Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (8/2001)
Na warszawskim Torwarze — mimo protestów — wystąpił czołowy obecnie rockowy skandalista Marilyn Manson. Wcześniej organizatorzy nie uzyskali zgody na zorganizowanie jego koncertu w katowickim Spodku. Batalia wokół koncertu cieszyła się — co oczywiste — wielkim zainteresowaniem mediów, w których (co także nie budzi zdziwienia) przeważał ton niechęci wobec „cenzorów”, chcących nie dopuścić do występu. Dziennikarze nie odnotowali większych ekscesów. Komentarze po występie utrzymane były w tonie: patrzcie, nic się nie stało, czyli — nie było przeciw czemu protestować. Czy rzeczywiście?
Otóż — coś się stało. „Staje się” od pewnego czasu to, że jedną z czołowych gwiazd rocka jest człowiek odwołujący się do postaci zwyrodniałego mordercy. Nie znaczy to, aby fani gwiazdora mieli zamiar pójść w ślady „patrona”, ale najwyraźniej im to nie przeszkadza. Nie wszystko można wytłumaczyć młodzieńczym buntem. Funkcjonowanie w — pożal się Boże — „kulturze” masowej postaci mordercy jest przygnębiającym dowodem jej stanu. Cóż z tego, że nie pierwszym i zapewne nie ostatnim, cóż z tego, że nie cała — na nasze szczęście — popkultura składa się z Mansonów i jemu podobnych?
Dlatego bardzo dobrze, że zapowiedź koncertów wywołała protesty, nawet jeśli są one pozornie nieskuteczne. Jednak jakiś skutek odniosły, skoro na prośbę organizatorów „artysta” zrezygnował z dalej idących wizualnych prowokacji. „Buntownik” starannie kalkuluje, jak daleko opłaca mu się w swym buncie posunąć... Im większy będzie opór, tym większa szansa na „samoograniczenie” buntowników.
Wiele tabu zostało naruszonych, ale na nasze szczęście nie zniknęło. Taki sam wybryk powtórzony po raz kolejny szokuje z pewnością mniej niż za pierwszym razem, ale jednak szokuje, przynajmniej przez jakiś czas. Świat, w którym najbardziej drastyczną prowokację będziemy zbywali wzruszeniem ramion, będzie koszmarny. Dlatego jeśli jeden z recenzentów pisze, że tylko w katolickiej Polsce prowokacje Mansona szokują, to po pierwsze — nie jest to prawdą, bo protesty były też w innych krajach, a po drugie — to bardzo dobrze, że klimat moralny jest u nas taki, że gra złem budzi opór choć części opinii.
Wolność jest z pewnością bardzo ważna, nie jest jednak wartością jedyną. Dlatego — pozostając w zgodzie z wolnością — starajmy się o to, by odwoływanie się do zła napotykało opór. Marilyn Manson dba o to, by wywołać dyskomfort u normalnych ludzi. Niech on i jemu podobni także nie czują się dobrze.
opr. mg/mg