Czy Bóg faktycznie wymaga, by człowiek porzucił swoje plany, marzenia, dążenia? Popatrzmy na Abrahama...
Może to było jakieś 30 lat temu, gdy jako nastolatek zastanawiałem się nad fragmentem dzisiejszych czytań, gdy Bóg mówił do Abrahama:
Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wskażę.
Zastanawiałem się wtedy, czy Bóg jest aż tak okrutny, by kazać ojcu zabić własnego syna?
Dziś, choć sam mam dwóch synów i jeszcze lepiej potrafię się wczuć w dramat Abrahama, nie pytam już o okrucieństwo Boga. Wiem, że w tamtych czasach, w tamtej kulturze, w starożytnych religiach Bliskiego Wschodu ofiara z własnego dziecka była czymś dość powszechnym. To właśnie takim i innym praktykom pogańskich wierzeń przeciwstawił się Bóg Abrahama. Pewnie właśnie dlatego Abraham zaufał Bogu, bo zobaczył w Nim kogoś zupełnie innego od bożków okolicznych plemion. Zobaczył Boga miłości, Boga, któremu zależy na człowieku, Boga, który chce dla człowieka absolutnego dobra. Dziś widzę, że próba Abrahama nie była podyktowana okrucieństwem. Tu chodzi o zaufanie. Słowa Boga: Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna, nie mówią o strachu przed okrutnym Bogiem. „Bojaźń Boża”, bo o nią tu chodzi, to wyraz zaufania, że Ty Boże wiesz lepiej. Że lepiej utracić wszystko, na czym mi w życiu zależy, niż Ciebie.
Czy Bóg faktycznie wymaga, by człowiek porzucił swoje plany, marzenia, dążenia? Popatrzmy dalej na Abrahama:
Po czym Anioł Pański przemówił głośno z nieba do Abrahama po raz drugi: «Przysięgam na siebie, mówi Pan, że ponieważ uczyniłeś to, a nie odmówiłeś Mi syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia takiego, jakie jest udziałem twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś mego rozkazu».
Niesamowity jest nasz Bóg. Obiecuje, nawet przysięga (Bóg przysięga człowiekowi – to się nie mieści w głowie, to się da pojąć tylko sercem), że spełni w skali przekraczającej najśmielsze oczekiwania wszystkie marzenia Abrahama.
Boże, daj mi pamiętać, że Ty nie tylko obiecujesz mi jakieś dość jednak dla mnie abstrakcyjne niebo w przyszłości, po śmierci. Ty dajesz mi dzień po dniu pełnię życia. Choć nie mam takiej wiary, jak Abraham, lecz patrząc wstecz, widzę wyraźnie, jak mi błogosławisz. Gdy żyję z Tobą mogę tu i teraz powtórzyć za św. Piotrem: dobrze, że tu jesteśmy.
Szczęść Boże
Andrzej Cichoń
PS: Kilkanaście dni temu miałem okazję modlić się słowami „dobrze, że tu jesteśmy” na Górze Tabor w Ziemi Świętej. Bóg faktycznie błogosławi mi takimi zdarzeniami w życiu, o których wcześniej nie ośmieliłbym się nawet marzyć.
Rozważanie napisane na II niedzielę Wielkiego Postu - 25. 02. 2018 r.
opr. ac/ac