Czy chrześcijaństwo jest tradycyjnie nieczułe na los zwierząt?

Zwierzenia Zofii Kossak z wieloletniego zajmowania się zwierzętami czyta się z tym większą przyjemnością, że nie są one zainfekowane nastawieniem antykościelnym. Bo niestety, ludzie wypowiadający się w obronie i na rzecz zwierząt w dużym stopniu ulegają modzie, żeby przywalić Kościołowi niezależnie od tego, czy oskarżenia są słuszne. I w końcu niejeden naprawdę uwierzy, że biblijne wezwanie, żebyśmy ziemię czynili sobie poddaną, jest zgodą na ludzki imperializm w stosunku do przyrody oraz do świata zwierząt – pisze felietonista Opoki o. Jacek Salij OP.

W książce Zofii Kossak „Wspomnienia z Kornwalii” rozdział pod tytułem Radość obcowania ze zwierzętami zajmuje aż 50 stron tekstu. Dziś już mało kto wie o tym, że autorka przedstawianej do nagrody Nobla trylogii o krzyżowcach tak oryginalnie uciekała przed emigracyjną biedą i wspólnie z mężem prowadziła, aż do roku 1957, wydzierżawione w Kornwalii duże gospodarstwo rolne.

Na samym wstępie wspomnianego rozdziału autorka Pożogi daje wyraz przekonaniu, że dzięki trwającemu przez ponad dziesięć lat intensywnemu przebywaniu i pracy wśród krów i owiec jej oddanie zwierzętom jest dobrze zakorzenione w rzeczywistości i wolne od sentymentalizmu czy antropomorfizowania, a jednak mimo to pełne pytań i niewiedzy. Ale Zofia Kossak najlepiej sama nam to wytłumaczy:

„Zwierzę badane laboratoryjnie jest równie niepodobne do siebie samego, jak owca uwiązana na sznurku przy chłopskiej zagrodzie. Ze zwierzęciem trzeba współżyć latami, trzeba zdobyć jego zaufanie, ów złoty klucz bezcenny, otwierający tajniki psychiki ludzkiej czy zwierzęcej. Zaufanie! Trudno o nim marzyć w pracowni naukowca, gdzie zwierzę, choćby głaskane i oszczędzane, nie rozumie, czego chcą odeń. Równie trudno tam, gdzie na pierwszym miejscu stoi dochód, zwierzę jest obiektem mniej lub więcej dochodowym lub deficytowym”.

Swoimi zwierzętami pisarka rzetelnie się opiekuje i naprawdę je lubi. To dla niej oczywiste, że pod wieloma względami są one podobne do nas. Doświadczane przez nie uczucia, pragnienia i lęki, nie są oczywiście uczuciami ludzkimi, są jednak bardzo analogiczne do naszych. Podobnie jak my, ludzie, poszczególne krowy czy owce, a bardziej jeszcze psy, różnią się swoimi charakterami. Nierzadko też górują czymś nad człowiekiem.

„Czy zwierzę może myśleć?” – pyta Zofia Kossak. „Nie wiadomo – odpowiada – i nie dowiemy się nigdy z powodu trudności porozumienia”. Niewiele też wiemy, jak „dogadują się” między sobą  zwierzęta stadne, a przecież nie da się zaprzeczyć temu, że całkiem skutecznie się wzajemnie komunikują. Człowiek zapewne nigdy nie pozna do końca tego, co się dzieje we wnętrzu zwierząt, nawet tych, z którymi czuje się szczególnie związany.

Zwierzenia Zofii Kossak z wieloletniego zajmowania się zwierzętami czyta się z tym większą przyjemnością, że nie są one zainfekowane nastawieniem antykościelnym. Bo niestety, ludzie wypowiadający się w obronie i na rzecz zwierząt w dużym stopniu ulegają modzie, żeby przywalić Kościołowi niezależnie od tego, czy oskarżenia są słuszne. I w końcu niejeden naprawdę uwierzy, że chrześcijaństwo jest tradycyjnie nieczułe na los zwierząt, a biblijne wezwanie, żebyśmy ziemię czynili sobie poddaną, jest zgodą na ludzki imperializm w stosunku do przyrody oraz do świata zwierząt.

A przecież arogancja wobec przyrody pojawiła się w naszej kulturze europejskiej dopiero wraz z dechrystianizacją. Ludzie nawykli do słuchania Biblii jako słowa Bożego wiedzieli o tym, że mamy czynić sobie ziemię poddaną. Owszem, wolno nam z niej korzystać, a nawet musimy to robić. Ale jako wezwani do panowania nad nią powinniśmy w miarę naszych możliwości naśladować Pana Najwyższego, którego panowanie polega na obdarzaniu swoich stworzeń i opiekowaniu się nimi.

Dopiero w Europie zdechrystianizowanej pojawiła się maniera traktowania zwierząt i w ogóle całej przyrody, tak jakby ona była naszym wrogiem, którego trzeba zwyciężyć, sobie podporządkować, ujarzmić, tak aby można ją było wykorzystać i przymusić do służenia nam. W internecie można znaleźć filmy o tym, jak to dzielny człowiek radziecki przymusza rzeki syberyjskie do tego, żeby płynęły w odwrotnym kierunku. Otóż mentalność, która tworzyła takie filmy, nie była już zdolna do zobaczenia w przyrodzie świadka Bożej dobroci i wspaniałości, patrzyła na nią głównie pod kątem użyteczności. Mentalność ta nie była też zdolna do zauważenia swojej odpowiedzialności za dewastowanie przyrody.

Ale uwaga! Tak samo jak terrorysta potrafi się nieraz przemienić w skrajnego pacyfistę, podobnie mentalność, którą cechuje arogancja wobec przyrody, na naszych oczach przybiera czasem postać skrajnego, ostentacyjnego i wręcz bałwochwalczego dla niej szacunku.

Dlatego starajmy się nie zapominać o tym, że wśród niezliczonych gatunków zwierząt jeden tylko człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo samego Boga. Ale pamiętajmy również o tym, że wszystko, co Bóg stworzył – cytuję teraz numer 339 Katechizmu Kościoła Katolickiego – „ma własną trwałość, prawdziwość, dobroć i równocześnie własne prawa i porządek, toteż różne stworzenia odzwierciedlają, każde na swój sposób, jakiś promień nieskończonej mądrości i dobroci Boga. Z tego powodu człowiek powinien szanować dobroć każdego stworzenia, by unikać nieuporządkowanego wykorzystania rzeczy, które lekceważy Stwórcę oraz powoduje zgubne konsekwencje dla ludzi i ich środowiska”.

Krócej, ale to samo mówi wydana ostatnio watykańska deklaracja ‘Dignitas infinita’:  „Różnica między człowiekiem a pozostałymi istotami żywymi, która wyróżnia się dzięki pojęciu godności, nie upoważnia nas do tego, że zapomnimy o dobru innych istot stworzonych, które istnieją nie tylko dla użyteczności człowieka, ale także posiadają wartość własną, a zatem są darami powierzonymi człowiekowi do strzeżenia i pielęgnowania”.
 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama