Fragmenty książki "Konferencje i rozważania"
© Copyright by Wydawnictwo "M", Kraków 2003
Wydawnictwo "M" ul. Zamkowa 4/4, 30-301 Kraków tel./fax (012) 269-34-62, 269-32-74, 269-32-77
www.wydm.pl e-mail: wydm@wydm.pl
Temat rekolekcji: Bogactwo chrześcijańskiej modlitwy. Temat trudny, rzadko kiedy podejmowany w całości. Zazwyczaj modlitwie poświęca się tylko jedną naukę rekolekcyjną. Istnieje jednak powód, który zadecydował o podjęciu tego tematu. Burzliwe i pełne niepokoju czasy, które przeżywamy, czynią ten temat aktualnym. Okazuje się bowiem, że w sposób twórczy, ubogacający siebie i otoczenie, te trudne czasy przeżywają wyłącznie ci, którzy umieją się modlić. Zresztą sam Chrystus zwrócił uwagę na to, że w trudnych godzinach wchodzą w grę tylko dwa środki: czuwanie i modlitwa. Oto Jego słowa: Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przyszedł na was znienacka, jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym (Łk 21,34-36).
Czuwanie to umiejętność zajęcia odpowiedniej postawy, odpowiedniego dystansu wobec wydarzeń, wobec otaczającej nas rzeczywistości. Modlitwa natomiast, to umiejętność spotkania z Bogiem.
Czym jest modlitwa? Jest niezwykle doniosłą umiejętnością w życiu religjnym. Umiejętnością, którą opanowuje się z dużym trudem, z dużym wysiłkiem i w przeciągu długiego czasu. A równocześnie modlitwa jest łaską, jest niezwykle bogatym nowym światem, w który wprowadza człowieka Bóg. Modlitwa to nowe życie, nowy sposób życia, świat go nie zna i znać nie może. Używając określenia św. Teresy Wielkiej „modlitwa to przyjacielskie spotkanie z Bogiem, o którym wiem, że mnie kocha". A więc to najważniejsze, najwspanialsze wydarzenie, jakie człowiek może przeżyć na ziemi.
Mało mamy dziś mistrzów modlitwy. Uczymy się pacierza, natomiast rzadko kiedy podejmujemy trud opanowania sztuki modlitwy. Czym jest pacierz? Pacierz jest jedną z praktyk religijnych, która polega na odrecytowaniu pewnych formuł modlitewnych. Z tej racji też pacierz prawie w całości jest dziełem człowieka. Czym jest modlitwa? Jest spotkaniem z żywym Bogiem. Z tej racji modlitwa jest zawsze dziełem Boga i człowieka, jest pewną formą miłości. Każdy, kto kocha Boga, ten się modli, i każdy, kto się prawdziwie modli, kocha Boga.
Plan naszych rekolekcji. Ponieważ dziś trudno o mistrza, o dobrego przewodnika na drodze modlitwy, dlatego wspólnie - ja i wy - zgłosimy się do Chrystusa i poprosimy Go tak, jak prosili Apostołowie: Panie, naucz nas modlić się. Umiemy odmawiać pacierz, umieli to również Apostołowie; modlili się słowami pacierza żydowskiego trzy razy dziennie. Chodzi nam o coś więcej, o opanowanie sztuki chrześcijańskiej modlitwy. W tym celu dziś wspólnie prześledzimy zachowanie Chrystusa na modlitwie. Kiedy bowiem do Pana Jezusa zgłaszali się uczniowie, powiadał: Pójdź za Mną. Nic nie tłumaczył, nic nie wyjaśniał. Pójdź za Mną. Pierwsze rozważanie będzie polegało na uważnym prześledzeniu zachowania naszego Mistrza. Jutro uważnie wysłuchamy wszystkich Jego pouczeń dotyczących modlitwy. Natomiast w środę, w czasie Mszy św. wysłuchamy Jego komentarza do Modlitwy Pańskiej - najpiękniejszego i najważniej- szego wyjaśnienia tego fragmentu Ewangelii, który od dziecka umiemy na pamięć.
Zanim jednak ruszymy śladami Chrystusa, aby podpatrzyć kiedy, gdzie i w jaki sposób się modli, musimy sobie uświadomić, że modlitwa zawsze jest aktem wiary. Wiara zaś jest rzeczywistością dynamiczną, ciągle się rozwija, a jeśli człowiek o to nie zabiega, może maleć, a nawet obumrzeć. W zależności od stopnia wiary człowiek mniej lub bardziej doskonale umie się modlić. Stąd też na początku chciałbym w kilku zdaniach ukazać podstawowe stopnie wiary, zwracając przy tym uwagę na odpowiadającą tym stopniom postawę modlitewną człowieka. Pierwszym i najbardziej fundamentalnym aktem wiary jest akt wiary w istnienie Boga. Czasem może to być akt wiary w samo istnienie Boga, tzn. ktoś jest, stworzył świat, ale tym światem się nie interesuje. Nie interesuje się również człowiekiem. Taką wiarę posiada dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi na ziemi. Tych, którzy takiej wiary nie posiadają, św. Paweł nazywa głupimi. Człowiek, który posiada ten fundamentalny stopień wiary i nic więcej, może mówić pacierz, ale się nie modli. Brak bowiem u niego osobowego odniesienia do Boga. Drugi stopień wiary to wiara w Boga-Sędziego. Tu jest już odpowiedzialność moralna przed Bogiem; ta wiara kształtuje postawę człowieka. Bóg za dobro wynagradza, za zło karze. Jeżeli ktoś zatrzymuje się tylko na tym stopniu wiary, może się modlić, ale modlitwa jego jest modlitwą strachu, modlitwą niewolnika, który boi się pana.
Trzeci stopień wiary to wiara we wszechmoc Boga; najczęściej spotykany stopień wiary. On stanowi podstawę modlitwy prośby. Bóg wszystko może, u Boga nie ma nic niemożliwego. Ponieważ może, więc wyciągamy do Niego ręce: daj, daj, daj... Jeżeli ktoś zatrzymuje się tylko na tym stopniu wiary, wcześniej czy później może przeżyć bardzo głęboki kryzys. Okazuje się bowiem, że w pewnych sytuacjach człowiek błaga, a Bóg albo długo milczy, albo w ogóle nie odpowiada. Dziecko błaga o zdrowie matki, a matka umiera. Wtedy nierzadko przychodzi nawet załamanie i człowiek spada na drugi czy na pierwszy stopień wiary. Drogą przezwyciężenia tego kryzysu jest rozwój wiary i osiągnięcie stopnia następnego.
Jest nim wiara w mądrość Boga. Człowiek wówczas odkrywa, że Bóg w swojej Opatrzności wszystko kieruje do jakiegoś wspaniałego celu. Rzeczy wielkie i małe mają swój sens. W tej sytuacji zmienia się tonacja modlitwy. Człowiek podporządkowuje się mądrości Boga i już nie mówi: daj, daj, daj..., lecz powiada: jeśli chcesz..., bo może w planach Twojej Opatrzności potrzebne jest moje cierpienie, nasze nieszczęście, nasz dramat. „Jeśli chcesz". Na tym stopniu wiary kryzysy życia religijnego występują już bardzo rzadko.
Wreszcie mamy piąty stopień wiary, rozpoczynający się od momentu, w którym człowiek wierzy, że Bóg go kocha, że Bóg jest miłością. Wówczas modlitwa staje się aktem miłości. Trzeba sobie zdawać sprawę z tej bogatej i bardzo zróżnicowanej rzeczywistości, ażeby odnaleźć swoje miejsce i właściwie spojrzeć na modlitwę. Nasze rekolekcje zmierzają w tym kierunku, aby każdy, kto jest na stopniu trzecim, zdołał wyjść na stopień czwarty, a ten, kto wierzy w Opatrzność i mądrość Boga, mógł osiągnąć stopień jeszcze wyższy - odkrył miłość, jaką Bóg go darzy.
A teraz w ciągu kilku, najwyżej kilkunastu minut, przejdziemy śladami Chrystusa, uważnie podpatrując Jego sposób modlitwy.
Proszę pamiętać, że przykład Chrystusa odgrywa niezwykle doniosłą rolę w rozwoju życia religijnego, w wielu wypadkach ważniejszą aniżeli Jego słowa. Do tego stopnia ważną, że często słowa Chrystusa zyskują właściwą interpretację dopiero wtedy, kiedy je skomentujemy Jego przykładem. Stąd też rozpoczynamy od tej obserwacji.
Oto poranna modlitwa Chrystusa. Poprzedni dzień, jak w sposób kronikarski notuje św. Marek, był dla Jezusa bardzo pracowity.
Z nastaniem wieczoru, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. (Jezus zatem poszedł spać późno). (...) Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił (Mk 1,32-33.35).
A więc nie chodzi o odmówienie porannego pacierza. Jezus nad ranem wyraźnie szuka miejsca pustynnego, tzn. samotnego. Chce spotkać się ze swoim Ojcem w blaskach wschodzącego słońca. Tylko ten potrafi właściwie zrozumieć cytowany fragment Ewangelii, kto przynajmniej raz w życiu tęsknił do tego, by uciec od ludzi, by być sam na sam z Bogiem; tylko ten, kto zrozumiał, że modlitwa jest warunkiem duchowego rozwoju człowieka, warunkiem doskonalenia jego serca; że aby wzrastać, trzeba obcować z Duchem większym od naszego. Chrystus umęczony tłumem, raz po raz uchodził na miejsce samotne. Św. Łukasz pisze:
Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne (Łk 4,42). On jednak usuwał się na miejsca pustynne i modlił się (Łk 5,16).
Gdy modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: „Za kogo uważają Mnie tłumy?" (Łk 9,18). Chrystus chcąc spotkać się ze swoim Ojcem, szuka miejsca na osobności i to jest pierwszy wniosek, który musimy wysunąć, obserwując naszego Mistrza.
A oto modlitwa wieczorna. Po cudownym rozmnożeniu chleba, kiedy przykazał uczniom, by przepłynęli na drugi brzeg jeziora, odprawił tłumy.
Gdy to uczynił - wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał (Mt 14,23). Oto wieczorna modlitwa Chrystusa, przeciągająca się długo w noc. Sam jeden na górze... dopiero o czwartej straży nocnej (a więc nad ranem) przyszedł do uczniów krocząc po jeziorze (tamże). Czasami ta modlitwa wieczorna przeciąga się na całą noc, zwłaszcza kiedy Chrystus podejmuje ważną decyzję. Oto spotkanie z Ojcem przed wyborem dwunastu Apostołów. Święty Łukasz pisze: Jezus wyszedł na górę, aby się modlić i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich Dwunastu (Łk 6,12). Możemy się tylko domyślać, jak dramatyczna była ta modlitwa. Stosunkowo łatwo było wybrać jedenastu, ale zgodzić się na tego dwunastego - na Judasza? Tak Ojciec, jak i Syn doskonale wiedzieli, jaki dramat czeka tego człowieka.
Inaczej wygląda modlitwa Chrystusa w pracy, w czasie publicznej działalności. Oto sam początek:
Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo (...), a z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany w Tobie mam upodobanie" (Łk 3,21). Modlitwa spotkaniem z Ojcem. To jest jedyny fragment Ewangelii, gdzie słyszymy Ojca przemawiającego do Syna. Przepiękne wyznanie miłości: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie.
Inna sytuacja. Chrystus przerywa swoje kazanie, aby zanieść modlitwę do Ojca:
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je ludziom prostym. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie (Mt 11,25-26). Dziękczynienie za udostępnienie ludziom prawdy o życiu wiecznym, i to udostępnienie ludziom prostym. Przynoszono Mu dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie (Mt 19,13).
Piękny obraz. Obserwujemy, jak Jezus modli się za dzieci. Modlił się, ile razy wziął do ręki chleb, błogosławił, łamał. Modlił się w świątyni i z powrozem w ręku bronił świątyni, jako domu modlitwy, domu swego Ojca. Modlił się w czasie czynienia cudów. Oto wspaniała modlitwa przed wskrzeszeniem Łazarza: Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał". To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz" (J 11,41-43).
Modlitwa w toku pracy. Chrystus ustawicznie podnosi do Ojca Niebieskiego to, co w danym momencie jest w zasięgu Jego ręki: tłum, dziecko, martwego przyjaciela, chleb. Modlitwa, która w każdej sytuacji wznosi do Boga rzeczywistość zwykłego ludzkiego życia.
Mamy dwa opisy, bardzo szczegółowe, wyjątkowej modlitwy Chrystusa. Świadków jest niewielu - tylko trzech uczniów: Piotr oraz dwóch braci: Jan i Jakub. Wyjdźmy z tymi Apostołami na górę Tabor, a za chwilę na Górę Oliwną, aby zobaczyć, co może modlitwa uczynić z człowiekiem. Oto opis św. Łukasza: Wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił i Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i dwóch mężów, stojących przy Nim (Łk 9,28-35). Modlitwa przemieniająca człowieka, przebóstwiająca człowieka. To jest to, czego doświadczali mistycy chrześcijańscy. To jest to, co obserwowali Żydzi u Mojżesza, który zstąpił z góry Synaj i tak promieniował, że nie mogli znieść widoku jego oblicza. Spotkanie z Bogiem przemieniające człowieka. Tęsknimy za taką modlitwą, ale zapominamy, że istnieje inny rodzaj przemienienia. Oto jesteśmy świadkami innej modlitwy Chrystusa na Górze Oliwnej.
Wtedy przyszedł Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani, i rzekł do swoich uczniów: „Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę tam i będę się modlił". Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: „Smutna jest dusza moja aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną!" I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty" (Mt 26,36-39).
Wyjątkowa sytuacja, w której Chrystus chce mieć świadków, chce, aby ktoś z Nim czuwał, ale nie modli się z nimi. Odchodzi od nich na rzut kamienia, a więc przynajmniej kilkanaście metrów. Modli się sam. Ich wzywa do modlitwy. Trzykrotnie przychodzi i trzykrotnie odchodzi. Modli się sam, ale równocześnie ta modlitwa jest walką, jest wielkim zmaganiem z wolą Ojca niebieskiego, tak ciężkim, tak trudnym zmaganiem, że na czoło występują krwawe krople potu. Jezus przy tym powtarza tylko jeden werset: Ojcze, jeśli możliwe, niech odejdzie ten kielich, wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty, niech się stanie.
I wreszcie mamy ostatnią modlitwę Chrystusa - modlitwę w cierpieniu. Chrystus modli się w czasie swojej męki. Są to ludzkie wezwania. Oto w czasie krzyżowania z ust Jego i z serca wydobywa się błaganie: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34). Przepiękna modlitwa, pełna miłości nieprzyjaciół. Na krzyżu przed swoją śmiercią, w czasie okrutnej kaźni, Chrystus woła: Eli, Eli, lema sabachthani?, to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27,45-46). Jest to jedyny fragment w całej Ewangelii, w którym Chrystus zwraca się do Ojca, nie używając słowa „Ojcze", ale „Boże". Jest to jednak zrozumiałe, ponieważ Chrystus modli się słowami Ps 22. Prawdopodobnie więcej wersetów tego psalmu odmówił. Żydowski sposób cytowania polega na tym, że cytuje się początek. Jeśli chcemy zrozumieć tę modlitwę Chrystusa, to posłuchajmy kilku dalszych wersetów tego psalmu:
Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko jesteś, mój Wybawco, od mych próśb i wołania. Boże mój, wołam we dnie, lecz nie odpowiadasz, wołam i nocą, lecz nie znajduję spokoju. (...) Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko dla ludzi i wzgarda pospólstwa. Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, wykrzywiają wargi i potrząsają głowami: „Zaufał Panu, niech go Pan wyzwoli, niech go ocali, jeśli go miłuje". (...) Nie stój z dala ode mnie, bo klęska jest blisko i nie ma nikogo, kto by mi pomógł. Otoczyło mnie stado byków,
rozwierają przeciwko mnie paszcze
jak drapieżny lew, który ryczy.
Siły uszły ze mnie jak woda,
rozluźniły się wszystkie moje kości, serce w wosk się zamienia
i topnieje w moim wnętrzu.
Gardło moje wyschło jak skorupa,
język mój przywarł do podniebienia i położyłeś mnie w prochu ziemi. (...) Przebodli moje ręce i nogi,
policzyć mogę wszystkie moje kości, a oni na mnie patrzą sycąc się mym widokiem; dzielą między siebie moje szaty,
i los rzucają o moją suknię.
(Ps 22,2-19)
Słowa psalmu kierował Chrystus do Ojca, cierpiąc straszliwą mękę na krzyżu.
I wreszcie ostatnie słowa modlitwy: Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha mego. Życie Chrystusa było modlitwą, cierpienie Chrystusa było modlitwą i śmierć również potrafił zamienić w modlitwę.
Panie, kończymy nasze pierwsze rekolekcyjne spotkanie z Tobą. Kończymy usilną prośbą: Naucz nas modlić się. Naucz cenić chwile ciszy, samotności i skupienia. Naucz podnosić wszystko, czym żyjemy, do naszego Ojca. Naucz cenić czas porannej i wieczornej modlitwy. Naucz zamieniać życie i cierpienie w modlitwę, tak by ostatnim jej wersetem były słowa: Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha mojego. Amen.
opr. mg/ab