Czy zawsze rozsądnie wspieram potrzebujących?
So 3,14-18a; Flp 4,4-7; Łk 3,10-18
Duchu Święty, przyjdź!
Jezu, z Twoją pomocą rozpoczynam rozważanie tekstu biblijnego, który Kościół podaje na III Niedzielę Adwentu.
Ewangelia przeznaczona na dzisiejszy dzień mówi o chrześcijańskim miłosierdziu, które jest ważnym elementem naszej wiary.
Nawet w innych religiach, na przykład w islamie, idea jałmużny także jest obecna. Każdy chrześcijanin powinien w miarę swoich możliwości wspomagać ludzi, którzy nie mają podstawowych środków do życia. Nie chodzi tu o „datki dla nierobów”, jak wielu uważa. Jest to poważne wypaczenie. Nie wiadomo, czy my sami kiedyś nie znajdziemy się w podobnej sytuacji, czy nie będziemy kiedyś potrzebować pomocy.
Chcąc powiedzieć, czym jest miłosierdzie, może łatwiej zacząć od stwierdzenia, czym ono nie jest. Przede wszystkim nie polega ono na uspokajaniu swojego sumienia lub też samym „wrzucaniu do puszki pieniążka” po to, by sąsiedzi widzieli. Akt ten musi wypływać z rzeczywistej potrzeby serca, jeżeli tak nie jest, należy tę potrzebę w sobie wzbudzić.
Nieroztropnością jest sytuacja, gdy mocno podejrzanej osobie daje się pieniądze. Lepiej, gdy ktoś prosi o pieniądze „na chleb”, pójść do sklepu i kupić jedzenie, niż bezmyślnie dawać pieniądze. Zazwyczaj – choć oczywiście nie zawsze – te osoby to alkoholicy, którzy, będąc chorymi, często nie panują nad sobą i zapominają o swojej godności.
Wspierajmy zatem darem serca tych prawdziwie potrzebujących.
Przemyślę w tym tygodniu:
1. Czy zawsze rozsądnie wspieram potrzebujących?
2. Czy spełniam uczynki miłosierdzia?
3. Czy znam organizację pomagającą potrzebującym, którą mogę z czystym sumieniem wesprzeć?
Powyższa refleksja została zaczerpnięta z książki Kajetana Rajskiego „Wsłuchani w Słowo. Refleksje na niedziele i święta roku C” (Biblos 2012)
opr. aś/aś