Los we własnych rękach

Cotygodniowy felieton z "Przewodnika Katolickiego" (1/2006)

Spacerowałem z kolegą jedną z ulic Zakopanego. W pewnej chwili weszliśmy do sklepu, w którym była kolektura toto-lotka. Kolega poprosił o wybrany kupon, pytając mnie, jakie ma skreślić cyfry. Ja, który w ogóle nie bawię się w tego typu gry, odrzekłem: zapytaj panią, która tu pracuje, może ona tobie dobrze doradzi. Za ladą stała młoda, dwudziestokilkuletnia dziewczyna, od której oboje usłyszeliśmy znamienną odpowiedź: „Ja wolę brać los we własne ręce".

Ostatnie dni starego roku i wiele dni nowego to czas, w którym w gazetach, radiu, telewizji możemy spotkać przeróżne mniej lub bardziej pozbawione sensu przepowiednie. Jedne kierują się gwiazdami, inne kartami, jeszcze inne ludzką, wybujałą fantazją. Wszystko to ma rzekomo pomóc ludziom w odkryciu tego, co ich czeka. Problem nie jest marginalny, ponieważ zapotrzebowanie na tego typu informacje jest duże. Z jednej strony kryje się za tym ludzka próżność, z drugiej ciekawość, a z jeszcze innej słabość wiary w Boga jedynie prawdziwego.

W Nowy Rok podczas Mszy św. słyszymy od lat tekst błogosławieństwa, przepiękne słowa Księgi Liczb: „Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe na tobą, niech cię obdarzy swą łaską...". Kościół w swojej odwiecznej mądrości ukazuje nam źródło szczęścia, powodzenia, pomyślności. Tym źródłem jest sam Bóg i Jego proroctwa, czyli przepowiednie. Ot, choćby ta, którą zapisał św. Paweł: „A co człowiek sieje, to i żąć będzie (...) W czynieniu dobrze nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy" (Ga 6,8-9).

Można całe życie grać w toto-lotka i... nie wygrać ani złotówki. Można też każdego dnia brać los we własne ręce i ufając Bogu, cieszyć się życiem. To życie bywa niekiedy skromne, ale z czystym sumieniem i pokojem serca, którego świat dać nie może. A wszystkie karty, gwiazdy, linie papilarne naszych dłoni i fantazje... nie mogą nieść prawdy o naszej przyszłości, bo słowo Boże przestrzega, by trzymać się jak najdalej od wszelkich wróżb, guseł, magii.

Kończąc swój pierwszy noworoczny felieton, życzę wiary we własne siły, wytrwałości w pracy, cierpliwości w trudnościach, nade wszystko Bożego błogosławieństwa i łaski. Niech Maryja Święta Boża Rodzicielka nas prowadzi, ochrania i pomaga... brać los we własne ręce i ufać Bogu jak Ona. Szczęśliwego Nowego Roku!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama