„Nie dla chaosu w szkole”! Tak dla lewackich ideologii?

O co chodzi w reformie szkoły forsowanej przez minister Nowacką? Komu miałaby ona przeszkadzać? Przecież pani ministra pragnie po prostu stworzyć szkołę „otwartą i przyjazną”. Trzeba jednak zadać pytanie, na co otwartą i komu przyjazną? – zwraca uwagę ks. Dariusz Kowalczyk SJ.

Znajoma nauczycielka podesłała mi link do strony zatytułowanej „Nie dla chaosu w szkole”. W pierwszym momencie pomyślałem, że to strona sensownie zatroskana o to, co dzieje się z polską szkołą. Bo chaos, ideologiczny chaos, coraz bardziej wnika w różne dziedziny życia społecznego, w tym w edukację. Szybko jednak zrozumiałem, że jest trochę inaczej. To strona propagująca raczej trendy bliskie pani ministrze Barbarze Nowackiej.

Strona prezentuje się w następujący sposób: „STOP dla chaosu w polskich szkołach! Walczymy razem przeciw dezinformacji o reformie edukacji. Zabiegamy o szkołę otwartą i przyjazną wszystkim uczniom”. Znaczy się krytyka reform proponowanych przez Nowacką miałaby być dezinformacją. Bo przecież pani ministrze chodzi tak naprawdę o szkołę „otwartą i przyjazną”. Pytanie, na co otwartą i komu przyjazną?

„Nie dla chaosu w szkole” donosi: „W Newsweeku czytamy o kulisach nagłego zwrotu w sprawie podstawy programowej z języka polskiego. Kiedy po zebraniu opinii i pracach nad nimi w minionym tygodniu ujawniono poprawiony projekt nowej p.p., okazało się, że eksperci rakiem wycofali się z większości zaproponowanych wcześniej cięć w obrębie listy lektur.

[…] przywrócenie bogoojczyźnianych tytułów to efekt zmasowanej akcji środowisk związanych z Ordo Iuris, które w toku prekonsultacji przesłały tysiące bliźniaczo podobnych maili z żądaniem przywrócenia wykreślonych w pierwszym projekcie lektur”. No i wiemy, kto dezinformuje. To straszne Ordo Iuris. W rezultacie wracają „bogoojczyźniane” tytuły.

Tak się składa, że wielu polskich geniuszy pióra pisało wprost o Bogu i Ojczyźnie. Ale według ludzi uformowanych na lewicowo-liberalnych ideologiach, a tacy rządzą dziś edukacją w Polsce, takie lektury są nie tylko passe, ale po prostu drażnią… Dlatego z podstawowy programowej miały zniknąć m.in „Reduta Ordona” Adama Mickiewicza, „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza, poezja Cypriana Kamila Norwida, Jana Lechonia i Jarosława Marka Rynkiewicza. „W pustyni i w puszczy” miałoby być czytane we fragmentach. Ale są poloniści, którzy w manifeście „Więcej realnych cięć w podstawie programowej” proponują całkowite usunięcie tej książki, bo „utwór prezentuje kolonialny obraz rzeczywistości”. Czy chodzi o to, by czytać jedynie utwory, które prezentują „lewicowo-liberalny” lub „LGBT-genderowy” obraz rzeczywistości?

Co do lektur uzupełniających, MEN zaproponował skasowanie m.in takich pozycji jak: „Zapiski więzienne” Stefana Wyszyńskiego i  „Nie lękajcie się! Rozmowy z Janem Pawłem II” André Frossarda. Jasne! Tych dwóch wielkich Polaków dyskwalifikuje to, że byli katolickimi duchownymi. A poza tym dzieci i młodzież o Janie Pawle II powinny wiedzieć tyle, że – jak to ogłosiły „słuszne” media – „obrońcą pedofilów był”.

Z listy lektur miała być też wyrzucona Legenda o św. Aleksym. Niestety, eksperci ultraprawicowej Fundacji Ordo Iuris – czytamy na walczącej z chaosem w szkole stronie – stwierdzili, że „bez ukazania wzorców osobowych rycerza, władcy i świętego nie ma możliwości zaprezentowania pełnego obrazu epoki średniowiecza”. No cóż! Ultraprawicowi eksperci nie rozumieją, że ideał rycerza i świętego zupełnie nie jest na dzisiejsze czasy. A o średniowieczu, to uczeń ma wiedzieć tyle, że było straszne, a prawica chce nas do niego cofnąć. Swoją drogą ciekawe, że „prawicowi” muszą być zawsze „ultra” albo „skrajni”, a „lewicowi” właściwie nie są „lewicowi”, tylko „mądrzy” i „merytoryczni”.

Na omawianej stronie można też spotkać wyrażenie „tradycjonaliści edukacyjni”. „Miejcie świadomość, że w tej chwili tradycjonaliści edukacyjni bronią listy lektur do NIECZYTANIA” – grzmi Ola Korczak, polonistka z Warszawy. A jakie lektury byłyby do czytania? Zresztą z tym czytaniem i nieczytaniem, to bywa różnie. Bywa np. tak, że najpierw lewicowo-liberalne media ośmieszają „bogoojczyźniane” teksty, a potem biją na alarm, że młodzież nie chce ich czytać. A co młodzież chciałaby czytać? To, co im te same media wbiją do głów jako kanon „nowoczesnego” Polaka? Człowiek „na poziomie” chodzi z Tokarczuk pod pachą i drwi z Sienkiewicza?

„Nie dla chaosu w szkole” proponuje poparcie dla „niegrzecznych polonistów i polonistek”. Petycja do podpisania bije po oczach hasłami: „Grzeczni to już byliśmy… Bunt polonistek i polonistów. Więcej cięć w podstawie! Większe ograniczenie lektur obowiązkowych! Więcej czasu i przestrzeni!”. A może by tak więcej rozumu i więcej umiłowania polskości! A także więcej zrozumienia, że szkoła powinna budzić zainteresowania i pasje, ale powinna też uczyć tego, że w życiu potrzeba trudu, pokonywania znużenia i własnych ograniczeń, samodyscypliny.

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama