Dlaczego Mnie szukasz? Na Mnie trzeba czasem poczekać

Ważnym sposobem szukania Boga jest uważne wsłuchiwanie się w to, co On sam chce nam powiedzieć. Otóż Boga słucha się znacznie inaczej niż człowieka. Bóg jest przecież wszechobecny i wszystko podtrzymuje w istnieniu. Zapewne o tym myślał ks. Twardowski, kiedy nas upominał, że zamiast przemądrzale Go szukać, na Boga trzeba czasem poczekać – pisze felietonista Opoki o. Jacek Salij OP.

Od autora Psalmu 42 dzieli nas trzy tysiąclecia, a przecież wielu z nas dokładnie tak samo odczuwa swoje pragnienie Boga: „Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże! Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże?”

Wielu z nas, ale nie wszyscy. Bo trudno nie przyznać racji Krzysztofowi Kuczkowskiemu, kiedy martwi się współczesną religijną obojętnością:

chmury
ciężkie jak wagony
wypełnione piaskiem godzin
szczelnie zasnuły niebo
ludzie spoglądali w górę
i nie widzieli Boga
toteż mówili: nie ma Boga

Krótko mówiąc, nie chodzi tu o zwątpienie w Boga, ale o zwyczajny metafizyczny daltonizm. Ksiądz Jan Sochoń domyśla się nawet, że w taki stan ducha popada się nie bez moralnej winy:

Boga nie ma:
rzeczywiście, nie ma
kiedy życie jest puste,
bez celu

A przecież nieraz się zdarza, że Pan Bóg znajdzie człowieka, który raczej nie zamierza Go szukać. Taka dziwna przygoda spotkała zmarłego w tym roku Zbigniewa Jankowskiego. Oto fragment jego autobiograficznej przemowy do Boga:

Wczoraj oglądałem siebie
w pamiętniku sprzed dwudziestu pięciu lat.
Jak zdołałeś wejść przez te zaciśnięte zęby
i zamieszkać w klocu twardszym od krzyża?
Jak wyszedłeś z niego
obronnym liściem wiary?
Bo przecież to Ty –
poznaję po niemożliwości.

Jak to Pan Bóg sprawił, że poeta pozwolił Mu w sobie zamieszkać i ujawnić swą obecność „obronnym liściem wiary”? Tej tajemnicy Bożej miłości Zbigniew Jankowski nawet nie próbuje wyjaśniać. Wystarczy mu zwyczajna pewność, ze miłość Boża go ogarnęła. Po prostu właśnie taki jest Pan Bóg: Tym, którzy szukają (albo i nie szukają) dowodów Jego istnienia, On daje dowody swojej miłości.

Tytuł felietonu zaczerpnąłem od ks. Twardowskiego, z jego wiersza pt. Szukałem. Autorowi tego wiersza nikt nie musiał przypominać słów proroka Izajasza: „Szukajcie Pana, dopóki można go znaleźć, wzywajcie go, dopóki jest blisko!” Takie i podobne apele często pojawiają się w katolickiej liturgii, a Jan Twardowski był pobożnym księdzem i z pewnością nie zamierzał z tego rodzaju wezwaniami polemizować.

Jednak Boga można szukać w sposób jałowy – i tego chciałby poeta swoim czytelnikom zaoszczędzić. Zatem jeżeli nie wiesz nawet tego, czy On w ogóle istnieje, to przynajmniej spróbuj pamiętać, że pytając o Boga, nie pytamy o jakąś istotę pozaświatową, ale o Tego, który (jeżeli istnieje) jest nieustannie aktualnym źródłem wszystkiego, co istnieje, również źródłem zarówno mojego istnienia, jak i mojej rozumności.

Pytając o Kogoś takiego, nie da się wobec przedmiotu pytania stanąć z zewnątrz, w pozycji obserwatora. Wszelkie próby ustawienia się z zewnątrz, wobec Tego, w którym (jeżeli On istnieje) „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28), zniekształcają nasze o Nim pojęcia. Mówiąc inaczej: Jeśli nasze pytanie o Boga ma być stawiane prawidłowo, musimy je zadawać całymi sobą, zwłaszcza swoją postawą moralną.

Szczególnie ważnym sposobem szukania Boga jest uważne wsłuchiwanie się w to, co On sam chce nam powiedzieć. Otóż Boga słucha się znacznie inaczej niż człowieka. Bóg jest przecież wszechobecny i wszystko podtrzymuje w istnieniu, od Niego nieustannie otrzymujemy całych siebie i jest On, jak to sformułował św. Augustyn, „bliższy mi niż ja sam sobie”. Zarazem Bóg jest transcendentny wobec każdego miejsca i wobec największej nawet doskonałości stworzonej. Zapewne o tym myślał ks. Twardowski, kiedy nas upominał, że zamiast przemądrzale Go szukać, na Boga trzeba czasem poczekać.

Na koniec poruszające świadectwo wspomnianego już Zbigniewa Jankowskiego. W wierszu pt. Bez brzegu poeta dzieli się swoim tajemniczym mistycznym przeżyciem, mianowicie spotkaniem Tego, który jest Wszystkim i Niczym, a mówiąc inaczej – Tego, którego cały kosmos nie jest w stanie ogarnąć i który zarazem jest bliższy każdemu z nas, niż my sami sobie.

Aż wreszcie przestałem Go szukać.
Otwarty na wszystkie strony próbuję w Nim żyć.
Nie mówię już Panie. Mówię Wszystko i Nic.
Czy to nie boskie, że właśnie to Nic
Zaczyna wydawać owoce cichego szczęścia?

A przecież ten wielki poeta wierzył serdecznie, że Ten, który jest Wszystkim i Niczym, przyjął nasze człowieczeństwo i jako jeden z nas dokonał naszego odkupienia i każdego z nas zaprasza imiennie do życia wiecznego.
 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama