Refleksje po konferencji "Schizofrenia: Różne konteksty, różne terapie" (Kraków 2002)
Z inicjatywy krakowskich psychiatrów i psychoterapeutów już po raz trzeci odbyła się w Krakowie, w dniach 15—16 listopada 2002 roku, konferencja z cyklu Schizofrenia: Różne konteksty, różne terapie. Pierwsza taka konferencja miała miejsce w październiku 1998 roku. Zajmowano się na niej przede wszystkim różnymi psychoterapeutycznymi i farmakologicznymi aspektami leczenia zaburzeń schizofrenicznych. Druga konferencja, zorganizowana dwa lata później, poświęcona była zmianom, jakie zaszły w minionym ćwierćwieczu w podejściu do osób chorujących na schizofrenię i podkreślała kontekst społeczny choroby. Owocem obu konferencji było między innymi przyjęcie 10 tez o schizofrenii, które warto tutaj przypomnieć: 1) schizofrenia jest chorobą; 2) schizofrenia jest chorobą o wielu wymiarach; 3) schizofrenia jest nie tylko chorobą; 4) schizofrenia nie jest chorobą dziedziczną; 5) schizofrenia nie jest chorobą nieuleczalną; 6) jest schizofrenia — nie ma „schizofreników”; 7) chory na schizofrenię nie przestaje być człowiekiem, osobą, obywatelem — jak każdy z nas; 8) chorzy na schizofrenię nie zagrażają innym bardziej niż osoby zdrowe; 9) chorzy na schizofrenię oczekują szacunku, zrozumienia i pomocy; 10) schizofrenia rzuca światło na pytania egzystencjalne wspólne chorym i zdrowym.
Na tegorocznej konferencji pytania egzystencjalne wspólne chorym i zdrowym zostały po raz pierwszy otwarte także na nową perspektywę. Do rozważanych w poprzednich latach kontekstów schizofrenii: subiektywnego, biologicznego i społecznego organizatorzy spotkania postanowili bowiem dołączyć kontekst duchowy wielu z nas (na)dający ostateczny sens egzystencji. „Lekarze, pacjenci wraz ze swoimi rodzinami, psychologowie, księża, studenci i terapeuci wsłuchiwali się w prelekcje, brali udział w warsztatach, spierali się i dyskutowali” (tak swoje wrażenia z tej konferencji wyraziła jedna z uczestniczek). Ponieważ byłem jednym z tych księży, którzy „spierali się, dyskutowali i brali udział w warsztatach”, a ponadto cały poprzedni rok spędziłem na praktyce terapeutycznej w jednej z klinik zajmujących się badaniami i leczeniem schizofrenii, chciałbym Czytelnikom „Życia Duchowego” przybliżyć kilka refleksji dotyczących konferencji. Była ona ważna, ponieważ stanowiła tło dla rozważań ogólniejszych — nad rolą i miejscem choroby w rozwoju duchowym jednostki.
Na „kontekst duchowy” tegorocznej konferencji o schizofrenii składał się blok prelekcji i warsztat moderowany przez znanego krakowskiego psychiatrę i psychoterapeutę Bogdana de Barbaro. Wśród prelegentów znaleźli się: Piotr Drozdowski, lekarz (wygłosił referat O urojeniach religijnych w schizofrenii — Pan Bóg, Jezus Chrystus, Matka Boska... czemu nie Duch Święty?), o. Andrzej Kłoczowski, dominikanin, którego referat zatytułowany był Przeżycia psychotyczne a przeżycia mistyczne; oraz Małgorzata Kostecka, psychoterapeutka przedstawiająca Kilka uwag o duchowości osób chorujących psychicznie. Zajęcia warsztatowe inspirowane dylematem Przeżycie mistyczne? Przeżycie psychotyczne? Leczyć? Modlić się? przyciągnęły oprócz wyżej wymienionych także interesujące grono krajowych terapeutów i psychiatrów. Pojawili się na nich również ci wszyscy, dla których choroba i rozwój, dojrzałość i zdrowie, niedojrzałość i patologia wytwarzają tak bogate w napięcia sytuacje, że stają się one „doskonałym tropem” dla refleksji, którą za Viktorem E. Franklem określić można jako „metakliniczną”.
Zainteresowanie problematyką związku (lub jego braku?) między doświadczeniami psychotycznymi a przeżyciami mistycznymi, religijnością jako „narzędziem” radzenia sobie (coping) z chorobą psychiczną lub źródłem jej powstania i podtrzymywania wśród psychiatrów, psychologów i psychoterapeutów było bardzo duże. Odzwierciedla ono, moim zdaniem, „tęsknotę” za programami kształcenia psychiatrycznego i psychologicznego, w ramach których będą omawiane kwestie związane z duchowością, wiarą i religią. Okazuje się bowiem, że mimo znaczącej liczby pacjentów cierpiących z powodu różnych (w tym mających postać urojeniową) problemów religijnych, tylko niewiele programów szkoleniowych dla psychiatrów omawia zagadnienia religijności w życiu pacjenta. Postulowanie istnienia takich programów wydaje się sensowne i konieczne nie tylko na Zachodzie, ale — co widać po przebiegu tej konferencji i dylematach jej uczestników — bardzo potrzebne także w naszym kraju.
Referaty: o urojeniach religijnych oraz o przeżyciach psychotycznych i przeżyciach mistycznych podjęły ważki temat języka psychiatrycznego i religijnego oraz ich hermeneutyk. Pojawia się bowiem problem, kto i na podstawie jakich kryteriów ma prawo rozstrząsać przeżycia wewnętrzne jednostki i ich związek z systemem przekonań religijnych. Wokół tego tematu „grawitował” także referat Małgorzaty Opoczyńskiej i Marii Rostworowskiej, które postulowały, by język psychiatrii nie stał się „monologiem rozumu nad szaleństwem”. Być może właściwa odpowiedź na to pytanie nie wiąże się z uniknięciem redukcjonizmu (jako psychologizacji doświadczeń religijnych lub spirytualizacji przeżyć chorobowych) na korzyść jakiegoś „holizmu”, niemniej ukazuje, że podstawowy wybór (tak w psychologii, jak i religii) rozstrzyga się w obszarze „trzeciej drogi”. Ta „trzecia droga” to pokora trwania w pytaniu1 o „świętą schizofrenię”. „Jeśli się czegoś nie umie pojąć — a bez wątpienia kimś takim nie dającym się pojąć jest Bóg i człowiek — trzeba samym pytaniem się radować, lepiej jest bowiem «znaleźć siebie», choćby się «nie znalazło odpowiedzi», niż «znaleźć odpowiedź», a siebie «nie odnaleźć»”2. Pytanie pozostawmy otwarte. Nie ulega jednak wątpliwości, co sugestywnie przedstawiła Małgorzata Kostecka, że osoby chore psychicznie nie tylko „mają” duchowość, ale może to być bardzo dojrzała duchowość, a nawet świętość — nawet jeśli dla „ucha medycznego czy teologicznego” teza ta brzmieć może obrazoburczo czy wręcz heretycko.
Co robić: modlić się za „świętego schizofrenika” czy leczyć go? To pytanie dręczyło nie tylko jezuickich przełożonych Adama Chmielowskiego, późniejszego św. Brata Alberta, gdy nakazali opuścić mu nowicjat (krakowska diagnoza, potwierdzona także pośmiertnie w związku z procesem kanonizacji, brzmiała „schizofrenia społecznie użyteczna”). Zrodziło się ono także we mnie, po dyskusji w trakcie warsztatu, na którym zostało wymienione jego nazwisko oraz przywołany związany z jego osobą dylemat. „Jak to, odesłaliście chorego zamiast go leczyć? To tak postępujecie wy, chrześcijanie? Nie macie zupełnie serca w tym «pudle»? Otrząsam proch z moich nóg na waszym progu!”3. Tak z oburzeniem dziwił się jeden z przyjaciół Adama Chmielowskiego, który przybył go odwiedzić do starowiejskiego nowicjatu i go tam już nie zastał. Z naszego warsztatu nikt nie wyszedł tak zbulwersowany, co daje nadzieję na fakt, że dychotomia pomiędzy doświadczeniem psychotycznym a głębokim doświadczeniem duchowym może być przezwyciężona. Istnieje bowiem rodzaj pewnego continuum pomiędzy psychotycznym a duchowym (mistycznym) poznaniem rzeczywistości. Podobieństwa mogą się wzajemnie dopełniać, a nie antagonistycznie wykluczać. „Diagnoza patologii psychicznej czy etycznej, a jeszcze bardziej opis «klucza przemiany», zależą w sposób zasadniczy od zaistnienia normy, jaka w analizie stanu patologicznego stanowi punkt odniesienia wszelkich klasyfikacji. Przy braku takiego kryterium można bardzo dowolnie i raczej powierzchownie charakteryzować stany patologiczne, zaliczając do nich często formy normalnego rozwoju, psychicznego czy etycznego”4 — które na terenie psychiatrii mogą być — używając określenia Kazimierza Dąbrowskiego — przejawem „dezintegracji pozytywnej”, a w życiu duchowym „symptomem” ciemnych nocy ducha. Cieszy więc fakt, że „przykłady świętych” stają się zaczątkiem interdyscyplinarnego podejścia do wydarzenia spotkania z drugim człowiekiem w Bogu i wypracowywania wiarygodnych norm jej oceny. Jak powiedział Ronnie D. Laing: „Schizofrenicy i mistycy zanurzeni są w tym samym oceanie, z tym, że ci pierwsi toną, a drudzy płyną”5. Z pewnością nadal będzie trwał spór o głębię „oceanu”, którym jest tajemnica Boga i człowieka w ich wzajemnych spotkaniach, i napięcie między „nowymi” stanami świadomości a granicami szaleństwa.
W ubiegłym roku, 15 września, obchodziliśmy w naszym kraju „Dzień solidarności z osobami chorymi na schizofrenię”, na ekranach naszych kin emitowany był Piękny umysł, a na krakowskiej konferencji mówiono dużo i mądrze o schizofrenii... Można więc powiedzieć, że był to dla niej „udany rok”.
Organizatorom konferencji należą się słowa uznania za dobór tematów i prelegentów oraz sprawną organizację, uczestnikom — za otwartość na nową (duchową) perspektywę w rozumieniu osób ze schizofrenią. Popularność konferencji tego typu daje nadzieję na wzajemne zbliżenie psychiatrii i religii w traktowanej całościowo pomocy człowiekowi — „choremu” z powodu braku Boga.
opr. mg/mg