Jest jedno słowo na literę „a”, zamilczane przez propagatorów aborcji. Świadectwo Jordan Daugherty pokazuje, że słowo to jest niezwykle ważne i może oznaczać wybór między życiem a śmiercią. Na szczęście na drodze jej życia stanęli ludzie, którzy pokazali, że adopcja jest dużo lepszym rozwiązaniem niż aborcja.
Oddajmy głos samej Jordan:
„Nigdy nie zapomnę dnia, w którym pojawiły się te dwie różowe linie.
Było wtorkowe popołudnie. Siedziałam na brzegu wanny, test ciążowy drżał mi w dłoniach, oddech uwiązł mi w gardle. W pomieszczeniu panowała jednocześnie cisza i ogłuszanie. Słyszałam, jak serce mi w uszach, czułam, jak ciepło uderza mi do twarzy i czuję dno w żołądku.
Świat zdawał się lekko przechylać, gdy rzeczywistość docierała do mnie – miałam 21 lat, byłam niezamężna i w ciąży. W tym momencie tysiąc myśli przemknęło mi przez głowę.
Co powie moja rodzina? Jak w tej sytuacji wychowam dziecko? Czy jestem na to gotowa?
A potem najgłębsza, najcichsza prawda wybiła się ponad cały ten zgiełk: Jest we mnie życie. Nie mogę mi tego odebrać.
Nie planowałam zajść w ciążę. Nie miałam mapy drogowej ani scenariusza tego, co będzie dalej. Miałam za to głębokie przekonanie, że życie, które we mnie rośnie, ma znaczenie. Ta pewność stała się moim punktem wyjścia, nawet jeśli nie wiedziałam jeszcze, jak zrobić kolejny krok”.
Osobą, która pomogła jej odnaleźć właściwe rozwiązanie, była pastor Diana, która zamiast osądzać, starała się poprowadzić ją ku właściwej decyzji. Skierowała ją do grupy zaangażowanych chrześcijan, którzy w tym kluczowym czasie stanęli przy młodej dziewczynie i wspierali ją swoją modlitwą, rozmowami i propozycjami rozwiązań. Bardzo ważne było wsparcie emocjonalne, bo jak pisze Jordan:
„Po każdym spotkaniu z moimi opiekunami wychodziłam z płaczem. Nie umiałam sobie wyobrazić, że miałabym oddać dziecko. Ciągle zadawałam sobie pytanie: «Czy ono pomyśli, że je kocham? Czy mnie kiedyś znienawidzi z tego powodu?»”
Ostatecznie dotarło do niej, że wybór adopcji zamiast aborcji nie oznacza braku miłości wobec dziecka, lecz wręcz przeciwnie: jest uznaniem nienaruszalnej wartości jego życia przy jednoczesnym stwierdzeniu własnej niezdolności do podjęcia trudów związanych z macierzyństwem.
Wraz z opiekunami zaczęła szukać właściwej rodziny, która zapewniłaby jej dziecku właściwe warunki i dobre wychowanie. Po pewnym czasie udało się ją znaleźć i decyzja zapadła.
Czas radości i bólu
Poród był dla Jordan jednocześnie czasem radości i bólu. Nie chodziło tylko o ból fizyczny, ale o poczucie straty. Tak opisuje te chwile:
„Gdy pielęgniarka położyła syna na mojej piersi, czas się zatrzymał. Przesunęłam palcem po jego maleńkim nosie, zapamiętałam krzywiznę jego ust i poczułam, jak jego mała klatka piersiowa unosi się i opada na mojej. Otworzył oczy – tylko na chwilę – i w tym momencie wiedziałam, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo.
Jednak następny dzień był najtrudniejszym momentem w moim życiu. Pokój był wypełniony zarówno miłością, jak i smutkiem – dwoma emocjami, o których nigdy nie wiedziałam, że mogą istnieć razem tak silnie. Trzymałam go po raz ostatni jako moje dziecko , wdychając jego zapach i próbując chłonąć każdy szczegół.
Kiedy oddałam go w ramiona jego przybranych rodziców, łzy popłynęły mi w niekontrolowany sposób. Ale kiedy patrzyłem na nich, jak go trzymają – ich twarze rozjaśniała radość i podziw – poczułem wszechogarniający spokój. To było to, na co Bóg mnie przygotował. Nie zastępowali mnie. Kontynuowali historię miłości, która rozpoczęła się w moim łonie. Adopcja nie zabrała bólu, ale nadała mu sens. Oznaczało to, że nie znikam z historii mojego dziecka; Wybierałam w nim inną rolę – rolę definiowaną przez miłość, a nie stratę”.
Zszywać to, co rozdarte
To jednak nie koniec historii. Nieplanowana ciąża, trudny czas huśtawek emocjonalnych, wsparcie, jakie Jordan otrzymała od pro-liferów, świadomość ocalenia życia własnego dziecka – to wszystko sprawiło, że postanowiła swoim doświadczeniem dzielić się z innymi. Stara się teraz sama wspierać inne kobiety, które znalazły się w podobnej sytuacji, jak ona, aby pomóc im wybrać życie, a nie śmierć.
„Chcę być głosem, który przypomina kobietom, że nie są same, że życie jest wartością i że Jezus przynosi odkupienie wszystkiego, co uległo rozdarciu.”
To ważne przesłanie: wiele rzeczy w naszym życiu nie idzie zgodnie z naszymi planami. Doświadczamy nieraz życiowego rozbicia i rozdarcia. W takich momentach nie można jednak podejmować decyzji pod wpływem negatywnych emocji – lęku, poczucia osamotnienia czy niepewności. Chrystus przychodzi do nas, aby scalić to, co rozdarte. A Jego dłońmi stają się osoby takie jak grupa chrześcijan, którzy wsparli w tym trudnym czasie Jordan. Jako pro-liferzy pamiętajmy o tym. Pozwólmy Bogu, aby posłużył się nami, by ocalić życie i uchronić matkę przed podjęciem nieodwracalnej decyzji o pozbawieniu życia własnego dziecka.
Źródło: Live Action