Wstęp do rozważań na temat wiary chrześcijańskiej
ISBN: 978-83-7505-417-0
wyd.: WAM 2010
Spis treści | |
Wstęp | 5 |
I. Milczenie jest początkiem słowa | 9 |
Potrzeba milczenia i słuchania | 10 |
Milczenie uczy właściwego słuchania | 13 |
Kto wierzy, nauczył się słuchać | 17 |
Milczenie oczyszcza słowo | 20 |
Pozwolić, aby słowo zostało wysłuchane | 24 |
II. Bóg szuka człowieka | 27 |
Więź z człowiekiem i więź z Bogiem | 31 |
Wiara jest więzią, która nadaje sens całej reszcie | 33 |
Wiara to nie tylko wspomnienie wielkich dzieł | 36 |
Dziwna jest nasza wiara | 39 |
Mocna więź z Bogiem, która daje perspektywę życia | 44 |
Odnowić więź z Bogiem Stwórcą | 47 |
III. Miłość woła o kreatywność | 51 |
Miłość żyje na pograniczu | 54 |
Miłość jest wspaniałomyślnością | 54 |
Otwartość i strach | 59 |
Miłość w myśleniu i w słowie | 63 |
Kto szczerze kocha, pragnie tworzyć | 65 |
IV. Bóg poszukuje naszego serca | 70 |
Życie w ciągłym napięciu | 75 |
Konformacja jako „upodobnienie się” do Chrystusa | 78 |
Dobre środowisko wychowuje i broni człowieka | 82 |
„Zasymilować całą rzeczywistość Wcielenia i Odkupienia” | 84 |
V. Agonia stworzonej pewności | 89 |
Utopia kusi wiarę | 92 |
Życie jako twórcze naśladowanie | 95 |
Wiara, która nie wątpi, jest wiarą martwą | 101 |
Odwaga kwestionowania swoich pewności | 104 |
VI. Pomiędzy zazdrością a męskością życia | 107 |
Asceza to nie tylko rezygnacja | 110 |
Asceza chrześcijańska | 112 |
Opieranie się zazdrości wymaga wielkiej ascezy | 115 |
Zazdrość jako mechanizm obronny | 116 |
Asceza w przestrzeni konsumizmu | 119 |
Męskość jest początkiem ascezy | 120 |
Męskość w słuchaniu głosu Boga | 125 |
VII. Autonomia i otwartość. Sposób traktowania tzw. „obcych” | 128 |
A jak postępuje Jezus? | 131 |
Zasady postępowania z bliźnim | 135 |
Być wszystkim dla wszystkich | 139 |
VIII. Sam sobie nie wystarczę. Pełne szczęście tylko razem | 142 |
Żyć to znaczy relacjonować się | 145 |
Co wpływa na jakość moich relacji z innymi? | 148 |
Podstawowe formy relacji | 153 |
Być „wśród” | 153 |
Być „z” | 155 |
Być „dla” | 158 |
Być „w” | 160 |
IX. Niepewność jutra mobilizuje nasze dzisiaj | 163 |
Podtrzymywać żywą tęsknotę za Bogiem | 165 |
Ożywiać tęsknotę za bliskością z Bogiem | 167 |
Tęsknota za życiem duchowym | 169 |
„Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje” | 172 |
Agonia egoizmu | 175 |
Wyruszyć z dobrem już osiągniętym w nieznane | 177 |
X. Odgrzebywanie na nowo autorytetu | 182 |
Autorytet aktualny jak nigdy wcześniej | 184 |
Poszukiwanie mistrza | 192 |
Osoba z autorytetem | 196 |
Czy można kształtować autorytet? | 197 |
XI. Świętość, która ukrywa się w pracy | 201 |
Poprzez pracę staję się bardziej człowiekiem | 205 |
Praca wyrazem solidarności z biednymi i z własnymi ideałami | 210 |
Praca etyczna i estetyczna | 212 |
Wszystko jeszcze do odkrycia | 216 |
Równie ważną sprawą jest odpoczynek | 221 |
XII. Kontemplacja początkiem nadziei | 223 |
Nieodzowność kontemplacji do życia codziennego | 225 |
Kontemplacja oddala smutek i daje radość | 228 |
Bóg ośrodkiem wszystkiego | 230 |
Do mistrza przyszedł zupełnie załamany i sfrustrowany młody garncarz.
— Mistrzu — powiedział — życie jest dla mnie bardzo ciężkie. Bez przerwy mam jakieś problemy, trudności. Nie daję sobie rady. Jak już zdobędę dobrą glinę i wymieszam ją, to przy formowaniu garnka lub misy co druga się niszczy. Jak już te uformowane wypalam, to co druga pęka. Jak zaczynam je malować, to tylko na co drugiej wychodzi dobry wzór. Jak pokrywam glazurą i ponownie wypalam, na co drugiej pęka szkliwo. Jak potem ładuję na muła i objeżdżam wioski od chaty do chaty, aby sprzedać naczynia, zawsze połowa mi się rozbija i uszkadza. Jestem coraz bardziej zdenerwowany i roztrzęsiony i przez to niszczę coraz więcej naczyń. Ale najgorsze jest to, że ludzie nie chcą kupować moich wyrobów. Muszę zapukać do wielu drzwi, aby sprzedać choć jeden garnek, choć jeden dzban. To mnie denerwuje, jestem zły i nie potrafię zachęcić do kupna. Jestem zrozpaczony i nie mam już do tego siły. Tak bardzo chciałbym być zamożnym człowiekiem, ale widzę, że swoją pracą tego nie osiągnę.
— A ile kosztuje u ciebie garnek? — spytał mistrz
— Przeciętnie dziesięć drachm.
— Ile musisz zepsuć garnków, aby jeden nadawał się do sprzedania?
Po chwili zastanowienia garncarz rzekł:
— Średnio dziesięć.
— To ile jest wart jeden zepsuty, uszkodzony, rozbity garnek?
— Nic — odparł garncarz.
— Nieprawda. Jeden taki garnek wart jest jedną drachmę! Jeżeli źle uformujesz, źle pomalujesz, pęknie przy wypalaniu lub rozbije się przy przewożeniu, to zarobiłeś już jedną drachmę. Każdy uszkodzony garnek przybliża cię do dobrego. Rozumiesz?
— Nie.
— Każda porażka przybliża cię do sukcesu — kontynuował mistrz.
— Ale muszę go jeszcze sprzedać, a ludzie nie chcą kupować.
— Ile razy słyszysz odmowę? Do ilu drzwi musisz zapukać, aby sprzedać jeden garnek? — zapytał znowu mistrz.
— Do wielu.
— Do ilu? Ile razy musisz usłyszeć „nie”, abyś raz usłyszał „tak”?
— Przynajmniej dziesięć.
— To ile warte są dla ciebie jedne zamknięte drzwi? Ile zarabiasz przy jednej odmowie?
— Jedną drachmę — krzyknął uradowany garncarz, bo w końcu zrozumiał, o co chodzi mistrzowi.
Od tego dnia garncarz stał się innym człowiekiem. Gdy zepsuł dzban czy garnek, myślał: „Zarobiłem jedną drachmę” i spokojnie naprawiał swój błąd. Nie denerwował się, gdy coś zbił lub uszkodził — „Przecież zarobiłem jedną drachmę”. Gdy ktoś zamknął mu drzwi przed nosem, uśmiechał się serdecznie, mówił dobre słowo i zapowiadał, że przyjdzie jeszcze kiedyś, a w duchu dodawał: „Znowu zarobiłem drachmę”.
Powoli ludzie polubili uśmiechniętego i miłego garncarza. Kupowali u niego coraz więcej garnków, dzbanów i innych wyrobów. Były one funkcjonalne, ładne, dobrej jakości i starannie wykonane. Stopniowo garncarz zaczął zarabiać coraz więcej. Każde zamknięte drzwi lub odmowa miały dla niego wartość dwu, pięciu, a potem dziesięciu drachm, bo sława jego wyrobów stała się tak wielka, że pojedynczy gospodarze oraz wielcy kupcy przyjeżdżali do warsztatu i kupowali wszystko „na pniu”. Tak garncarz stał się zamożnym człowiekiem1.
Bardzo pouczające opowiadanie. Naszym bogactwem jest wiara, dana nam w darze, niczym glina garncarza, z której ulepić możemy nasze życie, bogactwo, zamożność. Jest ona niczym drogocenna perła, lecz wymaga ze strony tego, kto ją posiada, dodatkowego oczyszczenia, aby mogła błyszczeć jeszcze piękniej, by również inni dostrzegli jej piękno. Lecz praca ta nie jest łatwa. Wymaga trudu i poświęcenia, a także nie lada cierpliwości i odporności. Ten jednak, kto się jej podda, zyskuje wiele. Zdobywa szczęście, radość życia, sens tego wszystkiego, co dokonuje się w nim oraz wokół niego. Tylko ten, kto żyje z wiary i karmi się jej mocą, nawet w chwilach trudnych, w obliczu cierpienia i niepowodzenia, w chwili załamań i choroby, umie odnaleźć sens tworzenia i ufność w spoglądaniu w przyszłość. Żyje nadzieją, której niewyczerpanym źródłem jest wszechmocny Bóg, umiłowany Syn Ojca i Duch Święty, który jest światłem na drodze. Nadzieja, która spływa od Boga, dodaje mu skrzydeł, aby wzleciał ponad pozorne trudności i spojrzał na wszystko z góry, z perspektywy Boga, który jest dawcą sensu.
Zapraszam więc na wyprawę po ścieżkach wiary — jej piękna, mocy, nadziei. Jak każda górska ścieżka, również ona ma łagodne lub ostre podejścia, różne wzniesienia czy załamania. Nieobce są jej trudności, lecz przede wszystkim nasycona jest pięknem. Pięknem drogocennej perły.
1 Z. Królicki, Bajki chińskie dla dorosłych, czyli 108 opowieści dziwnej treści, Łódź 2007, ss. 155-156.
opr. aw/aw