W samej tylko okupowanej Polsce wymordowano dwadzieścia tysięcy osób tylko dlatego, że byli chorzy psychiczne. Akcja eksterminowania osób z zaburzeniami psychicznymi objęła wówczas wszystkie kraje podbite przez Hitlera, Trzeciej Rzeszy nie wyłączając. Jednak chyba w żadnym kraju nie została przeprowadzona tak bezwstydnie, bez żadnego liczenia się z opinią społeczną, jak na ziemiach polskich – pisze o. Jacek Salij OP.
Dosłownie przed tygodniem dowiedziałem się o działaniach podjętych w celu uchwalenia przez Sejm dnia pamięci tamtej straszliwej zagłady. Natychmiast pod tekstem postulującym taką uchwałę Sejmu się podpisałem. Bo trudno wątpić, że o tej zbrodni powinniśmy pamiętać szczególnie. Podam trzy powody.
Po pierwsze, chorych psychicznie zabijano dlatego, gdyż uznano, że oni nie są ludźmi, tylko jakimś ludzkim złomem, a nawet balastem obciążającym ekonomicznie społeczeństwo oraz zagrożeniem z punktu widzenia genetyki. Toteż nigdy dość przypominania o ludzkiej godności wszystkich ludzi, również człowieka z zaburzeniami psychicznymi.
Drugi powód trafnie sformułował Klaus Dörner, niemiecki psychiatra, który zarzucał swoim rodakom wypieranie pamięci o tej strasznej zbrodni: „Gazowanie polskich chorych psychicznie w Forcie VII w Poznaniu – napisał prof. Dörner – było pierwszym w historii ludzkości wydarzeniem mordu pewnej części społeczności za pomocą metod przemysłowych. A skoro już raz przekroczono próg zahamowań, zabijanie ludzi na skalę przemysłową szło już nazistom coraz łatwiej”.
Polscy chorzy nadawali się szczególnie na ofiary tego diabelskiego Rubikonu. Trzeba przypominać, że zbrodnia ta oswoiła jej sprawców z zabijaniem ludzi niewinnych. Teraz stali się oni zdolni nawet do realizowania holokaustu, do zabijania całego narodu.
I wreszcie powód trzeci, może najbardziej zasługujący na to, żeby go przypominać: Pogardy dla najsłabszych hitlerowcy nie wymyślili. Owszem, oni pierwsi postanowili ich zabijać. Ale idea troski o zdrowie społeczeństwa za pomocą sterylizowania „małowartościowych jednostek” oraz urzędowego wtrącania się w wybór współmałżonka cieszyła się trudnym dziś do uwierzenia poparciem w wielu tzw. środowiskach postępowych. Z tych środowisk wyszedł nawet sam pomysł, żeby takich ludzi eliminować. Już w roku 1922 dwaj niemieccy uczeni, prawnik Karl Binding oraz psychiatra Alfred Hoche, wydali książkę pt. Dopuszczalność niszczenia życia niegodnego życia (Die Freigabe der Vernichtung lebensunwerten Lebens).
Miałem zaszczyt być znajomym śp. Zdzisława Jaroszewskiego, który przez całe swoje długie życie był autentycznym psychiatrą, a zatem również świadkiem ludzkiej godności. Jako młody lekarz był on bezsilnym świadkiem wywożenia na zagładę dzieci z zakładu psychiatrycznego w Owińskach pod Poznaniem. Później wiele przyczynił się do zachowania pamięci o ofiarach tamtego ludobójstwa. „Sporządziliśmy listę ofiar zbrodni katyńskiej – mówił – nie wolno nam zaniedbać ustalenia tej listy; niech ona zastąpi kamień nagrobny, którego ci pomordowani nie mają”. Z jego inicjatywy ufundowano w hołdzie zamordowanym tablice pamiątkowe m.in. w Forcie VII w Poznaniu i w Owińskach.
Dr Jaroszewski udostępnił mi tekst referatu, jaki wygłosił na poświęconym zagładzie osób chorych psychicznie XXXVI Zjeździe Naukowym Psychiatrów Polskich. Źródła tamtego ludobójstwa wyjaśniał następująco:
„Życie, najwyższe dobro człowieka, jest jego prawem niezbywalnym. Chroni je odwieczne przykazanie: «Nie zabijaj» , a w sumieniach lekarskich utrwalają je – od Przysięgi Hipokratesa sprzed 25 wieków po Deklarację Genewską z 1948 roku – nakazy chronienia życia od samego jego poczęcia! Złamanie tych nakazów jest oczywistym złem. Niemieccy uczeni, autorzy pojęć o różnej wartości życia, ocenianej według jego wartości materialnej (lebensunwertes Leben), które utorowały drogę do eksterminacji chorych, zasłaniali swe koncepcje i czyny pojęciem «mniejszego zła» . Miało ono zapobiegać «większemu złu» – zepsuciu rasowemu, dziedziczeniu chorób psychicznych, osłabianiu potencjału wojennego. Stosując taki podział zła, znany skądinąd jako zasada «cel uświęca środki» , zaczęto od przymusowej sterylizacji, a skończono na masowych egzekucjach i komorach gazowych”.
Zdaniem referenta tamta nieludzka ideologia wciąż jeszcze nie została do końca przezwyciężona, wciąż znajduje sobie zwolenników i propagatorów. „Czy zdajemy sobie sprawę z tego – pytał retorycznie doktor Jaroszewski – że także u nas stosuje się zasadę «mniejszego zła» przy zabijaniu poczętego życia dla uniknięcia tzw. «większego zła» –urodzenia dziecka z wadami genetycznymi, czy też z motywów ekonomicznych, dla uchronienia społeczeństwa od obciążeń materialnych? Czymże ta praktyka się różni od zabijania dzieci w Kocborowie i w Lublińcu, których pamięć teraz – oby nie obłudnie – czcimy?”.
Eksterminację chorych psychicznie w Kocborowie Niemcy przeprowadzili 22 września 1939 roku. Ten właśnie termin – 22 września – autorzy projektu proponują jako Dzień Pamięci o Zagładzie Osób z Zaburzeniami Psychicznymi.