Fragmenty książki "Konferencje i rozważania"
© Copyright by Wydawnictwo "M", Kraków 2003
Wydawnictwo "M" ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77
www.wydm.pl e-mail: wydm@wydm.pl
W naszej wspólnej refleksji nad głównymi tematami Ewangelii zwróciłem uwagę na zmaganie Chrystusa z szatanem oraz na koncepcję religijnego wychowania człowieka - czyli rywalizację Jezusa z faryzeuszami. W tym drugim wypadku Chrystus ukazał się nam jako wielki Pedagog, Mistrz, do którego trzeba się zgłosić, trzeba zostać Jego uczniem i bardzo wiernie słuchać tego, co mówi, wykonywać każde polecenie, a równocześnie uważnie obserwować Jego zachowanie. Kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż swój i naśladuje Mnie. W szkole Chrystusa naśladowanie Mistrza jest jednym z podstawowych warunków pozostania przy Nim.
Dziś chciałbym ukazać, jak powinno wyglądać to naśladowanie. Przejdziemy za Chrystusem od Betlejem po Golgotę, obserwując tylko jeden jedyny aspekt Jego życia, mianowicie: Jego zachowanie wobec nieprzyjaciół. Jeżeli mamy Go naśladować, trzeba w podobnych sytuacjach zachować się tak, jak zachował się On.
Prawie od samego początku, od chwili narodzenia, ludzie źli czyhają na Chrystusa. Oto pierwsza scena:
Anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem, bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić". On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu (...). Herod widząc, że go mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch... (Mt 2,13-18).
Chrystus się rodzi i prawie natychmiast człowiek zły próbuje Go zgładzić. Cios jest śmiertelny. Wówczas Bóg Ojciec każe swojemu Synowi uciekać z linii tego ciosu. Jeżeli chcemy ratować życie, to musimy razem z Chrystusem w nocy uciekać. Nie ma innego wyjścia, inaczej zginiemy w Betlejem. Warto zwrócić uwagę na to, jak bardzo niebezpiecznie jest być blisko Jezusa. Po raz pierwszy doświadczają tego dzieci i ich rodzice w Betlejem. Oblicza się, że około stu chłopców mogło być zamordowanych tego jednego dnia. Cios uderza - Chrystus się wymknął - ale ból, cierpienie, śmierć dotyka wielu innych ludzi. Jak się czuła Matka Najświętsza, jak się czuł św. Józef, kiedy wieczorem, kilka czy kilkanaście kilometrów za Betlejem, dowiedzieli się, że tam, z powodu Chrystusa, przelano tyle niewinnej krwi i popłynęło tyle łez.
Jest rzeczą znamienną, że Jezus podczas publicznej działalności nigdy nie zaglądał do Betlejem. Nie ma w Ewangelii sceny, która mówiłaby nam, że Chrystus nawiedził Betlejem. Betlejemici zapłacili najwyższą cenę za spotkanie z Chrystusem.
Po śmierci Heroda Chrystus wraca do Nazaretu. Upływają lata okrytego tajemnicą życia w Nazarecie. Nic o nich nie wiemy. Rozpoczyna się publiczna działalność. Pan Jezus gromadzi pierwszych uczniów i czyni pierwszy cud w Kanie Galilejskiej. Następnie kilka innych cudów w Kafarnaum i po tych pierwszych tygodniach tryumfu zjawia się w Nazarecie. Rodzinne miasto. Św. Łukasz bardzo precyzyjnie podaje całą scenę: Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychowywał. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę Izajasza proroka. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana". Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł. (Te szczegóły mówią o wielkiej wadze tej sceny ewangelicznej. Bardzo dokładny opis, prawie że scenariusz do filmu). A oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli". A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: „Czyż nie jest to syn Józefa?" (Łk 4,16-22).
I nagle zmienia się całkowicie atmosfera w synagodze. Jezus jest wyraźnie zdenerwowany.
Wtedy rzekł do nich: „Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu w swojej ojczyźnie tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum". I dodał: „Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie".
Jezus podaje dwa przykłady z czasów prorockich: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman.
A oto finał całej sceny:
Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali się z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić (Łk 4,23-30). Mamy do czynienia z pierwszymi wrogami Chrystusa w czasie Jego publicznej działalności. Są to Jego rodacy, najbliżsi. Jak to przeżywa Maryja, Jego Matka? Czy po tym wydarzeniu mogła jeszcze spokojnie pozostać w Nazarecie? Nie ulega wątpliwości, że to był miecz przeszywający Jej Serce. Rodacy nie przyjęli Jej Syna. Zobaczyła, że najbliżsi zamienili się we wrogów, że chcą Go zabić.
Przeżywamy pierwsze zagrożenie, ale ten krąg ludzi złych jest jeszcze słaby i kiedy Go prowadzono na stracenie On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się (Łk 4,30). Przeżywamy razem z Chrystusem to, co On przeżywa, bo jesteśmy Jego uczniami. Po raz pierwszy prowadzą naszego Mistrza na śmierć. Jeżeli zostaniemy Mu wierni, a wyrok zostanie wykonany, to polecimy razem z Nim z tej skały. Nie. Mistrz jest jeszcze mocny. Przechodzi przez ten pierścień wrogów i oddalamy się razem z Nim. To jest sam początek Jego działalności, a już są ludzie do tego stopnia źle nastawieni do Chrystusa, że chcą Go zabić.
Następna wspólnota nastawiona wrogo do Chrystusa to faryzeusze. Łukasz w piątym i szóstym rozdziale Ewangelii bardzo precyzyjnie układa sceny, w których ta niechęć faryzeuszy wzrasta. Oto paralityk, którego spuszczają przed Jezusa przez sufit. To jest pierwsza poważna rozgrywka Chrystusa z faryzeuszami. Dowodzi im, że ma moc odpuszczania grzechów. Następnie powołuje na Apostoła celnika Mateusza i wchodzi do jego domu, aby zasiąść do stołu razem z innymi celnikami i grzesznikami, gorsząc faryzeuszy. Powodów do zgorszenia jest wiele. Uczniowie Jana poszczą, uczniowie Chrystusa nie poszczą; więcej, uczniowie Chrystusa łamią szabat - idąc przez pola zaczynają zajadać świeże ziarno zawarte w kłosach. Wreszcie faryzeusze zastawiają na Jezusa pułapkę. W sobotę w synagodze, wiedząc, że przyjdzie, przygotowują człowieka z uschłą ręką. Chrystus doskonale wie, że wróg przygotował przynętę. Wyprowadza tego człowieka z uschłą ręką na środek synagogi i pyta faryzeuszy, czy w szabat należy dobrze czynić czy źle. A kiedy go uzdrawia, Łukasz notuje: Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić z Jezusem (Łk 6,11). Mogliśmy uciec z Betlejem, mogliśmy uciec z Nazaretu, natomiast od faryzeuszy już nie uciekniemy, będą nam deptać po piętach bez przerwy. To jest towarzystwo bardzo natrętne. Pobożni dewociarze, przekonani o swojej doskonałości, obawiający się, że Chrystus zwali im koronę doskonałości, którą dumnie nosili na swojej głowie. Za to będą Go nienawidzić i prześladować.
Następna grupa wrogów Chrystusa to uczeni w Piśmie. Prowadzą z Jezusem teologiczne dyskusje. Oto dyskusja, w której padają słowa:
„Pięćdziesięciu lat nie masz, a Abrahama widziałeś?" Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham się stał, JA JESTEM". Porwali więc kamienie, aby je rzucić na Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni (J 8,57-59). I znów niebezpiecznie jest być blisko Chrystusa, bo możemy dostać w głowę kamieniem. Jeżeli chcemy być wierni, musimy się razem z Nim ukryć i opuścić świątynię.
Dlatego usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu (J 5,18).
„Ja i Ojciec jedno jesteśmy". I znów Żydzi porwali kamienie, aby Go ukamienować.
Św. Jan, dodając to małe słówko znów, sygnalizuje, że sceny powtarzały się ciągle.
Odpowiedział im Jezus: „Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować?" Aby wyjść z trudnej sytuacji, powołuje się na tekst Starego Testamentu:
Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jan notuje dalej:
I znów starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk (J 10,30-39). Jezus znów ucieka. Uczeni w Piśmie to teologowie, z nimi nie ma co zaczynać. Ci nie zrezygnują, dopóki nie wygrają.
Rzecz znamienna - powoli wszyscy przeciwnicy zaczną się jednoczyć. Uczeni w Piśmie podają ręce faryzeuszom, a do tego jeszcze włącza się władza: arcykapłani oraz Sanhedryn. Łukasz pisze:
I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani, uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem (Łk 19,47-48).
Przeciwników jest wielu, ale opinia publiczna jest po stronie Chrystusa i na razie nasz Mistrz jest jeszcze bezpieczny. Ponieważ w otwartych dyskusjach coraz trudniej jest dobrać się do Chrystusa, przeciwnicy organizują „wtyczki". Oto po słynnej przypowieści o przewrotnych dzierżawcach tak pisze św. Łukasz: W tej samej godzinie uczeni w Piśmie i arcykapłani chcieli koniecznie dostać Go w swoje ręce, lecz bali się ludzi. Zrozumieli bowiem, że przeciwko nim skierował tę przypowieść. Śledzili Go więc i nasłali na niego szpiegów. Ci udawali pobożnych i mieli podchwycić Go w mowie, aby Go wydać zwierzchności i władzy namiestnika. (Wyraźna wzmianka o śmierci, skoro ma być oddany władzy namiestnika).
Zapytali Go więc: „Nauczycielu, wiemy, że słusznie mówisz i uczysz, i nie masz względu na osobę, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Czy wolno nam płacić podatek Cezarowi czy nie?" (Łk 20,19-22). Jesteśmy otoczeni donosicielami. Wstrętni padalcy, o słodkich słówkach, niewinnej minie, widać to wyraźnie. Chodzi im o to, by publicznie skompromitować Jezusa. Pytanie jest tak postawione, że jakakolwiek będzie odpowiedź: „tak" czy „nie", Chrystus przegra w opinii publicznej. Chodziło o to, by i opinia ustawiła się wrogo. Jezus przejrzał ich podstęp. Jego odpowiedź jest genialna:
„Pokażcie mi denara. Czyj nosi obraz i napis?" Odpowiedzieli: „Cezara". „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga". I nie mogli pochwycić Go w żadnym słowie wobec ludu. Zmieszani Jego odpowiedzią, zamilkli (Łk 20,25-26). A więc publiczna kompromitacja odpada. Zamiast skompromitować Chrystusa, skompromitowali siebie. Takich sytuacji mamy szereg. Oto cudzołożnica: Mojżesz kazał takie kamienować. A Ty? - „tak" czy „nie"? Po wypędzeniu przekupniów ze świątyni: Kto Ci dał władzę, jakim prawem to czynisz? Jezus: odpowiem, jeśli wy potraficie rozstrzygnąć - Chrzest Jana z nieba był, czy też od ludzi? W innej sytuacji: żona miała siedmiu mężów, po zmartwychwstaniu którego będzie żoną...? Które przykazanie jest najważniejsze? To wszystko są pytania wrogów, którzy otoczyli naszego Mistrza. Koalicja wrogów coraz mocniejsza. Genialne są odpowiedzi Chrystusa w tych trudnych sytuacjach. To nasza radość i Jego tryumf, ale równocześnie zło coraz bardziej zgrzyta zębami. Do tego dochodzą jeszcze inne ugrupowania wrogów.
Oto Samarytanie, którzy w ogóle nie cierpieli Żydów, ale z pewnych scen wiadomo, że cenili Chrystusa i że On odnosił się do nich z wielką miłością. Oto słowa, które notuje Łukasz. Kiedy Chrystus idzie do Jerozolimy, wysyła swoich uczniów, aby Mu przygotowali pobyt.
Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Wtedy to uczniowie: Jakub i Jan rzekli: „Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?" Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka (Łk 9,51-56). Tu mamy inny sposób reakcji Chrystusa - nie przyjęli Go, są do Niego wrogo nastawieni, nie wolno jednak odpowiedzieć złem za zło. Idziemy gdzie indziej i szukamy innego miasteczka.
Równocześnie obserwujemy, że teren, po którym porusza się Chrystus jest coraz mniejszy. Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje. Oto Jezus posłyszał, że Jan Chrzciciel został uwięziony i wtedy ucieka do Galilei.
Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum, nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego (Mt 4,12n). Potem Jezus obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić (tak pisze Jan w siódmym rozdziale swojej Ewangelii).
Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie. Chrystus zaczyna się ukrywać z obawy przed Żydami. Tymczasem Żydzi już Go szukali w czasie święta i mówili: „Gdzie On jest?" Wśród tłumów zaś wiele mówiono o Nim pokątnie. Nikt nie odzywał się jawnie z obawy przed Żydami (J 7,1.10-13). A więc mamy już wyraźną nagonkę na naszego Mistrza i dalsze przebywanie w Jego towarzystwie może się całkiem źle skończyć. W tym czasie przyszli niektórzy faryzeusze (wynika z tego, że i wśród faryzeuszów byli sympatycy Chrystusa) i rzekli Mu: „Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić". Lecz On im odpowiedział: „Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wyrzucam złe duchy i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u kresu. Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze, bo rzecz niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jerozolimą" (Łk 13,31-35). I następują te pełne bólu słowa:
Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani...
Jezus jest świadom wzrastającej nienawiści wokół Niego. Kiedy przybył do Jerozolimy - Kapłani wraz z faryzeuszami wysłali strażników celem pojmania Go (...). Jesteśmy więc świadkami oficjalnego wkroczenia władzy. Chrystus naucza publicznie w świątyni. Mówi tak żarliwie, że strażnicy, którzy otrzymali polecenie aresztowania, wracają do kapłanów i faryzeuszy z pustymi rękami. Ci pytają: Czemuście Go nie pojmali? Strażnicy odpowiedzieli: Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia (J 7,32-45n.). Załamali się ci, którzy mieli Go pojmać. Wybucha awantura i wówczas obserwujemy pierwszego obrońcę Chrystusa na wysokim szczeblu. Nikodem zaczyna upominać się o Mistrza: Nie wolno wydawać wyroku, zanim Go nie przesłuchamy. Sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana, kiedy Jezus wskrzesił Łazarza. Zostaje wówczas zwołana Wielka Rada, której przewodniczy sam najwyższy kapłan, on też powiada: „...lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud niż miałby zginąć cały naród". Tego więc dnia postanowili Go zabić. Wyrok śmierci zatem został wydany na Chrystusa dużo wcześniej aniżeli w Wielki Piątek, i Chrystus doskonale o tym wiedział. Wiedzieli również Jego uczniowie. Odtąd Jezus już nie występował wśród Żydów publicznie, tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasteczka zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami. A zbliżała się Pascha żydowska...
Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było pojmać (J 11,50-57).
A więc jest publicznie ogłoszone polecenie wskazania, gdzie Chrystus się znajduje, a za Jego ukrywanie prawdopodobnie groziły konsekwencje. Co więcej, Arcykapłani postanowili wówczas stracić również Łazarza (J 12,10). Nie warto być przyjacielem Chrystusa. On wskrzesi, ale Jego wrogowie drugi raz o śmierć przyprawią.
O obowiązku wskazania, gdzie Chrystus się znajduje, wiedział również Judasz.
Wtedy szatan wszedł w Judasza, zwanego Iskariotą, który był jednym z Dwunastu. Poszedł więc i umówił się z arcykapłanami i dowódcami straży, w jaki sposób Go im wyda Ucieszyli się i ułożyli z nim, że dadzą mu pieniądze. On zgodził się i szukał sposobności, żeby im Go wydać poza plecami tłumu (Łk 22,3-6). Judasz jest wrogiem Chrystusa od samego początku. On sam początkowo prawdopodobnie sobie tego nie uświadamia, ale Jezus już w chwili jego powołania doskonale wiedział; że ten „przyjaciel", w ostatecznym rozrachunku, będzie odpowiedzialny za Jego śmierć. To jest ten „kolec zła", to jest ten zły człowiek, najgroźniejszy człowiek, który z „przyjaciela" staje się wrogiem. Chrystus ten kolec miał ciągle w Sercu, nie tylko w Wielki Czwartek, ale ciągle, od chwili powołania. Nie jest łatwo żyć ze świadomością, że mój przyjaciel jest zdrajcą.
Teraz wypadki toczą się bardzo szybko.
Judasz znał to miejsce (Getsemani). Otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszy, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: „Kogo szukacie?" Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu". Rzekł do nich Jezus: „Ja jestem" (J 18,2-11). Pojmanie, aresztowanie i zdrada dokonują się pod osłoną nocy. Jest to ostatni moment, kiedy jesteśmy jeszcze przy Chrystusie i niewielu potrafi przy Nim wytrwać. Jest aresz- towany. Dobrowolnie oddaje się w ręce zła. Do tego czasu uciekał. Obserwowaliśmy ciągle, jak uciekał, jak to zło coraz bardziej się jednoczyło, wzrastało w siłę, jak ten krąg się zacieśniał. Chrystus za każdym razem zdołał uciec, a my razem z Nim. Teraz On nie ucieka, wyszedł naprzeciw i pyta: Kogo szukacie? Jeszcze Piotr wydobywa miecz i próbuje bronić Mistrza. Tnie, Malchusowi odpada prawe ucho (dowód na to, że Piotr nigdy się nie bił i porządnie ciąć nie umiał). Pan Jezus odpowiada: schowaj miecz do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną (Mt 26,52). Chrystus znajduje się już teraz całkowicie w rękach oprawców. (Trzeba by było poświęcić całą konferencję na to, by szczegółowo prześledzić, jak i dlaczego tak, a nie inaczej, Chrystus zachowuje się w sytuacji, w której zło całkowicie nad Nim panuje. Z doczesnego punktu widzenia od Getsemani zło całkowicie panuje nad Chrystusem). Oto wobec Heroda milczy. Jest to odpowiedź za morderstwo na Janie Chrzcicielu. Herod nie przyjął łaski „Eliasza", który miał przygotować drogę Chrystusowi do jego serca, stąd też Jezus w ogóle do niego nie przemawia.
Kajfasz i Sanhedryn - religijna władza Izraela - wobec nich Jezus daje świadectwo swojego bóstwa. Wyznanie: Odtąd zobaczycie Syna Człowieczego zstępującego na obłokach. Wobec Piłata - wielkie wyznanie: Jam się po to narodził, po to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. W Wielki Piątek Chrystus jest otoczony nie tylko tymi, którzy wydają wyrok, ale jest otoczony bardzo wrogo nastawionym tłumem. Tłum się zmienił. Niedziela Palmowa i Wielki Piątek to zupełnie co innego.
I wreszcie dostaje się w ręce pogańskich żołnierzy namiestnika, którzy zaczynają się bawić swoją Ofiarą, jak kot myszą. Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili wokół Niego całą kohortę (publiczna zabawa). Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Po tym przyklękali przed Nim i szydzili z Niego mówiąc: „Witaj, Królu żydowski!" Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i odprowadzili Go na ukrzyżowanie (Mt 27,27-31).
Chrystus jest włożony do „moździerza" i zbity na miazgę. Zło święci swój tryumf.
Golgota. Ukrzyżowany między łotrami, zaliczony do złoczyńców. W czasie krzyżowania przepiękna modlitwa: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Jeżeli chcemy naśladować Mistrza, to trzeba zdobyć się i na to - Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Wprawdzie trudniej powiedzieć te słowa, jeśli wiedzą, co czynią, a w naszych środowiskach najczęściej wiedzą. Ale i wtedy trzeba.
Wreszcie mamy Wykonało się i ostatni gest złego człowieka - wbita w bok włócznia. Dosięgnąć serca. Zły człowiek sprawdza, czy Chrystus jeszcze żyje. Złych ludzi martwy człowiek już nie interesuje. Stąd też odtąd ciało Jezusa jest w rękach ludzi dobrych: Nikodema, Józefa z Arymatei, Matki, Marii, Jana...
Jeszcze jeden zabieg ludzi złych: straż postawiona przy grobie, ale ta straż już nie rani, już nie zabija. Pilnuje z polecenia morderców przynajmniej przez trzy dni, bo z powodu tego Ciała mogą być kłopoty. Ludzie źli dobrze przeczuwali, że mogą być kłopoty. Tak naprawdę, to kłopoty zaczęły się dopiero z powodu tego Ciała, bo Ono zmartwychwstało i stało się nieuchwytne dla rąk ludzi złych. Zło nie jest w stanie już nic uczynić Zmartwychwstałemu. Stąd Pan Jezus powiada: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało.
To jest droga naszego Mistrza. Jeżeli ktokolwiek zdecyduje się na to, aby wybrać Chrystusa za swego Mistrza, to musi mieć odwagę zdecydować się na taką drogę. Ileż tej odwagi potrzeba... Nie dziwmy się, że tak często ludzie się załamują, i zaczynają jedynie udawać, że są uczniami Chrystusa. To niełatwa rzecz żyć tygodnie, miesiące i lata w ciągłym zagrożeniu, że ktoś rozwali mi głowę kamieniem. To niełatwe. Taka jest ewangeliczna droga. Teraz możemy zrozumieć słowa Chrystusa: Kto chce iść za Mną - iść za Mną - niech weźmie krzyż swój i naśladuje Mnie. Nie dziwmy się, że jest tak mało kanonizowanych świętych. Nie dziwmy się. To jest niezwykle trudna droga. Często mówimy o drodze krzyżowej w Wielki Piątek, a okazuje się, że ona rozpoczęła się już w Betlejem. Wszędzie, gdziekolwiek Chrystus był, otoczony był wrogami. Jeżeli ktoś żyje w tym świecie i świat go nie nienawidzi, świat go kocha, to należy do tego świata. Nie dziwcie się, że świat was nienawidzi. Mnie pierwej znienawidził. To jest Ewangelia. Tyle krótkiej refleksji, w której chciałem ukazać, w jaki sposób należy czytać Ewangelię pod kątem naśladowania Chrystusa. To nie są rzeczy nowe. Nie powiedziałem nic nowego. Wszystko jest doskonale znane, przez cały czas czytałem tylko Ewangelię. Chodzi o to, aby otwierając Ewangelię wędrować za Chrystusem i bardzo uważnie Go obserwować. To, co przedstawiłem, to zaledwie maleńki szczegół. Trzeba zobaczyć wszystko: jak On się modli, jak dyskutuje, jak podchodzi do chorych, jak do młodych, jak do grzeszników, a jak do kobiet itd. ... Dla uzupełnienia naszego tematu należałoby dokładnie omówić wszystkie wypowiedzi Chrystusa, w których mówi o zagrożeniu, o cierpieniu, o prześladowaniu. Wtedy dopiero zobaczylibyśmy, że to, co mówi, doskonale harmonizuje z Jego własną postawą, z Jego doświadczeniem.
opr. mg/ab