Scenariusz katechezy parafialnej - Światowe Dni Młodzieży (katecheza 2)
Przemówienie Benedykta XVI do młodzieży zgromadzonej na czuwaniu modlitewnym 20 sierpnia 2005 r. na kolońskich błoniach Marienfeld
Adresaci — wolontariusze i uczestnicy XX ŚDM oraz pozostała młodzież
Cele prezentacji multimedialnej:
— wydobycie z całego bogactwa wydarzeń i symboli głównego wydarzenia XX ŚDM jakim była adoracja Jezusa Chrystusa.
- zapoznanie młodzieży z najważniejszymi fragmentami przesłania Benedykta XVI
- pomoc młodzieży w opowiadaniu własnych doświadczeń religijnych
Metody — prezentacja multimedialna, adoracja, metoda niedokończonych zdań
Miejsce katechezy — kościół parafialny
Czas — 45 min.
Cel ogólny katechezy: zapoznanie młodzieży z nauczaniem Benedykta XVI z Światowych Dni Młodzieży w Kolonii i wydobycie najważniejszych fragmentów przesłania
Cele operacyjne: wolontariusze, uczestnicy XX ŚDM i pozostała młodzież:
Śpiew hymnu XX ŚDM (wskazane jest ustawienie logo XX ŚDM, lub znaku grupy pielgrzymkowej)
1. Wprowadzenie
(Katecheta czy duszpasterz wprowadza własnymi, lub poniższymi słowami w adorację poświęconą wydobyciu tego, co najistotniejsze z czuwania z Benedyktem XVI, przypominając zwłaszcza, gdzie była w tym czasie jego grupa).
Czuwanie miało miejsce na Marienfeld (Plac Maryi). Na tej ziemi, w dalekim roku 1150, został ufundowany klasztor sióstr cystersek, który później przeszedł w ręce ojców cystersów. Pięć wieków temu klasztor ten stał się znanym sanktuarium maryjnym. Kamienna rzeźba Madonny przez wieki była uważana za „najpiękniejszą pietę Nadreni”". Do 5000 pielgrzymów odwiedzało w niedzielę i w uroczystości to sanktuarium, aby przed Pietą Madonny przedstawiać swoje troski i prośby, ufając Maryi, która trzyma w swoich rękach Swojego Syna niedawno złożonego z krzyża. W roku 1950 kościół i pozostałości po klasztorze zostały zniszczone, aby ustąpić miejsca odkrywkowej kopalni węgla. W tym miejscu zebraliśmy się, aby zbudować „żywą katedrę”, aby jeszcze raz z tego miejsca uczynić miejsce modlitwy.
Na XX ŚDM został zbudowany na tym miejscu pewien rodzaj katedry. 27 oświeconych kolumn w zachodniej części placu symbolizujących 27 diecezji niemieckich. Młodzi z całego świata urządzili i wyposażyli tę katedrę w sobotę popołudniu: zapalając ponad 12 tysięcy świec, które oświetliły dolinę i drogę procesji; w dolinie zbudowali ołtarz i ustawili krzyż oraz ikonę Światowego Dnia Młodzieży.
Benedykt XVI pojawił się na błoniach Marienfeld kilka minut po godz. 20. Najpierw przejechał w papamobile przez sektory, gdzie zgromadzeni wymachując flagami 197 państw wznosili okrzyki: „Benedetto, Benedetto!” oraz „niech żyje papież!”. Papież, kiedy wysiadł z papamobile, najpierw poświęcił olbrzymich rozmiarów dzwon im. Jana Pawła II. Znajduje się na nim napis „Ciebie Boga chwalę!” Po chwili rozległo się jego gromkie bicie, którego dźwięk roznosił się po całych błoniach. Przed rozpoczęciem czuwania grupa młodych wniosła tradycyjny krzyż Światowych Dni Młodzieży i ikonę Matki Bożej. Towarzyszy on Światowym Dniom Młodzieży od 1984 roku, kiedy to zainicjował je Jan Paweł II.
Cały plac został zamieniony w olbrzymich rozmiarów katedrę. 27 kolumn wokół symbolizowało tyleż niemieckich diecezji. Ołtarz zbudowany został z 4 stalowych filarów, którego zwieńczeniem była olbrzymich rozmiarów biała rozświetlona konstrukcja, symbolizująca obłok. Liturgia wieczornych nieszporów - których przewodnim tematem była adoracja - miała niezwykły i niekonwencjonalny charakter. Tradycyjnym symbolom liturgicznym towarzyszyły występy zespołów ewangelizacyjnych z różnych stron świata, pantomima, śpiew, a nawet pokazy znanego kuglarza.
Na samym początku zespół „Miłość dla Jezusa”, złożony z młodych Hindusów w tanecznych skłonach i gestach zaprezentował pantomimę, przedstawiającą otwarcie człowieka na Bożą łaskę i zachwyt tym, co niewidzialne. Entuzjastycznie witany papież, kiedy zasiadł na tronie u stóp ołtarza, najpierw wysłuchał świadectw młodych o ich nawróceniu i odkryciu Boga w ich własnym życiu.
20 letni Wawrzyniec z Rzymu przyznał, że pochodził z rodziny niewierzącej i nawrócił się w wieku 14 lat i przyjął chrzest. „To Jezus podaje mi rękę przyjaciela” - mówił. „Nauczyłem się kochać innych, w tym pomogła mi Ewangelia. Wraz z przyjaciółmi odkryliśmy miłość do ludzi starszych, którzy są sami i bardzo bezbronni” - kontynuował mówiąc o swoim konkretnym zaangażowaniu na rzecz osób starszych i najbardziej potrzebujących.
Garstin, 25 letnia dziewczyna z Monachium mówiła o sytuacji wielu młodych z zachodniej Europy, o zamożnym życiu, któremu towarzyszy jednak smutek i częste poczucie beznadziejności. Dziewczyna opowiadała jak szukała swego szczęścia podróżując po dalekich krajach. Znienacka, któregoś dnia doświadczyła bardzo osobiście obecności Jezusa. „Po zamachach w Londynie ciężko jest nam rozpoznać przyszłość Europy. Żyjemy w długiej nocy. Jedynym światłem w tym mroku jest Ewangelia” mówiła dalej Garstin. „Owszem, dzisiejsze mroki są bardzo ciężkie i poruszamy się nieraz po omacku, jednak po nocy nastąpi świt” - zakończyła. Gdy umilkła, Benedykt XVI serdecznie ją uścisnął.
Po odczytaniu Ewangelii w 6 językach, których centralnym motywem były słowa ze św. Mateusza: „Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Maryją, upadli na twarz i oddali mu pokłon”, papież zabrał głos. Jego przemówienie po niemiecku, angielsku, hiszpańsku i włosku, było przerywane wielokrotnymi owacjami.
Po papieskiej homilii miała miejsce długa medytacja, której tematem była pielgrzymka wiary Maryi. W procesji młodzi nieśli ikonę Maryi, od lat jeden z podstawowych symboli Światowych Dni Młodzieży. Medytowano pielgrzymowanie Maryi, od zwiastowania i narodzenia Chrystusa, aż do Jego zmartwychwstania. Na błoniach, obok tradycyjnej modlitwy „Zdrowaś Maryjo” rozbrzmiewał Akatyst, antyczny hymn Kościoła prawosławnego.
Wkrótce medytację maryjną zastąpiła niezwykła liturgia światła. Otworzył ją występ argentyńskiego kuglarza, Paula Ponce, który swą żonglerką najpierw kapeluszami a potem kilkoma zapalonymi pochodniami adorował w ten niecodzienny sposób krzyż i ikonę Maryi. Młodzi przekazali Benedyktowi XVI ogień, przywieziony w 2004 roku z Groty Betlejemskiej do Niemiec i wielu krajów świata. W procesji światła przekazali je setkom tysięcy zgromadzonych na placu młodych. Ciemności rozświetlił blask tysięcy świec i pochodni. Następnie różnorodne zespoły młodych uwidoczniły swą adorację tańcami i śpiewami.
Adoracja eucharystyczna była ostatnią, kulminacyjną częścią nocnego czuwania tysięcy młodych z Benedyktem XVI. Na wzgórze, do ołtarza został przyniesiony Chleb Eucharystyczny w monstrancji w kształcie słońca. Ojciec Święty klęczał przez długą chwilę przed monstrancją umieszczoną na ołtarzu. „Jezus Chrystus jest światłem światła i chlebem życia. Towarzyszy nam na całej drodze życia, wytyczając cel” - powiedział papież.
Do ołtarza, w procesji młodzi z wielu krajów, w tym także niepełnosprawny na wózku, przynieśli zwoje modlitwy, utworzone wcześniej w licznych centrach modlitwy. Zwoje te otaczały czaszę pełną kadzidła, która przypominała słowa Apokalipsy: „Złote czasze pełne kadzideł, którymi są modlitwy świętych”.
W modlitwie wiernych młodzi z całego świata zanosili różnorodne intencje: m. in. aby wszyscy chrześcijanie angażowali się na rzecz sprawiedliwości, o siłę dla wszystkich ludzi, aby angażowali się na rzecz pojednania różnych religii i pokoju (po chińsku), o oświecenie tych, którzy nie dostrzegają sensu w życiu (po niemiecku), za tych którzy siłą i przemocą dążą do przemiany świata, o nawrócenie dla ich (po polsku), o pocieszenie i umocnienie strapionych (po arabsku).
Na zakończenie Benedykt XVI, po odmówieniu modlitw eucharystycznych, wziąwszy do swych rąk monstrancję, udzielił zgromadzonym błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Na całych błoniach panowała absolutna cisza.
Następnie Najświętszy Sakrament został procesjonalnie przeniesiony do namiotu adoracji. Tam pozostał wystawiony przez całą noc, aby dać możliwość adoracji.
2. Rozwinięcie
(2 osoby na przemian czytają tekst przemówienia, jakie Benedykt XVI wygłosił do młodzieży podczas wieczornego czuwania modlitewnego 20 sierpnia 2005 r. na kolońskich błoniach Marienfeld — w tle prezentowana jest prezentacja multimedialna z najważniejszymi cytatami. Zachęcamy młodzież do robienia własnych notatek).
(czyta 1 osoba) Drodzy młodzi!
W naszej pielgrzymce wraz z tajemniczymi Mędrcami ze Wschodu doszliśmy do momentu, który św. Mateusz tak opisuje w swojej Ewangelii: „Weszli do domu (nad którym zatrzymała się gwiazda) i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon” (Mt 2,11).
Zewnętrzna droga tych ludzi dobiegła końca. Byli u celu. W tym jednak miejscu zaczyna się dla nich nowa droga, pielgrzymka wewnętrzna, która odmienia całe ich życie. Ponieważ niewątpliwie inaczej wyobrażali sobie tego nowonarodzonego Króla. Zatrzymali się przecież w Jerozolimie, by u miejscowego króla zasięgnąć wiadomości o obiecanym Królu, który się narodził. Wiedzieli, że świat był w nieładzie i dlatego serca ich były niespokojne. Pewni byli istnienia Boga i że jest to Bóg sprawiedliwy i dobry. Może słyszeli też o wielkich proroctwach, w których prorocy Izraela zapowiadali Króla, który byłby w głębokiej zgodzie z Bogiem i który w Jego imię i w Jego imieniu miał przywrócić światu porządek. W poszukiwaniu tego Króla wyruszyli w drogę: w głębi duszy poszukiwali prawa, sprawiedliwości, która miała przyjść od Boga i pragnęli służyć temu Bogu, paść Mu do nóg i w ten sposób samemu służyć odnowie świata. Należeli do tego rodzaju osób, które "łakną i pragną sprawiedliwości" (Mt 5,6). Za tym głodem i pragnieniem wyruszyli w drogę - stali się pielgrzymami w poszukiwaniu sprawiedliwości, której oczekiwali od Boga i której chcieli służyć.
Chociaż inni pozostali w domach i uważali ich za utopistów i marzycieli, w rzeczywistości to oni twardo stąpali po ziemi i wiedzieli, że aby zmienić świat, trzeba mieć władzę. Dlatego obiecanego Dziecięcia nie mogli szukać gdzie indziej, jak w pałacu królewskim. Teraz jednak pochylają się przed dzieckiem biednych ludzi i niebawem dowiedzą się, że Herod - ten król, do którego się udali - swoją mocą chciał nastawać na nie, tak iż rodzinie nie pozostało nic innego, jak ucieczka i wygnanie. Nowy Król, któremu oddali pokłon, odbiegał bardzo od ich oczekiwań. Dlatego musieli się nauczyć, że Bóg jest inny od tego, jak Go sobie zwykle wyobrażamy. Tu zaczęła się ich droga wewnętrzna. Zaczęła się w tej samej chwili, gdy oddali pokłon temu Dziecięciu i rozpoznali w Nim obiecanego Króla. Ale do tych radosnych gestów mieli oni jeszcze dojść wewnętrznie.
(czyta 2 osoba) Musieli zmienić swoje zdanie o władzy, Bogu i człowieku, a uczyniwszy to, musieli także sami się zmienić. Widzieli teraz, że władza Boga jest inna od władzy możnych tego świata. Sposób działania Boga jest inny, niż sobie to wyobrażamy i chcielibyśmy także Jemu narzucić. Na tym świecie Bóg nie konkuruje z ziemskimi formami władzy. Nie przeciwstawia swoich zastępów innym zastępom. Jezusowi w Ogrodzie Oliwnym Bóg nie posyła dwunastu legionów aniołów, aby Mu pomogły (por. Mt 26,53). Hałaśliwej i despotycznej władzy tego świata przeciwstawia On bezbronną władzę miłości, która na Krzyżu - a potem wciąż od nowa w dziejach - przegrywa, a mimo to stanowi coś nowego, boskiego, co opiera się niesprawiedliwości i ustanawia Królestwo Boże. Bóg jest inny - teraz to widzą. A to znaczy, że teraz oni także muszą się stać inni, muszą nauczyć się stylu Boga.
Przyszli, by służyć temu Królowi, by wzorować swój majestat na Jego majestacie. Taki był sens ich pokłonu, ich adoracji. Częścią adoracji były również dary: złoto, kadzidło i mirra - dary, które dawano Królowi uważanemu za bóstwo. Pokłon ma swoją treść i obejmuje także dar. Przez ten gest pokłonu przybysze ze Wschodu chcieli uznać w tym Dziecięciu swego Króla i oddać w Jego służbę swoją władzę i swoje możliwości, krocząc właściwą drogą. Służąc Mu i idąc za Nim pragnęli służyć sprawie sprawiedliwości i dobra na świecie. Pod tym względem mieli rację. Teraz jednak rozumieją, że nie można tego robić jedynie za pomocą rozkazów i z wysokości tronu. Rozumieją, że muszą oddać samych siebie - mniejszy od tego dar nie wystarcza temu Królowi. Rozumieją, że ich życie musi się upodobnić do tego boskiego sposobu sprawowania władzy, do sposobu bycia samym Bogiem. Muszą stać się ludźmi prawdy, prawa, dobroci, przebaczenia, miłosierdzia. Nie będą już więcej pytać: do czego jest mi to potrzebne? Będą natomiast musieli pytać: jak mogę służyć, aby Bóg mógł być obecny w świecie? Muszą nauczyć się zatracić się samemu i tak właśnie odnaleźć samych siebie. Opuszczając Jerozolimę muszą trzymać się śladów prawdziwego Króla, śladów Jezusa.
(czyta 1 osoba) Drodzy przyjaciele, możemy zapytać się, jakie to wszystko ma znaczenie dla nas. Ponieważ to, co właśnie powiedzieliśmy o odmiennej naturze Boga, co ma nadać kierunek naszemu życiu, ładnie brzmi, ale pozostaje raczej niejasne i nieokreślone. Dlatego Bóg dał nam przykłady. Mędrcy pochodzący ze Wschodu to tylko pierwsi z długiego pochodu mężczyzn i kobiet, którzy w swym życiu nieustannie poszukiwali wzrokiem gwiazdy Boga, którzy szukali tego Boga, który jest nam, istotom ludzkim, bliski i który wskazuje nam drogę. To wielki zastęp świętych - znanych i nieznanych - przez których Pan w ciągu dziejów otworzył przed nami Ewangelię i przewracał jej strony; czyni to On nadal. W ich życiu, niczym w wielkiej ilustrowanej księdze, objawia się bogactwo Ewangelii. Są oni jaśniejącym śladem Boga, który On sam nakreślił i kreśli nadal.
Mój czcigodny poprzednik Papież Jan Paweł II beatyfikował i kanonizował ogromne zastępy osób z dawnych i bliskich czasów. W postaciach tych chciał nam ukazać, jak być chrześcijaninem; jak wieść swe życie w sposób prawy - żyć po Bożemu. Błogosławieni i święci byli osobami, które nie szukały z uporem własnego szczęścia, ale całkiem po prostu chciały uczynić dar z siebie, ponieważ dotarło do nich światło Chrystusa. W ten sposób wskazują nam one drogę, jak być szczęśliwym, ukazują, jak stać się osobami naprawdę ludzkimi.
Pośród zdarzeń historii byli oni prawdziwymi reformatorami, którzy wielokrotnie podnosili ludzkość z mrocznych dolin, w które zawsze może się ona znowu pogrążyć; wciąż od nowa oświecali ją oni, na ile to było konieczne, aby umożliwić zaakceptowanie - może i w bólu - słowa, które Bóg wypowiedział na zakończenie dzieła stworzenia: „To było bardzo dobre”. Wystarczy pomyśleć o takich postaciach, jak św. Benedykt, św. Franciszek z Asyżu, św. Teresa z Avila, św. Ignacy Loyola, św. Karol Boromeusz, o założycielach zgromadzeń zakonnych XIX wieku, którzy ożywili i ukierunkowali ruchy społeczne, bądź o świętych naszych czasów - Maksymilianie Kolbem, Edycie Stein, Matce Teresie, Ojcu Pio. Kontemplując te postacie uczymy się, co oznacza „oddawać pokłon” i co znaczy żyć zgodnie z miarą betlejemskiego Dzieciątka, zgodnie z miarą Jezusa Chrystusa i samego Boga.
Jak powiedzieliśmy, święci są prawdziwymi reformatorami. Chciałbym to teraz powiedzieć w sposób jeszcze bardziej radykalny: tylko od świętych, tylko od Boga pochodzi prawdziwa rewolucja, decydująca przemiana świata.
(czyta 2 osoba) W zakończonym niedawno stuleciu przeżywaliśmy rewolucje, których wspólnym programem było to, aby nie oczekiwać niczego od Boga, lecz całkowicie wziąć losy świata we własne ręce, aby zmieniać jego warunki. I widzieliśmy, że w ten sposób ludzki i cząstkowy punkt widzenia przyjmowano zawsze za absolutną miarę ukierunkowania. Absolutyzacja tego, co nie jest absolutne, lecz względne, nazywa się totalitaryzmem. Nie wyzwala człowieka, lecz odbiera mu jego godność i zniewala.
To nie ideologie zbawiają świat, ale tylko zwrócenie się do Boga żywego, który jest naszym stwórcą, gwarantem naszej wolności, gwarantem tego, co rzeczywiście jest dobre i prawdziwe. Prawdziwa rewolucja polega wyłącznie na zwróceniu się bez zastrzeżeń do Boga, który jest miarą tego, co sprawiedliwe i zarazem jest wieczną miłością. A cóż mogłoby nas ocalić, jeśli nie miłość?
(czyta 1 osoba) Drodzy przyjaciele!
Pozwólcie mi dodać jeszcze dwie krótkie myśli. Wielu mówi o Bogu; w imię Boga głosi się także nienawiść i dopuszcza się przemocy. Dlatego ważne jest odkrycie prawdziwego oblicza Boga. Mędrcy ze Wschodu znaleźli je, kiedy upadli na twarz przed Dziecięciem w Betlejem. „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” - powiedział Jezus do Filipa (J 14, 9). W Jezusie Chrystusie, który dla nas pozwolił, aby przeszyto Jego serce, w Nim ukazało się prawdziwe oblicze Boga. Pójdziemy za Nim razem z wielkim zastępem tych, którzy nas wyprzedzili. Wówczas podążać będziemy właściwą drogą. Oznacza to, że nie tworzymy sobie prywatnego Boga, prywatnego Jezusa, lecz wierzymy i oddajemy pokłon temu Jezusowi, którego ukazuje nam Pismo Święte i który w wielkiej wspólnocie wiernych zwanej Kościołem okazuje się żywy, zawsze z nami a zarazem zawsze przed nami.
Można bardzo krytykować Kościół. Wiemy o tym i powiedział nam o tym sam Pan: jest on siecią, w której są dobre i złe ryby, polem pszenicy i kąkolu. Papież Jan Paweł II, który w tak wielu błogosławionych i świętych ukazał nam prawdziwe oblicze Kościoła, prosił też o wybaczenie tego, co w ciągu dziejów, z powodu czynów i słów ludzi Kościoła, wydarzyło się złego. W ten sposób ukazał też nam nasze prawdziwe oblicze i wezwał nas, byśmy ze wszystkimi naszymi ułomnościami i słabościami szli w pochodzie świętych, zapoczątkowanym przez Mędrców ze Wschodu.
W gruncie rzeczy budujący jest fakt istnienia w Kościele kąkolu. Tak bowiem, mimo wszystkich naszych ułomności, możemy mieć nadzieję na to, że znajdziemy się jednak wśród tych, którzy idą za Jezusem, który powołał właśnie grzeszników. Kościół jest niczym rodzina ludzka, ale jest też jednocześnie wielką rodziną Boga, przez którą tworzy On przestrzeń wspólnoty i jedności, ogarniającą wszystkie kontynenty, kultury i narody. Dlatego radujemy się z przynależności do tej wielkiej rodziny; cieszymy się, że mamy braci i przyjaciół na całym świecie. Doświadczamy właśnie tutaj, w Kolonii, jak pięknie należeć do rodziny rozległej jak świat, obejmującej niebo i ziemię, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość wszystkich części ziemi. W tej wielkiej kompanii pielgrzymów podążamy wraz z Chrystusem, idziemy z gwiazdą, która rozjaśnia historię.
(czyta 2 osoba) „Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon” (Mt 2,11).
Drodzy przyjaciele, nie jest to daleka opowieść, która wydarzyła się dawno temu. To jest obecność. Tutaj w Hostii świętej jest On przed nami i pośród nas. Jak wtedy, objawia się w sposób tajemniczy w świętej ciszy i jak wówczas w ten sposób ujawnia prawdziwe oblicze Boga. Dla nas stał się On ziarnem gorczycy, które pada na ziemię i obumiera, by wydawać owoc aż do skończenia świata (por. J 12, 24). Jest On obecny tak jak wtedy w Betlejem. Zaprasza nas do tej wewnętrznej pielgrzymki, która nazywa się adoracją.
Wyruszmy teraz w tę pielgrzymkę duchową i prośmy Go, aby nas prowadził. Amen.
3. Adoracja
Trzeba pamiętać, że każda forma adoracji ma poprowadzić do wewnętrznego zjednoczenia z Chrystusem, które swój szczyt osiąga w Komunii sakramentalnej. Jeśli po katechezie i adoracji nie jest zaplanowana Msza Św. trzeba mieć ten aspekt na uwadze.
Rozdanie długopisów i kartek z niedokończonym zdaniem:
Dla mnie osobiście najważniejsze jest zdanie ............. Na dole kartki jest słowo: Postanowienie.
Wystawienie najświętszego Sakramentu (15 min.), w trakcie adoracji młodzież zapisuje na kartce swoje doświadczenia.
W ogłoszeniach podać kto i kiedy wykona gablotkę o udziale grupy w XX ŚDM. Kiedy będzie następna katecheza i wyznaczyć osobę, która drogą mailową napisze sprawozdanie ze spotkania do Krajowego Biura Światowych Dni Młodzieży w Siedlcach (biuro@sdm.org.pl lub kicinski@kul.lublin.pl).
ks. Andrzej Kiciński
opr. mg/mg