Można mieć zdrowe, wysportowane ciało, a jednocześnie chorą duszę. I odwrotnie - przeżywać świętość i miłość w bardzo kruchym człowieczeństwie. Jak pogodzić jedno z drugim? Jak żyć zdrowo i na ciele, i na duszy?
Można mieć zdrowe ciało, wysportowane i muskularne, a zarazem posiadać chorą duszę. I odwrotnie: można przeżywać świętość i miłość w bardzo kruchym człowieczeństwie. Niewątpliwie zdrowe ciało i psychika pomagają w przeżywaniu szczęścia, ale go nie gwarantują. O zdrowym stylu życia z psychologiem, o. Piotrem Kwiatkiem OFMCap rozmawia Joanna Świątkiewicz
Składając życzenia z różnych ważnych w naszym życiu okazji, winszujemy sobie zdrowia. Tak samo robimy, choćby wznosząc toast. Ten mocno zakorzeniony w kulturze obyczaj pokazuje, jak cenne jest zdrowie...
Tak, to prawda, niemalże automatycznie przy okazji różnych uroczystości, świąt, imienin czy jubileuszy życzymy sobie zdrowia. Myślę, że dzieje się tak, ponieważ zdrowie jest dla nas tym, czym przysłowiowe akwarium dla ryby, czyli przestrzenią egzystencji — środowiskiem życia, umożliwiającym realizację innych ważnych potrzeb: jedzenia, spania, poczucia bezpieczeństwa, rozwoju, więzi, sukcesu itd. Brak zdrowia może znacząco utrudniać nie tylko społeczne funkcjonowanie, realizowanie wyznaczonych celów i zadań, ale również przeżywanie satysfakcji i radości życia. Słusznie zauważył to XIX-wieczny niemiecki filozof, Arthur Schopenhauer: „Zdrowie z pewnością nie jest wszystkim, ale bez zdrowia wszystko jest niczym”.
Coraz mocniej wskazuje się na choroby cywilizacyjne jako poważne zagrożenie zdrowia i życia człowieka. Z czym najczęściej sobie dzisiaj nie radzimy?
Chorób cywilizacyjnych, zwanych też problemami XXI wieku, jest wiele. Niektórzy do nich zaliczają: otyłość, nadciśnienie, AIDS, zaburzenia psychiczne, chroniczne poczucie braku czasu, w końcu nieumiejętne korzystanie z zasobów naturalnych. Żyjemy w epoce mocno nastawionej na dobrobyt, konsumpcję i mocne doznania, które niekiedy błędnie utożsamiane są z dobrostanem.
Według współczesnych badań psychologicznych dobrobyt nie wzmacnia poczucia szczęścia. Wciąż jednak kolejne pokolenia ulegają tej iluzji „posiadania”. Na przykład: rodzic w imię „polepszenia status ekonomicznego” wyjeżdża za granicę, by tam zdobyć więcej, ale jakże często traci na tym jego relacja z domem. Albo: osoba wierząca, która pracuje tak ciężko i nieustannie ma coś do zrobienia, że nie znajduje czasu na codzienną 5-minutową modlitwę. Pochodnymi rozdźwięku między „mieć a być” są: poczucie bycia niekochanym, chroniczny pośpiech, niska tolerancja trudności, nieumiejętność opanowania uczuć złości i gniewu, uleganie nałogom oraz zagubienie w świecie wartości.
Ilu z nas jest przekonanych, że nie ma czasu na sport, spacer czy rekreację?! Brak czasu to dziś powszechna „choroba”.
Zatem jak radzić sobie ze stresem i zbyt szybkim tempem życia?
Warto wyznaczać sobie nie tylko ambitne zadania i precyzyjne cele życiowe, ale także możliwe i realne do osiągnięcia. Co więcej, owe cele powinny być pozytywne i ukierunkowane na dobrostan, a nie tylko na dobrobyt czy posiadanie. Działaniom tym powinna towarzyszyć zdolność rozeznania i umiejętność dokonania wyboru, radzenia sobie z presją czasu oraz gotowość do pozytywnego przeżywania porażek. Życie współczesnego człowieka przypomina turystę stojącego na dworcu kolejowym przed kasą biletową. Zapytany przez kasjerkę o cel podróży, odpowiada: „Nie ważne gdzie, byle szybko, przyjemnie i wygodnie”. Ilość codziennych bodźców zmysłowych, ich intensywność oraz szybkość, z jaką do nas docierają, przekracza możliwości ich przyswojenia. Na przykład: oglądając wiadomości czy film, chłoniemy ogromną ilość obrazów, dźwięków, treści. Pojawia się pytanie, ile z tych wrażeń w nas zostaje, ile utrwala się i ubogaca nasz sposób myślenia o świecie i o nas samych. Podobnie dzieje się, gdy codziennie spożywamy różnego rodzaju pokarmy: czy delektujemy się ich smakiem?
Ojciec Pio miał zwyczaj mówić: „dwie cnoty Bogu się podobają: cierpliwość i wytrwałość”. Myślę, że to cenne wskazówki życiowe. Cierpliwość względem siebie i własnych słabości oraz wytrwałość w praktykowaniu tego, co funkcjonuje i działa w naszym życiu prawidłowo.
Zdrowy styl życia jest ostatnio bardzo modny. Czy warto podążać za tą modą?
Warto dbać o zdrowie, choć niekoniecznie trzeba gonić za modą czy ulegać nowym trendom. Promocja zdrowego stylu życia i poszerzanie zakresu tej wiedzy jest bardzo pomocne w rozwoju zachowań prozdrowotnych.
Gdy przyjrzymy się statystykom, zauważymy, że blisko 50% ludzi umiera przedwcześnie właśnie z powodu prowadzenia złego stylu życia i błędnych nawyków: nieodpowiedniego żywienia (w zakresie ilościowym i jakościowym), niskiego poziomu aktywności fizycznej (braku ruchu i sportu), nadużywania alkoholu i tytoniu, zaniedbywania snu, wypoczynku i regularnej kontroli zdrowia.
Co to znaczy żyć zdrowo?
Jeśli przyjąć definicję zdrowia za Światową Organizacją Zdrowia (WHO), to jest to „stan dobrego samopoczucia (dobrostanu) fizycznego, psychicznego i społecznego, a nie tylko brak choroby lub niepełnosprawności”. Coraz częściej do tych trzech wspomnianych wymiarów dodaje się również sferę duchową. Suma tych czterech przestrzeni definiuje pojęcie ludzkiego zdrowia. Tak więc jest to kategoria pozytywna, która nie jest określana jedynie przez brak jakiejś dewiacji czy choroby. Zdrowie jest stanem, w którym jednostka wykazuje optymalną umiejętność efektywnego realizowania zadań, które sobie wyznacza lub podejmuje w kontekście wymogów społecznych. Można mówić o trzech obszarach zdrowia: leczeniu — czyli przywracaniu ludzkich zdolności do pełnego funkcjonowania (np. rehabilitacja); profilaktyce — czyli zapobieganiu i ochronie przed chorobami oraz promocji — czyli podnoszeniu poziomu jakości życia, zwiększaniu jego potencjału.
Pojęcie „zdrowego życia” zdefiniowałbym jako codzienną sztukę wyboru tego, co służy ochronie i promocji zdrowia, a w sytuacji choroby — podejmowanie takich czynności, które służą polepszeniu stanu zdrowia.
Od czego więc najlepiej zacząć?
Najlepiej zawsze zaczynać od małych kroków według powiedzenia: „Małymi krokami do wielkich celów”. Pierwszy krok powinien polegać na stanięciu w prawdzie, czyli dokonaniu autodiagnozy własnych nawyków względem zdrowia. Należy odpowiedzieć sobie na pytanie: które z moich nawyków są dobre, a które powinienem zmienić? Każdy z nas może polepszać własny stan zdrowia i samopoczucie przez odpowiednie prozdrowotne wybory. Warto więc stworzyć listę prozdrowotnych zachowań, uwzględniając również te, które wymagają zmiany, a potem stopniowo i konsekwentnie zastępować złe nawyki dobrymi.
Wydaje się, że dzisiaj prym wiedzie zasada: „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Promuje się przede wszystkim dbałość o ciało: zdrowe odżywianie i ćwiczenia fizyczne. Na stołach królują wszelkiego rodzaju diety, modne stało się bieganie i nordic walking. Czy to wystarczy, żeby poprawić swoją kondycję?
Co do popularnej frazy „w zdrowym ciele zdrowy duch”, to niewątpliwie wskazuje ona na pozytywny i istotny związek między duchem a ciałem. Należy jednak pamiętać, że istnieje niebezpieczeństwo uproszczenia, bo można mieć zdrowe ciało, wysportowane i muskularne, a zarazem posiadać chorą duszę. I odwrotnie: można przeżywać świętość i miłość w bardzo kruchym człowieczeństwie. Niewątpliwie zdrowe ciało i psychika pomagają w przeżywaniu szczęścia, ale go nie gwarantują.
Czy ta zasada rzeczywiście dzisiaj króluje? Niewątpliwie mocno zmienia się świadomość Polaków w kwestiach zdrowotnych. Jeszcze 20 czy nawet 10 lat temu nie widywało się tylu, co dzisiaj, ludzi aktywnych fizycznie. To dobry znak.
Warto mieć na uwadze, że obecnie znajdujemy się w innej sytuacji społeczno-ekonomicznej. Modyfikowana genetycznie żywność, sztuczne zagęszczacze, długie godziny spędzane w pozycji siedzącej, nie tylko w pracy, ale i w domu — to wszystko domaga się antidotum — zdrowej reakcji. Ludzie, którzy zauważają skutki tych zmian, zakładają buty do biegania czy rolki, „wskakują” na rower, biorą kijki w ręce albo po prostu idą na spacer.
Niekiedy słyszę od znajomych, którzy prowadzą aktywny tryb życia, że sport ich zmienił. Odkąd zaczęli go uprawiać, inaczej myślą i postrzegają. Czy faktycznie mogą zachodzić takie zmiany? Czy aktywność fizyczna wpływa na psychikę i sferę ducha?
Oczywiście, ponieważ człowiek, który regularnie uprawia sport albo prowadzi aktywny tryb życia, wzmacnia nie tylko mięśnie, ale również psychikę. Człowiek udowadnia sobie, że potrafi, czyli posiada zdolność kontrolowania i zarządzania sobą. Przeżywanie tzw. „zwycięstwa nad ciałem” przez sport czy aktywność fizyczną pozytywnie wpływa nie tylko na funkcjonowanie fizjologiczne organizmu i ogólne samopoczucie, ale również wzmacnia pozytywny obraz samego siebie. Motywuje to do kolejnych konstruktywnych zmian, przynosi poczucie zadowolenia i satysfakcji, jednym słowem — oddziałuje na całą sferę psychiczną.
Aktywny i prozdrowotny tryb życia ma również znaczący, choć niedeterminujący, wpływ na duchowość. Regularne uprawianie sportu przekłada się na lepszą pracę serca, krążenie krwi i dotlenienie organizmu, a także na odprężenie ciała. To wszystko sprzyja lepszemu funkcjonowaniu człowieka na modlitwie. Trudno medytować, będąc niewyspanym lub przemęczonym. Nie oznacza to jednak, że nie można się modlić podczas zmęczenia czy stresu, ale jeśli takie doświadczenie jest permanentne, odbija się ono negatywnie na jakości życia duchowego.
Spotkałem osobę, która miała problemy z otyłością i nie akceptowała swojego wyglądu fizycznego. Wpływało to na jej codzienny nastrój, relacje z innymi, jakość funkcjonowania w pracy, a także na kształt jej modlitwy i życia duchowego. Ciało i psychika mogą pozytywnie lub negatywnie oddziaływać na sferę duchową. Oczywiście nie ma tutaj niekwestionowanych dogmatów. Każdy z nas ten sam problem będzie przeżywał na różne sposoby. Na przykład: dla kogoś trudności będą motywacją do zaangażowania się w świat duchowy, dla drugiego wręcz odwrotnie, te same sytuacje będą powodować dystans w relacji człowiek — Bóg.
Czy to znaczy, że nie musimy przywiązywać szczególnej wagi do rozwijania świata przeżyć wewnętrznych, skoro zmiany pod wpływem sportu zachodzą w nim niejako samoistnie?
Aktywność fizyczna i mądry styl życia są tylko sprzymierzeńcami, na których można oprzeć zdrową duchowość. Nie są one jednak niezbędne do jej rozwoju, aczkolwiek jest prawdą, że duchowość nie jest samorodna. Nawet wtedy, kiedy jesteśmy zdrowi zarówno fizycznie, jak i psychicznie, wciąż potrzebujemy dodatkowej inwestycji w duchowość, aby ją rozwijać. Innymi słowy: nie wystarczy sama jazda na rowerze czy dwie godziny dziennie spędzone na świeżym powietrzu, by to nam rozwinęło wiarę czy przyniosło doświadczenie kontemplacji.
Jak dążyć do wewnętrznego wyciszenia i oczyszczenia psychiki i ducha z tego, co im nie służy?
Najlepszą metodą pomagającą w wyciszeniu, a zarazem oczyszczeniu ducha i psychiki jest kontemplacja. Jej celem jest zanurzenie się w obecności Boga. Konsekwencją takiego stanu jest wzmocnienie wewnętrznej harmonii, wzrost poczucia spójności i otwartości. Autentyczna modlitwa prowadzi do wyciszenia, a ono z kolei do jaśniejszego i głębszego widzenia.
W kontemplacji zmienia się perspektywa postrzegania wszystkiego, zaczynając od siebie samego, a kończąc na Bogu. Jego objawieniem staje się wtedy nie tylko Biblia, sakramenty, nauczanie papieża, ale również prozaiczne wydarzenia codziennego życia, relacje międzyludzkie, przyroda. Choć ciało i psychika nie są celem medytacji chrześcijańskiej, jednak nie powinniśmy ich lekceważyć czy pomijać, bowiem w nich i przez nie działa Duch Święty. One są zbiornikami wiedzy o nas samych i naszej relacji do Boga
Czy istnieją sprawdzone metody na dobry „fitness duchowy”?
W życiu duchowym wiele się dzieje za sprawą łaski Ducha Świętego, ale oczywiście przydatne są aktywności, które ukierunkują człowieka na Transcendencję. Jeśli chodzi o sprawdzone metody, powróciłbym do kontemplacji i modlitwy osobistej, życia zgodnego z rytmem Kościoła, słuchania słowa Bożego, spowiedzi, Eucharystii, dobrych uczynków i rozwoju cnót chrześcijańskich. To sprawdzone metody wzrostu duchowego.
A teraz zapytam odwrotnie: czy stan naszej psychiki i ducha ma wpływ na zdrowie?
Mówiąc o psychice, bierzemy pod uwagę świat myśli (sferę kognitywną), świat emocji i uczuć (sferę przeżyciową) oraz świat czynu i postaw (sferę motywacyjną). Przez pojęcie „duchowości” natomiast definiujemy naszą relację do Absolutu, Sacrum, Boga. Te dwa wymiary naszego życia wpływają w znacznym stopniu na jakość przeżywania stanu zdrowia.
Jeśli ktoś posiada wadliwy system przekonań religijnych, np. wierzy w potęgę własnej ascezy czy uprawia fanatyczny rygoryzm albo przeciwnie: przekonany jest, że Bóg wszystko bezsprzecznie toleruje i akceptuje, to będzie przeżywał wynikające z tego określone emocjonalne konsekwencje.
Ludzie posiadający niedojrzały obraz Boga posługują się uproszczonym schematem widzenia i interpretowania świata. Na przykład szybko nadają znaczenia wydarzeniom dobrym lub złym przez pryzmat tzw. „woli Bożej” lub tłumaczą je działaniami sił nadprzyrodzonych.
Kluczową sprawą dla zdrowia jest zrozumienie własnych systemów przekonań, w tym także tych dotyczących Boga oraz innych ludzi.
Wydawałoby się, że posiadanie dobrego zdrowia gwarantuje szczęście i poczucie pełni życia...
Niestety nie. Posiadanie zdrowia nie oznacza posiadania szczęścia. Można być w pełni zdrowym i nie być szczęśliwym, z drugiej strony można być chorym i cierpiącym, a wciąż posiadać wysoki poziom zadowolenia z życia i mieć poczucie sensu. Zdrowie jest kategorią fundamentalną, ale nie determinuje szczęścia.
Wrócę do metafory akwarium: ryba może nie mieć w nim krystalicznie czystej wody i wciąż dobrze funkcjonować. Nie znaczy to jednak, żeby nie dbać o akwarium i nie czyścić go co jakiś czas. Przez krystalicznie czystą wodę widać znacznie więcej i z pewnością jest ona dużo lepsza dla ryby!
dr Piotr Kwiatek — psycholog, kapucyn. Jest członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Psychologii Pozytywnej (IPPA) oraz The Gestalt Therapy Institute of Philadelphia (GTIP). Prowadzi badania z zakresu psychologii pozytywnej i formacji.
Przed wstąpieniem do zakon u przez 11 lat profesjonalnie uprawiał sport (pływanie), biorąc udział w zawodach krajowych i międzynarodowych. Obecnie, jako zakonnik, uczestniczy w maratonach pływackich w Polsce i zagranicą.
„Głos Ojca Pio” [94/4/2015]
www.glosojcapio.pl
opr. mg/mg