Boże Narodzenie obrosło w Polsce tyloma tradycjami, że często łatwo jest zgubić istotę tych świąt
Święta Bożego Narodzenia, obrosły tradycją, która dość konsekwentnie stara się przykryć istotę tych Świąt. Nie dziwi to, gdy robią to ludzie, którzy nie wierzą, ale smuci, gdy my chrześcijanie zapominamy, dlaczego świętujemy. Świat nam w tym przeszkadza, bowiem ukazuje to wszystko, co dalekie jest od istoty, a daje się dobrze sprzedawać. Warto się wiec, choć przez chwile zadumać nad przyczyną tego świętowania.
Jest to święto, w którym istotą jest wejście w misterium Wcielenia Boga. Przed Wcieleniem, ludzie mieli kłopot z wyobrażeniem sobie Boga. Nie bardzo wiedzieli, jak zrealizować to Boże wskazanie: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty”. Biedzili się i wymyślali setki nakazów, które miały człowieka prowadzić do świętości.
I oto, gdy nadeszła „pełnia czasu” — Bóg zesłał swego Syna, który narodził się z kobiety i był w pełni człowiekiem. To Boże Wcielenie — to wielka łaska dla nas, bowiem już wiemy jak iść do świętości.
„Bądźcie posłuszni, nie kierujcie się dawnymi pożądliwościami, którym ulegaliście, gdy żyliście [jeszcze] w nieświadomości, lecz w całym postępowaniu stańcie się świętymi, tak jak świętym jest Ten, który was powołał” (1P 1, 14-16).
„Panie, pokaż nam Ojca i to nam wystarczy. Mówi mu Jezus: — Tak dawno już jestem z wami i jeszcze Mnie nie znaczy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu i Ojciec jest we Mnie? To, co wam mówię, nie mówię od siebie. Ojciec, który mieszka we Mnie, dokonuje swoich dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec jest we Mnie. Jeśli zaś nie [wierzycie słowom], to wierzcie dla samych dzieł. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto wierzy we Mnie, dokona też dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większych od tych dokona, bo Ja odchodzę do Ojca. I o cokolwiek poprosicie w moje imię, spełnię, aby Ojciec został uwielbiony w Synu. O cokolwiek Mnie poprosicie w moje imię, Ja to spełnię (J 14,8nn).
Teraz już wiemy jak żyć by być świętymi - mamy naśladować Jezusa. Czy to jest łatwe? Po ludzku nie, ale z pomocą Bożą możliwe. Często w ostatnich czasach słyszymy takie słowa — „przecież coś mi się od życia należy”. Te słowa wypowiadają najczęściej porzuceni małżonkowie, którzy domagają się „szczęścia”, nawet za cenę grzechu. Jak zestawić to domaganie się „czegoś” od życia z tymi słowami Ewangelii”: „Lisy mają nory i ptaki latające pod niebem mają gniazda, a Syn Człowieczy nie ma dachu nad głową”? Robi się nam jakoś dziwnie — nie możemy tego zrozumieć, bo do tego trzeba by poważnie traktować słowa Ewangelii.
Dalej Ewangelia opisuje nam pobyt Jezusa na pustyni. Jest to wskazanie, jak mamy sobie radzić z pokusami: „Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon». Na to odrzekł mu Jezus: «Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz.» Wtedy opuścił Go diabeł, a oto przystąpili aniołowie i usługiwali Mu (Mt 4,8-11).
Mamy kłopot jak wytłumaczyć, np. matce, której dziecko choruje lub umiera, to trudne do wytłumaczenia i niejeden z nas nie radzi sobie z tym. Ale Ten, który przyszedł, by nam pokazać, jak iść do świętości, spotyka na drodze na Golgotę gdy niesie krzyż swoja Matkę. Ona patrzy na swego Syna oplutego ubiczowanego idącego na śmierć.
Gdy wczytamy się w to co nam zostawił Bóg Wcielony, wtedy zrozumiemy sens Świętowania Bożego Narodzenia. Boże Wcielenie, to wielka łaska, bo teraz już wiemy, jak żyć by żyć wiecznie.
opr. mg/mg