Trzeba koniecznie wspomnieć o słowie Boga do człowieka i o słowie człowieka do Boga. Zachęcając do czytania Pisma Świętego, nic innego nie robimy, jak tylko głosimy to, co było od początku Objawienia, jak tylko zaczęły postawać księgi Biblii
Trzeba koniecznie wspomnieć o słowie Boga do człowieka i o słowie człowieka do Boga. Zachęcając do czytania Pisma Świętego, nic innego nie robimy, jak tylko głosimy to, co było od początku Objawienia, jak tylko zaczęły postawać księgi Biblii. Psalmy to jest bodaj najstarsza z ksiąg Pisma Świętego. Zawsze powtarzamy, że nasza religia jest religią Księgi (oczywiście nade wszystko jest OSOBA Jezusa!) I ta Księga, w której jest spisane słowo Boże, to LOGOS Boże, które zostało człowiekowi przekazane, jest podstawą naszej wiary.
Człowiek swoim rozumem i swoją wolą nie zawierzył Panu Bogu, sprzeniewierzył się Jemu od razu na początku, w raju. Ale Pan Bóg nie opuścił swego stworzenia, nie pozostawił go samemu sobie. I chociaż wskazania Boże nie zawsze miały charakter systematycznego wykładu, były jednak zawsze wyrazem Bożej opieki nad bezradnością człowieka. Wskazania te zawarte są w opowiadaniu złożonym z 46 ksiąg Starego – i 27 Nowego Testamentu. Widać w nich wyraźnie, jak ta zła wola człowieka i dobra wola Boga wciąż się ze sobą ścierają.
Na początku człowiek miał jedno jedyne przykazanie (dziś nie chce się wierzyć, żeby życie było regulowane tylko jednym przykazaniem): „Nie wsadzajcie nosa w zło, bo to nie ma najmniejszego sensu”. Jeśli poznacie dobro i zło, czyli jak to obrazowo powiedziano: skosztujecie owocu z drzewa wiadomości złego i dobrego, pomrzecie. Śmierć stoi u progu rozkoszy. Niestety nie udało się, człowiek nie wytrzymał. Adam i Ewa zawiedli Pana Boga. Wówczas On, na górze Synaj, dał ludziom inne prawa, bardziej szczegółowe – 10 przykazań. Trzy z nich odnosiły się do Pana Boga, siedem do ludzi, regulując rozmaite sprawy tego człowieka wciąż się buntującego. Żydzi na pustyni, w drodze do Ziemi Obiecanej, stale się buntowali, chociaż Pana Boga mieli na wyciągnięcie ręki i widzieli Jego znaki. Kiedy Żydzi dotarli do nowej ojczyzny, zaczęli się zastanawiać, interpretować Prawo Boże już poszerzone w różnych kodeksach Przymierza i wymyślili Talmud, w którym jest 500 czy 600 przepisów. Dziesięć przykazań nie wystarczyło.
Gdybyśmy popatrzyli na nas dzisiaj, gdziekolwiek się nie ruszymy – podlegamy rozmaitym przepisom. Im człowiek bardziej oddala się od Pana Boga, tym bardziej wikła się w gąszcz wszelakich zakazów i nakazów. Czuje się zniewolony i dlatego szuka tego, do czego trzeba wrócić. A wrócić należy do Boga, który w bogactwie Trójcy Przenajświętszej jest jednak jednością i nasza praca nad sobą ma zmierzać do tego, żeby jakoś w sobie doprowadzić do jedności wewnętrznej. Wobec tego, co się teraz dzieje na świecie, człowiek jest rozbity wewnętrznie. Ciało i duch są rozdzielone, samotne w rodzinie, w pracy. To wszystko rodzi całą masę problemów. Poprzez wyciszenie się, czytanie Pisma Świętego, rozmyślanie, osobistą rozmowę z Bogiem, możemy na nowo wrócić do tego, co było od początku świata w relacji człowieka do Boga, stworzenia do Stwórcy.
Proszę się nie dziwić naszemu nieraz niedowierzaniu, naszym osobistym kłopotom z wiarą, nawet jeśli mamy Jezusa Chrystusa, słowo, sakramenty i miłosierdzie, które możemy świadczyć, i którego doznajemy sami od Boga i ludzi. O zatwardziałych sercach Jezus powiedział: „Nawet gdyby znaki zobaczyli, gdyby cuda zobaczyli, nie uwierzą” (por. J 4,48). Dlatego czytając Pismo Święte, chcemy wiedzieć, co Pan Bóg mówi do nas, jakie daje nam wskazówki. Czytanie Pisma Świętego nie jest łatwe. Niektóre sprawy są proste, oczywiste, a nad niektórymi trzeba się sporo nagłowić. Dlatego też warto łączyć się w grupy, tworzyć kółka ludzi spragnionych poznawania słowa Bożego i wspólnego studiowania Pisma Świętego.
Nawet gdybyśmy z tego Pisma Świętego i Psalmów na początku wiele nie rozumieli, to i tak mamy dzięki temu podstawę do rozmów z Bogiem. Jeśli ja karmię się słowem Bożym, to wtedy z samego tego faktu wynika, że mam odniesienie do Pana Boga. Powstaje we mnie klimat, nabieram aromatu biblijnego, staram się najpierw do Boga, a potem do ludzi, mówić dobrze. Ważną rzeczą jest mówić dobre słowo. Więc ja napełniam się taką treścią, żeby to, co z ust moich wychodzi, było moją modlitwą, a to, co mówię do drugiego człowieka – szerzyło miłość i pokój.
Nasza modlitwa karmiona Pismem Świętym ma szanse na to, że zacieśni naszą więź z Panem Bogiem i ułatwi nam relacje z innymi ludźmi, bez względu na to, czy do tych ludzi podchodzimy słowem, perswazją, tłumaczeniem, czy też czasami będziemy musieli użyć mocnego argumentu. Moja postawa podczas modlitwy prywatnej jest postawą człowieka wierzącego, to znaczy, że jestem na dobrej drodze. Mogę na tej dobrej drodze źle iść, mogę zwolnić, mogę kluczyć, mogę nawet się zatrzymać, ale mając świadomość, że to właściwa droga, wiem, że wcześniej czy później dojdę do celu. Jeśliby nawet spotkały nas jakieś pretensje czy oskarżenia, starajmy się iść tą drogą jak najlepiej i prosto, żeby szybko dojść w czasie wyznaczonym przez Pana Boga i jeszcze innych pociągnąć za sobą. Jeśli jednak my po tej dobrej drodze nie za bardzo przekonywująco chodzimy, nie jesteśmy wyraźnymi świadkami. Inni ludzie usiłują nas wtedy z tej drogi zawrócić. Trzeba zatem dawać z siebie jak najwięcej, nie załamywać się, trzymać się dobrej drogi.
Czytanie Pisma Świętego i modlitwa mają nam dopomóc, żebyśmy lepiej tą właściwą ścieżką szli ku Panu Bogu. Do tego ducha modlitwy są jeszcze potrzebne konkrety, które sprawiają, że dobrą drogą – dobrze idę. Te konkrety to czynienie dobra. W dzisiejszych czasach bardzo dobrze, wręcz perfekcyjnie jest czynione zło. Ono potrafi tak manipulować ludźmi, odciągać od dobra, omamiać tak, jak Szatan omamił pierwszego człowieka. Człowiek chce dorównać Bogu za wszelką cenę, posiąść Jego atrybuty, dlatego paradoksalnie maże się, nurza się w złu. Musimy wiedzieć, że jeśli chcemy iść w tym kierunku, żeby wszystko wiedzieć, wszystko zrozumieć, wszystko poznać, nie dajemy Panu Bogu szansy na działanie. Gdzie tu miejsce na wiarę?
Zawsze należy mówić prawdę, mieć przekonanie do prawdy Bożej, do prawdy Chrystusowej. I dobro czynić dobrze. Jeśli jestem w klimacie Boga, czyli w klimacie modlitwy, dobro zakorzenia się we mnie. Modlitwa nie jest zastrzeżona dla dewotów i nawiedzonych. Każdy człowiek musi poczuć, że do zachowania właściwego rytmu codziennego życia potrzebna jest rozmowa z Bogiem. Moje odmówienie modlitwy Anioł Pański, moje odmówienie pacierza, przeżegnanie się przed jedzeniem, po jedzeniu, świadczy o tym, że mój klimat jest pozytywny. Dlatego czym innym jest dewocja, klepanie paciorków. Pierwszy wolny czas, jaki mam, oddaję Panu Bogu. Otwierając rano oczy czy wchodząc do domu, najpierw należy ręce złożyć do modlitwy, a zobaczymy, że potem wszystko pójdzie dobrze. Tak jak wspominana studentka, która znalazła godzinę czasu dziennie na czytanie Pisma Świętego, rozkwitła zamiast skapcanieć i zdewocieć.
Wciąż wracamy w naszych rozważaniach duchowych do Ojca Świętego Jana Pawła II, którego świadectwo życia jest naprawdę odniesieniem dla wielu sytuacji w życiu człowieka świeckiego. Papież jest dla nas wzorem i przykładem. My księża zastanawialiśmy się, kiedy i jak On się modli prywatnie, gdy jest taki zapracowany i zajęty. Poproszono mnie, abym Go listownie zapytał, jak sobie radzi z modlitwą w takich napiętych dniach, podczas licznych podróży, spotkań, audiencji. Ojciec Święty odpisał mi bardzo ładnie, że „jeśli przed modlitwą wszystko zejdzie na dalszy plan, wówczas modlitwa daje sobie radę z najbardziej zapracowanym dniem”. Kiedy Papież był w Wadowicach przed Światowym Dniem Młodzieży, siostra zakonna zauważyła, że gdy miał godzinę wolną, to 10 minut odpoczywał w fotelu, a 50 minut przeklęczał na dywaniku przed łóżkiem. W Zakopanem podczas papieskiego wypoczynku, gdy o godz. 22.30 wszyscy przyjechali do Księżówki (dom wypoczynkowy Konferencji Episkopatu Polski – przyp. aut.), otoczenie papieża pośpieszyło żwawo na wieczerzę, on zaś sam windą wjechał na górę do kaplicy i tam odprawiał, przyklękając z wysiłkiem przy każdej stacji, Drogę Krzyżową za wszystkich, za Polskę, za cały świat. Dlatego słów Ojca Świętego o modlitwie, właściwym ustawieniu dnia, o ustawieniu hierarchii wartości w moim życiu nauczyłem się na pamięć. Kiedyś przełożonemu mówiłem: „Proszę ojca, organizacja mi nawala, nie mogę sobie z niczym poradzić”. A on na to: „To nie organizacja, to ideologia”.
Często nasze tłumaczenie, że nie mam czasu na modlitwę, jest takie naiwne, dziecinne: chce i nie chce mi się modlić. Wymawiamy się złym nastrojem, a tymczasem ktoś powiedział, że modlitwa to jedyne zajęcie, od którego człowiekowi robi się lżej na duszy. Więc nie lękajmy się Słowa Bożego działającego w nas. Tak, jak słowo Boże w Maryi zadziałało w sposób najdoskonalszy, że w Niej Słowo stało się ciałem (J 1,14), tak w nas ma się stawać naszym słowem i ciałem dobrych uczynków, ciałem realizowania misji Kościoła, odnawiania oblicza tej ziemi, całej ziemi. Należy przemyśleć swój stosunek do modlitwy i znaleźć swój sposób modlenia się. Módl się tak, jak umiesz, a nie jak nie umiesz; przez to podtrzymasz i rozjaśnisz swoją wiarę. Twoje słowo Panie jest wieczne, niezmierne jak niebiosa, twoja wierność przez pokolenia (Ps 119,89–90).
Leon Knabit OSB, „Rekolekcje z Ojcem Leonem”, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. ac/ac