Cotygodniowy felieton z Gościa Niedzielnego (1/2000)
Staram się sięgać do źródeł; u progu Roku Jubileuszowego przeczytałem fragmenty Księgi Kapłańskiej poświęcone temu właśnie pojęciu. Jakkolwiek nie jestem godny, aby interpretować ów tekst, przecież nie mogę nie zauważyć płynącego zeń przesłania: nawet jeśli twój bliźni jest ci coś winien w świetle prawa, to w tym roku powinieneś mu darować. Ten wątek pojawia się zresztą w kontekście obecnego Roku Jubileuszowego - słyszeliśmy o inicjatywie amnestii w Polsce, Ojciec Święty apeluje do światowych potęg o umorzenie długów obciążających kraje, których głównym bogactwem są bieda i nędza. Zwyczajni obywatele krajów nominalnie bogatych mają na ogół ograniczony wpływ na decyzje globalne. W naszym kraju, w którym wymiar sprawiedliwości stosuje permanentną amnestię wobec przestępców, pomysł jednorazowego aktu łaski nie cieszyłby się chyba zbyt wielkim powodzeniem. Cóż więc możemy zrobić w tym roku? W świątecznym ,,Tygodniku Powszechnym" Wojciech Płazak pisał o narastającym na Zachodzie zjawisku aktów dobrej woli: ludzie są zachęcani do zrobienia choćby drobnego gestu dla uczczenia jubileuszu. Sądzę, że to niezła idea. Często stajemy bezradni wobec kolosalnych rozmiarów cudzych nieszczęść i porażeni tą bezradnością nie robimy nic, usprawiedliwiając się, że to i tak nic nie da. Słowa ,,to i tak nic nie da" najprawdopodobniej po raz pierwszy usłyszała Ewa od Adama, który w ten sposób pochwalił się wiedzą nabytą po spożyciu wiadomego jabłka. Tymczasem trzeba myśleć bardziej pozytywnie: jeśli ktoś może, to niech ratuje państwo Bangladesz, ale jeśli ktoś nie może, to niech przynajmniej ulży państwu Wiśniewskim. Najłatwiej byłoby oczywiście skupić się na zachęcaniu innych do dobrych uczynków: niech rząd coś podaruje, niech spółdzielnia zapomni o niezapłaconym czynszu, niech sklepikarz skreśli zapisy w zeszycie dłużnym, niech bank zmniejszy procent. (Nawiasem mówiąc, jeśli poczucie realizmu podpowiada, iż dług jest nieściągalny, to koszt jego umorzenia nie jest zbyt wielki). Trudniej coś podarować od siebie, ale tylko trochę trudniej. I znów trzeba więcej pozytywnych myśli. Jeśli kto może, to niech skreśli dług. Ale jeśli ktoś nie może, to niech daruje urazę bliźniemu. A sobie? A sobie niech daruje kwaśną minę i przekonanie o własnej krzywdzie. Psychologowie zwracają uwagę na charakterystyczną dla Polski "kulturę narzekania", która znakomicie psuje samopoczucie, ale mimo to jest pieczołowicie kultywowana w myśli, w słowie i w uczynku. Być może dzieje się tak dlatego, że Polacy są genetycznie wyposażeni w dobre samopoczucie i narzekanie jest rodzajem kotwicy - bez niej ze szczęścia wzlatywaliby nad poziomy. Proszę jednak spróbować uśmiechu od czasu do czasu. Proszę powiedzieć coś miłego w sklepie, na ulicy, w poczekalni, w tramwaju. Większość ludzkości robi to bez wysiłku, Polaków miłe słowa kosztują sporo trudu - ale i zasługa większa! Przeżyliśmy cztery reformy w roku ubiegłym, więc taka reforma naszej kultury bycia to po prostu pestka.