Autor medytacji ocala pamięć o ofiarach terroru — represjonowanych, zmuszanych do okrutnych i ostatecznych wyborów
|
Józef Augustyn SJ ABY NAS BOLAŁO CIERPIENIE INNYCH
|
|
Lektura medytacji zebranych w tomie Aby nas bolało cierpienie innych z pewnością nie pozwala pozostać czytelnikowi obojętnym. W dobie relatywizmu moralnego, kwestionowania wszelkich norm i autorytetów Autor medytacji przestrzega przed zbyt pochopnym lekceważeniem zła i cierpienia, zwłaszcza zadawanego przez systemy nieprawości budowane ludzkimi umysłami, sercami i rękami. W sposób mądry i przenikliwy pisze o tym, co staje się nieludzkie w naszej jakże ludzkiej egzystencji.
„Gdzie droga, tam można zbłądzić” — słowa Zygmunta Baumana doskonale oddają doświadczenie pokoleń rządzonych przez spiżowe prawa systemów totalitarnych. Autor medytacji ocala pamięć o ofiarach terroru — represjonowanych, zmuszanych do okrutnych i ostatecznych wyborów, męczennikach, tych, którzy przeszli piekło gułagów i obozów koncentracyjnych. Oddaje głos prześladowanym, żyjącym świadkom, utrwalonym na piśmie wspomnieniom.
Unika przy tym ocen. Nie wiedząc bowiem, jakich sami dokonalibyśmy wyborów, nie mamy prawa oceniać tych, którzy znaleźli się w trybach historii. Nie powinniśmy jednak banalizować zła, ponieważ nikt z nas nie jest wolny od jego zatrutych ziaren.
Mimo bolesnej lekcji, jaką przyniosła historia XX wieku, wydaje się, że summa wszelkiego okrucieństwa jeszcze się nie dopełniła. Obojętność świata wobec skrajnego ubóstwa milionów ludzi, dzieci z karabinem w ręku, waśnie na tle religijnym to tylko fragment współczesnej litanii zła. Lektura medytacji prowokuje do postawienia kolejny raz tych samych trudnych pytań: Kim jest człowiek? Skąd bierze się zło? Czy historią rządzi tylko ślepa siła? Gdzie jest Bóg, kiedy cierpi człowiek? W tym kontekście warto przywołać słowa Czesława Miłosza: „W tym świecie za dużo ohydy i brzydoty, / Więc musi gdzieś być prawda i dobro, to znaczy musi być Bóg”.
Autor pokazuje, że warto szukać śladów obecności Stwórcy i Jego działania nie tylko w historii, ale również w naszym życiu — społecznym, politycznym i rodzinnym. Szczególnie sytuacje skrajnie trudne, jak choćby tragedia smoleńska, mogą wybudzić sumienie z letargu i przypomnieć, że człowiek człowiekowi nie ma być wilkiem, ale bliźnim. Burze, które przetaczają się nad społecznościami i narodami, pomaga przetrwać zakotwiczenie w rodzinie. Daje to siłę, by trwać na przekór przeciwnościom losu i nie poddawać się rozpaczy. Autor z dużym wyczuciem, popartym zresztą długoletnim doświadczeniem duszpasterskim, pisze o rodzinie i rodzicielstwie. Szczególnie zaś młodym przypomina: „Tylko dobry syn może być dobrym ojcem i tylko dobra córka może być dobrą matką”.
Autor kończy medytacje osobistym akcentem. Pisze: „W pierwszy dzień wiosny zaczynam sześćdziesiątkę”. Być może truizmem będzie przypominanie, że każdy etap w życiu ma swoje trudności, nadzieje i sukcesy. Jest czas siania i czas owocowania. Bez względu jednak na moment życiowy, w którym się znajdujemy, zawsze pragniemy doświadczać pełni życia i doznawać jego radości. Aby jednak mogło się to urzeczywistnić, musimy nauczyć się niełatwej sztuki — jak żyć tu i teraz.
Teksty składające się na niniejszą książkę były w większości publikowane na łamach „Gazety Krakowskiej” w ramach weekendowego cyklu „Słowo na niedzielę”.
opr. aw/aw