Eucharystia - wynalazek miłości

Co można zrobić z miłości dla świata? Dać siebie!

Co można zrobić z miłości dla świata? Do czego zdolny jest człowiek, który poruszony wielkim uczuciem, chce opowiedzieć potomnym o swojej miłości?

 

Miłość czy interes?

Ktoś może cały swój majątek, dom, ogród, samochód z garażem, zostawić dla potrzebujących. Ktoś inny, żeby jego gest nie był tylko aktem jednorazowym, zakłada fundację, z której korzystać będą pokolenia. Ktoś wynalazł penicylinę, by ludzie nie umierali na gruźlicę, a ktoś inny przekazał w swojej książce mądre zasady życiowe do zastosowania. Był ktoś, kto odkrył elektryczność, wynalazł telefon, tranzystor, klimatyzację... Bardzo pożytecznym okazało się koło (proch strzelniczy już trochę mniej). Reguły matematyczno-fizyczne oraz myśli filozoficzne, odkryte kiedyś przez człowieka, stoją jeszcze dziś u podstaw nauki. Rzeczy te służą ludzkości, choć trudno jest ocenić, ile w tym wszystkim jest miłości, a ile interesu.

Z czystej miłości

Eucharystii nie można pewnie nazywać wynalazkiem czy odkryciem, ale nie można zaprzeczyć, że powstała ona z czystej miłości. Cóż innego mógł wynaleźć Pan Jezus, który, bliski zakończenia swojej misji na ziemi, chciał zostać z człowiekiem i przypominać mu o swojej miłości? Uczynił tak: na dzień przed swoją męką i śmiercią, gdy spożywał wieczerzę (nazwaną później Ostatnią), by Jego zbawienie nie było tylko jednorazowym aktem (choć z powodzeniem wystarczyłoby i to) wziął chleb, pobłogosławił i, dzieląc go pomiędzy apostołów, mówił: bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje, które za was będzie wydane. Podobną rzecz zrobił z kielichem wina. Podawał go uczniom i mówił: bierzcie i pijcie z niego wszyscy, to jest kielich krwi mojej, nowego i wiecznego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. I zachęcił ich potem, by czynili to samo na jego pamiątkę. Owszem, zmienił trochę przebieg rytualnej żydowskiej paschalnej kolacji, ale w ten sposób ustanowił Eucharystię. Władza, jaką Mistrz przekazał wtedy swoim uczniom, sprawia, że łamany chleb i kielich z winem nie są tym, co Jezusa przypomina, lecz samym Jezusem. Odprawianie zaś Mszy świętej nie tyle wspomina starodawne wydarzenia z Wielkiego Czwartku, Piątku i nocy paschalnej, co na nowo je uobecnia i na nowo za każdym razem je przeżywa.

Jak to możliwe?

Zwyczajny człowiek takiej rzeczy nie byłby w stanie ustanowić, ale Jezus zwyczajnym człowiekiem nie był. On był Bogiem-Człowiekiem i zrobił tak, jak chciał.

Początek i dopełnienie

Eucharystia więc to Jezus Chrystus żywy i prawdziwy, umęczony i zmartwychwstały, który w tym sakramencie przypomina o swojej miłości do człowieka, o wolności od grzechu i śmierci, o niebie otwartym i przystępnym dla wszystkich.

Choć wśród siedmiu sakramentów Eucharystia wymieniana jest na miejscu trzecim, to jest Ona pierwszym i największym sakramentem. Pozostałe sześć (których wartość wcale się przez to nie pomniejsza) z Eucharystii biorą początek i do niej zmierzają. To pierwsze miejsce na „sakramentalnym podium” Eucharystia zawdzięcza jedynej i unikalnej obecności naszego Zbawiciela. Jest On w Niej obecny vere, realiter ac substantialiter (mam nadzieję, że nikt sobie języka nie zwichnął). Są to bardzo ważne słowa, jakimi nauka Kościoła wyjaśnia to nadzwyczajne przebywanie Jezusa w Sakramencie Ołtarza, tzn. prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie. Jest to fascynująca, choć trudna, tajemnica naszej wiary. Podczas gdy wzrok widzi białą hostię, dotyk wyczuwa kruchość chleba, a smak przypomina nam wigilijny opłatek, to w rzeczywistości jest On — Jezus Chrystus obecny z Ciałem i Krwią, Duszą i Bóstwem. Wątpliwość, która może się czasami rodzić w pojmowaniu Eucharystii, nie zawsze musi być złym znakiem, lecz dowodem, że inteligencja wiary szuka zrozumienia, że nie jest ślepa i bezpodstawna. Czasami jednak wątpliwość taka może pójść za daleko i stać się niewiarą.

Cuda eucharystyczne

Był kiedyś pewien mnich — bazylianin, który, być może powodowany rutyną, powątpiewał w realną obecność Jezusa w eucharystycznych postaciach. Podczas Mszy świętej, którą odprawiał w małym kościółku w Lanciano, po słowach konsekracji „bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje..., bierzcie i pijcie, to jest kielich Krwi mojej”..., postaci chleba i wina przemieniły się wizualnie w ciało i krew. Ciekawe co wtedy odczuwał? Z jednej strony musiało to być dla niego bardzo wstrząsające i zawstydzające, a z drugiej, może pozytywnie szokujące. Ciało to nie symbol, lecz Ciało. Krew to nie wyobrażenie, lecz Krew. Wydarzenie to w niedługim czasie stało się bardzo znane nie tylko w samych Włoszech. Późniejsze badania naukowe wykazały, że ciało i krew są ludzkie; że ciało to fragment mięśnia sercowego, a krew (choć zakrzepła) wykazuje właściwości świeżej krwi i ma grupę AB. Ciało i Krew z Lanciano można dziś oglądać i adorować w tym samym kościółku, gdzie cud ten nastąpił.

Istnieją jeszcze i inne nadzwyczajne wydarzenia o podobnym charakterze: chociażby przedziwne (szczegółowo udokumentowane) życie Marty Robin, francuskiej mistyczki, która z powodu jakiejś skomplikowanej choroby nie mogła przyswajać pokarmów. Żywiła się tylko malutką hostią — Ciałem Chrystusa, którego jej organizm jakoś nie odrzucał. I tak przeżyła ponad pięćdziesiąt lat. Prosty pokoik Marty stał się bardzo uczęszczanym sanktuarium, gdzie przewinęły się tysiące ludzi (wierzących, niewierzących, ciekawskich i poszukujących).

Był też cud w Bolsena, w Orvieto, w innych miejscach. Powiedzieć jednak jasno trzeba, i to podkreślić, że wiara w obecność Jezusa w Eucharystii opiera się nie na cudach (choć te nadają naszej wierze więcej śmiałości), lecz na Jego słowach: To jest Ciało moje. Jezus Chrystus jest wiarygodny, czyli godny wiary.

Z dumą, bojaźnią i tkliwością

Eucharystia, wynalazek miłości Chrystusa, albo dokładniej — sam Chrystus — to największy skarb Kościoła; skarb, który od zawsze strzeżony jest z dumą, z bojaźnią i tkliwością. Przechowywany zarówno w pięknych tabernakulach z wielkich bazylik, jak też i w tych prostych z wiejskich drewnianych kościółków, codziennie przypomina o miłości Boga do świata.

Wobec Eucharystii trzeba okazać zawsze cześć i szacunek. Gdy się Ją przyjmuje, należy zatroszczyć się wpierw o serce czyste. Gdy się Ją adoruje — uklęknąć na dwa kolana, nawet jakby się dżinsy miały pobrudzić, powiedzieć: „Pan mój i Bóg mój”, prosząc jednocześnie o więcej wiary. Gdy dystans od Niej dzieli — czapkę zdjąć z głowy (w zimie) albo odważnie się przeżegnać (opcja na wszystkie pory roku).

Eucharystia to wynalazek miłości. Autorom wszelkich wynalazków zawsze jest miło, gdy się je docenia i się z nich korzysta.

Tekst pochodzi z Rycerza Młodych 11/2009, s. 4 (za zgodą redakcji)

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama