Pomiędzy indywidualizmem a współistnieniem i dialogiem
Na bazie antropologii biblijnej ukształtował się w cywilizacji europejskiej obraz człowieka jako kogoś, kto jest osobą wolną i świadomą, kto jest kimś niepowtarzalnym i cieszącym się niezbywalnymi prawami obywatelskimi, kto jest odpowiedzialny wobec Boga i własnego sumienia. Wydawać by się mogło, że tego typu rozumienie człowieka umożliwi rzeczywiste respektowanie jego godności i powołania, że ułatwi jego wszechstronny rozwój oraz budowanie pozytywnych więzi z innymi ludźmi. Tymczasem znaczna część współczesnych mieszkańców Europy przeżywa głębokie rozczarowanie sobą i cywilizacją, którą tworzy. Podstawowym powodem tego stanu rzeczy jest fakt, że cywilizacja europejska odrywa swoje spojrzenie na człowieka od jego chrześcijańskich korzeni. W konsekwencji współczesny człowiek nie rozumie samego siebie, albo patrzy na siebie w sposób zawężony i zniekształcony. W praktyce oznacza to, że ulega on naiwnemu przekonaniu o własnej samowystarczalności i doskonałości, a także o zdolności do radzenia sobie z samym sobą i z własnym życiem bez Boga lub tak, jakby Boga nie było.
Mit o samowystarczalności i doskonałości człowieka prowadzi do absolutyzacji ludzkiego subiektywizmu (świadomość oderwana od obiektywnej rzeczywistości), indywidualizmu (traktowanie siebie jako ostatecznego punktu odniesienia), sumienia (przekonanie, że sumienie ustala, a nie jedynie odkrywa kryteria dobra i zła), wolności (interpretowanie wolności jako zupełnej dowolności działania). Równie negatywne konsekwencje mitu o samowystarczalności i doskonałości człowieka to tchórzostwo wobec prawdy (tolerancja rozumiana jako zakaz odróżniania dobra o zła), drastyczne zawężenie i zniekształcenie pragnień (pogoń za łatwym szczęściem i doraźną przyjemnością), uznanie wszystkich sposobów życia za jednakowo dobre i szlachetne, a także ubóstwienie demokracji (założenie, że wszystkie decyzje podjęte większością głosów są słuszne).
Konsekwencje mitu o samowystarczalności i doskonałości człowieka są niezwykle bolesne. Człowiek cywilizacji europejskiej stał się obecnie niemal synonimem kogoś uzależnionego, zaburzonego, agresywnego, albo przeciwnie — kogoś bezradnego, psychicznie i moralnie poranionego, obojętnego na własny los. Równie niepokojące są społeczne konsekwencje mitu o samowystarczalności i pełnej autonomii człowieka. Obserwujemy coraz więcej zaburzonych i toksycznych więzi, coraz więcej egoizmu, przemocy i przestępczości, coraz więcej cynizmu, manipulacji, korupcji, zorganizowanej przestępczości, zbiorowego egoizmu. Szerzy się demoralizacja, a także kryzys wartości i więzi.
Najbardziej rzucającym się w oczy przejawem kryzysu człowieka jest demoralizacja ludzkiej świadomości i okaleczenie zdolności logicznego myślenia. Ideałem staje się ucieczka od faktów i obiektywnych prawd. Nieuchronnie prowadzi to do jeszcze większej demoralizacji w życiu poszczególnych osób, rodzin i społeczeństw, a także w ekonomii, polityce, wychowaniu. Współczesnemu człowiekowi brakuje wrażliwości emocjonalnej, głębi duchowej, uczciwości moralnej, dojrzałej hierarchii wartości. Zanika odpowiedzialność indywidualna i solidarność społeczna. Pojawia się natomiast nihilizm, anarchizm, pustka aksjologiczna i „poprawność” polityczna, która aprobuje wszelką formę zła i wyśmiewa, a czasem nawet wprost zwalcza dobro.
Do bolesnego wypaczenia więzi międzyludzkich prowadzi ponadto fałszywie rozumiany szacunek dla mniejszości społecznych i równie fałszywie rozumiana akceptacja odmienności drugiego człowieka. Klasycznym przykładem jest pojawienie się społeczeństwa, w którym przestępca znajduje się w lepszej sytuacji niż jego ofiara i w której legalnym sposobem „rozwiązywania” problemów społecznych staje się zabijanie własnych dzieci (aborcja), czy własnych rodziców (eutanazja).
Jednak nawet w dobie postmodernizmu, agresywnego promowania nieludzkich ideologii oraz absolutyzacji wartości względnych jest możliwa skuteczna ochrona człowieka jako osoby z jego tożsamością, godnością i niepowtarzalnym powołaniem. Konieczne jest jednak zaistnienie dwóch podstawowych warunków w tym względzie. Warunek pierwszy to osobiste doświadczenie cierpienia na skutek ulegania mitowi o samowystarczalności i doskonałości człowieka. Cierpienie otwiera bowiem oczy i daje pokorę, bez której nie sposób szukać prawdy. Warunek drugi to powrót do antropologii biblijnej i do Ewangelii, która w Chrystusie odsłania pełną prawdę o człowieku. Spełnienie obydwu tych warunków ułatwia człowiekowi realistyczne uznanie własnych granic i potrzeby kontaktu z kimś innym niż on sam.
Człowiek, który ulega mitowi o własnej samowystarczalności oraz poddaje się ideologii indywidualizmu, subiektywizmu i relatywizmu, staje się podobny do małego dziecka, które na przemian kieruje się bądź to typowymi w dzieciństwie fantazjami o własnej wszechmocy, bądź to irracjonalnymi lękami, płynącymi z poczucia dziecięcej bezradności. Dopiero spotkania z innymi osobami oraz kontakt z obiektywną rzeczywistością, która nas otacza, umożliwia dziecku stopniowe odkrywanie prawdy o sobie oraz zajęcie dojrzalszej postawy wobec siebie i innych.
Jednak spotkanie z ludźmi i ze światem rzeczy nie wystarczy. Inni ludzie są bowiem podobnie ograniczeni, jak ja, a także podobnie podatni na iluzje czy ideologie. Z kolei kontakt ze światem rzeczy niesie podwójne ograniczenie. Po pierwsze, każdy z nas kontaktuje się z tym światem poprzez swój ludzki, a zatem niedoskonały sposób poznania. Po drugie, nawet najbardziej obiektywne poznawanie świata rzeczy nie może przynieść odpowiedzi na temat tajemnicy człowieka, bo człowiek nie należy do świata rzeczy, lecz do królestwa osób. Pełną prawdę o sobie możemy odkryć jedynie poprzez autentyczne spotkanie z Bogiem, który jest osobową miłością. Tylko wtedy zatem, gdy spotykamy się z dojrzałymi ludźmi i gdy trwamy w osobistej więzi z Bogiem, mamy szansę na to, że nasza świadomość stanie się na tyle obiektywna, a nasza wolność na tyle dojrzała, byśmy mogli żyć w prawdzie i miłości, czyli w prawdziwej miłości.
opr. mg/mg