Pochylam się nad żłóbkiem, pochylam się nad Tajemnicą
Bóg wszechmogący tak bardzo się uniżył, "zszedł z wysokiego tronu nieba", że aż ja mogę pochylić się nad Nim. Stał się małym, bym nie bała zbliżyć się do Niego. Ale tak naprawdę to nie ja pochylam się nad Nim, ale to On tak bardzo pochyla się nade mną. Niepojęta tajemnica Wcielenia Syna Bożego, niepojęta tajemnica Miłosierdzia Bożego.
Ks. Sopoćko zachwycając się tą tajemnicą pisze: "Oto Bóg posyła Syna swego, darowuje Go nam na własność jedynie dla dobra naszego. To przechodzi wszelkie pojęcie" (Miłosierdzie Boga w dziełach Jego", t. I, s. 37).
Wpatruję się w małe Dziecię leżące na sianie i za s. Faustyną powtarzam: "Choć żeś taki mały, jednak ja wiem, żeś jest Bóg" (Dz. 1481). Bóg, który nie chce, abym Go tylko podziwiała, Jego wszechmoc, potęgę, świętość, ale chce bym Go przyjęła do swojego wnętrza. Staje się małym, by mógł narodzić się we mnie. - We mnie? Czy to możliwe? Czy On może przyjść w to moje bagno pychy, wyniosłości, egoizmu, osądzania innych, lenistwa,...? Czy może przyjść do tego bałaganu i nędzy ludzkiej? - Nie tylko może, ale i chce. Przecież po to przyszedł na ziemię. Bym nie miała co do tego wątpliwości, to narodził się "w stajni, ubóstwie i chłodzie", "w biedzie i niewygodzie", opuścił "śliczne niebo" i obrał "barłogi" - jak podają kolędy. Zamiast pałacu wybrał tak nędzne warunki. Król królów, jak opisuje ks. Sopoćko, "miał za salę tronową stajnię, a za tron - żłób, za baldachim - zwisającą ze stropu pajęczynę, a za całą świtę - dwoje ludzi bez domu" (Miłosierdzie Boga w dziełach Jego, t. I, s. 56). Tak właśnie wygląda moja wewnętrzna bieda, moje serce jest tak liche jak ta stajenka.
Skoro Jezus chciał się narodzić w stajni to znaczy, że chce przyjść do mnie takiej jaką jestem. Jakby chciał powiedzieć: "Przyjmij mnie i kochaj taką jaką jesteś teraz, nie czekaj aż będziesz doskonała, aż serce twoje zamieni się w pałac. Otwórz swoje serce i pozwól mi w nim zamieszkać, narodzić się na nowo". To obecność Jezusa sprawia, że nawet najgorsza "stajnia" staje się "pałacem".
Ks. Sopoćko o przyjściu Jezusa na ziemię pisze także: "Rodzi się wśród nocnej ciszy, bo jest Królem pokoju wewnętrznego i zewnętrznego" (MB, t. I, s. 54). Jezus to Król pokoju. Jego przyjście przynosi pokój. Opisuje to fragment Ewangelii o uciszeniu burzy na jeziorze. Apostołowie przeżywali chwile grozy, walczyli z burzą, myśleli, że utoną, i wtedy wystarczyło jedno Jezusa: "Milcz, ucisz się!" i "nastała głęboka cisza" (por. Mk 4,35-41). W moim wnętrzu jest nieraz taki zamęt, jakby panowała w nim burza. Wszystko wzburzone, ciemność, lęk. I gdy zaczynam wołać do Pana, wzywać Jego obecności, On przychodzi i od razu pojawia się cisza, upragniony pokój. Sama obecność Króla pokoju sprawia pokój, uciszenie. Jakiś problem, który może urósł do niebosiężnych rozmiarów i przeraża, przygniata do ziemi, nagle pęka jak balon i przyjmuje swoje rzeczywiste rozmiary, przestaje być taki przerażający.
Razem z pokojem pojawia się także i radość. W noc Bożego Narodzenia Anioł wołał do pasterzy: "Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką" (Łk 2,10). W sercu zawsze rodzi się radość, gdy doświadcza się przyjścia Boga, gdy doświadcza się Jego Miłosierdzia i głębokiego pokoju Jego obecności. Ks. Sopoćko pisze: "Ten spokój, który modlitwa w duszy wytwarza, jest pierwszym warunkiem i podstawą prawdziwej duchowej radości. Na tym gruncie zakwita radość tak barwna, tak bogata, że trzeba zaniechać jej opisu" (Rozważania o Miłosierdziu Bożym i konferencje. O radości, s. 334).
Jezu, oddaję Ci moje serce, abyś mógł w nim zamieszkać. Obdarz mnie pokojem swojej obecności.
opr. aw/aw