Afera "Nergala" - czy mamy już zwycięstwo?

Czy przyznanie przez prezesa TVP, że zatrudnienie Nergala było błędem to zwycięstwo chrześcijańskiej większości w Polsce? W pewnym stopniu tak, nie można jednak wierzyć w dobrą wolę włodarzy z Woronicza, było to raczej ugięcie się pod presją

„Wiktoria”. „Sprzeciw ma sens”. „TVP już nie chce «Nergala»”. To tylko niektóre nagłówki, jakie pojawiły się w mediach po tym, jak Juliusz Braun obwieścił, że Adam Darski nie zostanie więcej zatrudniony w telewizji publicznej. Prezes TVP przyznał ponadto (w końcu!), że zatrudnienie „Nergala” było błędną decyzją. Czy jednak możemy mówić o zwycięstwie?

Zatrudnienie kontrowersyjnego muzyka w TVP jako pierwsze oprotestowało Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy. W wydanym przez nie oświadczeniu napisano, że „udział Adama »Nergala« Darskiego — zdeklarowanego satanisty i wroga chrześcijańskich wartości — w programie »The Voice of Poland« (...) stoi w sprzeczności z Misją Telewizji Polskiej jako nadawcy publicznego”. Wykazano, że zatrudniając Darskiego, złamano prawo. Zgodnie z zapisem Uchwały Zarządu TVP SA z czerwca 1994 r. zatytułowanej Misja Telewizji Polskiej SA jako nadawcy publicznego „Telewizja Polska SA szanuje uczucia religijne odbiorców i respektuje chrześcijański system wartości”. Po fali protestów, jakie nastąpiły za oświadczeniem KSD, zarówno władze Telewizji Polskiej, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, jak i Rada Etyki Mediów wykazały się totalną ignorancją. Media zalały nagłówki: „Zarząd TVP nie zauważa zagrożenia satanizmem”; „KRRiT uznała, że zatrudnienie »Nergala« nie narusza prawa”; „Rada Programowa TVP nie potępiła zatrudnienia »Nergala«”; „REM: Nergal nie godzi w misyjność TVP”. Tych absurdalnych wniosków instytucji, które winny chronić odbiorców, nie warto teraz analizować. Może dlatego, że w końcu prezes TVP przyznał, iż zatrudnienie Adama Darskiego było błędem. Nie liczę na podobne publiczne deklaracje ze strony REM czy KRRiT. Po ich ostatnich (ale i wcześniejszych) oświadczeniach — nie tylko w sprawie „Nergala” — każdy, kto myśli, widzi, że instytucje te są skrajnie nieetyczne. Wiąże się to także z tym, że nie będą one miały cywilnej odwagi przyznać się do błędu.

Wróćmy jednak do tego, co udało się osiągnąć, a w czym z określeniem „wiktoria” się pospieszyliśmy. Przede wszystkim udało się zmobilizować katolików. Dziesiątki tysięcy podpisów w internecie, licznie nadchodzące listy z całej Polski, protesty wysyłane do KRRiT i TVP, dziesiątki tekstów przyzwoitych publicystów. I wreszcie odważny głos Kościoła. Na szczególne uznanie zasługuje bp Wiesław Mering. Pasterz diecezji włocławskiej nadał rozpęd całej sprawie. Wierni zrozumieli, że mają prawo powiedzieć NIE, kiedy za ich pieniądze opłacany jest bluźnierca. Argumenty, że protesty jedynie robią reklamę „Nergalowi”, wypadają teraz blado. I nie chodzi tylko o to, że oglądalność programu okazała się poniżej oczekiwań. Darski swą ohydną „sztuką” — w połączeniu z idiotyczną decyzją władz TVP — sprowokował chrześcijan do odważnego działania. Nie sposób wręcz nie odnieść wrażenia, że „afera »Nergala«” nadała polskiej przestrzeni publicznej nowy bieg. Ta wielka mobilizacja środowisk katolickich to początek nowej ery, w której widzimy sens głośnego sprzeciwu. Coś drgnęło, rodacy się przebudzili, powoli zaczęły otwierać się oczy. Dostrzegamy wyraźniej, że robi się nas w balona. Władze TVP oszukują własnych odbiorców, nie dotrzymują zawartej z nimi umowy o misyjności mediów publicznych. Bezprawnie za pieniądze podatników opłacają człowieka, który nimi gardzi, bezczeszcząc to, co święte dla większości Polaków. I choć w końcu Juliusz Braun się ugiął, to do prawdziwej wiktorii jeszcze daleka droga. Do dziś nikt z władz TVP nie przeprosił za „Nergala”. Program z udziałem bluźniercy nie został natychmiast zdjęty, a Darski odejdzie dopiero po zakończeniu pierwszej edycji programu „The Voice of Poland”. Pomimo przyznania, iż zatrudnienie „Nergala” było błędem, okazało się, że pieniądze wciąż zagłuszają sumienia włodarzy z Woronicza. Nie ma tam woli, by wybrać moralność przed korzyściami materialnymi. Za zerwanie umowy z abonentami wciąż nikt nie poniósł kary, a umowy z „Nergalem” nie zerwą, bo dostaną po kieszeni. Zatem dopóki mamona będzie rządzić tymi, którzy rządy sprawują, do zwycięstwa droga daleka.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama