Papieskie drogi młodości - fragment rozważań z serii przygotowanej na Światowe Dni Młodzieży
Kieruję spojrzenie zwłaszcza ku tym młodym
ludziom, którzy bezpośrednio uczestniczą
w dramatach, jakie nadal nękają ludzkość:
którzy cierpią z powodu wojen, przemocy,
głodu i nędzy, i wciąż na nowo przeżywają
cierpienia Chrystusa, który przez swoją mękę
jest bliski człowiekowi przygniecionemu ciężarem cierpienia i niesprawiedliwości.
|
Wystarczy włączyć telewizor z codziennymi wiadomościami ze świata, przeglądnąć prasę, czy chwilę posłuchać aktualnych relacji radiowych, by się przekonać, że dramat Golgoty trwa nadal. Pod różnymi szerokościami geograficznymi, w odmiennych warunkach klimatycznych i kulturowych, ludzie różnych ras, narodów i języków poddawani są miażdżącej sile niesprawiedliwości. Ciągle gdzieś na Ziemi rozlega się świst bata uderzającego niewinnych; żołnierze posłusznie i gorliwie wykonują rozkazy, nie pytając o nic, zgadzając się nawet na zbrodnię ludobójstwa; Piłaci podpisują fałszywe wyroki lękając się utraty stanowiska; kolejni fałszywi świadkowie przysięgają kłamstwu; ktoś kona samotnie na swoim krzyżu przy obojętnej obecności tłumu gapiów... Nędza, przemoc, wojna, cierpienie, niesprawiedliwość, nienawiść, pogarda — są codziennym chlebem współczesnego świata. Nieobcy jest on także i młodym.
Na Golgotę nie trzeba nikogo specjalnie zapraszać. Wszyscy są jej uczestnikami, jesteśmy w niej zanurzeni. Pozostaje tylko uświadomienie sobie, że prowadzi przez nią droga każdego człowieka i zrozumienie: ona jest potrzebna, jak droga krzyżowa Jezusa. Czy dostrzegasz Golgotę obecną w umęczonym świecie? „Czy widziałeś piece krematoryjne, sterty butów, ubrań ludzi zamęczonych, pomordowanych; ludzkie włosy, którymi wypchano materace; komory gazowe. A Pismo mówi, że Bóg uwieńczył człowieka godnością i chwałą. Czy widziałeś chorych na raka, wyjących z bólu, ukrzyżowanych niegojącymi się ranami... A Pismo mówi, że Bóg uczynił człowieka niewiele mniejszym od aniołów. W umęczonej godności, w widowisku niszczącego bólu stawiasz krzyż swój, Boże” (ks. H. Piecha).
W kaplicy, przy stacji „Matka Bolesna”, przy drodze krzyżowej w Jerozolimie, zbudowanej rękami polskich żołnierzy z armii gen. Andersa, którzy wojennym szlakiem przez Bliski Wschód podążali do Polski, znajduje się oryginalny obraz. Przedstawia Jezusa niosącego krzyż, w ślad za którym podąża tłum Polaków niosących swoje krzyże. Są w sukmanach, w mundurach żołnierskich, w strojach roboczych i odświętnych. Podążają za Jezusem. Usłyszeli kiedyś wezwanie: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16, 24).
Józef Birkenmajer, młody poeta, który zginął podczas oblężenia Warszawy we wrześniu 1939 r., napisał: „Krzyżowa w świecie każda jest droga i znakiem krzyża się kreśli, każda nas wzywa — przykładem Boga — byśmy krzyż po niej swój nieśli”. Każda droga jest dla chrześcijanina fragmentem drogi krzyżowej.
Ale tylko od nas zależy, jakie miejsce zajmiemy w dramacie Golgoty. Czy będziesz sceptycznie nastawionym do świata Piłatem, który zapyta: „Cóż to jest Prawda?”, nawet, gdy stoi Ona przed nim? Czy fałszywym świadkiem skazującym Jezusa na śmierć swoim kłamliwym bełkotem? A może Szymonem z Cyreny, przymuszonym, by pomógł nieść krzyż? Weroniką, która ma odwagę, pomimo nienawistnego krzyku tłumu, zareagować po ludzku widząc cierpiącego człowieka? Żołnierzem egzekucyjnej kohorty, wiernie i bezmyślnie wykonującym rozkazy przełożonych? Anonimowym gapiem, który wraz z innymi krzyczy: „Na krzyż z Nim!”, nie pytając o sprawiedliwość? Setnikiem, który w ostatniej chwili, w momencie śmierci Jezusa, zrozumie, że dokonuje się tajemnica Bożej Miłości?
W różnych sytuacjach, pod różnymi szerokościami geograficznymi i w różnym czasie powtarza się Golgota, w której bierzemy udział. Ucieczka przed tą Prawdą niewiele zmieni. Walka z krzyżem na nic się nie zda. Wyrzucony z sal szkolnych, wysadzony w powietrze, odcięty z wieżyc cerkiewnych, powraca wraz z pytaniem o sens życia człowieka, cel jego drogi, usprawiedliwienie cierpienia, tajemnicę nieprawości, potęgę miłości.
„Pionierskaja Prawda” z 5 lipca 1979 r. zamieściła list do redakcji autorstwa Rity Rudnickiej z Moskwy. Uczennica szkoły podstawowej z dumą donosiła: „Chcę wam powiedzieć i na pewno ucieszyć: w naszej Vb nikt nie nosi krzyżyka”. Walka może mieć i taką postać... Groźniejszą metodą jest jednak pochwała wygodnego, łatwego życia, odrzucenia wszelkich ograniczeń i ofiar, obietnice urojonych rajów oferowanych w zamian za wybranie zła i grzechu. Wpędzenie człowieka w szaleńczą pogoń za pieniądzem, karmienie złudnym przekonaniem, że wartość życia ludzkiego zależy od wysokości jego konta bankowego, oduczanie miłości i człowieczeństwa. To wszystko wyprowadza nas z Golgoty na drogi obce Chrystusowi i to takie, na których nie można Go spotkać. Cierpienie, ułomność, trud życia, słabość — nie znajdują dzisiaj zrozumienia. Ale jakże wymowna jest „Modlitwa inwalidy”, wypisana na ścianie jednego ze szpitali nowojorskich: „Prosiłem Boga o danie mi mocy do osiągnięcia powodzenia — uczynił mnie słabym. Prosiłem o zdrowie dla dokonania wielkich czynów, dał mi kalectwo. Prosiłem o władzę, żeby mnie ludzie cenili — dał mi niemoc. Prosiłem o bogactwo, abym mógł być szczęśliwym — dał mi ubóstwo. Niczego nie otrzymałem, o co prosiłem. Jestem spośród wszystkich ludzi najhojniej obdarowany”.
|
Fragment pochodzi z książki:
ks. Andrzej Zwoliński
Papieskie drogi młodości |
Przyjąć krzyż, to przyjąć dzień codzienny,
jakim on jest, zgodzić się — nie poddając się
— na trudy, problemy i zadania, które podsuwa nam życie. Można jeszcze rozglądać się
za drogami ucieczki z Golgoty. Tylko gdzie
one zaprowadzą...
„Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14, 27). Bóg zaprasza nas do współpracy z Sobą. Swoim krzyżem dopełni nasz trud i wysiłek. Zaprasza: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11, 28-30).
opr. ab/ab