Księga pociechy (fragmenty)
|
Marek Skwarnicki KSIĘGA POCIECHY
|
|
Przebudziłem się i znakiem krzyża rozpoczynam kolejny dzień mojej choroby, która jest dźwiganiem tego krzyża w moim ciele. Przypominam sobie dzień po Zmartwychwstaniu opisany w Ewangeliach, kiedy Maria Magdalena przychodzi do ogrodu i zastaje pusty grób Chrystusa i nagle widzi obok siebie nieznanego człowieka. Myśląc, że jest to ogrodnik, pyta, co mogło się stać ze złożonym w grobie Jezusem. I w tym momencie słyszy wypowiedziane swoje imię. Nauczyciel mówi do niej:
Mario! A ona poznaje Go po głosie. Chrystus znika. A dawna jawnogrzesznica — umiłowana przez Jezusa tak bardzo, że jej pierwszej się po śmierci ukazuje — płacząc biegnie do uczniów skupionych wokół Matki Ukrzyżowanego.
Budząc się w chorobie, wracając do swoich codziennych cierpień, wsłuchajmy się w otaczającą nas ciszę. Aby jak Magdalena usłyszeć swoje imię wypowiedziane przez Jezusa, który, kochając każdego człowieka, w tym momencie także miłuje nas jako ludzi chorych.
W poranek przebudzenia ze snu może uzyskamy pociechę, wspominając poranek zmartwychwstania. Brzask za oknem naszego mieszkania albo sali szpitalnej może nam przypomnieć też moment, kiedy trzy Maryje idą w kierunku pustego grobu, a potem biegną z powrotem, zastawszy na tym wiecznym Bożym cmentarzu — anioła śmierci, który im oznajmia: Nie ma Go tu. Zmartwychwstał! I nam ma się to kiedyś przydarzyć.
opr. aw/aw