Sakrament pokuty to nie duchowa pralka automatyczna. Aby przyniósł owoce, potrzebny jest wysiłek z naszej strony, rozpoczynający się od uczciwego rachunku sumienia
Podobnie jak jest modlitwa prywatna i modlitwa liturgiczna, tak można powiedzieć, że jest pokuta prywatna, nie mająca łączności z sakramentem, i jest pokuta sakramentalna, liturgiczna, która w szczególny sposób łączy nas z Chrystusem cierpiącym i Jego Krwią nas obmywa. Aby ten sakrament był owocny, trzeba zachować pewne warunki, które wynikają po prostu z uświadomienia sobie istoty rzeczy: czym jest ten sakrament, na czym polega, czego od nas wymaga?
Pierwszym warunkiem jest rachunek sumienia, który powinien być jakby stałą funkcją duszy. Nie wystarczy, aby człowiek wieczorem czy w południe przebiegał myślą przeżyty dzień. Doświadczenie wykazuje, że jeśli człowiek w ciągu dnia nie ma wewnętrznej czujności, to wieczorny rachunek sumienia po dniu spędzonym w rozproszeniu jest płytki i nie dosięga sedna rzeczy. Rachunek sumienia wtedy będzie wnikliwy, jeśli jesteśmy przez cały dzień czujni, jeśli będziemy w kontakcie z Bogiem, jeśli będziemy się z Nim liczyli. Doświadczenie nas uczy, że czasem nie kierujemy już swoim życiem; wtedy nie wiemy, co właściwie zrobiliśmy. Wiemy, że było dużo bałaganu, dużo złego, ale brakuje nam przejrzystości i nie potrafimy jasno powiedzieć, co było niedobre. I choćbyśmy 15 minut myśleli, nic mądrego nie wymyślimy.
Rachunek sumienia przed spowiedzią bardzo często robi się tak, że człowiek chce sobie przypomnieć wszystko, a potem wszystko powiedzieć na spowiedzi. To nie jest dobre. Wiadomo, że mamy obowiązek spowiadać się ze wszystkich grzechów ciężkich, ale nie dotyczy to grzechów powszednich. Jeśli ktoś chce spowiadać się ze wszystkich grzechów powszednich, to najczęściej jego wyznanie nie będzie wnikliwe, nie będzie miało perspektywy. Musimy wiedzieć, że są w naszych winach pewne rzeczy istotne, które nam Pan Bóg w szczególny sposób wyrzuca, i to trzeba uwydatnić. Jeżeli chcemy się poprawić, musimy rozumieć działanie łaski Bożej w duszy, musimy zrozumieć, czego Pan Bóg od nas chce. Lepiej więc wymienić dwa, trzy przewinienia, ale bardzo istotne, ze zrozumieniem, i naprawdę za nie żałować, niż wymienić ich piętnaście, bez zrozumienia, nie zatrzymując się na żadnym i właściwie za nie nie żałując.
Od rachunku sumienia o wiele ważniejszy jest żal. O wiele lepiej jest porządnie żałować za jeden grzech, niż wymienić ich piętnaście — bez żalu. Trzeba wiedzieć, co w nas najbardziej przeciwstawia się łasce, co nam Pan Jezus szczególnie wyrzuca, a wtedy będziemy mogli się poprawić.
W rachunku sumienia trzeba przede wszystkim rozważyć nasz stosunek do Boga, nasze życie modlitwy. Jeżeli tu są zaniedbania, to wszystko inne zaczyna się rozlatywać, a więc nasz stosunek do bliźniego, nasza miłość, śluby, obowiązki stanu. Jeżeli dobrze przeprowadzimy rachunek sumienia, to nie zawiedzie także żal za grzechy.
Każdą spowiedź musimy rozumieć jako wielki powrót syna marnotrawnego do Ojca. Wracamy do Tego, który nam tyle razy przebaczył, a którego jednak nie przestaliśmy obrażać. Starajmy się, żeby nigdy nie zaniedbać głębokiego uświadomienia sobie naszej winy w stosunku do Boga, naszego niedbalstwa i lekceważenia sobie służby Bożej. Nie powinno się widzieć w spowiedzi jedynie okazji, żeby się wypowiedzieć i zasięgać rady, bo to jest sakrament, w którym otrzymujemy rozgrzeszenie i odpuszczenie win; wszystko inne jest tu na drugim planie.
Dla osiągnięcia żalu i prawdziwego zwrotu do Pana Boga rozważajmy dobrodziejstwa od Niego otrzymane i naszą niewdzięczność. Jeżeli będzie w nas prawdziwy żal za grzechy i nawrócenie do Boga, to otrzymamy łaskę związaną z sakramentem pokuty i umocnienie do walki ze złem. Trzeba wierzyć w tę łaskę i liczyć na nią.
Z żalem za grzechy łączy się ściśle postanowienie poprawy. Ten warunek też często szwankuje. Pewna pobożna osoba zapytana po rekolekcjach, jakie powzięła postanowienie, odpowiedziała, że postanowiła sobie „wzdychać do szczytów”. To bardzo piękne, ale chyba potrzebne byłoby coś bardziej konkretnego.
Postanowienie poprawy powinno być mocne, to znaczy, że muszę się poprawić, muszę spełniać wolę Bożą, muszę dać Panu Jezusowi to, czego ode mnie oczekuje, najczęściej bywa tak, że mamy piękne postanowienie poprawy, które po tygodniu mętnieje, a po dwóch tygodniach już go w ogóle nie ma. Dlatego nie wydaje mi się słuszne zalecenie, by przy rozmyślaniu podejmować jakieś postanowienie w związku z jego tematem. Jeżeli bowiem tematy rozmyślania są różne i codziennie podejmuje się inne postanowienie, to uczymy się niewypełnienia postanowień. Są one płytkie i słabe. O wiele lepsze jest jedno postanowienie trafnie podjęte i realizowane konsekwentnie przez dłuższy czas. Ostatecznie człowiek nie zmienia się tak bardzo i zasadnicza przeszkoda stawiana łasce jest na ogół ta sama, toteż lepiej skupić się na jednej sprawie i przy tym trwać — w oparciu o gorącą modlitwę.
Sama spowiedź powinna być szczera, ale wyznanie powinno być wypowiadane ze zrozumieniem naszych win. Nie można wszystkiego przedstawiać na jednej płaszczyźnie; potrzebna jest pewna perspektywa. Nie trzeba nigdy tak mówić, żeby tylko coś powiedzieć, nie można też mówić o tym, czego nie jesteśmy pewni, tak na wszelki wypadek. Dobra spowiedź wcale nie musi być długa; trzeba wystrzegać się wielomówstwa, bo zatapiamy jasność treści w wielości słów.
Potrzebne jest też zadośćuczynienie, o którym najłatwiej zapominamy. Otrzymywana na spowiedzi pokuta jest zwykle lekka, ponieważ Pan Jezus bierze na siebie nasze winy — i to jest łaska Jego dobroci, niemniej duch zadośćuczynienia, duch ekspiacji jest jedną z sił, które człowieka przemieniają. Świadczy on o wielkiej delikatności wewnętrznej człowieka. Dobrze jest, jeśli pamiętamy, że wiele nam Pan Bóg przebaczył, ale ta pamięć nie powinna budzić w nas niepokoju.
Regularna i dobra spowiedź może być z pewnością czynnikiem wewnętrznego postępu.
Fragment publikacji „Żyć wiarą w świecie”
Piotr Rostworowski OSB / EC — benedyktyn, pierwszy polski przeor odnowionego w 1939 roku klasztoru w Tyńcu. Więzień za czasów PRL-u. Kameduła — przeor eremów w Polsce, Włoszech i Kolumbii. W ostatnim okresie życia rekluz oddany całkowitej samotności przed Bogiem. Zmarł w 1999 roku i został pochowany w eremie kamedulskim we Frascati koło Rzymu. „Był zawsze bliski mojemu sercu” — napisał po Jego śmierci Ojciec Święty Jan Paweł II. Autor licznych publikacji z dziedziny duchowości i życia wewnętrznego.
opr. mg/mg