Fragmenty książki "Droga krzyżowa dla obrażonych na Kościół"
Paweł PiotrowskiDROGA KRZYŻOWA DLA OBRAŻONYCH NA KOŚCIÓŁISBN: 978-83-60703-75-5
|
Droga krzyżowa Chrystusa to nie tylko historia upadków, ale także historia ciągłych powstań do dalszej drogi. To historia odwagi, mężnego dźwigania się z upadków i miłości bez granic.
Stacja IX to stacja mierzenia swoich sił i próba dźwignięcia się z kolejnego upadku. Dźwignięcia belki, która stała się symbolem mojego grzechu i winy. Ta stacja przekonuje mnie, że Ty naprawdę musisz być Bogiem, bo jeśli belka jest symbolem mojego życia i win, to jako człowiek niewielkie miałbyś szanse na jej dźwignięcie. A jednak udało się. Niosłeś ją wtedy i niesiesz ją dziś, czasem sam, czasem ze mną, a czasem za mnie. W swej naiwności wolę, byś dźwigał ją za mnie, bo ja nie bardzo mam czas. Żyję szybko, jestem zabiegany, zapracowany; sam wiesz i rozumiesz, jak to jest...?
Dla Ciebie, Jezu, nie mam zbyt wiele czasu, bo wciąż wszystko jest ważniejsze od... Najważniejszego. I wciąż zbyt mało uświadamiam sobie, że wszystko, co mam, od Ciebie jest, i jest mi wypożyczone, że niczego materialnego nie zabiorę na tamten świat. Zapominam o tym, o czym św. Paweł pisał: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to dlaczego się chełpisz tak, jakbyś nie otrzymał...?” (1 Kor 4, 7).
Nie proszę przy tej stacji o krzyż, bo Ty i tak „kogo miłujesz, tego krzyżujesz”. Przyznam szczerze, że ilekroć o tym pomyślę, zawsze towarzyszy temu westchnienie: „Boże, tylko za bardzo mnie nie miłuj. Miłuj mnie tak w sam raz...” (ne quid nimis). Nie proszę o sprawiedliwe sądy dla mnie na tym świecie, bo światem nie rządzą fakty, ale interpretacja faktów. Zawsze najchętniej sądzę drugiego, ale sam nie lubię być sądzony, poza tym ja zawsze oceniam sprawiedliwie, a mnie — biednego — zawsze osądzają niesprawiedliwie! Nie proszę też o sprawiedliwy sąd na tamtym świecie, bo wielokrotnie w ciągu dnia swoimi wyborami osądzam Ciebie i skazuję na śmierć bez świadomości, że każdym takim czynem podpisuję wyrok na siebie, tysiąckroć bardziej brzemienny w skutkach niż ten, który na Ciebie wydałem dwa tysiące lat temu. I choć codziennie dajesz mi szansę ułaskawienia w sakramencie pokuty, nie korzystam z niej. Dziękuję. Czasem nawet nie dziękuję. Co za paradoks! Więzień otrzymuje szansę na uzyskanie wolności i nie chce z niej skorzystać.
Proszę o miłosierdzie. Może dojrzeję do tej decyzji za miesiąc albo za dwa. Może za piątym razem albo dwudziestym piątym. A jeśli będę miał tylko dwadzieścia cztery szanse. I nie zdążę? Jezu, spraw, żebym każdą z nich traktował jako ostatnią. Żebym zdążył się nawrócić. Żebym zdążył. Obym zdążył...
opr. aw/aw