Zwiastowanie i Narodzenie

Zwiastowanie Anielskie to przesłanie pokoju, powrotu do utraconych wartości: szacunku dla wolności innych ludzi, dialogu i współpracy z nimi

W liturgii IV niedzieli adwentu usłyszeliśmy (po raz kolejny w ciągu roku) historię Zwiastowania. Dzisiaj - 20 grudnia, kiedy spisuję tych parę myśli, ten sam tekst Ewangelii jest ponownie czytany podczas Mszy świętej. Można powiedzieć, że to zbieg okoliczności, bo w IV niedzielę adwentową roku B czyta się właśnie Łukaszową historię Zwiastowania, a tekst Ewangelii z 20 grudnia jest co roku ten sam. Ale próbujmy spojrzeć trochę inaczej: przez takie powtórki Pan Bóg chce nas bardzo do czegoś przekonać. Są takie fragmenty Ewangelii, które Kościół, w ciągu roku roku liturgicznego, powtarza nawet kilka razy. Nie znaczy to, iż inne fragmenty Świętych Pism są mniej istotne ale, iż te są fundamentalne. Do takich zalicza się historia Zwiastowania. Bez tego wydarzenia nie byłoby Bożego Narodzenia.

Warto przyjrzeć się postawie Maryi, wówczas kilkunastoletniej dziewczyny. Ona, w przeciwieństwie np. do Zachariasza, wchodzi w dialog z Gabrielem. Natomiast to, co komunikuje Gabrielowi Zachariasz, możemy określić jako: „nie da się”.

W tej całkiem krótkiej scenie Zwiastowania możemy wyróżnić kilka etapów: Maria najpierw słucha. W ikonografii i malarstwie zachodnim Matka Boża jest często przedstawiana jako spoglądająca i słuchająca. Dość, by wspomnieć Matkę Bożą w wizerunku z sanktuarium w Rokitnie, na Ziemi Lubuskiej. Matka Boża została tam przedstawiona z nadstawionym uchem. Jest tam Ona czczona jako Matka Cierpliwie Słuchająca i właściwie to każde ze słów tego tytułu jest tu ważne. Słuchanie wymaga cierpliwości, a jednym z zadań każdej mamy jest słuchanie w cierpliwości.

Maria słucha słowa Archanioła - nie tylko słyszy, ale słucha. Jest jakaś moc w tej scenie, zaczynająca się słowami „Raduj się”. To kwintesencja Dobrej Nowiny — radość, pokój. Ale jak te dary odnaleźć, jeśli tylko się słyszy, bez słuchania?

Następnie Matka Jezusa wchodzi w dialog z Aniołem-zadaje pytania i zamyśla się. Dialog wymaga nie tylko umiejętności słuchania oraz myślenia, ale także ich używania. Pan Bóg nie chce bezmyślnych wyznawców, ale takich, którzy rozumnie Mu służą i którzy nie obawiają się nawet z Nim pokłócić. Bezmyślność w wierze doprowadzi do „kapciowego chrześcijaństwa”: będzie tylko spełnianiem rytuału i nic ponad to. Może to dotyczyć tak samo świeckich chrześcijan, jak także duchownych i osoby zakonne. Można przyjść do kościoła na pasterkę, pomruczeć kolędy, ale poza tym festiwalem pobożnościowych praktyk nic więcej nie ma, bo brak jest wyjścia poza uświęcony rytuał, brakuje — jak by to nazwał św. Ignacy - „wejścia w siebie”. Do serca przychodzi Jezus, ale od człowieka zależy, co z tym Gościem zrobi i gdzie go posadzi. Przychodzi mi na myśl postać Jean Paul Sartre'a, który wspominał, iż w jego domu rodzinnym Biblia spoczywała na honorowym miejscu, na półce... I nic więcej. Sednem Świąt Bożego Narodzenia nie są choćby najpobożniejsze kolędy (a takich w polskim repertuarze, na szczęście, nie brakuje), ale to, że Jezus DLA MNIE staje się człowiekiem — i coś z tego wynika. Ale co? Warto dać sobie czas na znalezienie tej odpowiedzi, przynajmniej do najbliższej Wielkanocy. By jednak tę odpowiedź znaleźć, trzeba jej chcieć.

Maria podejmuje decyzję: „Oto ja, służebnica Pańska”. Dopiero wtedy. Spośród ludzi w Biblii chyba nie ma lepszego przykładu na współpracę z Panem Bogiem. Czy Ona wiedziała w co wchodzi? Słowa Gabriela o tym, by się nie lękać podprowadzają do dotknięcia lęku każdej matki spodziewającej się dziecka, ale jednocześnie dodają otuchy.

Każda kobieta spodziewająca się dziecka znajduje łaskę u Boga, choć nie każda o tym wie lub chce wiedzieć. Ten lęk w życiu każdej matki jest zrozumiały, ale słowo Archanioła Gabriela jest Słowem samego Boga, wszak anioł to posłannik. Maria weszła w wielkie ryzyko - bo wszyscy wiedzieli, iż jeszcze nie mieszka razem z Józefem, a tu okazuje się, że będzie mamą. O ile z początku jeszcze nic nie widać, o tyle później, powiększającego się brzucha nie da się już ukryć... W starożytnym Izraelu taka kobieta mogła zostać posądzona o cudzołóstwo i ukamienowana - bo kto jest ojcem tego dziecka, skoro jeszcze nie zamieszkała razem ze swoim mężem? Ale Maria weszła w to ryzyko wiary, wytrzymała stres i nerwy, które temu na pewno towarzyszyły. Może te słowa z historii z udziałem 12-letniego Jezusa: „Oto Twój ojciec i ja z bólem serca...” były echem tamtego cierpienia serca matki oczekującej narodzin, która też jest coraz baczniej obserwowana przez sąsiadów w Nazarecie? Ale czy w tym przykładzie nie ma zachęty dla współczesnych przyszłych mam, które myślą, czy aby nie wstydzić się swojej ciąży, a może nawet ją przerwać? Bo Pan Bóg mówi tutaj: „Nie bój się”. To samo słowo Bóg kieruje do Józefa: „Nie bój się wziąć do siebie Marii”. Możemy więc śmiało powiedzieć, iż logika zwiastowania, to logika wydobywania z lęków i wchodzenia na tory zaufania, bo to sam Bóg stwarza nowe życie.

To „Nie bój się” nabiera jeszcze jednego znaczenia w momencie narodzin Jezusa w Betlejem. Jak czytamy w Ewangelii według św. Łukasza: „Nie było dla nich miejsca w gospodzie”. Znów mamy podobne doświadczenie: niepewność, co to będzie dalej... Ponownie przychodzi Pan Bóg w swoim Słowie: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom jego upodobania”. Pokój jest więc tam, gdzie pełni się przykazania Pańskie, bo to w ten sposób stajemy się przyjaciółmi Boga. Chodzi jednak także o to, by ten pokój otrzymywany w Prawie zachowywać za pomocą Ducha, a więc widzieć więcej niż literę — widzieć w Bogu oraz drugim człowieku kogoś bliskiego, a nie wroga. A czy jest lepszy symbol bliskości i przyjaźni niż małe dziecko?

W filmie „Ludzie Boga” opowiadającym historię trapistów z Algierii zabitych w 1996 r., jeden z bohaterów wypowiada zdanie: „To, co człowiekowi zawsze wychodziło najlepiej, to zabijanie w imię religii”. Nic dodać, nic ująć — to jedno z lepszych podsumowań działalności człowieka na ziemi, jakie dotąd słyszałem. Jednakże po to Boże Narodzenie jest co roku, abyśmy przypominali sobie, iż Pan Bóg przynosi pokój i solidarność z człowiekiem - i to w osobie Dziecka, a więc istoty bezbronnej i ufającej. Wiara to świat wartości służących budowaniu społeczności, a nie burzeniu. Proces burzenia rozpoczyna się, gdy brakuje wiary w Pana Boga i zostaje ona zastąpiona własną — co tu dużo mówić - ideologią. Jako ludzie, jesteśmy dość odporni na uczenie się na swoich dawnych błędach...

W czasach kryzysu, który jest najpierw kryzysem wartości, a co za tym idzie - kryzysem ekonomicznym, gdy dla coraz większej ilości krajów (przynajmniej w Europie) zaczyna brakować „miejsca w gospodzie”, trzeba wracać do wartości takich, jak solidarność, pokój, wolność, słuchanie drugiego człowieka, szacunek, poszanowanie życia i miejsca bliźniego. Myślę sobie, że te Święta mogą być przełomowe w myśleniu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama