzależnione od niezmienności otoczenia. Najważniejsze jednak, by miało wyraźne poczucie, że jest w pełni akceptowane. Taka potrzeba posiadania w pełni znanego gniazda zaczyna się w okresie prenatalnym. Już u mamy pod sercem dziecko odczuło to pierwotne zaufanie. Tu po raz pierwszy doświadczało uspokajającego działania znanych mu, słyszalnych i wyczuwalnych sygnałów. Mogło być pewne, że serce mamy będzie biło cały czas. Jedyną jego przestrzenią życiową była macica, która nie podlegała zmianom, jedynie bardzo powoli poszerzała się wraz z rozwojem dziecka. Dzięki temu, dziecko czuło się bezpieczne, ze wszystkich stron chronione i ukryte.
[W języku niemieckim słowa „ukryty” i „bezpieczny” brzmią bardzo podobnie — przyp. tłum.]. Macica matki stanowiła swoistą kryjówkę, na którą dziecko mogło się całkowicie zdać: była niezmiennie okrągła, miękka, wilgotna i ciemna. Otoczony ściankami swojej kryjówki maluszek czuł, jak jego własne, jeszcze bezładne i niespokojne ruchy, były delikatnie wyhamowane, organizowane i harmonizowane przez rytmiczne poruszenia matki, które — powiązane
Taka ciągła, rytmiczna stymulacja równowagi ma fundamentalne znaczenie. Ośrodek równowagi jest mianowicie jedną z najwcześniej rozwijających się części mózgu. Umożliwia embrionowi, pływającemu jeszcze w wodach płodowych, pierwsze doznania. Stanowi zaczątek najważniejszych funkcji wegetatywnych (oddychanie, rytm faz spania i czuwania itd.) oraz fundament współpracy między zmysłami a motoryką. Dziecko nie jest jednak jeszcze w stanie samo uporządkować swojego rytmu. Do tego potrzebuje organizującej siły swojej mamy, która, pobudzając jego równowagę sprawia, że nienarodzone dziecko buduje podstawy swojej wewnętrznej równowagi. Zaczyna odczuwać wewnętrzny spokój.
Po urodzeniu długo jeszcze musi mieć ono pewność, że to poczucie bezpieczeństwa gniazda — innymi słowy stałe, niezmienne doznania — zachowa ciągłość. Naukowcy wskazują na dużą niedojrzałość noworodka, którą porównują z „przedwczesnym porodem fizjologicznym”. By móc wykazać podobną zaradność jak inne ssaki, musiałby on pozostawać w brzuchu matki kolejne 12 miesięcy. Przeznaczeniem człowieka jest jednak to, by ta ścisła więź między matką a dzieckiem trwała dalej, ale już nie w ciele matki, tylko przy matce. Przede wszystkim chodzi tu o wrażenie ciepłej, rytmicznie kołyszącej się osłony. Niemowlę nie jest jeszcze zainteresowane wielkimi zmianami. Dopiero znacznie później otworzy się na nie, podążając za swoją rosnącą ciekawością. Jednak i to będzie możliwe wyłącznie w ciągu dnia i dotyczyło tylko nowych doświadczeń podczas zabawy, mówienia czy tulenia się. Otwartość na nowe rozpoczyna się około pierwszego roku życia i stopniowo się rozszerza. Kiedy jednak dziecko czuje się niepewnie lub jest zmęczone i chciałoby odpocząć (głównie dotyczy to zasypiania i przesypiania), to wycofuje się do swoich sprawdzonych, bo stale tych samych ludzi, rzeczy i czynności. Szuka dobrze mu znanych kolan matki czy ojca, z determinacją przyjmuje pozycję ciała, do której jest przyzwyczajony, wymaga określonych pieszczot, wkłada kciuk do buzi. Ten w dzień pełen energii, wszystkiego ciekawy brzdąc uspokaja się najszybciej, mając w buzi swój ulubiony czerwono-różowy smoczek, przy sobie zawsze tego samego milutkiego pluszaka i przy jednej i tej samej melodii: „Ach śpij kochanie...”. Zmienianie tych przyzwyczajeń nie przyniesie dziecku nic dobrego. Kuszenie go na rozmaite sposoby, czy to nowym smoczkiem w ładniejsze wzorki, czy nową przytulanką, którą właśnie dostał od babci, a która jest niewątpliwie ładniejsza niż wysłużony już miś, śpiewanie raz tej, a raz innej kołysanki — to odpowiada gustom dorosłych i wynika z ich zamiłowania do zaskakiwania i aktywności.
Małe dziecko to jednak człowiek, którym rządzą przyzwyczajenia. Nieprzewidywalne zmiany pozbawiają je szansy na to, aby mogło mieć pewność co do niezmienności warunków, które zna i do których jest przyzwyczajone. Nie może poczuć się bezpiecznie i nie może się też odprężyć. Będzie zdenerwowane, że zamiast potrzebnego spokoju rodzice odstawiają mu wielkie rozrywkowe przedstawienie, albo — jak mu się to przedstawienie spodoba — będzie się domagało kontynuacji. Spokojne zaśnięcie w żadnym razie nie wchodzi, w takich warunkach, w grę.
Jak Państwo zauważyli na podstawie przykładów, pewność dotyczy rzeczy zewnętrznych (pedał hamulców, przepisy ruchu drogowego, środki bezpieczeństwa w miejscu pracy itd.). Poczucie bezpieczeństwa wewnętrznego powstaje natomiast dzięki pewności relacji łączących bliskich sobie ludzi. Wiąże się z miłością.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że poczucie bezpieczeństwa jest czymś dużo poważniejszym niż pewność. Błąd! Nie ma poczucia bezpieczeństwa bez poczucia pewności. Jest ona fundamentem, na którym może dopiero powstać poczucie bezpieczeństwa, warunkiem tego, by w ogóle móc się poczuć bezpiecznym. Porównajmy to z fundamentami i słupami nośnymi jakiegoś domu. Na nic wspaniale urządzone i wyposażone pierwsze piętro, jeśli fundamenty są źle położone — wszystko się zapadnie wraz z pięknymi zasłonami, poduszkami i meblami. Matka dziecka może być niewiadomo jak czuła i oddana, zawsze blisko dziecka, jeśli jednak maluch nie będzie miał pewności co do przewidywalności jej zachowania — nie będzie mógł poczuć się bezpiecznie. To, czego dziecko pragnie całą swoją duszą, jest dopłynięcie do pewnego portu, gdzie będzie mogło poczuć się bezpiecznie.
Pewność może z kolei zaistnieć bez poczucia bezpieczeństwa! I tej pewności potrzebuje każdy człowiek do dobrego snu. To również część odpowiedzi na pytanie, dlaczego we wcześniejszych czasach zaburzenia snu nie występowały tak często jak dzisiaj.
opr. aw/aw