Franciszek nie zmienił dyscypliny sakramentalnej, ale starał się ją ocieplić

„Kiedy ukazała się adhortacja «Amoris laetitia» bardzo wielu szczerych katolików (nie będę ukrywał, że ja również) zaniepokoiło się, że papież być może zapomina o nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa i zamierza rozwodników zapraszać do Komunii Świętej. Kiedy Franciszek umarł, postanowiłem wspomnianą adhortację przestudiować ponownie” – pisze o. Jacek Salij OP.

George Weigel, bardzo szanowany w Kościele myśliciel katolicki, zapytany nazajutrz po śmierci Ojca Świętego Franciszka, czego oczekuje od jego następcy, odpowiedział: „Mam nadzieję, że będzie się starał przywrócić porządek doktrynalny, moralny oraz administracyjny w zarządzaniu Kościołem”. Zatem dość minorowo ocenił ten pontyfikat.

Mnie osobiście bardzo martwiło nadmierne chyba jednak zaufanie, jakie Franciszek okazał chińskim komunistom, przyznając im takie uprawnienia, których władza świecka nigdy w Kościele mieć nie powinna, a cóż dopiero władza Kościołowi nieżyczliwa. Trudno też było nam Polakom zgodzić się z traktowaniem Rosji i Ukrainy jako równoprawnych stron w ich starciu agresora z ofiarą. Owszem, nikt nie wątpił, ze papież chce jak najlepiej. Ale żeby papież był aż tak naiwny? Niektórzy domyślali się nieśmiało, że może to jest naiwność ewangeliczna. A może jednak była to naiwność zwyczajna?

Za mało wiem, żeby oceniać wspomniane papieskie decyzje. Miałbym jednak ochotę spierać się z Weiglem, którego zdaniem fatalną pomyłką Ojca Świętego było jego wielkie wołanie, aby serdeczniej zapraszać do Kościoła tych wszystkich, którzy – jako niedopuszczeni do sakramentów – czują się w Kościele zmarginalizowani. Kiedy ukazała się adhortacja Amoris laetitia, nie tylko Weigel, ale bardzo wielu szczerych katolików (nie będę ukrywał, że ja również) zaniepokoiło się, że papież być może zapomina o nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa i zamierza rozwodników zapraszać do Komunii Świętej.

Kiedy Franciszek umarł, postanowiłem wspomnianą adhortację przestudiować ponownie. Szybko się przekonałem, że jej autor nie zamierzał zmieniać ustalonej w Kościele od wieków dyscypliny sakramentalnej. Zarazem był on naprawdę kochającym ludzi duszpasterzem. Bo spójrzmy na numer 242:  „Osoby rozwiedzione, które jednak nie zawarły nowego związku małżeńskiego, będące często świadkami wierności małżeńskiej, trzeba zachęcać do znajdywania w Eucharystii pokarmu, który wspiera je w ich stanie. Lokalna wspólnota i duszpasterze winni towarzyszyć tym osobom z troską, zwłaszcza dzieciom lub gdy są w sytuacji poważnego ubóstwa”. Przecież dokładnie tak nauczał św. Jan Paweł II!

Na temat rozwodników, którzy weszli w nowy związek, Franciszek napisał: „Choć Kościół rozumie, iż każde zerwanie małżeństwa jest sprzeczne z wolą Boga, to ma również świadomość słabości wielu swoich dzieci. Oświecony spojrzeniem Jezusa Chrystusa, Kościół zwraca się z miłością do tych, którzy uczestniczą w Jego życiu w sposób niepełny, uznając, że łaska Boga działa również w ich życiu, dając im odwagę do czynienia dobra, troszczenia się z miłością jedno o drugie i służenia wspólnocie, w której żyją i pracują” (nr 291).

Kilka numerów dalej napisał jeszcze: „Trzeba pomóc każdemu w znalezieniu jego sposobu uczestnictwa we wspólnocie kościelnej, aby czuł się przedmiotem niezasłużonego, bezwarunkowego i bezinteresownego miłosierdzia. Nikt nie może być potępiony na zawsze, bo to nie jest logika Ewangelii!”

Tak zdecydowane podkreślanie przez Ojca Świętego, że w Kościele jest miejsce dla każdego, odebrali niektórzy jako zachętę, żeby się zanadto nie przejmować niewzruszoną dotąd zasadą, że do Komunii Świętej wolno nam przystępować tylko w stanie łaski uświęcającej. Sam papież, kiedy wprost go pytano, czy faktycznie zaprasza do Stołu Pańskiego również tych katolików, którzy żyją w małżeństwach niesakramentalnych, odrzucał takie odczytanie jego adhortacji. Zarazem jednak powtarzał, że do wspólnoty kościelnej zaproszeni są wszyscy, bo przecież Kościół chce być matką wszystkich ochrzczonych.

Stąd trudno się dziwić, że wielu katolików na tak niejasne stanowisko najwyższego pasterza reagowało stanowczym sprzeciwem. Prosto, ale i wnikliwie sprzeciw ten wybrzmiał w opinii kardynała Gerharda Müllera, który przypomniał, że warunkiem przystąpienia do sakramentu pokuty jest rzetelne nawrócenie. To dlatego w Kościele radujemy się, kiedy do spowiedzi i Komunii  Świętej przystępują osoby żyjące bez sakramentalnego ślubu, ale gotowe żyć jak brat z siostrą.

Jednak jest coś podejrzanego w takiej gorliwości duszpasterskiej, która gotowa jest bagatelizować jednoznaczną naukę Kościoła. Chrystus Nauczyciel i Chrystus Dobry Pasterz jest przecież jedną i tą samą osobą. Toteż oferowanie sakramentów komuś, kto w ogóle nie zamierza się nawrócić, jest chyba jakimś nieporozumieniem. Trudno Kardynałowi nie przyznać racji.

Ale zdecydowanie rację miał również papież Franciszek, któremu tak serdecznie zależało na tym, żeby możliwie wszyscy poczuli się w Kościele jak we własnym domu, żeby nikim nie gardzić ani nikogo nie marginalizować. Adhortacja Amoris laetitia zdecydowanie zasługuje na to, żebyśmy o niej w Kościele nie zapomnieli.

Słowem, wydaje się, że jest to przypadek takiego sporu, kiedy rację mają obie strony. Tę niełatwą sytuację będziemy po Bożemu rozwiązywać tylko pod tym warunkiem, że każda ze stron będzie starała się uważnie i życzliwie wsłuchiwać w racje tej drugiej strony. Obu zaś stronom sporu powinno naprawdę zależeć nie na tym, żeby postawić na swoim, ale na tym, żeby Kościół nasz był faktycznie Kościołem Chrystusa, który obdarzył nas Ewangelią, umarł za nas i zmartwychwstał.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama