Poprzez medytację Boże sprawy przestają być zwykłą kulturą, a stają się sprawami żywymi, które dotykają serca i przemawiają do wnętrza człowieka
stron: 136
format: 130x210 mm
ISBN: 978-83-7485-149-7
Wydawnictwo: Bratni Zew
Wprowadzenie do medytacji to książka przeznaczona dla tych, którzy czują się niewolnikami życia codziennego. Funkcjonując jak automat odczuwają stres, strach i wewnętrzną pustkę, co stopniowo prowadzi do utraty duszy. Sposobem na to pozbawione sensu życie jest sztuka medytacji, polegająca na powolnym wspominaniu Słowa Bożego „uważnym rozmyślaniu/przeżuwaniu”, którą praktykowali już Ojcowie Kościoła. Książka uczy sztuki medytacji po to, aby nadać głębi naszemu życiu i ubogacić je.
Dzisiaj wielu chrześcijan gorąco pragnie nauczyć się autentycznej i pogłębionej modlitwy, chociaż współczesna kultura ogromnie utrudnia zaspokojenie odczuwanej przez nich potrzeby ciszy, skupienia i medytacji.(...) Modlitwa chrześcijańska zawsze jest określana przez strukturę chrześcijańskiej wiary, w której jaśnieje prawda o Bogu i stworzeniu. Dlatego z całą ścisłością można powiedzieć, że przybiera ona postać osobowego, wewnętrznego i głębokiego dialogu między człowiekiem a Bogiem. Wyraża więc komunię istniejącą pomiędzy odkupionym stworzeniem i wewnętrznym życiem Osób Trójcy Świętej. Owa komunia oparta na chrzcie i Eucharystii, będących źródłem i szczytem życia Kościoła, zakłada postawę nawrócenia, odejścia od „ja” w kierunku Bożego „Ty”.
Współczesny człowiek nie zna już sztuki medytacji. Jest ubogi wewnętrznie? Żyje „od zewnątrz do wewnątrz”, reagując na zewnętrzne bodźce niczym automat. Już w 1925 roku chrześcijański poeta, Eliot, w wierszu pod tytułem Puści ludzie, o współczesnym człowieku mówił, że jest „pusty”:
Jesteśmy pustymi ludźmi
Jesteśmy wypchanymi ludźmi
Dajemy sobie nawzajem podporę
Głowy wypełnione słomą. Szkoda!
Nasze uschłe głosy, gdy
Razem szepczemy
Są ciche i bez znaczenia
Jak wiatr w suchej trawie
Albo szlak szczura po rozbitym szkle
W naszej suchej piwnicy
Kształt bez formy, cień bez koloru
Sparaliżowana siła, gest bez ruchu (…).
Codzienne zmartwienia ogłuszają nas i zakłócają spokój. Wiecznie rozgorączkowani, żyjemy ukierunkowani na to, co zewnętrzne. Jesteśmy niczym popularny pensjonat, po którym biegają różni ludzie. I w ten sposób ryzykujemy, że utracimy naszą tożsamość. Już nie wiemy, kim jesteśmy i dokąd idziemy.
Stajemy się puści i subiektywnie zubożeni, a w konsekwencji brakuje nam wewnętrznego spokoju, poddajemy się zniechęceniu, odczuwamy niepokój, a czasami popadamy w depresję. Jeśli temu nie zaradzimy, to w końcu stracimy przyjemność z życia i rozwijania się. A wtedy sens życia staje się coraz bardziej niejasny i powoli wszystko spowija szary całun nudy. Medytacja jest doskonałym lekarstwem na taki stan rzeczy.
Medytacja jest korzystna dla wszystkich, nie tylko dla tak zwanych ludzi „wiary”; przede wszystkim, jest zjawiskiem głęboko ludzkim. Ten, kto medytuje, wzmacnia tożsamość. Robi postępy w samorealizacji. Widzi głębszy sens rzeczy. Dostrzega więcej piękna w otaczającym go świecie. Czuje, że wypełnia go pokój ducha, równowaga i wewnętrzne szczęście. Ponadto, bardziej pociągają go głębokie wartości życia. Jego duchowe czujniki stają się bardziej czułe: wszystko go porusza, a także rani, lecz jego duch pochłania każdy cios i dzięki temu umacnia się. Zdarza się, że efekty medytacji odczuwane są także w sposób fizyczny, co osobie medytującej pozwala doświadczyć lewitacji, ciepła i zaniku bólu.
Bez wątpienia medytacja jest znakomitym sposobem na ożywienie „wewnętrznego źródła”, którego każdy strzeże w głębi serca, a które „życiowe zmartwienia” zanieczyszczają i zapychają: „woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu” (J 4, 14). Chrystus, najznakomitszy przykład medytującego człowieka, zaleca: „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu” (Mt 6, 6).
Budda, najbardziej charakterystyczny przykład osoby medytującej w historii religii, naucza, że zachowanie człowieka idzie za jego umysłem „tak jak koło toczy się nogami” zwierzęcia, które ciągnie wóz. Roztargniony umysł poprzedza życie niespokojne i nieszczęśliwe; natomiast umysł, który medytuje, pociąga za sobą życie pogodne i szczęśliwe. Medytacja jest potężnym narzędziem pozwalającym przywrócić spokój i wewnętrzną jedność, jak mówi Oświecony:
„Tak jak deszcz przenika do źle pokrytego domu, tak żądze wkradają się do słabo wyćwiczonego umysłu.
Tak jak deszcz nie przedostaje się do dobrze pokrytego domu, tak też żądze nigdy nie wnikną do dobrze wyćwiczonego umysłu”.
W połowie XX wieku medytacja wschodnia (zen, joga i inne formy) zaczęła wzbudzać zainteresowanie mieszkańców Zachodu. W latach siedemdziesiątych zaczęli się nią interesować także „biznesmeni”. Była i jest uważana za wartościową samą w sobie, także poza środowiskiem religijnym. Dostrzeżono, że medytację można wykorzystywać również w celu „rozwoju ludzkich możliwości”, ponieważ pomaga zjednoczyć Ja, otworzyć świadomość, oświecić umysł oraz pobudzać kreatywność.
„Współczesny człowiek” zdaje sobie sprawę, że medytacja wpływa korzystnie nie tylko na duszę, lecz także na ciało i umysł czy psychikę. Bowiem frenetyczny rytm naszego życia z łatwością wywołuje stres oraz całą serię chorób z nim powiązanych: zaburzenia metabolizmu, nadciśnienie, wrzody, migrenę, astmę i bezsenność. W ten sposób uznano medytację za potężne lekarstwo, które może dotrzeć do podstaw wszystkich tych objawów. Słusznie „medytacja” i „medycyna” mają taki sam rdzeń.
Odkryto zatem, że medytacja poza swoim zastosowaniem religijnym może być używana w terapii i być pomocna przy zapobieganiu chorobom pochodzenia emocjonalnego. Z uwagi na takie działanie, medytacja znajduje się nawet w wykazie metod leczenia urzędu do spraw zdrowia publicznego.
Zatem, medytacja pomaga odzyskać zdrowie nie tylko duszy, lecz także umysłu. Chroni przed utratą wewnętrznej harmonii oraz spójności czy jedności duchowej. Medytacja sprzyja utrzymaniu samokontroli i wewnętrznej pogody ducha. Pozwala w końcu stawić czoła, dając większą szansę odniesienia sukcesu, tak zwanym „życiowym problemom”.
Gorzki śmiech może wzbudzić stwierdzenie, że podczas gdy w latach sześćdziesiątych „ludzie żyjący dla świata” odkryli drogę medytacji, to chrześcijanie oddalili się od niej, zwłaszcza ci, którzy z uwagi na tradycję czy zawód powinni praktykować ją bardziej, czyli duchowni i księża. Musimy bowiem przyznać, że w ogóle w środowiskach chrześcijańskich praktyka medytacji osłabła, przede wszystkim z powodu współczesnego aktywizmu. Lecz, jak stwierdza Jan Paweł II w Novo Millennio Ineunte (nr 33), „obserwujemy dziś w świecie powszechną potrzebę duchowości”, także wewnątrz Kościoła, który teraz stara się wrócić do źródeł wielkiej chrześcijańskiej mistycznej tradycji.
Zarówno przywiązani do „tradycji” chrześcijanie, jak i „zagonieni” pracownicy duszpasterstwa potrzebują od nowa nauczyć się, że poprzez medytację dogłębnie interioryzuje się treści wiary. Poprzez medytację Boże sprawy przestają być zwykłą kulturą, a stają się sprawami żywymi, które dotykają serca i przemawiają do wnętrza człowieka. I w ten sposób Bóg staje się „naszym” Ojcem, Chrystusem, „moim” Zbawicielem”, a Duch „sercem naszego serca”.
CLODOVIS M. BOFF urodził się w mieście Concordia (SC) w Brazylii w 1944 roku. W 1971 roku otrzymał świecenia kapłańskie w Zakonie Sług Maryi (OSM). W 1970 roku ukończył studia filozoficzne, zaś w 1976 teologiczne na Uniwersytecie w Lovanio w Belgii. Aktualnie wykłada na PUC-PR w Kurytybie w Studium Theologicum, Wincentyńskim Instytucie Filozofii w tym samym mieście oraz na Papieskim wydziale Teologicznym Marianum w Rzymie. Współtworzy wspólnotę formacyjną swojego Zakonu w Kurytybie oraz jest parafialnym wikariuszem parafii Maryi Matki Kościoła w Bairro Alto w Kurytybie, gdzie zajmuje się społecznym duszpasterstwem.
opr. aś/aś