W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus wypowiada zaskakujące słowa: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna.
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus wypowiada zaskakujące słowa:
Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna.
Czy zatem wiara służy do robienia już nawet nie cudów w sensie uzdrowień, wskrzeszeń czy rozmnożenia chleba, a dziwnych sztuczek wbrew naturze, przyrodzie i fizyce, które nikomu nie służą?
Nie, wiara nie jest od tego, by się nią popisywać, by nią zadziwiać innych, by budować na niej poklask ludzi. Owszem, myślę, że Jezus chciał pokazać, że wiara wydobywa z wierzących rzeczy niemożliwe. Podnosi ona ich na wyższy poziom życia – bo życia z Bogiem. Jednak nawet największe dzieła robione przez nas z wiarą, nie są tak wielkim cudem, jak świadomość tego, że:
Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać
Wiara pozwala nam widzieć z pokorą, że to, co się dzieje przez wiarę nie jest naszą zasługą, że to działa Bóg:
Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia.
Boże pozwól mi prosić za Twoimi Apostołami: „Dodaj mi wiary”. Niech wiara czyni mnie pokornym, ale też odważnym. Niech w moim życiu będzie widoczna Twoja moc – przede wszystkim moc kochania innych. A gdybym zbytnio w swojej wierze zaczął bujać w obłokach, daj mi łaskę trzeźwego myślenia – a to coś więcej niż morwa w morzu.
Andrzej Cichoń
Rozważanie napisane na niedzielę 6. 10. 2019 r.
opr. ac/ac